houston @ miami

Jak już pisaliśmy, nie pokonasz Miami bez skuteczności zza łuku. Biorąc pod uwagę wczorajszą kanonadę 23 trójek, którą Rockets zaaplikowali Golden State, dzisiejsze spotkanie wydaje się ultra ciekawe. Mistrzowie dziś bez Chrisa Bosha, który przeziębił się nieborak i nie zagra. Dostrajam jakość na league-passie by nie przegapić żadnego niuansu. Oglądacie?

Piłka krąży szybciej niż kamera, kolejny zespół pozwala Houston na prędkie tempo, co może okazać się niebezpieczne w skutkach. LeBron choć skuteczny, momentami drepcze zamiast biegać, ewidentnie oszczędza energię. Za to goście dają z siebie wszystko, piłka krąży po obwodzie tak długo, aż pojawi się możliwość penetracji, a stamtąd już udaje im się zmalować dobrą akcję. Mają nieznaczną przewagę pod tablicą w postaci Asika, co także nie pozostaje bez znaczenia. No i jeszcze James Harden ma parę słów do powiedzenia Rayowi Allenowi, któremu niemal zakończył w twarz pierwszą kwartę…

Goście są naprawdę zdolni w ataku, najmłodszy zespół w NBA, poza Oklahomą nikt nie zdobywa tylu punktów co Rockets. Uwielbiają biegać, są zdyscyplinowani jeśli chodzi o podania, zawsze znajdują gracza na jeszcze lepszej pozycji. Nic to jednak, potężnie wkurzył się James, którego alley-oop sędzia odgwizdał jako faul w ataku. King przyśpieszył na dwie minuty, a gospodarze zaliczyli 12 punktów z rzędu. Gubi się Jeremy Lin, kozłuje w środek pola i zatrzymuje z piłką zostając momentalnie otoczonym przez trzech rywali. Efekt: para przegranych rzutów sędziowskich i dwie kontry. Heat kończą pierwszą połowę na nieznacznym prowadzeniu.

czytaj dalej >>