fbpx

DeMar DeRozan obudził w sobie Air Jordana | Zion Williamson krzywdzi Bena Simmonsa

42

WTMW.

Poniżej komplet wczorajszych wyników, jakby kogoś interesowały. Plus kilka luźnych wniosków. Nie, nie oglądałem wszystkiego. Jeśli macie swoje spostrzeżenia, na pewno macie, to zapraszam do dzielenia się. B

Orlando 109 Detroit 113

Markelle’a Fultza nie było, bo ma uszkodzony paluch u nogi. Gary Harris we wrześniu przeszedł operację łąkotki i jeszcze mu trochę zejdzie z rehabilitacją. Na dodatek w ostatniej chwili ze składu wypadł Cole Anthony (infekcja górnych dróg oddechowych) więc Magicy jechali bez rozgrywającego. Temat wziął pięknie na siebie rookie Paolo Banchero, który wygląda jak szef. Zdobył 27 punktów 9 zbiórek i 5 asyst, ciągnął ekipę na początku i na końcu spotkania pomimo pięciu fauli, a mimo to jakże łatwo wytknąć mu rzeczy, które może robić lepiej. Słowem: wielki gracz będzie.

Niestety brak rozegrania oznaczał brak elementarnej ciągłości gry w drugim składzie (5/19 z gry). Nie było punktów, nie było pozycji, wszystko na siłę i przypadkowo. Dodatkowo stary wyga Bojan Bogdanovic machnął 6/10 zza łuku oraz pojawiła się szczęśliwa (bo szczęśliwa) trója środkowego Isaiah Stewarta w końcówce. Doskonały na tablicach rookie Duren (14 punktów 10 zbiórek w tym 5 ofensywnych) i dzięki głębszej ławce gospodarze zmęczyli rywali w końcówce.

Washington 114 Indiana 107

Tutaj także, w ostatniej chwili z urazem (kostki chyba, jeśli dobrze pamiętam) wycofany został środkowy gospodarzy Myles Turner. Wskutek tego obraz gry nieco się wykrzaczył. Pacers grali niskim, szybkim składem stąd się goście ze stolicy rozbestwili -> 58:34 w polu trzech sekund oraz 53-42 na tablicach.

Tyrese Haliburton biegał z piłką do przodu często wołając własny numer, jak to się mówi za oceanem (26 punktów 4 zbiórki 7 asyst). Zwłaszcza że Chris Duarte dostał w twarz i musiał opuścić plac gry. Pacers mimo wielopunktowej straty szarżowali na koniec, dochodząc bodaj na trzy oczka, ale to wszystko, na co ich było stać tej nocy. Wizards? Nic specjalnego. Talent ciekawy (pięciu ludzi z dwucyfrowym dorobkiem punktowym) ale zindywidualizowany i  niekoniecznie kompatybilny.

Houston 107 Atlanta 117

Pierwszy skład Rockets ciągnął ładnie. Trzymali się w grze z mocniejszym rywalem i to nie samym atakiem. Drugi garnitur jednak nie utrzymał tempa. Sztab szkoleniowy słusznie zauważył, że Alperen Sengun (15 punktów 9 zbiórek 6 strat) zwalnia grę i nie współgra z dynamiką pracy obwodowych atletów więc go przesunęli na ławkę, gdzie ma miejsce i czas na post up. Green i Porter Jr potrzebują do pomocy biegającego, rolującego pod obręcz wysokiego, co z dobrym skutkiem wypełnił Bruno Fernando (9 punktów 9 zbiórek 7 asyst).

Atlanta zaimponowała nie tylko intensywnością, co zespołowością. Rzucali piłkę między sobą, już w zeszłym sezonie widzieliśmy dobre momenty, ale teraz z Dejounte Murrayem, może wyglądać to jeszcze lepiej. Trae Young nigdy jeszcze takiego wsparcia nie miał. Grali falami trzy minuty współpracy rodem z Golden State, następnie parę minut Younga i Murraya wymieniających się kolejnością ataków. W każdym razie: 23 punkty i 13 asyst Younga, 20 punktów 11 asyst i 5 przechwytów Murraya – robi wrażenie. Przeszło dwudziestopunktowe zdobycze J-Collinsa (ochrzcił i przeszkolił debiutującego w lidze Jabari Smitha) oraz DeAndre Huntera to pokłosie pracy dwójki playmakerów. Capela (znów) całkiem sprawny w obronie, parę razy zniechęcił Jalena Greena przed wjazdem podkoszowym.

Pelicans 130 Nets 108

Nowy Orlean to chyba najlepszy zespół tej nocy. Zion Williamson (25/9/3/4) dosłownie zmiażdżył Bena Simmonsa. Szedł w niego, ponad nim albo mijał. Ben wyglądał bardzo źle, nieporadny w obronie, odpuszczany w ataku. W sumie na jego koncie znajdziemy 4 punkty 5 zbiórek 5 asyst i 6 fauli w czasie 23 minut.

Pelicans zebrali 40% swoich niecelnych rzutów. Dlaczego są tak mocni? Williamson (sporo biegał na kosz i się zastawiał cielskiem we wczesnej fazie akcji) i Valanciunas terroryzują rywali siłowo i na tablicach. Herb Williams kryje najlepszą opcję rywala. Ingram i McCollum demonstrują technikę użytkową najwyższego poziomu. Z ławki wchodzą mobilny center Nance, strzelec dystansowy Murphy czy zadziorny na piłce Alvarado – słowem pełen pakiet.

Kevin Durant grał swoje, ja to nazywam “beast mode” (32 punkty) i same dobre rzeczy w obronie, ale jego zespół jest nieogarnięty. Kyrie Irving nieskuteczny, przystawał na bardzo trudne rzuty. To nie jest najinteligentniejszy zawodnik, bardzo utalentowany owszem, ale niezbyt czasem sprytny. Najlepszym graczem meczu mimo wszystko Brandon Ingram – 28 punktów 7 zbiórek 5 asyst – u którego nie stwierdza się słabych punktów. Gdy zagrywka nie wychodzi – ten bierze sprawy w swoje ręce pod presją czasu.

Bulls 116 Heat 108

Bam Adebayo zdaniem Erika Spoestry ma być w tym sezonie “liderem ataku”. To taka gadka pod publikę aby nakłonić środkowego do większej agresji i asertywności w manewrach. Od dawna wiadomo, że swej niebywałej koordynacji nie wykorzystuje na atakowanej połowie. No i fajnie, zgadzamy się tylko, że Bam nie ma psychiki.  Spudłował parę layupów, parę prostych, stricte wymagających wykończenia akcji i się zblokował. Na dodatek Kyle Lowry wygląda jak swój własny ojciec (2 punkty 1/7 z gry 4 asysty 3 straty) a Jimmy Butler osłabł w czwartej kwarcie. Byłby może wykrzesał z siebie więcej aniżeli 24 punkty 8 zbiórek i 14/16 FT, ale to pierwszy mecz sezonu, a nie NBA Finals.

Nie było dziś mocnego na DeMara DeRozana (37 punktów 6 zbiórek 9 asyst) który przypominał samego Jordana. Heat próbowali wszystkiego: spychania do linii bocznej po zasłonie, wysokich przejęć, podwajania – nic nie zadziałało! Przypominam, że Bulls grają bez Zacha LaVine’a (dyskomfort w nie tak dawno operowanym kolanie) jego obowiązki z powodzeniem przejął dziś Ayo Dosunmu (17 punktów 6 zbiórek 4 asysty). Młody jest mocniejszy fizycznie, zmienia kierunki, atakuje closeouty, śmiało wychodzi w górę – zaskoczył, jego scouting raport trzeba zaktualizować! Bulls margines błędu mają niewielki, tym większy szacunek za włożony wysiłek i zwycięstwo.

Cavaliers 105 Raptors 108

Pobite gary trochę, bo Darius Garland zarobił w oko i jeszcze w pierwszej połowie plac gry przymusowo opuścił.

Raptors wykorzystali sytuację, jak to mają w zwyczaju: napadali na gracza z piłką i wybić próbowali rywali z rytmu, co bez pierwszego rozgrywającego bez wątpienia się udało. Każdego potrafili przyspieszyć i wprawić w niewygody za wyjątkiem… Donovana Mitchella. Ten w nowym zespole zadebiutował na dużym luzie. Penetrował, siepał z rogów, kończył z półdystansu, biegał na obręcz po zbiórce, z piłką docierał dokąd chciał, cierpliwie wyczekując aż go podwojeniem postraszą, a następnie wrócą do swojego krycia. 

Niestety trójka nie siadła i na gospodarzy siły ogniowej nie starczyło. Raptors ukradli piętnaście piłek, które zamienili na 20 punktów z kontrataku. W takich warunkach to za dużo. Dodaj 43% zza łuku całej ekipy Toronto (Trent, VanVleet, OG) a to przecież skuteczność dalekich rzutów i spacing jest piętą achillesową ekipy Nicka Nurse’a. Sześciu graczy miejscowych z dwucyfrowym dorobkiem, solidne otwarcie sezonu w Kanadzie.

Knicks 112 Grizzlies 115 (OT)

Szaleństwo w FedEx Forum. Jalen Brunson nie poprowadził ekipy do zwycięstwa, rzucał przeciętnie, ale niewiele brakowało: 16 punktów 9 asyst 6 zbiórek zero strat, wybitne podanie na remis do Camerona Reddisha (22 punkty!) oraz wymuszona szarża Moranta, która przypieczętowała dogrywkę.

Najważniejsze: piłka nie przestawała krążyć. Julius Randle (24/11/6) wyglądał o wiele dojrzalej, jego mowa ciała była profesjonalna, nawet w obliczu ciężkich do przełknięcia gwizdków przeciw niemu. Największy zawód wieczoru to RJ Barrett: 3/18 z gry 0/6 zza łuku. Piłki nie czuł, w obronie nie nadrabiał czym wkurzać może jeszcze bardziej. Cały zespół osiągnął 9/37 zza łuku. Mitchell Robinson ostał się na parkiecie tylko przez 13 minut z powodu przewinień. No cóż, może być tylko lepiej. Odrobili piętnaście punktów straty w drugiej połowie, więc potencjał jest.

Największe pozytywne zaskoczenie: Santi Aldama (silny skrzydłowy gości) 18 punktów 11 zbiórek +18 wskaźnika plus/minus. Najlepszy gracz spotkania, bez zaskoczeń: Ja Morant, autor 34 punktów i 9 asyst.

Thunder 108 Wolves 115

23 punkty 16 zbiórek Rudy’ego Goberta.

Hornets 129 Spurs 102

4 punkty 7 zbiórek 2 asysty 2 przechwyty Jeremy’ego Sochana.

Nuggets 102 Jazz 123

Największe zaskoczenie wieczoru. 5/22 zza łuku zespołu Denver. Podkręcona kostka Jamala Murraya, schodzącego i powracającego na parkiet. Jazz zaskoczyli dziadów intensywnością i głębią składu: 16 trójek 27 asyst, siedmiu graczy Utah z dwucyfrowym dorobkiem.

Mavericks 105 Suns 107

Christian Wood (25 punktów 4/7 zza łuku) jest najbardziej utalentowanym wysokim, jakiego u swego boku miał Luka Doncic (35/9/6). Wydawało się, że zepsuli Phoenix na dobre, ale ci dwa razy wpadli w dołek (22 i 13 punktów) i dwa razy się z niego wygrzebali. Gościom zabrakło prądu. Najważniejsze trafienie meczu 5 sekund przed końcem (!) zaliczył niejaki… Damion Lee, który wcześniej wciepał trzy trójki w IV kwarcie!

Blazers 115 Kings 108

33 punkty DeAarona Foxa. Czekamy na debiut Keegana Murraya, bez niego będzie to, co zawsze. Sabonis ciężka przeprawa z Nurkicem. Można rzec, rewanż za wyeliminowanie z Eurobasketu, hehe.

To co? Dobrej nocy wszystkim. Pozdrowienia dla kolegów Patronów: ARum i Piotr M – moje uszanowanie Koledzy! B

42 comments

    • Array ( )

      Na szczęście Tedzik, to kobiety mają jeszcze dzięki różnym fundacjom możliwość decydowania o swoim życiu i przyszłości. Osoby, które chcą zmuszać do rodzenia, to powinny później przymusowo adoptować niechciane dzieci i je wychowywać, ale patrząc na to, że domy dziecka nie stoją niestety puste, to nie ma co na to liczyć.

      (2)
    • Array ( [0] => administrator )

      z drugiej strony ten faul ofensywny (?) na dogrywkę też trochę niesprawiedliwy, nie ma co zrzucać winy na sędziów, dopóki nie “gra” Scott Foster 😉

      (10)
    • Array ( )

      Ta szarża Moranta była dokładnie taka sama jak Randle’a pod koniec trzeciej kwarty z tą małą różnicą, że Roddy ewidentnie nie zdążył zająć pozycji na czas i podsunął się pod Juliusa. Jeśli któryś z tych fauli był niesprawiedliwy to zdecydowanie ten Randle’a. Sędziowanie faktycznie na słabym poziomie, te faule przy walce o zbiórkę, zawsze na niekorzyść Knicks, szczególnie to przewinienie Hartensteina, kiedy Adams trzymał jego rękę jadną swoja ręką, a drugą próbował złapać piłkę tak niefortunnie, że uderzył Isiaha z takim impetem, że obaj padli na parkiet. Julius został wyfaulowany, bo gracze Grizzlies czując pismo nosem teatralnie padali przy każdym z nim kontakcie, a sędziowie chętnie się na to nabierali.

      (4)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Opis meczu Bulls jak zwykle: Heat zagrali słabo, a Bulls mieli dzień mocy, bo margines błędu mają niewielki… I tak dalej, i tak dalej. A mozna by odwrotnie, Bulls zagrali dobrze, wszyscy wykorzystali swoje szanse, a DeRozan wcielił się w MJ’a, gdyż musiał wyrównać brak LaVine’a. może Admin zauważy, ze ten zespół Bykow nie jest tylko dobry gdy ktoś ma zły dzien. Może oni maja potencjał na bycie naprawdę ciekawym zespołem? I może margines błędu jest u nich większy, niż “bardzo niewielki”? No, ale Lakers rules, c’nie?

    (23)
    • Array ( )

      Benny, Bulls to jest ciekawy zespół i na pewno dostarczy wielu wrażeń w ciągu sezonu, ale to nie jest zespół na miarę dobrych playoffs. 2 runda max. Ja nie widzę tam jakiejś spójnej koncepcji w jakim kierunku oni zamierzają zmierzać, nie ma tam jakiejś myśli przewodniej. Oczywiście jest też taka możliwość, że to tylko ja nie widzę i swoją drogą, chętnie bym się przekonał, że jest inaczej.

      (16)
    • Array ( )

      Zdobycie mistrzostwa to nie obieranie ziemniaków. Potrzeba wielu składników. Bulls ich po prostu nie mają. Lakers też nie. Tu się nie ma co rozpisywać nawet. Tak jak powtarzam zawsze, kibice jednych i drugich, wyluzujcie, lepsze czasy nadejdą.

      (9)
    • Array ( )

      2. runda max to IMO i tak może być na wyrost. Weźmy tabelkę w postaci: Boston, Bucks, Philly, Nets, Miami, Cleveland, Atlanta, Chicago, NYK, Toronto (kolejność mniej więcej przypadkowa). Do pierwszej piątki nie mają podjazdu (chyba że Nets/Philly implodują w spektakularny sposób bo przy mniejszych problemach i tak mogliby dać radę na plecach KD/Joela). Druga piątka z tej tabelki to trochę niewiadome, ale przecież wszystkie te drużyny aspirują do PO, a dwie z nich będą musiały odpaść w play-in, więc pokusiłbym się nawet o stwierdzenie że 1. runda max.

      (2)
    • Array ( )

      Jeśli bulls wejdą do PO to będzie dobrze tak jest dobry ten zespół obecnie. Bardzo szkoda kontuzji Balla. Na prawdę wschód jest mega mocny teraz i i ciężko będzie o 8.

      (4)
    • Array ( )

      Drupi 2 runda dla Bulls to nie są dobre play offy? Myślę że brali by takie zakończenie sezonu w ciemno 😉 niech skupia się na dotarciu do PO bo to nie jest gwarant, konkurencja jest duża

      (2)
    • Array ( )

      James
      LBJ też zasłużył na ten kibel jaki jest w Lakers, a wszyscy chcą ten syf ratować wymyślając coraz to nowsze rzeczy by ktoś się podłożył pod Lakers i dał im coś wartościowego.

      Ah ten obiektywizm i równość.

      (1)
    • Array ( )

      Ale co ma Lebron do tej sytuacji? Dla mnie i Lebron i KD zasłużyli na to co mają i tyle. Nie wiem tylko po co go przywołujesz, masz z tym jakiś problem kolego 😉

      (4)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Wygląda na to, że Brunson znakomicie się wkomponował w Knicks. Potrzebny był w Nowym Jorku ktoś, kto pokieruję atakiem w najważniejszych momentach, Randle ma zbyt gorącą głowę, Barrett w zeszłym sezonie nie sprawdził się w tej roli, a Rose za rzadko jest w pełni formy. Cieszy wysoka forma Reddisha i to, że w końcu mamy centra, który potrafi zdobywać punkty na różne sposoby. Szczególnie te floatery Hartesteina przypadły mi do gustu, bo to coś czego nie mogliśmy oglądać w wykonaniu Robinsona i Noela. Knicks znowu są drużyną którą warto oglądać.

    (6)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    W tym nowym sezonie chciałbym Was zachęcić do innej formy kibicowania niż do tej pory.
    Najważniejsze w kibicowaniu są emocje, a badania pokazują, że te negatywne są trwalsze, mocniejsze i działają skuteczniej niż pozytywne.
    Tym samym zachęcam Was byście wybrali sobie drużyny i zawodników którym nie kibicujecie i dodali to do codziennej dawki wrażeń związanych z analizą wyników.
    W takim ujęciu kibicowanie nabiera pełnej palety emocji, od Sasa do Lasa i wówczas stajecie się kibicami z pełnego zdarzenia.
    I nie ma w tym nic złego, bo uczucia niechęci, obrzydzenia (niektórzy to piszą przez Ż i też ma to swoje uzasadnienie), odrazy, rezerwy czy złości nie są niczym złym – to normalna część ludzkiego życia, więc nie wstydźcie się i nie ograniczajcie swojego postrzegania NBA tylko do sympatii. Trzeba iść na całość!
    Żeby nie być gołosłownym to ja kibicuję kontra takim zespołom jak: Nets, 76ers, Suns, Wolves, Pels, Blazers a to nie jest jeszcze moje ostatnie słowo i w miarę upływu sezonu będę dołączać kolejnych looserów do tej grupy.
    Naturalnie kibicowanie-kontra nie wyklucza kibicowania pozytywnego innym zespołom.

    (-13)
    • Array ( )

      Oj Majtku, Majtku – nie udawaj, że masz takie dobre serduszko, że jest w nim miejsce jedynie na samą słodycz.
      Ojca oszukasz, matkę oszukasz, ale GWBA nie oszukasz! 🙂
      Pozdrawiam

      (-3)
    • Array ( )

      Ziomal, Ty naprawdę myślałeś, że tu brakuje ludzi, którzy życzą poszczególnym zespołom źle? Ja na przykład nie znoszę Wolves i życzę im pobicia rekordu porażek w sezonie zasadniczym, ale nie muszę od razu tego nazywać. Założę się, że każdy tutaj ma zarówno sympatie jak i antypatie w kierunku kilku zespołów. Większość nie znosi Lamers (wpisałem ten błąd niechcący, ale mi się podoba, więc zostawiam) oczywiście.

      Reasumując- Ameryki nie odkryłeś.

      (1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Pels mają kozacki skład. Siła, technika, gabaryty , rzuty. Pełen pakiet wewnątrz i na zewnątrz.
    Jak Reddish w NYK będzie miał takie wejścia jak w pierwszym meczu to się chłopak bardzo przyda. Kilka konkretnych rzutów mu weszło, w tym ten na remis. Widać siwatełko w nowojorskim tunelu, ale konferencja jest mocna, zobaczymy czy będą widoki na playoffs po 15/20 meczach.

    (8)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Na “grubasku” Zionie niektórzy wieszali już psy, a to ciągle jest prospect i dopiero 22-letni zawodnik, który jak już gra to w zasadzie nie zawodzi. Więc wyłącznie kwestia aby dużo grał, bo na razie to był jego główny mankament 🙂

    (0)
  6. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    Pels zajdą tak daleko jak utrzymanie zostanie zdrowie Ziona. To zawodnik na ograniczoną liczbę minut i meczy. Ja mam wrażenie, że gra wręcz za mocno. Lepiej spuścić go na 25 minut totalnie ze smyczy niż rozgrywać spotkania 35+min.

    (2)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Hej
    Czy macie problem z Game passem? To znaczy: na aplikacji czasem 11 różnych rodzajów streamingów (full, home, condensed itd.), a na przeglądarce tylko 3-4 bez condensed?

    (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie żal mi Bena Simmonsa w ogóle, skoro dla gościa najważniejsze jest że podpisał kontrakt życia,a siedząc na ławce narzekając na bol pleców chełpił się tym, że kupił dom za 16 mln dolarów.

    6 sezonów w najlepszej lidze świata, a typ póki co pokazał więcej na Instagramie, niż na parkiecie.

    Współczesna NBA. Dzięki Bogu można oglądać jeszcze GSW.

    Ps. Podpisano -fan Lebrona od 19 sezonów.

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu