fbpx

NBA old school: Vlade Divac a.k.a. The Vlad Father

15

“Dziękuję moim rodzicom i bratu, za to, że pozwolili mi wybrać własną drogę” – tymi słowy odniósł się Vlade Divac do początku swej kariery koszykarskiej na ceremonii włączenia go w poczet członków Hall-of-Fame. Jego życiowa przygoda z koszykówką rozpoczęła się bowiem w wieku 14 lat, gdy przy stole, w rodzinnym domu, w ówczesnej Jugosławii, prosił najbliższych o pozwolenie na opuszczenie rodziny, by podążyć za koszykarskim marzeniem.

Pamiętam bardzo dokładnie, kiedy podjąłem tę decyzję, kluczową dla mnie i mojej rodziny. Miałem ledwie 14 lat i musiałem opuścić rodziców, w pogoni za koszykówką.

Wyjazd, o którym rozmawiali, dotyczył zgrupowania kadry. Divac grał w reprezentacji Jugosławii obok takich bałkańskich legend jak Drazen Petrović, Toni Kukoc, Dino Radja i Zarko Paspalij. Ów skład wygrał srebrny medal na IO w Seulu w 1988 roku, by rok później sięgnąć po złoto na Eurobaskecie. W 1990 roku zostali mistrzami świata FIBA World Cup, a w 1991 obronili złoto ME.

Sukcesy tej reprezentacji miały ogromny wpływ na postrzeganie graczy z Europy w NBA. Otworzyły wiele zamkniętych dotąd na klucz drzwi dla przyszłych pokoleń, ale przede wszystkim dla nich samych.

Moim marzeniem, gdy dostałem się do reprezentacji, było grać w NBA. Gdy tego dokonałem, chciałem więcej. Teraz mam pięćdziesiątkę na karku, jestem zmęczony, już nic mi się nie chce. Jako zawodnik, myślę, że zrealizowałem wszystkie swoje cele.

#With the 26th pick…

Do NBA trafił w 1989 roku wybrany z 26. pickiem przez Los Angeles Lakers. Razem z nim w drafcie szedł reprezentacyjny kolega Dino Radja, którego jednak capnęli Celtowie. Debiut Dino opóźnił się jednak do sezonu 1993/1994, stąd z rzadka wymienia się go jako tego, który otworzył europejskim koszykarzom drzwi na Zachód. Do tego grona, prócz Divaca, zalicza się przede wszystkim Sarunasa Marciulionisa, Żarko Paspalja czy Aleksandra Wołkowa, którzy debiutowali w przełomowym sezonie 1989/1990.

Wracając do Divaca, trudno byłoby sobie wyobrazić większe wyzwanie dla młodego środkowego, niż przejąć schedę po samym Kareem Abdul-Jabbarze. Gdy zaczynał, Lakers wciąż byli topowym zespołem NBA choć lizali rany po przegranych finałach z Detroit (0-4). Jego debiutancki sezon, indywidualnie bardzo dobry (8.5/6.2/1/1) zapewnił Divacowi nominację do All-Rookie Team. Jugosłowianin był w ekipie rezerwowym centrem i na parkiecie pokazywał się na niespełna 20 minut w meczu, grając za plecami Mychala Thompsona (ojca Klaya). Lakers awansowali do playoffs z bilansem (63-19) ale w drugiej rundzie musieli uznać wyższość Phoenix. Rok później wrócili do finału, ale bolesnej lekcji udzielił im Michael Jordan i spółka, pewnie zmierzający po swój pierwszy pierścień.

W owym czasie Divac zdobywał już coraz większą popularność jako naczelny flopper NBA i boiskowy kiciarz. W swoim arsenale miał wiele zagrań, które dziś przypisalibyśmy takim “dirty playerom” jak Zaza czy Draymond Green, wówczas jednak mówiło się, że to serbska/jugosłowiańska szkoła basketu. Divac oplatał rękoma rywali, by paść z nimi na parkiet, wykonywał teatralne gesty, sugerujące faul na nim lub też załamywał ręce niczym zawodowy aktor, próbując przekonać arbitrów o ich błędnej decyzji.

Był przy tym bardzo wygadany jak na gościa, któremu wciąż sprawiało językową trudność porozumienie się w sklepie czy hotelu.

#Jedziesz do Charlotte

W lipcu 1996 roku miała miejsce jedyna wymiana w karierze Vlade. Dziś wspomina ją z przymrużeniem oka:

Jeśli wymieniają cię za Kobe Bryanta, to znaczy chyba, że jesteś coś wart!

Niemniej, naonczas serbski środkowy wcale nie był w nastroju do żartów. Wszak był podstawowym centrem ekipy playoffs (53-29) a to w połowie lat dziewięćdziesiątych nie była fucha dla byle kogo. I teraz co, nagle jechał prawie 4000 kilometrów na wschód do Charlotte za jakiegoś typa wprost z liceum?! Przecież Hornets nie byli nawet w ósemce na wschodzie! Na jego rozum to się w ogóle kupy nie trzymało, ale mógł tylko wzruszyć ramionami i zaakceptować swój los. Od myślenia w Lakers był wówczas Jerry West i wymiana za Kobe wcale nie była jedyną bombą, jaką zamierzał odpalić tamtego lata…

W Charlotte Divac spędził dwa całkiem niezłe sezony, w pierwszym roku gry osiągając tam zdobycze bliskie poziomowi 12/10/4/2. Hornets znów byli drużyną playoffs, jednak najpierw odpadli do zera z Knicks, a w 1998 roku trafili w drugiej rundzie na Chicago, którzy też szybko ostudzili ich animusz. Pamiętam łysego Divaca z tamtego okresu, który z ogoloną glacą i kilkudniowym “czornym” zarostem prezentował się jak jakiś jugolski bandzior.

Oprócz niego w drużynie był jeszcze jeden łysy biały siepacz, Matt Geiger, a także tacy zadymiarze jak Larry Johnson i Vernon Maxwell. Całości dopełniali 139-centymetrowy Muggsy Bogues, snajper Dell Curry (ojciec Stepha) nieodżałowany Bobby Phills i oczywiście wielki Glen Rice.

Phills, jak sam twierdził, był jedynym gościem mogącym powstrzymać Michaela Jordana, tak przynajmniej obiecywał małżonce przed każdym meczem z Chicago. Niestety, zanim dopadł Michaela, śmierć w wypadku dopadła jego (2000).

#Lockout i nowe rozdanie

Podczas lockoutu Divac wrócił na chwilę do Europy i pokazał się w dwóch meczach Euroligi w barwach Czerwonej Gwiazdy, przez co fani Partizana oskarżyli go o zdradę. Gdy wrócił do NBA, jako wolny agent przyjął ofertę Sacramento Kings. Młodszym kibicom może być ciężko w to uwierzyć, ale tamto Sacramento było najlepszym klubem do oglądania w lidze.

W składzie, prócz widocznych na okładce SI Webbera, Christiego, Stojakovicia, Williamsa i Divaca, przewijali się również tacy gracze jak Hedo Tuurkoglu, czy Mike Bibby (wtedy jeszcze nie taki “skabaniony”). W 2001 Divac, jedyny raz w swej karierze zagrał w ASG.

W sezonie 2001/2002 Kings byli liderem NBA pod względem liczby zwycięstw (61-21) a ich 7-meczowa seria z Lakers przeszła do historii. Divac, stając naprzeciw Shaqa notował statystyki na poziomie 14/10, będąc zdecydowanie centrem innego typu niż O’Neal.

Rywalizacja była bardzo zażarta. To wówczas Shaq zaczął pogardliwie nazywać Kings “drużyną z pastwiska”, a wiele osób zwracało uwagę na stronnicze sędziowanie. Pojawiały się nawet zarzuty o ustawienie tej serii przez NBA. Mecz numer 6, przy prowadzeniu Kings 3-2, Bill Simmons nazwał “najbardziej stronniczym spotkaniem dekady”. W samej tylko czwartej kwarcie doliczył się on 6 złych decyzji sędziowskich. Takich smaczków było znacznie więcej. Obsługę hotelu, w którym byli Lakers, oskarżono o zatrucie cheeseburgera, którego zamówił Kobe. Z kolei Divac aż 3 razy wypadał za faule, w przeciągu całej serii notując ich średnio ponad pięć w meczu.

Nie była to jedyna epicka batalia, jaką stoczyli wówczas zawodnicy Sactown. W 2004 roku również w siedmiu spotkaniach potykali się z Timberwolves (cóż tam wyrabiał Garnett!) jednak tym razem była to seria z gatunku instant classic, prawdziwa koszykarska uczta. Niestety dla Vlade’a i spółki, ponownie opuszczali parkiet pokonani, a ich mistrzowskie okienko oficjalnie się zamknęło.

#Przystanek meta

36-letni Divac wrócił jeszcze na jeden sezon do Lakers, ale był to w jego karierze już raczej mało znaczący epizod, naznaczony sporymi problemami z plecami, niemal uniemożliwiającymi grę. Historia lubi się powtarzać. Lakers rok wcześniej dostali w finale obuchem w głowę od Detroit, dokładnie tak jak przed rookie sezonem Divaca. Po przegranej wyprzedali prawie wszystkich swoich asów, zostawiając team niemal w całości w rękach Bryanta. Vlade nie był już w stanie pomóc mu pchać wózek, powoli zbliżał się do końca kariery w NBA. Przyjrzyjcie się jednak dobrze tej fotce, to kilka znajomych twarzy powinniście znaleźć:

Gdy przestał już być potrzebny na boisku, Mitch Kupczak mianował go skautem Lakers na Europę. W nowej roli Vlade nie wytrwał długo, ale pomogła mu ona otworzyć drzwi do posad administracyjnych w takich klubach jak Partizan i Real. W 2009 roku Kings zastrzegli dla niego numer #21, a w 2015 zaoferowali mu posadę generalnego menedżera, którą (jak wiecie) piastuje do dzisiaj. Pod jego wodzą Kings nie udało się jeszcze awansować do playoffs, ale bądźmy sprawiedliwi: gdy Królowie ostatni raz przegrywali w playoffs 2006 roku, mieli w składzie jeszcze graczy pamiętających grę u boku Vlade’a. Dlatego nikt nie ośmieli się zaprzeczyć, że w klubie Kings “The Vlad Father” jest prawdziwą ikoną.

[BLC]

Fun fact: w historii NBA jest tylko siedmiu graczy, którzy przekroczyli 13000 punktów 9000 zbiórek 3000 asyst i 1500 bloków. Są to Kareem Abdul Jabbar, Hakeem Olajuwon, Shaq O’Neal, Kevin Garnett, Tim Duncan, Pau Gasol i Vlade właśnie.

[Admin] Z szacunkiem dla Vlade uprzejmie wszystkich proszę. Divac był przedstawicielem najwybitniejszych podkoszowych cwaniaków, którzy nie tyle wychodzą wysoko do piłki i wspierają rozegranie, ale wręcz wokół ich umiejętności podania zorientowana jest gra zespołu. W dzisiejszej koszykówce dobre przykłady to Andrew Bogut, którego talent legł u podstaw dynastii Golden State Warriors, święcący ostatnio triumf za triumfem Marc Gasol albo Nikola Jokic, czyli absolutny fundament Denver Nuggets. Nazwisk potrafię wymienić oczywiście więcej, świetnie podawali także środkowi przez Vlade: Bill Russell, Bill Walton, Arvydas Sabonis. Nie jest to żaden prekursor, po prostu jeden z najlepiej wyszkolonych i najlepiej orientujących się w przestrzeni centrów swojej ery.

Aha, i jeszcze jedno:

Drodzy Czytelnicy GWBA, bez wsparcia tej firmy nie ma naszego portalu. STS jako legalny w Polsce bukmacher wspiera nas od zeszłego roku i mamy nadzieję, zostanie z nami na długie lata. Jeśli macie smykałkę do obstawiania, polecamy. Tak czy inaczej, chciałbym abyśmy odwdzięczyli się i kliknęli lubię to albo udostępnili poniższy spot. Dziękujemy, że jesteście z nami! ? Admin

/www.facebook.com/GwiazdyBasketu/posts/2631590953560323

15 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Po rozpadzie Jugosławii i masakrze jaka Serbia zafundowała choratom drażen już nigdy nie odezwał się do vlade, taka ciekawostka 🙂

    (7)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Vlade divac w hall of fame… rozumiem caly hejt na carmelo, ale naprawde uważacie (z calym szacunkiem dla vlada) ze anthonemu rowniez sie to miejsce nie nalezy ?

    (8)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajne te Sacramento, ładne podania za plecami itp. ale jednak zabraklo kropki nad i.
    Lakers i Spurs byli jednak lepsi w tym czasie.

    (1)
    • Array ( )

      Melo to do hall of fame to może włączyć MKOL za 4 medale w tym 3 złote na trzech kolejnych olimpiadach.
      I to są jego największe sukcesy w karierze.

      (2)

Komentuj

Gwiazdy Basketu