Początek drugiej połowy należy do Roy’a Hibberta. Środkowy Indiany notuje sześć punktów. Dobija spod samej obręczy i młóci tyłem do kosza. Po stronie gospodarzy dobra wiadomość – Teague jest na boisku. Wygląda na to, że łokieć ma się dobrze. Pałeczkę przejmuje Al Horford. Jest walczakiem. Kryjący go David West jest zalany z góry na dół frustracją i bezsilnością. Josh Smith zalicza czwarte już przewinienie, wyczuwam szybkie spotkanie z ławką rezerwowych, póki co. Wciąż jednak utrzymuje się ponad dwudziestopunktowa przewaga Hawks.

Ivan Johnson jest niesamowitym pracusiem w obronie. Rozumie chłop grę. Dowodzi Jastrzębiami pod bronioną tablicą. Następuje okres w miarę spokojnej wymiany ciosów. Pacers pozornie zaczynają powolutku odnajdywać się w tym spotkaniu. Nie na długo – drużynę z Indianapolis nękają straty i kiepska skuteczność. Zawodzi George Hill. W hali płynie meksykańska fala. Pacers mają po trzech odsłonach na swoim koncie zaledwie 49 punktów.

Josh Smith zaczyna czwartą kwartę na ławce. Hawks to zupełnie inna drużyna, niż ta, którą oglądaliśmy w dwóch poprzednich spotkaniach. Biegają, wymuszają straty, bronią i skutecznie atakują. Chłopaki co rusz testują siłę swych mięśni. Jest ostro. Znów blisko było murowanej przepychanki. Tyler Hansbrough próbuje poderwać Indianę. Jest energiczny. Walczy o każdą piłkę i każde punkty. Niemniej, Teague i spółka ani myślą oddawać prowadzenia. Wygląda na to, że Atlanta dowiedzie prowadzenie do samego końca. Tak też się dzieje – HAWKS WIN!

Statsy

Al Horford 26 punktów, 16 zbiórek
Josh Smith 14 punktów, 6 asyst, 6 zbiórek

Paul George 16 pkt, 4/11 z gry
Roy Hibbert 8 punktów, 9 zbiórek

[vsw id=”8thMr-iMTIU” source=”youtube” width=”690″ height=”420″]