fbpx

33 wygrane Lakers: rekord nie do pobicia?

21

Jak wszyscy z Was obserwuję w tym sezonie grę Golden State i ich wygrywający rekord. Jak sądzicie, co byłoby większym osiągnięciem: 72+ zwycięstw czy może poprawienie serii 33 wygranych Lakers? Oba dokonania to arcyciekawe epizody w historii NBA, niemniej, zachowując chronologię, postanowiłem dziś przypomnieć Wam wyczyn Lakersów. Biorąc pod uwagę aktualny bilans Golden State, to do tego rekordu jest im zdecydowanie bliżej. Doliczając końcówkę 2014/2015 (to trochę naciągane, wiem) ich serial zwycięstw w sezonie regularnym trwa już 27 spotkań! Coraz bliżej magicznej liczby 33…

***

Końcówka lat sześćdziesiątych była dla fanów Lakers okresem ciężkich rozczarowań. Rzekłbym najcięższych, biorąc pod uwagę poziom aspiracji i oczekiwań wobec klubu z Miasta Aniołów, a także sposób, w jaki przegrywali. Trzy razy z rzędu w finałach NBA. Dwa razy z rzędu w Game 7… W 1969 pogrążył ich Don Nelson. Jego rzut w ostatnich sekundach dał Bostonowi wyjazdowe zwycięstwo 106-108, a zarazem 11 tytuł w historii i dziewiąty w ostatnich 10 latach (fun fact: MVP Finałów, jedyny raz w historii został zawodnik z przegranej drużyny, Jerry West, 38 ppg w finałach). Rok później katem Jeziorowców stał się ekscentryczny Walt Frazier, który w swych Pumach w siódmym meczu zdobył 36 punktów. Gość perfekcyjnie wykonywał rzuty wolne. Jego 12/12 oraz 21/23 całego zespołu Knicks, kontrastowało z zaledwie 1/11 Wilta Chamberlaina. Knicks wygrali 113:99, zdobywając swój pierwszy tytuł w historii.

wf

Te dwie bolesne lekcje uświadomiły Lakers potrzebę zmiany. Pycha kroczy przed upadkiem, jak to mówią, a poziom buty LAL był ówcześnie równie wysoki jak temperatury w Kalifornii (trochę z tego nastawienia zostało do dzisiaj, co?) dość powiedzieć, że Lakers rozgromili Knicks 135:113 w game 6. i myśleli, że mecz siódmy wygrają bez wysiadania z autobusu. Działo się tak ponieważ gwiazdor Knicks, późniejszy MVP Finałów, Willis Reed, doznał kontuzji, która zdaniem lekarzy wykluczyła jego występ w Finale. Reed nie miał jednak zamiaru się poddawać i z obandażowaną nogą, po wstrzyknięciu blokady, na chwilę pojawił się na boisku. Choć oddał tylko dwa rzuty, dał kumplom takiego kopa energii, że wydzierali oni niemalże siłą piłkę z rąk graczy Lakers.

To był najgorszy okres w moim życiu, myślałem, że nigdy już nie zdobędę pierścienia [Jerry West]

~

No cóż, w latach sześćdziesiątych Lakers awansowali do Finału NBA w 1962, 1963, 1965, 1966, 1968, 1969 i 1970. Wszystkie przegrali! Ostatni mistrzowski baner, wywalczony w 1954, upamiętniał jeszcze drużynę Minneapolis Lakers. Coraz więcej osób było zdania, że nad L. wisi jakaś klątwa.

Mamy najlepszych graczy na ziemi: Chamberlaina, Westa, Baylora, Goodricha… najlepszą infrastrukturę treningową, pełną kasę i fanów od Kaliforni po Rhode Island. Dlaczego do k$%wy nędzy nie możemy zdobyć mistrzostwa? [Fred Schaus, GM]

~

Czujecie klimat?

kb

No właśnie, zarówno Knicks jak i Celtics były drużynami, w których stawiano na zespołowość. Celtowie na ten przykład w finale ’69 mieli w swych szeregach aż sześciu graczy zdobywających powyżej 10.0 ppg. Bill Russell, lider ekipy, był dopiero siódmym jej strzelcem (9.1 punktów) a że trzepał w tym samym czasie ponad 21 zbiórek to inna sprawa… Po wspomnianym wcześniej zwycięskim rzucie Nelsona Lakers przegrali serię mimo iż zdobywali w niej średnio więcej punktów niż rywal, zbierali więcej piłek niż rywal i rozdawali więcej asyst niż rywal. Rzucali też na lepszym procencie z gry i wykonali na przestrzeni serii o 83 rzuty wolne więcej niż rywale. Jak to możliwe, że przegrali? Wy mi powiedzcie:

tabelka lal celtics

Zmiana trenera jest zwykle pierwszym pomysłem w takich przypadkach. Niemniej, tę kartę Lakers zagrywali przez ostatnie lat wyjątkowo często, żeby nie powiedzieć “do znudzenia”. Licząc od ostatniego sezonu w Minneapolis, gwizdek na treningach nosili już Castellani, Pollard, Schaus, Van Breda Kloff i Mullaney. Żaden z nich nie był jednak postacią o takiej charyzmie, która pogodziłaby w szatni wielkie ego gwiazd. Żaden nie miał takiego rzemiosła i posłuchu, by uwolnić cały potencjał drużyny. Szukając kandydata na nowego szkoleniowca skreślono wiele nazwisk z listy potencjalnych trenerów, aż wyłoniło się ostatnie: Bill Sharman.

Bingo! Sharman był gwiazdą Southern California, znał tutejsze realia i mentalność. Przyzwyczajony był do blasku sławy, toteż nie zżerała go presja. Koszykarskie szlify zdobywał w Boston Celtics, z którymi, jako zawodnik (podstawowy SG!) czterokrotnie sięgał po tytuł. Na jego koncie było też osiem występów w All-Star Game. Nikt nawet nie próbował mu pyskować. Zespołowość, zaufanie i porządek, które zaprowadziły ówczesnych Celtics na szczyt, były cechami, które Sharman posiadł w zgoła innych warunkach. Był weteranem US Navy, odsłużył dwa lata. Kiedy mówił, wszyscy słuchali. Był ostatnią nadzieją dla klubu. Zawodników przecież nie mogli wymienić, bo po prostu lepszych już nie było.

Trochę się niepokoiłem, nie wiedziałem, czy zawodnicy pokroju Chamberlaina będą chcieli dostosować się do mojej filozofii i rytmu gry. Chciałem więcej wycofywać piłkę spod kosza, rozrzucać obronę przeciwnika, podnieść tempo… [Sharman]

Podłamani dekadą spektakularnych porażek Lakers rozpoczęli sezon 1971/1972 z dużą dozą niepewności. Filozofia nowego trenera stała w całkowitej opozycji wobec poprzedników, co więcej, końca dobiegała kariera legendarnego Elgina Baylora (na przestrzeni lat 1970-1972 rozegrał zaledwie 11 spotkań).

Sezon rozpoczął się jednak pomyślnie, od 4 wygranych z rzędu. To dało chłopakom z LA trochę pewności. Kluczowym momentem sezonu był mecz z Baltimore Bullets. Było to na krótko po tym, jak zespół Baltimore opuścił Earl “The Pearl” Monroe czyli słynny “Jesus z Philadelphii”.

[vsw id=”vdzfTA0jUUk” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

Było to spotkanie numer 10 w kalendarzu rozgrywek. Lakers, po dwóch z rzędu porażkach z Seattle i GSW legitymowali się bilansem 6-3. Po ciężkim boju wygrali z Baltimore 110-106, ale potem już nic nie było takie samo. Rozpoczął się najdłuższy zwycięski pochód w historii zawodowego sportu. Kolejno padały twierdze: Golden State, Chicago, Seattle, Nowy York i 76ers. Ci ostatni zmasakrowani zostali na własnym boisku 103:143! Wygrywanie stało się po prostu codziennością. Zespołowa ofensywa demolowała rywali. Wspomnę tylko, że w tamtym sezonie Lakers tylko raz zdobyli mniej niż 100 punktów, zaś barierę 130 oczek przełamywali aż 19 razy. Zdarzył im się nawet taki niedorzeczny wynik jak 162:99 przeciw Warriors w marcu.

Ich seria zatrzymała się na liczbie 33. Dziewiątego stycznia 1972 roku warunki nie do przejścia postawili im gracze Milwaukee. W barwach Kozłów brylowali wtedy Kareem Abdul-Jabbar i Oscar Robertson. Bucks uciekli ze zwycięstwem, ale nawet nie przypuszczali, że być może z powodu tego właśnie spotkania stracą w przyszłości coś o wiele cenniejszego niż pojedyncza wiktoria, LA zagięło parol na Kareema…

Myślę, że warto w tym momencie odnieść się do relacji jaką trener Sharman zbudował z weteranem Chamberlainem. “Szczudło” był gigantem i dominatorem. Gra w koszykówkę była dla niego dziecinnie prosta. Przez całe życie bił rekordy indywidualne, jeden za drugim. Coach Sharman zmienił jego nastawienie. Sprawił, że zamiast ciągnąć zespół na swoich plecach niczym strongman ciężarówkę, zaczął go pchać. Niby to samo, a jednak co innego. W ten sposób drużyna już go nie spowalniała, tylko on ją przyspieszał. Tego typu rewolucja spowodowała, że Wilt przestał się frustrować, na powrót zaczął cieszyć się grą, bo widział jej efekty.

Wcześniej bił rekordy i przegrywał: kilkanaście lat w NBA dało mu sto punktów w meczu, średnią 50.4 ppg, przełamanie granicy 4000 punktów w sezonie, kolejne powołania do ASG i mnóstwo nagród indywidualnych. Wyobraźcie sobie, że prócz asyst nie było ani jednej kategorii statystycznej, w której Wilt w którymś momencie kariery nie był na pierwszym miejscu w NBA (ze średnią asyst się nie udało, ale z całkowitą liczbą asyst już tak, miał 702 w sezonie 1967-1968, więcej niż jakikolwiek inny gracz ligi). I przy tym wszystkim ledwie jeden tytuł…

CZYTAJ DALEJ >>

1 2

21 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Przedostatni filmik. Super lekcja dla dzieci które mówią, że teraz gracze są bardziej atletyczni a te stare Legendy NBA nie potrafiły grać fizycznie i dzisiaj by ich “zajechano”.

    (39)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    @bin jeszcze chyba w zyciu nie słyszałem, jak ktos mówi, ze dzisiejsza NBA jest bardziej fizyczna niz zamierzchłe czasy :D. Serio, przeciez to jest kłamstwo.

    (39)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Bo w takiej argumentacji nie chodzi o to że gwiazdy by zajechano, tylko że przeciętny gracz miał dużo niższy poziom atletyzmu niż dzisiaj

    (3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    A myślimy to, że takie historie mają jeden motyw – wygrywasz, kiedy masz najlepsza drużynę – a nie koniecznie najlepszych graczy 😉
    Dopuki JA nie zostanie zdominowane przez MY – nawet najwięksi nie byli w stanie wygrywać.
    Co do rekordów wygranych – pożyjemy zobaczymy. Zbyt wiele zmiennych aby wyrokować – przecież Miami ze swoim 2 miejscem także liczyło na 33 wygrane i hype był potężny, ale jednak się nie udało.
    Możemy się cieszyć, że obserwujemy kolejny historyczny wyczyn. Cieszyć się piękną gra GSW i emocjonować koszykówką. Bez hejtu, trollowania i bluzgów.

    (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Mówienie, że kiedyś koszykarze byli bardziej atletyczni na podstawie Wilta i kilku innych freaków to jak twierdzić, że Chiny to naród wysokich ludzi bo przecież Yao Ming…

    (44)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Więcej takich artykułów poprosimy, BLC!

    Wszyscy tutaj piszący (oraz jedynie czytający) kochamy basket i myślę, że nie ma nikogo pośród nas, kogo nie jara takie “grzebanie” w zamierzchłej przeszłości.

    (15)
  7. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    BLC, brak mi już do Ciebie słów. Każdy artykuł mega rzeczowy, czyta się to płynnie i przyjemnie, chociaż często gęsto poruszasz trudne i dawno zapomniane tematy, seria NPAW to coś pięknego, ale teraz? Tym tekstem przeszedłeś samego siebie, admini wygrali los na loterii mając Ciebie na pokładzie. Wielka pjona i po prostu dzięki za to, że piszesz tutaj dla nas.

    (10)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    na tym filmiku przedostatnim jak wilt gral na kareema to wilt był bestią, napakowany i silny że jabbar chował się jak leciał wilt po prostu BEAST

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu