fbpx

Jak dobry jest Anthony Davis?

16

ad

Nie będę Was zanudzał potokiem epitetów mających na celu opisanie dominacji Anthony’ego Davisa nad resztą ligowego towarzystwa. Rozwój fizyczny 21-letniego chłopaka możecie prześledzić na powyższej ilustracji. Ciekawe co będzie za 2-3 lata?

Wychowany w południowym Chicago, gdzie trup słał się gęsto jeśli zabłądziłeś wieczorową porą albo nadziałeś na wymianę ognia między uczestnikami rynku narkotykowego. Czytałem gdzieś, że ojciec Davisa, z zawodu stolarz zbudował dla syna boisko przed domem by ten mógł ćwiczyć nadgarstek bez oddalania się sprzed okien. To wszystko jednak stare dzieje. Z pewnością znacie historię Anthony’ego, którego w liceum przyuczali do zawodu rozgrywającego.

Plan spalił na panewce gdy na przestrzeni kilku miesięcy chłop podrósł o kilkanaście centymetrów! Z miejsca rękawy stały się za krótkie. Do czego wcześniej nie był w stanie doskoczyć, teraz dotyka stojąc na palcach. Tak oto niespełna 17-letni Davis został podkoszowym, ze starych czasów pozostała mu mobilność. Jest szybszy na nogach niż młody Kevin Garnett!

Jego tegoroczne średnie to 25.2 punktów, 11.5 zbiórek, 3.1 bloków, 2.3 przechwytów, 57% z gry – wszystko najlepsze osiągnięcia w karierze.

Czy wiecie, że gdy Davis przebywa na parkiecie, Pelicans ogrywają rywali średnio 7.7 punktami w przełożeniu na sto posiadań piłki? To mniej więcej poziom San Antonio. Gdzie w takim razie tkwi problem? Otóż, kiedy Davis schodzi z parkietu, Pelicans dostają srogie manto: -15.6 punktów na sto posiadań. To gorzej niż Sixers. Most Valuable Player? Wy mi powiedzcie. Pamiętajmy, że na razie to tylko 17 meczów, z gry wypadł Eric Gordon, a rezerwiści są wyjątkowo mizerni.

Z tego co widzę sztab szkoleniowy usilnie pracuje nad zwiększeniem ofensywnego wkładu chłopaka. Mam wrażenie, że obwodowi koledzy momentami ignorują Davisa, nawet gdy trafił 4-5 rzutów z rzędu, nie skupiają na dogrywaniu doń piłki, przyzwyczajeni że nie trzeba. I tak wyczyści tablicę oraz dobije rzut.

No właśnie, wiecie co jest najbardziej przerażające? Otóż Davis zaczyna kwitnąć 5-6 metrów od kosza! Zaczynał od 25% skuteczności jako rookie, dziś strzela 44% czyli prawie tyle co Dirk Nowitzki!! Czyżby za chwilę miał zacząć walić trójki?!

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

16 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Gość jest monstrum na parkiecie. Za szybko, zza wysokiego pułapu rzuca, za dobrze zbiera, za dobrze blokuje.

    Jedyne co moze go powstrzymać to kontuzje, odpukać.

    (3)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Porównania do Garnetta są jak najbardziej trafione. Uwielbiam Daviesa i jak tylko Duncan skończy grać to będę jego grze poświęcał więcej uwagi. Powiedzmy też trochę o rzeczach które Monobrew ma do nadrobienia:
    Gra post up – tutaj warunki fizyczne trochę nie sprzyjają. Szerokie barki, wąska talia i szczupły tyłek, sprawiają, że środek ciężkości jest zbyt wysoko żeby upchnąć się pod koszem.
    Wejście po koźle, atak obręczy z piłką z 5-6 metra. Jak jumper nie wchodzi, Davies miewa problemy z takimi manewrami. Zastopowany przez obrońcę łapię piłkę i czuje się zagubiony. Jeśli do jumpera z miejsca dołoży rzut po koźle będzie dobrze.
    Obrona na ziemi. Tutaj też ma trochę do nadrobienia. Lepszym obrońcą jest ten który wcześniej zatrzyma przeciwnika niż ten zdąży oddać rzut. Tutaj brakuje trochę doświadczenia i obycia w wielu sytuacjach na boisku. Kilka dodatkowych kg też nie zaszkodzi. Ponad to dochodzenie do bloków z pomocy sprawia, że odpuszcza swojego gracza który obsłużony przez sprytnego rozgrywającego ma ułatwione zadanie w zdobywaniu punktów.
    To są jednak drobne mankamenty. Wszystko da się poprawić. Oby nie skończył w LA czy w NYK.

    (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Do San Antonio go. jako nastepca Duncana. Ale by był defense na frountcourt Splitter, Davis, Leonard. Do tego jeszcze przecież solidny na piłce Danny Green i Joseph. Miazga…

    (3)
  4. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Niesamowite jest, jaki ten chłopak ma potencjał. Tak jak napisaliście, on już ma zasięg, trafia naprawdę długie rzuty. Jak zacznie siać za 3, to ja dziękuje. Dobrze, że przestawili go na 4, tam jest jego miejsce. Dobrze, że powoli nabiera masy, nie tracąc na zabójczej szybkości. Liczę, że mając taki diament, władze NOP ogarną się i uporządkują ten zespół.

    (0)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Moim zdaniem Cousins na razie powinien być bliżej nagrody MVP niż Davis. Z DMC na boisku Sacto bije przeciwnika o 11,1 punktu na 100 posiadań, bez niego Kings są w plecy o 12,3 punktu na 100 posiadań. Tak więc obecność Cousinsa wpływa na zespół porównywalnie do obecności Davisa, a pamiętajmy, że DMC jest przez cały czas podwajany w momencie, kiedy złapie piłkę. Tego jeszcze o Davisie nie słyszałem. Do tego Kings mają lepszy bilans (dwa zwycięstwa więcej i tyle samo porażek), a mieli najtrudniejszy terminarz w lidze, ostatnie 5 meczów grali bez Cuza, więc teoretycznie powinni mieć 1-2 zwycięstwa więcej. Ich obecna forma jest na tę chwilę bardziej rokująca na playoffs niż forma Pelicans, a moim zdaniem gracz, który nie prowadzi drużyny do playoffs, nie powinien zdobywać wielu głosów na MVP. Oczywiście w tym momencie sens przyznawania nagrody znika, ale o wartości gracza nie świadczą cyferki przy jego nazwisku, tylko zwycięstwa, do których prowadzi swoją drużynę.

    Nie próbuję podważyć jednak faktu, że Davis nie jest ewenementem. Tak długo, jak nikt go nie upycha na centra, którym nie był, nie jest i nie będzie (koszykówka NCAA czy FIBA to inna historia), chłop wykorzysta do maksimum swój potencjał. Jako center nie mógłby robić takich rzeczy jak 3 susy, żeby zablokować trójkę ze skrzydła albo floater z linii końcowej, bo miałby inne zadania w obronie. Od obrony obręczy jest tam Asik, AD po prostu kreuje wielki chaos i robi to świetnie.

    Za słabą formę Pelicans odpowiada kilka rzeczy: krótka ławka rezerwowych, mało snajperów (Anderson ratuje ich przed totalnym zacieśnieniem obręczy), coroczne kontuzje, lekkie zwolnienie tempa przez Davisa w porównaniu z pierwszymi dwoma tygodniami i bałagan w ofensywie. To ostatnie jest najbardziej zagmatwane. Niby grają na dwóch rozgrywających, ale żaden nie straszy rzutem jak Curry, Irving, Harden. Niby Davis tyle punktuje, ale nie jest centralną postacią ataku i 1/3 tych punktów wywalczy na tablicy, połowę dostanie dzięki podaniom kolegów z pick’n’rolla albo na kontrze, a dopiero te kilka wpadnie mu z akcji czysto dla niego. Dopóki Monty Williams tego nie uporządkuje, nie wrócą do poziomu porównywalnego z początkiem sezonu. Dużo pracy czeka ich również w obronie, którą na razie ratuje dominacja na desce tandemu Asik-Davis i wspomniane bloki z pomocy AD.

    Gdyby nie było problemu konferencji, w ogóle nie byłoby tematu, a tak to za rok przy odrobinie szczęścia New Orleans będzie liczącą się siłą na Zachodzie. Wtedy nie będzie problemu, czy koronować już Davisa na nowego króla NBA, czy jeszcze poczekać.

    (3)

Komentuj

Gwiazdy Basketu