Siemanko! Coś ostatnio marudzicie na nieregularność Admina (really?) więc wpadam z odsieczą i porcją świeżych plotek prosto z NBA. Trzeba trochę towarzystwo dokarmić i spuścić nieco powietrza z tego balonika hejtu. Na początek wprowadzenie; wita was gość z południowego zachodu, naszego pięknego kraju nad Wisłą. Rocznik 1984, dzieciaty, żonaty, świadomy fan basketu od czasu All-Star Game w 1992 roku gdzie zarażony wirusem HIV Ervin Magic Johnson, ze śnieżnobiałym uśmiechem nie schodzącym z jego twarzy, w końcówce czwartej kwarty wkleił trójkę sprzed nosa bezradnego Isiaha Thomasa pieczętujący tym samym zdobycie nagrodę MVP tego pasjonującego spotkania. Myślę, że trochę kryli go na radar obawiając się dotyku śmierci. Takie były wtedy czasy i nic bardziej nie przerażało niż wizja końca własnego żywota niczym z kultowego filmu Filadelfia z genialnym Tomem Hanksem w roli głównej.

Eh, to były czasy. Beztroska, oranżada w woreczku, wyjazdy do Wrocławia na targ Zielińskiego po obuwie typu Reebok Kamikaze, ostra zajawka wszystkim co przyszło do nas z USA, a w szczególności możliwość podziwiania herosów zza oceanu, którzy wyprawiali z pomarańczową kulą niestworzone jak dla nas rzeczy. Staruszka NBA wychowała całe pokolenie maniaków do dzisiaj śledzących z zapartym tchem co przyniesie kolejny dzień w najlepszej lidze świata. Teraz pozostały głównie wspomnienia, ale zdecydowanie nie chcę brzmieć jak typowy boomer, którym zapewne trochę nieświadomie i tak się już stałem. Wiecie jak jest, bunkrów nie ma ale teraz też jest fajnie. Zdrowie dopisuje żeby jeszcze dwa razy w tygodniu zgrać z ziomalami w basket. Zdrowie i żona oczywiście, bo to jest instancja ostateczna z którą lepiej nie świrować pawiana. Pamiętajcie, wszystko zawsze wyjdzie i nie oszukujemy naszych białogłowych.

O tej kluczowej zasadzie zapomniał nasz kochany, wymuskany, wiecznie wystrojony i wypachniony bohater całego South Beach, czyli Dwyane Wade. W ostatnich dniach nie milkną plotki o jego rychłym rozstaniu z Gabrielle Union co może nieco dziwić z uwagi na to, że byli oni uważani z parę niezwykle zgodną i kochającą się nad życie. Okazało się, że podobno serduszko gracza pochodzącego z Chicago jest niezwykle pojemne i znalazło się tam miejsce dla kliku dodatkowych Pań i …. Panów.

Tak, dobrze przeczytaliście, facet miał wynajmować penthouse, w którym dochodziło do dantejskich scen z udziałem raperów, modelek i modeli gotowych na wszystko. Na Wade’a wylało się wiadro oskarżeń o rzekome urządzanie dzikich orgii z udziałem osobników obu płci, zażywanie różnych niedozwolonych substancji i niezwykle hulaszczy tryb życia. Co ciekawe, Gabrielle miała świadomość licznych skoków w bok swojego wybranka, ale wyrachowanie i czysta kalkulacja sprawiły, że twardo stała przy swoim lubym.

To jest dopiero szambo. Teraz kiedy ekskrementy się wylały kobita gra zranioną łanię i skarży się w mediach jakim to zwyrolem okazał się Dwyane. No ale czego oczekiwała od gościa, który w 2013 roku, podczas gdy kochankowie dali sobie czas na odpoczynek od siebie, znalazł chwilkę, aby zmajstrować dziecko swojej znajomej. Najlepsze jest jednak to, że według osób z bliskiego kręgu koszykarza i aktorki, Gabrielle pozostanie żoną Wade’a, ponieważ po prostu jej się to opłaca, a godność można przecież łatwo schować do kieszeni i przysypać Benjaminami.

Ostatnimi czasy łatwego życia nie ma też Dwight Howard, który już od lat uchodzi za gościa, który ma sentyment nie tylko to płci pięknej. Media zza wielkiej wody twierdzą, że może on być (nomen omen) członkiem tajnego stowarzyszenia celebrytów, którzy zaspokajają swoje rządze podczas spotkań, w których miały uczestniczyć również takie persony jak Will Smith, czy P. Diddy (ten to w ogóle jest numer, ale to już zupełni inna historia).

Środkowy twierdzi z całą stanowczością, że to wszystko bzdury wyssane z… palca i na swoim Instagramie kazał hejterom odwalić się od niego i nie wtrącać się w to gdzie wkłada swoje drewno. Wróbelki ćwierkaj, że właśnie tego typu oskarżenia nie pozwalają mu obecnie znaleźć zatrudnienia w NBA, jednak są to tylko spekulacje, bo przecież dobrze wiemy, że w tak tolerancyjnym kraju jak USA ostracyzm osoby z pod znaku tęczy jest niemożliwy (wink, wink).

Nie ukrywam, że debiut na tak zacnym portalu jest dla mnie lekko stresujący i liczę na Wasze komentarze. Dajcie znać, czy taki “gossip corner” to coś co was interesuje. To trochę tak jakby wyjść na parkiet w Madison Square Garden przy akompaniamencie żywiołowo reagującej publiczności, buczeniu oponentów oraz wzroku Spike’a Lee i innych gwiazd szeroko rozumianej popkultury wbitym w moją skromną osobę. Liczę, że mój debiut będzie tak dobry jak bohaterów filmiku dodanego ostatnio przez NBA.

A co do Admina to jest wszystko w porządku, jest dobrze, wszystko dobrze robi, dobrze wszystko jest w porządku, jest git, pozdrawiam całą społeczność Gwiazd Basketu, dobrych chłopaków i niech się to trzyma, dobry przekaz leci!

[Zwady]