Na pohybel hejterom: Steve Nash

Pamiętacie jak przed miesiącem opublikowaliśmy materiał na temat Kobe Bryanta? W komentarzach pytaliście czy będzie możliwe stworzenie serii (robocza nazwa to “Na pohybel hejterom”) w której przywoływać będziemy raporty skautów na temat gwiazd NBA, zanim te postawiły stopę na parkietach najlepszej ligi świata. Dziś padło na Steve’a Nasha – piętnasty pick draftu 1996 roku. Zobaczcie jakie opinie panowały na temat 22-letniego wówczas i bielutkiego jak mąka Kanadyjczyka.
Dla tych, którzy nie specjalizują się w piśmie anglosaskim, przywołujemy polskie, luźne tłumaczenie. Ready?
ZALETY
Doskonałe panowanie nad piłką, zaskakująca szybkość. Bardzo dobry strzelec, którego statystyki na ostatnim roku studiów obniżyły się z racji gry w słabym zespole. Od dwóch lat pierwszy rozgrywający seniorskiej kadry narodowej Kanady. Uzdolniony sportowiec, jako dziecko występował w lokalnej drużynie piłkarskiej. Jego brat jest wschodzącą gwiazdą piłki nożnej, gra w młodzieżowej kadrze Kanady.
Naturalny point-guard, który potrafi efektywnie inicjować ataki oraz trafić zza łuku. Potrafi wykorzystać szybkość i posiadana inteligencję koszykarską na swoją korzyść. Ma niecodzienny przegląd pola i instynkt przewidywania zdarzeń na parkiecie.
True Point Guard
Może być najlepszym “prawdziwym” rozgrywającym tego rocznika. Pracuś, dobry strzelec, potrafi kozłować, doskonale podaje. Sprytny, lubi rywalizować. Zna swoje słabe strony i potrafić korzystać z przewag.
WADY >>
Od niego zaczolem przygode z nba
Teraz czas na przygodę z ortografią
ZaczĄłem. Ja to prawie w ogóle Steve’a nie pamietam. Chyba byłem zbyt gówniaty i moją uwagę przykuwali jedynie strzelcy, a Nash, abstrahując od skuteczności, nigdy jakimś wybitnym strzelcem nie był. Dzisiaj go doceniam dużo bardziej.
No i za co te minusiki? Za to że “nie był wybitnym strzelcem”? A był?
No byl, byl wybitnym strzelcem. Z dystansu, z pol dystansu, z linii osobistych zza luku… z kazdej czesci parkietu potrafil zdobyc punkty i to na bardzo wysokiej skutecznosci…
@Grx555
Albo marne prowo, albo jesteś bardzo młody i wbrew temu co piszesz oglądasz koszykówkę od niedawna. Dla mnie nie ma to znaczenia w ogóle, poza tym że jak to ująłeś Steve był marnym strzelcem. Nie, nie był. Był bardzo dobrym strzelcem i nie szerz takich herezji więcej 😉
I rzut z kolanka – nie zapominajmy o rzucie z kolanka <3
@grx555, popłynąłeś strasznie… Zerknij na basketball-reference.com i zobacz statystyki Nash’a. Jeden z bodajże 6 zawodników, którzy zanotowali procent 90/50/40 odpowiednio za 1, 2 i 3 pkt. Niektórym zdarzało się to w sezonie, Nash ma taki wynik z CAŁEJ KARIERY!
Drodzy admini naprawcie proces odzyskiwania konta. Wysyłam maila o nowe hasło, dostaje odpowiedź, wchodzę w link i mi wyswietla żebym sie o nowy starał bo ten jest już nie aktywny i tak cały czas …
“Czy ktokolwiek osiągnął więcej otrzymując od matki natury tak niewiele? “- John Stockton.
bielasss.. Dobre, dobre 😉
~MC
Wydaje mi sie, ze Stockton otrzymal od matki natury jednak duzo wiecej, bo w najlepszych latach potrafil bardzo szybko przemieszczac sie z pilka, natomiast na starsze lata nabral wiecej masy miesniowej.
Kto aosiągnął więcej? Isiah Thomas- najbardziej niedoceniany PG w historii
NBA. Ale co do tej serii to gdybyście mogli troche dłuższe te artykuły…
Zaleta Nasha – jego brat jest wschodzącą gwiazdą piłki nożnej 😀 świetny zawodnik, prawdziwy rozgrywający
Bez kitu, akurat dzisiaj pomyślałem, że chciałbym przeczytać jakiś art. o Nashu bo nigdy się gościem jakoś bardziej nie interesowałem.
Miedium.
Nigdy go nie lubiłem. Doceniłem stosunkowo niedawno i mam dużo szacunku do umiejętności.
Biały jak mąka, twady jak skała ! Chyba najbardziej “obity” zawodnik na tej pozycji ( po za Iversonem). Szkoda tylko ,że zdrowie nie dopisało nieco dłużej.
Szacun Panie Steve!
@Grx555
Był wybitnym strzelcem I genialnym kreatorem gry ! MVP nie dostaje się za ładne oczy ! Obejrzyj kilka meczów jeszcze z czasów Phoenix, a będziesz wiedział o czym mówię.
Genialny rozgrywający, szkoda, że nie miał okazji powalczyć o pierścień, żadnej innej drużyny nie oglądało się wtedy tak dobrze jak Phoenix. MVP mówi samo za siebie. Mistrz.
Mike D’Antoni – “D” is silent
próbuje robić za dużo, dobre 🙂
Trzeba jednak przyznać, że Panowie ‘od przewidywania’ tamtego okresu mieli rację ;d Pewnie nie spodziewali się chłopaka zdobywającego MVP, ale hej, ładnie go scharakteryzowali przed jego przygodą z ligą, winszuję! Jednak w NBA nie zatrudniają byle kogo..
Nash > Kidd
Zgadzam się…jak na białego Kanadyjczyka całkiem niezłe oceny…
Steve to rozgrywający, który można powiedzieć wypromowal naszego Gortata, uruchomił jego możliwości. Za to będę go zawsze bardzo szanował. Poza tym wybitny rozgrywający, zasłużony MVP choć mam wrażenie, że raz okradł z tej nagrody Kobasa. Trzymajcie się tej serri panowie, kolejna stała rubryka mam nadzieję.
Chętnie przeczytałbym taki art o Gregu Odenie i Darko Miliciciu
Mój pierwszy ulubiony zawodnik. Wielka szkoda że nie ma go w nba2k17:/
Nash>Kidd , serio? to że indywidualnie Kidd nie zdobył nic (poza ROTY) nie znaczy że był gorszy. Nie to, że mam coś do Steve’a ale dla mnie Kidd to best pg alive SERIO. Bez urazy i hejtu, taki jest mój indywidualny pogląd na temat porównania obydwu.
Proszę następny wpis o Iversonie. jestem bardzo ciekaw opinii na jego temat 🙂
Tu możemy się spierać, ale w mojej ocenie klasyczny PG (pomińmy dzisiejsze hybrydy i LBJ) – to przede wszystkim lider. Lider prowadzący drużynę do sukcesów. Serce i głowa druzyny. Przedłużenie woli trenera. Takimi zawodnikami byli Magic i Thomas, był także John Stockton (który poza tym był wybitnym, jak na swoje warunki fizyczne obrońcą) a także Jason Kidd.
Najlepiej charakteryzuje takiego gracza jeden z opisów Kidda – że potrafi zdominować mecz nie oddając pojedynczego rzutu.
Nash – z wyżej wymienionych w mojej opinii jest najbardziej przewartosciowanay i nie do końca słusznie promowany (może marketingowo to był strzał w 10 – bo mały i biały?). Fakt – był graczem mega wybitnym. Świetnym strzelcem i rozgrywającym prowadzącym atak.
Ale brakowało mu zalet które np. Kiddowi pozwoliły zaciągnąć przeciętnych w sumie Netsów 2 x do finału. Nash mając w Phoenix ze 3 razy więcej talentu nigdy w PO nie zaciągnął zespołu tak wysoko. Nie miał tego magicznego czegoś co emanowało z Magica Johnsona, gdy w ostatnim meczu finałów ’80 siadał na fotelu kontuzjowanego Kareema i uspokajał kolegów: “relax- Magic is here” a potem rzucił 42 pkt….
Ale to nie tylko brak wodzowskiej magii. Nashowi jak wielu wybitnym graczom przed nim brakło szczęścia. Może sam nie miał bożego pierwiastka wodza – który dawał Magicowi, Birdowi czy MJ takiego speeda w ważnych meczach, ale nie miał też swojego Karla Malone czy Scottiego Pippena (sorry grajkowie z PHO).
Podejrzewam, że gdyby w swoim prime trafił na drugiego gracza klasy HoF, który miałby to “coś” co kreuje liderów, to mogło by im braknąć palców na pierścienie. Gdyby LAL zdarzyło mu się 2-3 lata wcześniej i KB by go zaakceptował (a znając podejście Nasha do pracy – nie wątpię że tak by było).