Witajcie, jak się macie. Trochę nie po amerykańsku tak narzekać, ale czuję się jak niedołężny dziadek. Założenie skarpetek czy wyjście z łóżka stało się wyzwaniem. Tydzień czasu mija odkąd walczę z bólem pleców. Problem siedzi w lędźwiach, ale tylko po prawej stronie i nigdzie nie promieniuje. Wczoraj wieczorem poćwiczyłem delikatnie, jakieś skłony na jednej nodze licząc, że może rozruszam plecy, ale zrobiło się tylko gorzej.

Maciek fizjoterapeuta umówiony dopiero na poniedziałek. Makabra z takim funkcjonowaniem. Siedzieć też ciężko. Na szczęście dziś tylko pięć meczów:

portland trailbazers 118 chicago bulls 98

W obliczu kontuzji Jusufa Nurkica ważnym było utrzymać morale w zespole. Szczęśliwie grafik sprzyja i dziś serię zwycięstw można było bezproblemowo przedłużyć do pięciu. Nie urażając nikogo, Chicago to w tej chwili poziom PLK, nie mają kim walczyć. Wszyscy najważniejsi ludzie pauzują z mniej lub bardziej poważnymi urazami (LaVine, Markkanem, Porter, Dunn, Carter OUT). Goście wyszli z Enesem Kanterem w piątce, któremu kazano wyżej rotować w obronie i częściej do piłki wychodzić niż kiedykolwiek przedtem. Może się rozwinie pod względem koszykarskiego IQ, bo zaangażowania Turkowi odmówić nie sposób.  Największą pracę zrobili dziś zmiennicy Seth Curry 20 punktów 8/11 z gry, Rodney Hood 15 punktów 6/10 z gry i Zach Collins 13 punktów 2/3 zza łuku.

Martwi zdrowie fińskiego cherubinka Lauri Markkanena, u którego stwierdzono przyspieszone bicie serca oraz spadek wydolności. Chłopak przechodzi badania, nie zagra do końca sezonu, bo nie ma takiej konieczności.

golden state warriors 118 memphis grizzlies 103

Memphis mimo serii urazów gra ostatnio zdecydowanie ponad osiągnięty bilans, Mike Conley (22 punkty 8 asyst) został właśnie liderem klubu pod względem liczby zdobytych punktów, Valanciunas pięknie obsługiwany, po kilku latach zimowania kwitnąć zaczyna Bruno Caboclo (17 punktów 13 zbiórek 3/4 zza łuku!) pomysłowo bronią i z zapałem atakują. W pierwszej kwarcie nawrzucali rywalom 37 punktów przejmując inicjatywę. Idąc dalej nadziali się jednak na obronę mistrzów i przez dobre cztery minuty pozostali bez punktów, gra się wyrównała, a w czwartej kwarcie wydarzenia zdominował na półdystansie fenomenalnie dysponowany Kevin Durant (28 punktów 12/13 z gry 9 zbiórek 5 asyst).

Ciekawostka z zaplecza: Jordan Bell został zawieszony przez zespół na jeden mecz. Podobno we wtorek dokonał zakupu na terenie hotelu, a rachunkiem obarczony został nieświadomy niczego coach Mike Brown.

indiana pacers 99 oklahoma city thunder 107

Paul George tym razem nie dał się pobić byłemu pracodawcy. Być może pamiętacie jak ostatnim razem Indiana pogoniła kota OKC  w czwartej kwarcie wyciągając zwycięstwo. Wbrew jakimkolwiek danym Thunder zaliczyli w III kwarcie trwającą siedem minut serię 24:0 (!) pozostawiając gości oniemiałych i zrezygnowanych. W rolach głównych wystąpili agresywni z piłką PG-13 31 punktów 12/25 z gry – Steven Adams 25 punktów 12 zbiórek oraz Russell Westbrok (17/11/12) dla którego było to 29. triple-double w tym sezonie oraz 133. w karierze. Russ niemal na pewno zakończy trzeci kolejny sezon ze średnimi na poziomie potrójnej dziesiątki. To oczywiście ewenement, jedyny w swoim rodzaju.

washington wizards 124 phoenix suns 121

Drugi kolejny mecz, w którym Devin Booker przekracza granicę 50 punktów. Nie wiadomo teraz czy gratulować czy współczuć. Zdolności strzeleckie są niezaprzeczalne, ale o tym wiedzieliśmy już dwa lata temu! Zespół niezmiennie okupuje doły tabeli, zastanawia implementacja DeAndre Aytona, którego talent jest straszliwie niewykorzystany, aktualnie czterech strzelców pauzuje z powodu kontuzji (Tyler Johnson, TJ Warren, Kelly Oubre, Josh Jackson) a zespół radośnie toczy się ku loterii. Devina mi szkoda, zarabia wory siana, ale sportowo przeżywa to samo co DeMarcus Cousins latami kiszony w Sacramento, przedwcześnie wsadzony w buty lidera organizacji. W ciągu czterech sezonów Devin przerobił już czterech trenerów, trzech generalnych menedżerów i tylko właściciel, deweloperski krezus Robert Sarver pozostaje u góry.

Problem jest następujący: Sarver to dusigrosz, żąda publicznych pieniędzy na potrzebną renowację hali, grożąc że przeniesie klub do Seattle lub Las Vegas. Społeczność oczywiście staje okoniem, przestali chodzić na mecze, bilety chodzą czasem po mniej niż 10 dolarów! Na zapleczu to samo co w Lakers, brak kompetencji i doświadczenia menedżerów, vide James Jones. W ostatnich czterech latach przegrali 59, 58, 61 i 59 spotkań mając do dyspozycji m.in.:

• 2015: trzynasty pick (Devin Booker)

• 2016: czwarty pick (Dragan Bender)

• 2017: czwarty pick (Josh Jackson)

• 2018: pierwszy pick (DeAndre Ayton)

Aktualnie mają drugi najsłabszy bilans w lidze, co daje 14% szansa na top pick (Zion Williamson) oraz 52% szans na wybór w pierwszej czwórce. Kogo by nie wybrali, i tak zmarnują. Nie mam co do tego wątpliwości. Niestety sukcesy w dzisiejszej NBA zależą w pierwszej kolejności na kompetencjach organów właścicielskich. Pozdrawiamy fanów Lakers, Knicks czy Cavaliers. Pamiętacie list Dana Gilberta po odejściu LeBrona?

Droga społeczności północno-zachodniego Ohio (…) wasz bohater was olał (…) nie zasługujecie na tego rodzaju akt tchórzostwa i zdrady etc.

W kwestii meczu: radosna strzelanina, grający o cukierki Wizards nie spuszczają z tonu, Bradley Beal (28 punktów 11/22 z gry) przewodzi lidze w minutach, wziął na barki cały zespół i pragnie przekonać wszystkich, że to on, a nie John Wall jest numerem jeden w klubie. Przecież to oczywiste. Kluczową akcję przeprowadził środkowy Thomas Bryant, zaliczając 2+1 spod kosza dwie sekundy do końca. Nazwisko zobowiązuje, linijka 18 punktów i 19 zbiórek imponuje. Pod nieobecność kontuzjowanego Dwighta Howarda korzysta z okazji i bardzo dobrze!

los angeles lakers 100 utah jazz 115

Bez LeBrona, Lonzo, Ingrama, Harta, Bullocka, Chandlera i kogóż tam jeszcze szefowie z Salt Lake City nie mieli żadnych problemów z odprawieniem Jeziorowców. Lakers załapią się na top 10 pick, ciekawe na co go przehandlują, hehe. Mecz trzymał napięciu przez minutę, może dwie. Pierwszoplanowymi postaciami na parkiecie: Rudy Gobert 22 punkty 11 zbiórek 9/12 z gry i Derrick Favors 20 punktów 6 zbiórek 9/13 z gry. W polu trzech sekund miazga, na tablicach miazga, skuteczność, asysty, organizacja gry miazga i wymuszonych fauli też miazga ze strony Utah.

Dobrego dnia wszystkim!