fbpx

Robert Sacre i rzecz, której nie dokonał w NBA nawet Michael Jordan

16

Robert Sacre nigdy nie wyrobił sobie nazwiska w NBA. Nawet jeśli kibice Lakers pamiętają go jako postać, to o czasach w których grał najchętniej chcieliby zapomnieć, bo z niczym dobrym się nie kojarzą. Lata 2012-2016, na które przypadła jego kariera, to w Los Angeles okres bolesny. To czas między sromotną klęską eksperymentu z Nashem i Howardem a zerwanym Achillesem Kobe Bryanta i jego późniejszą rekonwalescencją aż do 60-punktowego pożegnania z Utah Jazz.

Szczytem drużynowych osiągnięć Lakers była wówczas porażka 4-0 w pierwszej rundzie playoffs z zespołem San Antonio w roku 2013. W kolejnych sezonach konsekwentnie pikowali poniżej linii 30 zwycięstw wygrywając to 27, to 21, to znów 17 meczów.

W tym kontekście był Robert Sacre postacią podwójnie pechową, bo nie tylko jego samego w uniformie Lakers wspomina się z rzadka i przeważnie ironicznie, ale też czas, jaki spędził na parkietach NBA, kojarzy się źle i nużąco.

Ponieważ lubię takie beznadziejne przypadki, postanowiłem wyjąć z bagażu wspomnień pomięty jersey mojego imiennika i znaleźć tam jakąś interesującą nić. I oto jest! Mecz Lakers z Cavaliers, piątego lutego 2014 roku. Spotkanie, w którym Sacre zapisał się w historii ze względu na przepis, o którym większość z Was nie miała pewnie nawet pojęcia. Ale po kolei…

#Jak on tam wlazł?

Gdy w lutym 2014 roku hala Quicken Loans Arena w Ohio gościła zespół z Los Angeles. Jeziorowcy byli w ciężkiej sytuacji kadrowej. Kontuzje Kobe, Steve’a Nasha i Pau Gasola, doprawione urazami Jodiego Meeksa i Jordana Hilla, zmusiły Lakers do gry ósemką zawodników. W wyjściowej piątce na parkiet wybiegli więc Steve Blake, Jordan Farmar, Wesley Johnson, Ryan Kelly i nasz bohater, Robert Sacre. Z ławki spotkanie zaczęli natomiast Kendall Marshall, Nick Young i Chris Kaman. Jednym słowem “rzadziutkie to winko”, jak mawia mój tata.

Przyzwyczajeni do splendoru i gwiazdorskich składów fani Lakers powiedzą, że przykro patrzeć, ale umówmy się, banda anonimów w wyjściowym składzie to jeszcze nic, czego byśmy nie widzieli. Chociaż rozpoczynanie meczu ósemką zawodników to faktycznie przejaw pewnej desperacji.

#Szósty faul i co?

Dalej było tylko gorzej. Nick Young doznał kontuzji w drugiej kwarcie, Jordan Farmar padł w czwartej odsłonie, a krótko przed tym szóste przewinienie wyłapał Chris Kaman. Kiedy słaniający się na nogach Farmar opuszczał boisko, było jeszcze 4:56 do zakończenia spotkania, a Lakers prowadzili 107-99. Mieli jednak jedynie pięciu zawodników zdolnych do gry (Blake, Marshall, Johnson, Kelly oraz Sacre)!

Jeszcze nie wszyscy zdążyli zrozumieć powagę tej sytuacji, a tu już Robert Sacre popełnił faul na Anthonym Bennett’cie. Anthony Bennett, Cavaliers (16-33) mieli wówczas jeszcze gorszy bilans niż Lakers (17-32). W dodatku przegrywali we własnej hali z piątką w zasadzie przypadkowych zawodników, ganiając po parkiecie dwiema jedynkami draftu: Bennettem i Irvingiem. Ohio bez LeBrona też się umiało bawić.

Faul na Bennett’cie był piątym faulem Sacre w tamtym spotkaniu. Jego kolejną interwencję ponownie przerwał gwizdek. Tym razem Sacre nieprzepisowo szedł z CJ Milesem. Szósty faul i wylot? A kto będzie grał?

Zarówno w koszykówce FIBA jak i pod auspicjami NCAA zdarzały się sytuacje, że na boisku pozostawało mniej niż pięciu zawodników. Zapytajcie Colina Sextona, on to grał nawet i we trzech przeciw pięciu!

NBA nie zezwala jednak na takie dysproporcje i zawsze gra się 5×5. Sytuacja była jednak bardzo nietypowa i nawet sędziowie nie byli pewni co dalej. W końcu podano, że Sacre owszem, będzie kontynuował grę, ale każdy jego faul od tej pory będzie dodatkowo karany przewinieniem technicznym dla drużyny. Na szczęście dla Jeziorowców, silnoręki środkowy powstrzymał się już do końca spotkania od ostrej szarpaniny i Lakers, obici bo obici, ale dowieźli zwycięstwo 119:108. Dla fanów Cavaliers był to po prostu kolejny dzień na robocie. Nic nowego musieć przełknąć taką pigułkę.

#Bonus

Przypadek Sacre nie był wcale najdziwniejszym tego typu zdarzeniem w NBA. Rekordzistą w liczbie fauli w jednym meczu jest Cal Bowdler, zawodnik podobnego kalibru co Sacre. Bowdler spędził w NBA 3 sezony między 1999 a 2002. Wszystkie w barwach Hawks. W spotkaniu rozgrywanym 13 listopada 1999 roku, ze względu na błąd stolika sędziowskiego, wyleciał z meczu dopiero po siódmym faulu. Na uwagę zasługuje, że wszystkie wyłapał w czasie 14:37, ale czego się nie robi by pomóc drużynie, nie? Hawks dostawali jednak tamtego dnia strasznego łupnia i być może dlatego nikt nie miał głowy by pilnować fauli jakiegoś rookie.

[BLC]

16 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    tej, Steve Blake anonimem?! fajny zawodnik.. jak pierwszy raz zobaczyłem caruso to pomyślałem sobie to bedzie taki steve Blake 🙂 fakt, nie dane było pograć Sacre.. chłop ma wincej filmów z cieszynek na ławce niż z gry z parkietu 🙂

    (12)
    • Array ( )

      Dokładnie, ja też tęsknię za czasami kiedy lakers rokrocznie nie awansowali do playoffs, a przepłacony kobe musiał robić dobrą minę do złej gry. A w ostatnim sezonie zaprezentował nam cyrk obwoźny. W listopadzie ogłosił emeryturę i nagle lakers zaczęli przyciągać kibiców na hale, bo każdy kibic chciał na żywo zobaczyć ostatnie cegły bryanta.
      Mam nadzieję, że historia się powtórzy i lebron w podobnym stylu będzie kończył karierę w dołujących lakers.

      (2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak na mój gust, taki przepis zdecydowanie lepszy niż gra w czterech.
    Tak na marginesie, cały czas się zastanawiam dlaczego w koszykówce fibowskiej nie wprowadzają 3 sekund w obronie…

    (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    He he, pamietam tamten mecz 😀 Ogladalem go wtedy na zywo.
    IMO to akurat faul techniczny jest troche slaba kara za przekroczenie limitu, ale chyba nie ma lepszej opcji w sumie…

    Thx BLC – znow poczulem sie mlodo 🙂

    (4)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Oglądałem ten mecz. Ah, tamci LAL to był stan umysłu. Ciekawe ilu fanów było z nimi wtedy, których mają dzisiaj 🤔😂

    (2)

Komentuj

Gwiazdy Basketu