fbpx

Zdegustowany jak LeBron James | powrót Stepha Curry’ego | Isaiah Thomas wraca do NBA!

20

WTMW. Dzień dobry w niedzielę, “na przypale albo wcale” nie ma, ale jestem ja. Robert już się chyba koszykówką nie zajmuje, muszę odwiedzić mego kolegę z Poznania, obiecuję wkrótce zdać Wam raport. Dzisiejszy odcinek sponsorują: Monolog 86 oraz Kajetan Janucewicz – dziękuję Panowie i zapraszam do lektury. Kawę piję z domu, więc jest oszczędność! B

Z pozytywnych, wręcz wesołych wieści. Dobrze znany wszystkim niziołek koszykarski Isaiah Thomas wraca do NBA! Otrzyma dziesięciodniowy kontrakt od Phoenix Suns, po jednym dniu za każdy rozegrany dotychczas w lidze sezon. Wszystko po tym jak w czterech meczach G-League, tenże 175-centymetrowy zawodnik notował średnio 33 punkty na 45% skuteczności rzutów zza łuku. Od dawna piszę, w przypadku tak małego gracza jego przydatność określa efektywność, z jaką bije punkty. Życzymy powodzenia i żeby odświeżyć sobie nieco postać Thomasa, zapraszam na kompilację jego najlepszych popisów z sezonu 2016/2017 gdy w barwach Bostonu zaliczał średnie 28.9 punktów oraz 5.9 asyst. Ba! Był chyba piąty w głosowaniu na MVP rundy zasadniczej!

Cavaliers 103 Rockets 117

Tak się gra! Rockets wygrali dla nas zakład, przekroczyli szacowany na początku sezonu przez bukmacherów próg 31 zwycięstw. Wciąż biją się o dziesiąte miejsce, zwyciężają po raz piąty z rzędu! Niemałą sensację stanowi Jalen Green, który przy obniżeniu składu i uwolnieniu środka przez kontuzjowanego Alperena Senguna, naprawdę przyspieszył: 26 punktów i 11 zbiorek tym razem. Fajne sekwencje widziałem też po stronie Jabari Smitha, który jako jeden z doprawdy niewielu ludzi w lidze potrafi momentami obstawiać w obronie wszystkie pięć pozycji. Lata na nogach przejmując zasłony, zapiera się pod koszem, korzysta z zasięgu ramion, których rozpiętość wynosi… 216 centymetrów. Moja wynosi 182 cm, a Twoja?

To oczywiscie nie wszytko, Amen Thompson w roli atlety wspierającego rozegranie zalicza 18 punktów i 8 zbiórek, a strukturę gry nierozerwalnie trzyma Freddie VanVleet, autor 13 punktów i 16 asyst. Cavs kolejny raz kryli go od rzutu (przy poprzednim spotkaniu asyst zaliczył siedemnaście) i się nadziali. Donovan Mitchell poobijany, znów będzie potrzebował przerwy. Nadal doskwiera mu kolano, które w te i we wte oglądają zafrasowani sztabowcy. Potem dostał w nos od nieskoordynowanego Tristana Thompsona, który dopiero co wrócił po 25 meczach zawieszenia za stosowanie syntetycznego hormonu wzrostu.

Nets 100 Pacers 121

Zbyt wiele razy utyskiwałem już na Brooklyn w tym sezonie, więc sobie oszczędzę. Gdyby nie nieprzerwana seria spotkań liczona jeszcze od koledżu, Mikal Bridges na pewno skorzystałby z odpoczynku. W tym sezonie go już mocno przeciążyli. Ostatnie tygodnie to brak dyspozycji po stronie zawodnika, dziś 7 punktów. Od przerwy All-Star zalicza 38% skuteczności z gry.

Zaliczał 1/8 z gry mimo, że miał dobre sytuacje. Parę razy na niego celowo graliśmy, nie udało się. Musi jednak pozostać agresywny, musi oddawać rzuty [Kevin Ollie, tymczasowy trener Nets]

Pacers solidni, pewne zwycięstwo pomimo 6/30 zza łuku. Wiedzcie, że Tyrese Haliburton nic się nie dołożył w pierwszej połowie (miał chyba 0/7 zza łuku i 1 asystę) a zespół na powierzchni trzymał Pascal Siakam (28/11/4/3) który wyrasta na mentalnego lidera składu. Wynik obrócił się w stronę gospodarzy dopiero gdy Hali zaczął atakować obręcz w trzeciej kwarcie, jego wkład stanowił różnicę. Reszta to przewagi energetyczne, głębia składu i jasno wytyczony kierunek. Nets sami już nie wiedzą, o co grają. Playoffs odjechały, wyboru draftu nie mają, lada moment wycofają z gry starterów. Kłopot w tym, że oni nie bardzo mają kogo rozwijać… dobra już się zamykam, w myśl zdania pierwszego… jeszcze tylko: Dennis Schroder i Cam Thomas to dwie przeciwstawne siły, gryzą się. Dziś 9 strat do podziału na dwóch.

Hornets 98 Sixers 109

Tobias Harris ma problemy z kostką i biodrem, co po części usprawiedliwia jego niedawne, opłakane występy. Dziś nie zagrał. Nie wiedzieć czemu Sixers poszli w Mo Bambę (3 punkty) który spędził na placu aż 29 minut. Chyba dlatego, że jako jedyny z trójki (pozostali to Reed i KJ Martin) potrafi przymierzyć zza łuku. Ciężko to wyglądało, jak zwykle. Charlotte dzień po dniu, ale wciąż grozili odjazdem, szczęśliwie dla miejscowych sędziowie postanowili wyrzucić z parkietu rookie Brandona Millera. Ja się pytam za co? Nieistotne.

Pozbawieni pazurów Sixers wyciągnęli to zwycięstwo, ale ledwo ledwo. Najważniejszymi postaciami na placu byli weterani Lowry i Batum (14 zbiórek 11 asyst 6 przechwytów) którzy ile mogli kleili grę. Desygnowanym strzelcem był wiadomo, Tyrese Maxey 30 punktów 8/20 z gry, ale ja go jako pierwszej opcji nie kupię nigdy. Nick Nurse wierzy, raczej łudzi się, że Joel Embiid da radę wrócić na parkiet jeszcze w tym sezonie.

Blazers 107 Pelicans 126

Ostatnio wydawało się, że go nie potrzebują, ale CJ McCollum to wciąż integralna i nieodzowna część Pelicans i ich planów ataku w playoffs. Powiem więcej, Pels zaliczają bilans (20-2) gdy CJ przekracza granicę dwudziestu oczek. Dziś zdobył trzydzieści dodając osiem asyst. Zion niemniej dominujący, co ostatnio (26 punktów 10 zbiórek). W meczu dzień po dniu rozegrał całą trzecią kwartę i niech tylko utrzyma zdrowie proszę. Niestety seria double-doubles po stronie DeAndre Aytona (20/8) dobiegła końca. Pels byli zbyt skuteczni i mocni fizycznie pod obiema tablicami. Blazers w największym stopniu położyły straty, których zaliczyli aż dziewiętnaście.

Wizards 98 Bulls 127

Może na początek taki obrazek. Totalnie zdegenerowany Dennis Rodman odwiedził halę w Chicago. Smutno patrzeć na to jak się prowadzi. Wieść gminna niesie, że przeputał dawno cały majątek. Dni spędza przesiadując w hotelach Las Vegas i grzejąc wódę. Utrzymują go, pozwalają mieszkać i pić za darmo, ponieważ stanowi “atrakcję turystyczną”. Nie wiem w jaki sposób znalazł się z powrotem w Windy City, ale dobrze, że mu ten mikrofon od ust odjęli…

Na parkiecie było już znacznie lepiej, Bulls we własnej hali prędko ustawili pozbawionych obrony Wizards do pionu. Pozbawieni centra, a także dwóch ludzi, którzy zaprowadzali jako taki porządek i zapewniali strukturę na parkiecie (Tyus Jones / Deni Avdija) goście przegraliby w tym momencie z każdym. Kolejny raz blisko siedemdziesiąt oczek straconych w polu trzech sekund stąd nie ma ostatnio meczu, w którym nie wpuściliby łącznie ze 120 punktów, a panowie Kuzma czy Poole to naprawdę są “puste kalorie”, nażarte po uszy koty na tłustych kontraktach, gracze na wskroś zadaniowi ze specjalizacją strzelecką. Niemały fenomen stanowi “nasz człowiek” Ayo Dosunmu, który w obliczu absencji LaVine’a, Balla czy White’a korzysta ze wszelkich otrzymanych szans: 34 punkty 9 asyst 14/22 z gry. A propos jeszcze dominacji środka: Vuc i Big Andre do spółki ogarnęli dziś 42 punkty i 22 zbiórki.

Thunder 118 Grizzlies 112

Desmond Bane wrócił po trzydziestu meczach przerwy wywołanej urazem kostki (i tyle to powinno trwać, jeśli nie ma ciśnienia na wyniki) i wyglądał dokładnie jak przed urazem: 22 punkty i 7 asyst. Co za tym idzie, Grizzlies nastraszyli gości. Wciąż, sześciu graczy z dwucyfrowym wynikiem po stronie Thunder, przewaga na tablicach oraz na otwartej przestrzeni. Odniosłem wrażenie, że zlekceważyli rywala, ale konsekwencji nie ponieśli. Liderem ataku tym razem Jalen Williams, autor 23 punktów 7 zbiórek i 6 asyst. Powtórzę się: jeśli w ciągu dwóch lat to nie będzie All-Star, będę zadziwiony jak szczwacze w Panu Tadeuszu.

Warriors 128 Lakers 121

Nie wiadomo jak potoczyłaby się walka gdyby Anthony Davis był dostępny. Uraz oka pozwolił AD rozegrać jedynie 12 minut. Gdy schodził z placu Lakers prowadzili sześcioma punktami. Najstarszy na placu LeBron James kończy zawody z dorobkiem 40 punktów 8 zbiórek i 9 asyst, ale gospodarzy przed porażką nie ratuje. Mówiąc delikatnie: defensywnie to już nie jest to samo, co przed laty. Złości się, bo w relatywnie wyrównanej końcówce mecz jest przerywany z powodu usterki zegara czasu akcji, piłką wali w parkiet, na co rywale domagają się faulu technicznego. Sędziowie udają, że nie widzą. Kibice z powodu kolejnych przerw domagają się… unieważnienia meczu? Nie dość, że przeglądanie taśm trwało w nieskończoność, to zegar stawał w trzech kolejnych okazjach. “Jestem za stary na to gó%no” – stwierdza LBJ zdradzając swe królewskie maniery.

A gdy już wreszcie pozwolono im dokończyć mecz, było jak na poniższym filmie. Autorem przechwytu Stefek Curry, który wrócił po trzech meczach przerwy. W pierwszej kwarcie regulował celownik (zero punktów) aby zawody zakończyć z dorobkiem 31 oczek. Całkiem rzetelną opcją strzelecką jest też nareszcie Jonathan Kuminga (23 punkty) który dwudziestkę przekroczył osiem razy w dziesięciu ostatnich grach. Wysoki, atletyczny, zawzięty, o to chodzi…

Wolves 119 Jazz 100

Anthony Edwards znów podkręcił kostkę w pierwszej połowie i znów się wylizał. Znów dominował (31 punktów 10 zbiórek 5 asyst 3 przechwyty 3 bloki) łupiąc po kolei bandę pierwszoroczniaków spod ręki trenera Willa Hardy’ego. Ten, choć można mu dać czapkę czołgisty, nieźle się gotował na ławce. Keyonte George’a oskarżył o zbyt egoistyczną grę i próżniactwo w obronie, posłał na ławę:

Statystyki nic nie znaczą, nie dbam o twoje zdobycze ani to co wrzucasz na Istagram. To jest sport drużynowy, a celem jest zwycięstwo w meczu. Powtarzam, nie będzie darmowych minut dla nikogo, albo grasz drużynowo albo nie będziesz grał wcale [Hardy]

Knicks 98 Kings 91

Czterdzieści dwa punkty nieśmiertelnego Jalena Brunsona wyciąga kolejne zawody dla Nowojorczyków. Anunoby ostatecznie zagrał, ale jego łokieć wygląda źle. Co chwila nim potrząsał, zginał, wyraźnie mu doskwierał, poza tym 2 punkty 1/8 z gry przy 33 minutach na placu. Nie miało znaczenia, Knicks po raz piąty z rzędu nie puścili rywali powyżej stu punktów, a z OG w składzie zaliczają już 15-2! Po drugiej stronie Domantas Sabonis (21 punktów 14 zbiórek) po raz 49. z rzędu przynosi w zębach double-double i mam do niego ogromny szacunek. Powiedz, co Ty kiedykolwiek zrobiłeś 49. razy z rzędu? Co najwyżej konia… a zostawmy to lepiej.

Dobrego dnia wszystkim. BG

20 comments

  1. Array ( )
    toniejestrasizm 17 marca, 2024 at 14:25
    Odpowiedz

    Domantas fajny gość,zero tatuaży,nie robi głupich min,nie klnie,nie pajacuje,tylko parkiety wyciera hałaśliwymi afrocwaniakami dej baj dej.
    Podobnie Jokić udowadnia że można być normalnym człowiekiem w światku celebo-patoli i mieć ten cyrk u swych stóp.King Nikola.Prawdziwy król(niesamozwańczy).
    No i Luka…
    Zachwycam się że białe skromne chłopaki ośmieszają duchowych synów Rodmana
    (Rodman przynajmniej był oryginalny w swoich czasach).
    Chwilo trwaj!

    (43)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    czy to nie ostatnio Sabonis wszedł w rozstrzygniętym meczu, żeby zaliczyć jeszcze 1 zbiórkę tylko po to, żeby mieć DD i zszedł zaraz z parkietu? Takie te dzisiejsze NBA jest i ich statystyki, a później zachwyt że 49 razy z rzędu..

    (8)
    • Array ( )

      tak jak “kontuzjowany” lebron został w rogu parkietu, żeby porzucać za 3 i dobić do 10 pkt (w tamtym sezonie, jeśli pamięć mnie nie myli), a potem 2-3 tyg. przerwy.

      (13)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    LeBron to największy śmieciuch w dziejach NBA. Panoszy się jak wszą, zachowuje się jakby wszystko ku się należało, a co najobrzydliwsze, NBA na wszystko ku pozwala.
    Niech już qurwa kończy te karierę bo rzygać się chce. Pffffuuuuu

    (-8)
  4. Array ( )
    trapped in a corner 17 marca, 2024 at 18:16
    Odpowiedz

    Smutne te obrazki z Dennisem. Jako gracz miał wielkie serce do gry a jako człowiek był raczej bardzo kruchy i wrażliwy. Szkoda widzieć go na takiej równi pochyłej. Niedawno widziałem gdzieś zdjęcie z wytatuowanym na policzku “wizerunkiem” jakiejś panny, z którą się aktualnie (a może już nie) spotyka. Wyglądało to jakby tatuował go jakiś nieszczególnie uzdolniony przedszkolak. Chyba najbardziej kontrowersyjna i wzbudzająca ambiwalentne odczucia postać w historii ligi. Tak swoją drogą – czy obecnie NBA ma jakiś program chroniący zawodników przed utratą wszystkiego co zarobią ? Jakiś swego rodzaju “fundusz emerytalny” ? Coś mi się kiedyś o uszy obiło …

    (9)
    • Array ( )

      Każdy gracz, który rozegrał minimum 3 sezony w NBA otrzymuje minimum $800 x ilość sezonów gry miesięcznie (jeśli zacznie z tego korzystać od 45 roku życia), czyli minimum $2400 msc, maksymalnie może otrzymać $18000 msc emerytury, jeśli zacznie odbierać od 62 roku życia i rozegrał minimum 10 sezonów.

      Z jednej strony powoduje to, że nikt z byłych graczy NBA bezdomnym nie powinien być (bo nawet $2400 wystarczy w USA na wynajem małego mieszkania na zadupiu, podstawowe ubezpieczenie i zakup jedzenia), z drugiej jak ktoś jest alkoholikiem lub narkomanem to wchłonie każdą ilość gotówki jaką otrzyma.

      (12)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Dzięki za artykuł. Bartek po co ta żółć, nie rozumiem.
    Ale coraz bardziej rozumiem koszykarzy, zarabiają lepiej niż nie jedna korporacja więc minimalizują ryzyko.
    Sport przestaje być sportem. Tylko biznes ma się kręcić a my mamy to oglądać.
    Dobrze że pojawiają się Europejczycy, którym się chce.

    (7)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    W GSW to przede wszystkim Klay sie odnalazl. Przeciez regularnie konczyl mecze ze skutecznoscia 4/15 czy 3/11. Teraz, zwlaszcza w wygranych rzuca powyzej 50%. Podziemski moze nie ma wybitnych statystyk ale w +- jest zwykle wsrod najlepszych w druzynie, dodaj mocnego Klaya z lawki i zdrowego CP3 ktorzy minimalizuja przestoje i GSW moga wygladac coraz lepiej .

    (6)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Widzicie co się dzieje Phx – Mil ??
    Koziołki 80 pkt w pierwszej połowie. 27-19 w rzutach za 3.

    Jakieś wariactwo.

    (3)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Jakiś automat tłumaczył to z angielskiego. “Bije punkty”, “rzutów zza łuku” co to ma być.
    Stażyście nie chciało się przeczytać polskiej wersji przed publikacją.

    (-2)

Komentuj

Gwiazdy Basketu