fbpx

Statystyczne ciekawostki w siódmych meczach NBA playoffs

27

Przez ten buzzer beaterek, beaterek… o-sza-la-ałem!!! Celtics zaczęli teraz wygrywać cały cza-aaas…

Mniej więcej taki stan umysłu prezentowałem w ostatnią niedzielę, kiedy Boston Celtics cudem (kolejny raz w tych playoffs) uciekli spod topora. Jeśli idzie o repertuar, to obawiam się, że nie idzie to w dobrą stronę, przynajmniej licząc od meczu numer 4, kiedy wysłałem adminowi “Stayin’ alive” Bee Gees. Zostańmy jednak przy koszykówce. Wiadomo, o który buzzer beater się rozchodzi, ale przeżyjmy to jeszcze raz:

Bucket’s good, we’re heading to Bean Town…

#Ile szczęścia można mieć

Zgodzicie się, że aby zmieścić taki rzut, trzeba mieć niesamowitą dozę szczęścia. Szczerze, to cały czas zastanawiam się, kiedy to szczęście się w końcu Celtom wyczerpie. “It’s not luck!”- pamiętam jak taki mieli slogan, idąc do playoffs w 2017 roku, jako pierwsza drużyna EAST. Finały konferencji pokazały, że faktycznie, szczęścia do LeBrona nie mają. Później również mieli trochę pecha z budowaniem składu (Hayward/Irving), ale tegoroczne playoffs to dosłownie spacer po linie. Przy (2-3) z Sixers historyczne statystyki nie były po ich stronie. Niezrażeni tym faktem wygrali ostatnie dwa mecze, a Jayson Tatum przy okazji ustanowił rekord punktowej zdobyczy w Game 7. Wstrzelił się, dosłownie. Teraz, gdy cudem wygrali szósty mecz z Miami, wciąż mają przeciw sobie 150 historycznych dowodów na to, że z dołka (0-3) wyjść się nie da, więc odrobina szczęścia na pewno by im się przydała…

#Game 7

A jeśli nie szczęście, to może doświadczenie? To drugi składnik magicznej formuły zapewniającej zwycięstwa w playoffs. Celtowie, to najbardziej ograna organizacja w takich meczach. W 2008 roku, na drodze do mistrzostwa, też mieli dwa mecze numer 7 po drodze. Tamten ich run był najdłuższym runem mistrzowskiej drużyny w dziejach, trwał 26 spotkań. W tych playoffs to już ich drugi siódmy mecz serii. Pierwszy, czyli decydujące spotkanie z 76ers w drugiej rundzie, był zarazem 146. meczem numer siedem w historii NBA. Oto krótkie statystyczne zestawienie tych spotkań.

Jak widać poniżej, Boston rozegrał już 36 siódmych meczów serii i wygrał 27 z nich. Na drugim miejscu wszech czasów Lakersi z łącznym dorobkiem 24 i bilansem 16-8. For Kobe! Dzisiejszy adwersarz C’s, czyli Miami, dorobek ma skromniejszy: 11 meczów, ale też na plusie, 6-5.

Statystyczną ciekawostką jest zespół Timberwolves, który w swej historii mecz numer siedem rozgrywał tylko raz. Wilki wyszły zwycięsko z tamtego spotkania, przez co mają (póki co) najlepszy bilans w tych meczach, 100% zwycięstw. Kto pamięta ich spotkanie z Kings w drugiej rundzie w 2004 roku, ten wie, jaka to była wojna:

Z kolei ekipy takie jak Hornets, Pelicans i Grizzlies jeszcze nigdy siódmego meczu serii nie wygrały…

#Zawodnicy

Organizacje trwają w NBA latami, więc na śrubowanie klubowych rekordów jest zawsze czas. Zawodnicy mają tu o wiele krótsze okienko i mniejszą szansę się wstrzelić. Tak na marginesie, rozmiłowani w statystykach jankesi “pompują” mecze eliminacyjne jak jakiś osobny gatunek spotkań. Ja, szczerze powiedziawszy, mam wątpliwości, czy spotkań takich jak piąte mecze pierwszej rundy w latach 1984-2002 (grano best-of-five) czy nawet meczów numer trzy, gdy grało się do dwóch wygranych, nie powinno się tu doliczać. Wszak również były to spotkania, w których jedynym możliwym rozstrzygnięciem był koniec serii dla jednych i awans dla drugich. Nic pomiędzy. Wracając jednak do zawodników, Nikt nie ma na koncie więcej Game 7s niż Ray Allen, który aż jedenaście razy wiązał kicksy przed takim spotkaniem. Dalsze miejsca w zestawieniu zajmują Paul Pierce i Bill Russell, obaj z wynikiem dziesięciu spotkań.

#Punkty

Duże zmiany nastąpiły w tym roku w zestawieniu najwyższych zdobyczy punktowych w siódmych spotkaniach serii, bo lider zmieniał się aż dwukrotnie. Najpierw Stephen Curry, który z zimną krwią odesłał do domu “We Believe Kings”, a potem Jayson Tatum, który wykorzystał, że na mecz nie przyjechała Philadelphia, więc wkleił 51 oczek…

#Finały

Jeśli chodzi o finały NBA, to królową siódmych gier jest tu ostateczna batalia pomiędzy Warriors a Cavaliers w 2016 roku. Zwycięstwo Kawalerzystów 93:89 było idealnym dopełnieniem wyjścia z dołka (1-3) jako pierwsza ekipa w historii Big Finals. Ogółem, spotkań numer siedem na największej scenie rozgrywek było w historii ligi dziewiętnaście. Ostatnie to wspomniany rok 2016, wcześniej równie pamiętne starcie Heat i Spurs w 2013 roku czy święta wojna Lakers z Celtics w 2010. Pytanie brzmi, czy dzisiaj będziemy świadkami równie emocjonującego rozstrzygnięcia? Statystycznie, biorąc pod uwagę inne mecze numer siedem w tych playoffs, powinniśmy spodziewać się rekordu strzeleckiego i … blowoutu. Za kogo trzymacie kciuki?

[BLC]

27 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Jakby dobrze przypilnowali asystenci Spo – czas doliczony Celtom przy ostatniej akcji meczu, to nie byłoby magicznego rzutu White’a i nie byłoby spotkania nr 7. Powinni startować od 2,6…
    Tym samym Miami dostało mokrą szmatą po twarzach… Będzie blow-out dla CS, niestety.
    Obiektywnie – lepszy zespół, więcej talentu – Zieloni będą w finale.

    (-13)
    • Array ( )

      Po pierwsze to tam nie powinno być gwizdka i faulu Horforda na Butlerze, a co za tym idzie trzech rzutów wolnych. Co najwyżej aut i piłka dla Heat po wybiciu przez Horforda i jakieś 1,5-2 sekundy.

      (2)
    • Array ( )

      Przecież już wytłumaczyli w analizach po meczu, że tam wszystko było zgodnie z przepisami. Ale naczytałeś się obrażonego admina, który nie sympatyzuje Cetlics i tylko szuka aby siać gównoburzę, i później wypisujesz brednie. Trochę wstyd.

      Nie wiem jak się zakończy, bez względu na to kto awansuje seria jest niesamowita i emocjonalna i to najważniejsze.

      (26)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Ja osobiście jestem rozdarty. Z jednej strony Heat- za waleczność bandy no name’ów i Jimmy’ego , z drugiej Boston- za talent i momentami naprawdę piękną koszykówkę.

    W ostatnim spotkaniu ciężko patrzyło się na Miami, szczerze pisząc. Grali zupełnie bez pomysłu, nie mam pojęcia jakim cudem udało im się wyjść z dołka i prawie wygrać mecz. Chyba tylko dzięki nierównej grze Celtów. Serce mówi mi to, co każdemu z Was- Miami powinno zdobyć tytuł w tym roku, to byłoby przepiękne mistrzostwo, ale rozum każe stawiać na Boston.

    No i druga sprawa- jakie argumenty na Denver ma Miami? Prawie żadne. Jeśli chcemy dobrej serii finałowej to musimy mieć tam Boston. Chociaż kto wie, Miami rozniosło faworytów do tytułu 4-1, nie można nikogo skreślać zawczasu.

    Tylko Jimmy’ego by było szkoda, gdyby został liderem pierwszego w historii składu, który przegrał wygraną serię :/

    (10)
    • Array ( )

      Łupanie izolacji przez boston to piekna koszykówka? Chyba ze chodzi ci tylko o obronę to rozumiem ale w ataku to oni pięknie nie grają. Gdyby udoki nie wywalili to by bylo tak jak mówisz

      (4)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Moim bazowym sportem jest boks , więc porównam tegoroczne play offy do Andrzeja Gołoty, który pierwsze rundy z reguły przegrywał, a w kolejnych łapał wiatr w żagle i był nie do zatrzymania, Celtics jak widać również potrzebują w każdej serii stanąć na przysłowiowej skórce od banana po ciosach przeciwników, które najwidocznej wyzwalają w nich wolę walki 🙂 teraz Miami i Jimmi są pod ścianą

    (5)
    • Array ( )

      Kiedy był Gołota “nie do zatrzymania” – jak 3 razy przegrał walki o MŚ, a czwartą zremisował z przeciętnym Byrdem???

      (0)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Będąc wychowanym w okolicach Zielonej Góry, mieszkając już naście lat we Wrocławiu jestem nauczony kibicować graczom w zielonych strojach. NBA nie jest tu wyjątkiem. Bleed Green!

    (1)
  5. Array ( )
    Premeditatio_Malorum 29 maja, 2023 at 15:51
    Odpowiedz

    Serce Heat, rozum Boston. Krótka kadra Miami w końcu dała o sobie znać.
    Ciekawe czy wypoczęte Denver będzie widocznie świeższe od Celtów.

    (2)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Oczywiście, że Heat. Żaden prawdziwy fan Lakers nie trzyma kciuków za Celtics 😎

    Miami pisze w tym roku piękną historię gry w play-offach, gdzie mimo kontuzji kluczowych zawodników doszło do game 7 finałów konferencji. I choćby tylko z tego powodu, abstrahując zupełnie od tego, czy się lubi Boston, czy nie, warto trzymać kciuki za underdoga – Miami.

    (6)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Jimmy mecz wygrał, Sopolestra nie podwyższył składu i ustawił Bama na szczycie trumny. Przewijałem tą akcję kilka razy to że Bama nie ma przy obręczy ??? W podobnej sytuacji Ayton posłał blokiem Suns do finału 2021.

    (1)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Liczę na “wojnę”, kosz za kosz. Żadnych łatwych punktów. I niech zwycięży Jimmy 😁 jakoś liderzy Celtic mnie nie przekonują. Brakuje im takiego skur…ństwa. są za grzeczni 😉

    (6)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Dzisiejszy zwycięzca za 70h będzie miał mecz na wysokościach w górach.Obie ekipy po cichu żałują,że tak to się ułożyło(Boston pierwszych,a Miami ostatnich trzech meczy).Normalnie rywal Nuggets już by robił cardio na wysokościach.Będą mieli mało czasu na regenerację i do tego mały szok tlenowy.Pewnie Denver sprytnie to wykorzysta,coś jak w pierwszym meczu z Lakers.

    (0)
  10. Array ( )
    Big Fundamentall 29 maja, 2023 at 21:50
    Odpowiedz

    Tak pamiętam ten 7 mecz MiN-SAC z 2004 r. Wstalem na transmisje a tu na canalu pasek z info ze przepraszaja ale transmisja sie nie odbedzie bo jakies zaklocenia itd… i dopiero retransmisja byla na drugi dzien… ale klalem wtedy na czym Swiat stoi…. i ten chybiony rzut na zwyciestwo Webbera dopiero zobaczylem na drugi dzien…

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu