fbpx

Europejska myśl szkoleniowa podbija NBA

13

Druga połowa lat osiemdziesiątych była w NBA czasem, kiedy Europejczyków wciąż jeszcze postrzegano jako pewien rodzaj egzotyki. Zapadł mi w pamięć przede wszystkim „kosmita” Fernando Martín, zakontraktowany w 1986 przez Portland. Dziś reprezentacja Europy jest w NBA ogromna i trzeba zaznaczyć wyraźnie, że przynosi ona korzyści koszykówce tak amerykańskiej jak i europejskiej [James Worthy, legenda Lakers]

Trudno się nie zgodzić. NBA przeżywa teraz okres prosperity rozgrywających, ze względu na przesunięcie się akcentów w grze ofensywnej. Ubocznym efektem tego zjawiska jest również wykrystalizowanie się nowego typu centra/gracza podkoszowego.

Gra się zmieniła, wszyscy teraz ścinają, podają, rzucają za trzy. To nie tak, że europejscy gracze dojrzali do NBA. To NBA wreszcie dojrzała do tego, by docenić centrów z Europy [Arturas Karnisovas, litewska legenda basketu i asystent managera Nuggets]

Dirk Nowitzki, odkryty niegdyś przez Holgera Geschwindnera jako szesnastolatek, czy bracia Gasol to uznani weterani NBA. Schedę po nich przejmie nowe pokolenie graczy ze Starego Kontynentu, choć może nie wypada już używać czasu przyszłego w tym kontekście? Przez ostatnie lata tak już przywykliśmy do europejskiej ekspansji w NBA, że aż przestaliśmy ją zauważać.

Wielu z Was oglądało pewnie wtorkowe spotkanie Portland i Nuggets. Był to pojedynek dwóch europejskich środkowych, byłych klubowych kolegów. W szranki stanęli Jusuf Nurkić i Nikola Jokić. Górą był ten pierwszy, po meczu życzył ekipie Nuggets (aktualnie dziewiąte miejsce w tabeli West) “udanych wakacji”.  Ci dwaj to jednak dopiero początek wyliczanki. Poważne playoffowe drużyny, takie jak Toronto, Washington, Houston (Clint Capela to Szwajcar), wspomniane w kontekście weteranów Memphis i SAS, walczący do końca Mavericks, czy ekipa z Salt Lake City, to wszystko ekipy oparte na podkoszowych z Europy! Nie wolno nam też zapominać o Giannisie Antetokounmpo, greckim fenomenie, którego ciężko sklasyfikować na jakiejkolwiek pozycji. Wreszcie, wisienka na torcie, Dario Sarić, prawdopodobny Rookie of the Year.

Dziś koszykówka europejska jest o lata świetlne do przodu względem tego, co działo się tutaj za moich czasów. Hiszpania jest jednym z liderów eksportowych dostarczających NBA utalentowanych zawodników, jak chociażby świetnie podający Ricky Rubio czy bracia Gasol. Gracze z Hiszpanii, ale nie tylko, również z Chin, Francji czy Argentyny uczynili wiele dobrego dla rozwoju koszykówki w NBA i na świecie. Teraz to coś globalnego [Worthy]

#Soft Power

Wysocy gracze z Europy cenieni są obecnie przede wszystkim za swoje umiejętności techniczne, miękki rzut, pewność na linii osobistych, widzenie gry, umiejętność odegrania. Ten zestaw kompetencji określa się jako “soft power”, w odróżnieniu od atletycznej, siłowej młócki klasycznych ligowych piątek. Przykłady można mnożyć.

Porzingis i Hernangomez to przyszłość New York Knicks, Dario Sarić przed kilkoma dniami ustanowił swój carrer high 32-punktowym występem przeciw Chicago, Jokić ma w tym sezonie już 6 triple doubles na koncie, a Nurkić wydatnie przyczynił się do tego, że Portland zamknęli marzec bilansem 13-3. W wyliczance nie sposób pominąć też Valanciunasa. Litwin notuje w barwach Toronto staty 12 ppg i 9.6 rpg. Szwajcar Vucević statystycznie wypada jeszcze lepiej (14.7/10.4/2.8).

Nasz rodak, Marcin Gortat, czy Rudy Gobert stylem gry odbiegają nieco od wyżej wymienionych, ale o nich jeszcze za chwilę. Póki co, mówiąc o nowej szkole gry, nie zapominajmy też o weteranach, o Marcu Gasolu i jego bardziej utytułowanym starszym bracie Pau, o Dirku- to wciąż ligowa elita. Czy to oni przenieśli ten europejski styl do NBA? Z pewnością go spopularyzowali. Europejska szkoła gry ma jednak historię znacznie dłuższą niż kariery wyżej wymienionych.

Pierwowzór

Nie sposób nie wspomnieć tu Arvydasa Sabonisa i Vlade Divaca:

Moim pierwszym klientem z Europy był Vlade Divac, który robił wszystko to, co dziś robią wysocy ze Starego Kontynentu. Jeśli wziąć pod uwagę rzuty z dystansu i umiejętność podawania, duzi z Europy byli w tym lepsi niż ich amerykańskie odpowiedniki już od dawna. Dziś po prostu NBA odchodzi od grania low-post, stąd mniejsze zainteresowanie dużymi, statycznymi centrami [Mark Fleischer, agent sportowy]

Fleischer wie co mówi, zjadł na temacie zęby. Wśród jego koszykarskich klientów znakomita większość to gracze z Europy: Divac, Kirilenko, Okur, Giricek. Zarówno on, jak i Karnisovas podkreślają, że entuzjazm wobec europejskich koszykarzy co jakiś czas studziły spektakularne wpadki, jak Nikoloz Tskitishvili czy Darko Milicić.

Obaj zgadzają się, że ogromnie istotnym aspektem jest to, kiedy dany gracz zostanie wybrany.

To ogromnie ważne, kiedy weźmiesz danego gościa. Przecież to nie jest tak, że nikt nie wiedział o Jokiciu. Wszyscy teraz skautują Europę. A przecież poszedł w drugiej rundzie, z 41 pickiem, ryzyko minimalne [Karnisovas]

Nurkić trafił do Nuggets tego samego roku. Dwa miesiące temu wytransferowano go do Blazers. Głównym powodem było to, że Jokić i Nurkić kradli sobie wzajemnie minuty i trochę się dusili we własnym sosie. Uznano, że dla obu będzie lepiej, jeśli zostaną rozdzieleni. Jeśli dzięki temu mamy oglądać więcej takich pojedynków jak ostatnia batalia Nuggets i Blazers, to jestem zdecydowanie na tak!

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

13 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Z tym giannisem z Europy to troche jest inaczej, tak pochodzi z Europy ale cały swój warsztat i umiejętności które ma zawdzięcza treningowi w USA poza tym jego rodzice są emigrantami i jego warunki należą bardziej do Afryki a nie do Europy

    (28)
    • Array ( [0] => subscriber )

      Do 2013 roku rozwijał się i grał w Grecji, więc nie można powiedzieć, że “cały swój warsztat i umiejętności zawdzięcza treningowi w USA”. Idąc takim tokiem rozumowania, każdego europejskiego zawodnika, który poszedł do NBA jako nastolatek w koszykówkę nauczyli grać Amerykanie.

      (28)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    No nie bo giannis w większość gry w Europie opierał na swoich warunkach, no oczywiście nauczył się jakoś rzucać i robić dwutakty no ale bez przesady w USA przekształcil się w prawdziwego koszykarza

    (2)
    • Array ( )

      Czyli w NBA nie ma żadnego gracza który nauczyłby się grać w Europie bo wszystko to do czego dochodzą jest wynikiem pracy z trenerami w USA.

      (2)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    w drafcie liczy się najpierw potencjał, upside, a dopiero później ready now. Naet jeśli Przemysław Karnowski jest jakoś tam ready, to po tej historii kontuzji, w tym wieku, z tym niedostatkiem szybkości – bnędzie miał spory kłopot by usłyszeć swoje nazwisko w dniu 2017 NBA Draft.

    zostaną ofk summer league, może pokaże coś naprawde ekstra podczas treningów przed naborem, ale obawiam się,ze w konfrontacji z silnymi, atletycznymi konkurentami, bez dającemu mu przestrzeń sysatemu Gonzagi, może wypaść niekoniecznie korzystnie.

    pytanie, czy sam zawodnik w ogóle mierzy w NBA ? może raczej od razu będzie szukał pracy w Europie.

    w dyskusji nt główny poruszony w tym wątku, trzeba by zacząć od tego, czym jest tzw.szkoła europejska, taka definicja [siłą rzeczy subiektywna] byłaby uklładem odniesienia dla interpretacji prawdziwości postawionej tezy.
    Ale skoro jest jak jest, to spróbujmy jakoś tymi sankami pojechać.

    z tą myślą szkoleniową jest, wg mnie, tak że w nBA przyjęły się dziś rzeczy, które dotąd uznawane były za specjalnośc europejską, czyli pick n roll, gra zasłonami, no i 3pt shooting. Z tym kojarzono Europejczyków, Amerykanie stawiali na doskonałą fizyczną obronę, nacisk na zbieranie piłek i wyprowadzanie szybkich koontr. to był ich styl, tego zresztą do dziś uczy się w szkołach średnich i na uniwersytetach : wymuś niecelny rzut, zbierz piłkę, biegnij do ataku i dunkuj zanim rywale wrócą. Halfcourt game, to B game w tej filozofii.

    Zatem, jesli uznamy pewne elementy gry za “rdzennie” europejskie, to istotnie myśl szkoleniowa z Europy rozpanoszyła się w NBA. ale jesli uznamy, że rzut za 3, pick czy cuts, to są rzeczy, które były cały czass również w NBA, ALE nie w takim wymiarze jak dzisiaj, pojawiły się zaś i zyskały dominującą pozycję z powodu licznych zmian przepisów w łonie samej Ligi – to mamy do czynienia tylko i wyłącznie z przesunięciem akcentów w samej koszykówce made in NBA.

    paru utalentowanych wysokich z Europy, owszem jest, ale w sumie, to zawsze byli, od kiedy NBA otworzyła się trochę bardziej na świat. Zawsze paru bystrych wysokich białych/Europejczyków gdzieś tam istniało w NBA.

    jesli dzisiaj bardziej rzucają się w oczy, to dlatego że mniej jest amerykańskich wysokich z talentami podających. W szkołach średnich czy uniwersytetach szkolenie przebniega dzisiaj nieco inazcej, a przede wszystkich większość wysokich dzieciaków chce grać to, co widzi w NBA. chcą być modni. Jesli wysocy kozłują przez całe boisko, rzucają trójki, rozgrywaają z pozycji big point, to młodzież też taka chce być. A kiedy taki wysoki młodzian trafia na trenerów, to oni nie będą go poprawiac, jesli tylko ma okreslony zasób talentu. Będą go rozwijali w tym kierunku, w którym on ma inklinacje. Dlatego coraz mniej jest oldschool Bigs,. a coraz więcej takich, którzy podają, rzucają i kozłują jak Guards.

    to jak z aktorstwem, jak pewien rodzaj myślenia o graniu przestaje być uprawiany, to nie aktorzy się muszą zmienić, tylko kino musi zacząć się zmieniać.

    Czy oni naprawdę reprezentują ‘europejską szkołę” ?, to też jest ciekawe pytanie. wg mnie, w znacznej mierze są to jednak zawodnicy kształtowani w NBA. Mają duży talent, tacy jak Gobert czy Giannis – bardziej motoryczny połączony ze wzrostem i zasięgiem, a tacy jak Jokic – na poziomie wyobraźni koszykarskiej i szybkości myślenia na boisku. wg mnie, ani jeden, ani drugi, ani ostatni nie dostali tego od szkoły europejskiej, lecz albo się z tym urodzili, albo nabyli to w sposób zupełnie naturalny, grając jako dzieci. Kluby nie uczą fantazji, nie uczą wyobraźni, i nie rozdają w prezencie wybujałego atletyzmu.

    to sa talenty par exellence, i wg mnie drugorzędną rzeczą jest, czy poochodzą z Europy.

    Gdyby to byli koszykarze 30-letni, którzy wyrośli, nasiąkneli eurobasketem , wtedy można by domniemywać, ze w NBA grają tym, co im wpojono na kontynencie. Ale tak nie jest, to są młodzi chłopcy, którzy zaczęli w europie, ale nie zostali tam w żaden sposób ukształtowani.

    więcej powiem, jesli obejrzeć dokładnie, co Giannis, Jokic i inni grali rok-dwa lata temu w swoich drużynach nardoowych, to zobaczymy kolosalną róznicę w porównaniu z tym, co grają w tym sezonie w NBA.

    oni są w 100 % “zrobieni” przez amerykańskich trenerów, w sensie realizowania swojego potencjału motoryczno-intelektualnego w warunkach koszykówki made in USA. są do niej stworzeni.

    obawiam się, ze ‘szkoła europejska” nigdy nie dałaby im takiej szansy, ugrzęźliby w koszykówce przesadnie kontrolowanej, w której trener jest ważniejszy od graczy, w której kreatywnośc Jokica czy zmysł do gry w open court Giannisa zostałyby przykrojone do wizji ‘zespołowego basketu”, który w AMeryce polega na realizacji indywidualnych talentów każdego graczaa, a w Europie na podporządkowywaniu ich zespołowej grze, która marginalizuje czynnik solowej gry, czym w pewien sposób wypacza ideę basketu jako takiego, bo to sport owszem drużynowy, ale róznicę robią indywidualności.

    podczas gdy NBA stworzyła setki wspaniałych zawodników, dzięki którym rozwinęla się koszykówka na cAŁYM świecie, basket w Europie miał może kilka gwiazd, które mało kogo inspirowały, o czym świadczy fakt,że np w POlsce basket boom wybuchł z okazji pojawienia się transmisji z NBA, a nigdy nie zaistniał kiedy publiczna telewizja transmitowała występy Lecha czy Mazowszanki w Pucharze Europy. TEn typ basketu po prostu nie pociągał, był zbyt hermetyczny, mało atrakcyjny, pozbawioony błysku i artyzmu, czegoś co sprawia że wirtuozerię koszykarza zrozumieć może każdy laik, który na codzien nie interesuje się koszykówką i nie zna przepisów gry.

    Goberta, Giannisa i Jokica Europa tylko objawiła, bo ktoś tych chłopaków do ksozykówki wciągnął, dając im szansę na pokazanie się skautom z NBA, niemniej ; to co widzimy w ich wykonaniu, to ani nie jest ‘europejska szkoła”, bo ta szkoła odbiera indywidualnośc zamiast ją wydobywać z graczy, ani nic w tym guście.

    widzimy absolutnie amerykańskich graczy, którzy mają po prostu okreslony talent. wg mnie, nie ma to nic wspólnego z “europejską szkołą”.

    I jeszcze jedna uwaga : odwróćmy sytuację – Stephen Curry, Klay Thompson czy Kevin Durant prezentują absolutnie “europejski” skill set, a wychowali się w Ameryce :]

    Ergo – zbieraając wszystko co zostało powiedziane do tzw kupy : NBA zmieniła się od środka, pomogły w tym liczne korekty przepisów, które doprowadziły do przesunięcia akcentów w grze, inne elementy gry stały się bardziej przydatne niż w poprzednim układzie. Nie przyszły z Europy, zawsze tu były.

    wraz z tym przesunięciem akcentów – większą rolę zaczęli odgrywać innego typu zawodnicy. Oni też tu zawsze byli, ale mniej zauważalni, bo przedtem liczyły się inne umiejętności, bo akcenty… itd :]

    wg mnie, nie ma to nic wspólnego z “europejską szkołą basketu”, czy to jako zestawem skill setów czy filozofią myślenia o koszykówce jako grze zespołowej.

    (13)
    • Array ( [0] => subscriber )

      Tylko że europejscy gracze od zawsze potrafili kozłować i podawać, czy gość był wysoki nie grało to róznicy. W USA byli oni przypisywani od początku do jednej pozycji. Weźmy na przykład młodego Plute który gra w Hiszpanii. Zaczynał jako rozgrywający teraz przesunęli go na skrzydło ( ma w okolicach 190 w wieku 17 lat, prawdopodobnie jeszcze urośnie) ma już ball-handling i przegląd pola “1”. Właśnie to jest dla mnie “europejska szkoła “, w NBA jedynie co poprawią to motorykę. Zawodnicy z europy zawsze górowali nad Amerykańcami pod względem techniki.

      (-1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Mowcie co chcecie, ale ja mysle, ze Przemek dalby rade w dobrze poukladanym zespole pokroju San Antonio Popovicha.

    (6)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Szkoła szkołą, ale podstawową różnicą w umiejętnościach centrów z usa i Europy są geny. Wiadomo, czarni wyżej skaczą, ale są głąbami. Biali są mądrzejsi, ale mają troszkę gorszą motorykę.

    (-2)
    • Array ( )

      “Troszkę” gorszą motorykę 😀 ?
      Gdyby to była taka małą różnica nie oglądalibyśmy w ogóle czarnoskórych wysokich graczy w NBA.

      (1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    @Itsonlyme

    w NBA również takich wysokich nie brakowało, po prostu nie musieli się z tym regularnie obnosić, bo mieli inne zadania, niemniej w dziedznie organizaowania gry byli świetni, nie zawsze tak efektowni jak współcześni wysocy z passing game, ale szalenie inteligentni i efektywni.

    podajesz przykład zawodnka współczesnego.
    w Ameryce współcześnie też inaczej myśli się o roli wysokiego.
    kiedyś kluczem była post up game, dzisiaj wysocy już od high school idą w kierunku balll handling, przeglądu pola, kozłowania i pracy nad zasięgiem rzutu.
    chodzi o to, ze dzisiaj tak się w Ameryce myśli o koszykówce, filozofia jest inna, młodziez inaczej trenuje i chce grać tak jak to w NBA ma miejsce, więc i trenerzy tak robią. Nikt nie narzuca innej linii programowej niż ta, która samoczynnie powstała w NBA i wytycza dzisiaj sposoby podejścia do gry dla wszystkich.

    “W NBA poprawia tylko motoryke”

    cóż, jak patrzyłem na Jokica, Gianisa czy Goberta 2 lata temu, to widziałem właśnie tylko motorykę ;] dzisiaj widzę swietne decyzje, dobre zachowania pod presją i inteligentne ruchy na boisku. Więc możę jednak NBA to coś wiećej niż tylko ‘motoryka” :]

    “zawsze europa miała lepszą technikę’

    jesli technika oznacza nie tylko posługiwanie się piłką, ale i myślenie, decyzje, czytanie gry itd, to Ameryka od wielu dekad wypuszcza rokrocznie dziesiątki graczy, którym niczego nie brakuje.

    w 80s czy 90s Larry Bird czy Magic byli doskonałymi inspiracjami dla wszystkich, także Europejczyków. a oni stabnowili tylko czubek góry lodowej, bo w NBA graczy technicznie świetnych zawszse była cała masa.

    poza tym, turnieje Mc Donalds Cup, jedyne wówczas spotkania nBA z reszztą świata, dowodziły, że ta technika reszty świata zupełnie blednie w porównaniu, a pod presją amerykańskiej defensywy staje suię kompletnie nieefektywna, i ewokuje podejrzenie o przereklamowanie.

    większośąc europejskich graczy rozwijała się dopiero w warunkach nbA.

    dlaczego ?
    to proste.
    bo wtedy mogli na codzień grać pod duża presją i przeciw świetnym atletom, a to powodowało, że poprawiali swoje umeijętności. to żadna tajemnica czy wyjątek – zawssze trzeba grać z lepszymi, żeby móc coś w swojej grze poprawić. Także technike, a może zwłaszcza ją.

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu