Boston Celtics 2008: jak w NBA kończą się zabawy w Wielkie Trójki

W oczywisty sposób to Pierce był gospodarzem tego przedsięwzięcia. To jego wybrali Celtics w drafcie ’98 i to jego nazywano “Prawdą”. Wiecie skąd to przezwisko? Trzynastego marca 2001 Boston zjawił się na gościnnych występach w LA, by spróbować wyrwać mistrzostwo obrońcom tytułu, Lakers. 23-letni Pierce rozpoczął spotkanie zupełnie bez kompleksów:
Tamtej nocy grał tak, jak gdyby był w lidze od dziewięciu, dziesięciu sezonów. Idealnie wszedł w mecz. [Shaq]
The Truth
Gdy zabrzmiał końcowy gwizdek Pierce miał na koncie 42 punkty na skuteczności 68%, jednak mimo to gospodarzom udało się wyrwać zwycięstwo 112-107. Po meczu, będący pod wrażeniem O’Neal tak mówił reporterom zgromadzonym w szatni:
Zapiszcie to. Paul Pierce jest piep%zoną prawdą. Wiedziałem, że dzieciak potrafi grać, ale nie wiedziałem, że aż tak. Niczego nie pomijajcie, Paul Pierce to Prawda. W tym co robi nie ma ściemy.
Przezwisko przyjęło się. Znajomi przestali nazywać Paula P-Square, P-Double, czy po prostu “P”. Od teraz był “Prawdą”. Też macie skojarzenia z filmem Heaven is a Playground?
Ksywa zobowiązuje, więc Pierce starał się grać tak, żeby nikt jego prawdy nie zakwestionował. Jak w przypadku wielu znakomitych koszykarzy, ego dorównywało u niego talentowi. Po tym jak został wybrany MVP Finałów reporterzy zapytali go jak grało się przeciw Kobe, najlepszemu na świecie:
Nie sądzę by on był najlepszym graczem. Ja jestem. Jest różnica między pewnością siebie a zuchwałością, ale ja jej nie przekraczam, po prostu znam swoją wartość i jestem pewny siebie.
Pogodzenie charakterów całej trójki nie było łatwe, coach Rivers miał ciężki orzech do zgryzienia. Garnett, czyli The Big Ticket zarabiał najwięcej. Pierce był u siebie. A Ray?
To była dziwna relacja. Na boisku byliśmy kumplami, ale poza nim Ray zawsze trzymał się z boku. Kiedy graliśmy razem, wychodziliśmy na wspólne kolacje i Ray się nie zjawiał. Odwiedzaliśmy go na różne okazje, ale Ray nie odwzajemniał tych wizyt.
Można to w pewnym sensie zrozumieć. Charakter Allena nie sprzyja budowaniu relacji opartych na koleżeństwie. Ray nie szukał kumpli, więc pewnie też niezbyt się przejął, kiedy Garnett wykasował z komóry jego numer telefonu. Allen, jak sam mówi, jest typem gościa, który zjawia się u dentysty na zaległej wizycie z samego rana po wygraniu mistrzostwa (true story, finały 2013). Co ma być zrobione, ma być zrobione. Reszta się nie liczy.
Ray i Rondo
“Mały pomocnik Świętego Mikołaja”, jakim okazał się dla Wielkiej Trójki Rajon Rondo szczególnie pod górkę miał właśnie z Allenem. Z jakichś względów ta przyjaźń była wyjątkowo szorstka.
Kiedyś mu to wygarnąłem. Powiedziałem, Ray, zawsze możesz na nas liczyć, ale to powinno iść w obie strony. Pamiętam, że kiedy Rajon podpisał nowy kontrakt, zaprosił wszystkich do restauracji. Tylko Ray nie przyszedł. Wiem, że nie układało im się najlepiej, ale to nie była kwestia sympatii. Nie chodzi o to, żebyś lubił wszystkich, z którymi grasz, chodzi o okazanie wsparcia. Rajon też nie przepadał za Rayem, ale pojawiał się na organizowanych przez niego imprezach, na zasadzie “siedzimy w tym razem, wspierajmy się”. [Pierce]
Mówi się, że czas leczy rany, ale czy zwróciliście uwagę na małą szpilę, jaką Rondo wbił Rayowi przy okazji ogłoszenia decyzji o zakończeniu kariery? “Myślałem, że już dawno zakończył…” – to były jego pierwsze słowa. Potem, oczywiście, pogratulował i dodał, że Celtowie powinni zastrzec jego numer. Kto się czubi…
To nie tyle, żeby skrytykować Raya, na boisku byliśmy monolitem. Ale nawet w mistrzowskim sezonie, kiedy po meczach wychodziliśmy na wspólną kolację, zawsze byliśmy ja, Kevin i Sam (Cassell), nigdy Ray. KG, Sam i ja byliśmy naszą własną Wielką Trójką. Taki już był Ray, nie chowam do niego urazy. Wszyscy włożyliśmy dużo pracy w to, żeby nie mówić zbyt wiele o rzeczach, które nas różniły.
Pierce wie najlepiej ale, szczerze, takich boiskowych relacji jak te zademonstrowane na filmiku poniżej, nie da się zbudować bez pozaboiskowych więzi:
The Big Ticket
Kevina Garnetta namaszczono na twarz całego przedsięwzięcia. Bill Russell obiecał mu nawet jeden ze swoich pierścieni, gdyby nie udało mu się zdobyć własnego. Wojujący Garnett był tym, który prowokował, zaczepiał, odpowiadał za przepływ energii w szatni i na boisku. Bez werbalizowania nastrojów nie da się uwolnić odpowiedniej dawki emocji. Garnett był w tym niezrównany, stąd, kiedy wracał do Bostonu po przenosinach na Brooklyn, witano go tak:
Recepta na sukces
Oparta na trzech filarach recepta na sukces znalazła później wielu naśladowców. Oprócz odpowiedniej dozy talentu, skupienia i dyscypliny potrzebne jest również to, co Shane Battier, w odniesieniu do mistrzowskich Heat, nazywał “kulturą poświęcenia”. Na ile zdolni do poświęceń są tegoroczni pretendenci do tytułu?
W którym momencie brudy z szatni, występujące w każdym zespole osiągają masę krytyczną, uniemożliwiającą dalszą owocną współpracę? Czy romanse z siostrami Kardashian są bardziej destrukcyjne niż zła prasa, ewentualnie niesnaski na linii Draymond Green -> Klay Thompson? Tego się nigdy nie dowiemy, tak jak i nie poznamy stuprocentowej recepty na super zespół. To łamigłówka, którą każda drużyna musi rozwiązać samodzielnie.
[BLC]
Dobry artykuł, jeju prosiłem by nie wstawiać tej piosenki, nie dawno przestałem ją nucić i znów przypomniałeś.
Super artykuł. Wow. Najlepszy Ever. Mój MISTRZU. Wow. Dziękuję.
Cavs super team? A co by było gdyby zabrać im lebrona? To samo co było zanim wrócił.
Warto wspomnieć ze to właśnie SugarRay rozbił big3 w Bostonie przechodząc nigdzie indziej jak właśnie do HEAT
To nie do końca było tak. Po którejś już kolejnej porażce w PO miały nastąpić zmiany w Celtics. Ray dowiedział się ,że Boston chciał go transferować. Więc wybrał mniejsze pieniądze, szanse na pierścień i stabilizacje na South Beach.
Sheio
Masz racie. To nie tak.
Po którejś już z kolejnych porażek w PO przeciwko Heat Ray poleciał do rywala jak baba, która zamiast walczyć poszła na łatwiznę 🙂
Ale jednym się usprawiedliwia tego typu rzeczy, a innym wypomina tak jak Durantowi 🙂
@Ciuus
Bo od najlepszych wymaga się więcej. Najwięcej krytyków mają najwięksi zawodnicy. Durant i Allen zrobili to samo, odeszli do zespołów, z którymi chwile wcześniej przegrali wyrównane serie w play-offs. Różnica polega na tym, że pierwszy z nich to TOP 3 ligi, wchodzący lub będący w swoim prime, a drugi to 38-letni wtedy, powoli już kończący karierę zawodnik, który szukał ostatniej szansy na pierścień.
1st Team All-Defense
A LeBron jaki był gdy dzień wcześniej mówił na konferencji prasowej, że nigdzie nie odejdzie, a dzień później już go w Cleveland nie było ?
Identycznie w tej samej sytuacji co Durant… Znowu równi i równiejsi ?
@Ciuus
Ja zupełnie nie o tym, ale rozumiem to, że gdybyś nie wplótł gdzieś Jamesa, to byłoby Ci z tym gorzej, więc się do tego nie ustosunkuję.
Zupełnie już abstrahując od tego, że nie wiem o jakich “równych i równiejszych” piszesz, skoro nastroje wokół Jamesa i Heat po Decision były takie same, jeśli nie gorsze, jak wokół Duranta i Warriors.
jest jednak różnica pomiędzy zespołami których wszystkich wrzuciłem do jednego wora. Po pierwsze nie można do nich zaliczyć drużyny, która wychowała swoje gwiazdy od poczatku przykład Clipsów (tutaj co prawda CP3 doszedł, ale BG i Jordan są wychowankami Clipsów) SAS też wychowali swoje gwiazdy -choć warto zwrócić uwagę, że ostatnimi czasy grało tam najwięcej All Starów (często emerytów, ale jednak coś w okolicy 5-6) Następna kwestia i warto o tym pamiętać o hipokryzji ludzi, którzy sie tu wypowiadali po przejściu LJ i Bosha do Heat była taka tu nagonka że głowa mała, a przecież warto wspomnieć, że wcześniej tak samo postąpili Celtowie, a wcześniej Rakiety i pewnie kilka innych zespołów również np we wcześniejszych latach, ale nikt o tym nie mówi to tez jest pewnego rodzaju dowód na wielkośc LJ, że akurat o nim i owszem…
Prawda jest taka czas gry w meczu jest ograniczony trwa z reguły 48 minut ilośc rzutów ograniczona, przepisy tez jakoś maja wpływ na ograniczenia i co to oznacza, a no to, że nawet gdybysmy zrobili drużyne z zadaniowców i dwóch wielkich figur to i tak z tych zadaniowcó rozwineła by sie 3 gwiazda grajaca 3 skrzypce, analogicznie drużyna olipijska tzw drem team złożona z samych gwiazd, które to z reguły większośc zostaje zadaniowcami włąsnie poprzez te w.w. ograniczenia. Mało tego duzo też zależy od systemu i promocji w druzynie poszczególnego zawodnika, bo na pewno łątwiej jest rozgrywajacemu sie promować niz centrowi, który nie ma tak często piłki w rekach jak jedynka. To tak dla uzupełnienia, ale i tak treściwy art
Różnica jest ogromna między tworzeniem Big 3 w Bostonie czy w Houston, a między tym co stało się w Miami za sprawą LeBrona.
A mianowicie nikt nie kłamał kibicom prosto w twarz, że nigdzie nie odchodzi aby na drugi dzień bez pożegnania uciec jak szczur 🙂 To jest różnica między wielkimi jak KG, który odchodził z podniesioną głową pożegnany przez swoją publiczność, a LeBronem, który odchodził z łatką kłamcy i zdrajcy.
Durant nie obiecywał OKC złotych gór, podjął swoją własną decyzje.
Przypomnij sobie jaki lament był na DeAndre który dogadał się z Dallas, a później “zmienił zdanie”.
I masz race. To kwestia hipokryzji ludzi bijącej w oczy.
ciuus powtarzasz to już setny raz, monotematyczny jesteś od roku, oddaj honorowo krew może Ci ulży, a jak nie to lewatywa na ból dupy, a LBJ I TAK JEST Legendą
Vanderleon
To zobacz z jakimi ludzmi rozmawiam skoro powtarzam to już tak długo, a i tak nie docierają pewne rzeczy…
I jedna osoba jest dobra, a druga zła mimo, że obie zrobiły identyczne rzeczy 🙂 Nawet bym powiedział, że Durant zachował się o niebo lepiej w stosunku do OKC.
A o moją krew to Ty się nie martw. Jak będziesz potrzebować czasem możesz odszczekiwać pewne rzeczy. Oczywiście odpukać.
BLC kolejny zajeb*sty artukuł… Szacun. #WeWantMore
Jeżeli idiota powtarza swoje idiotyzmy ciągle, a przy tym wszyscy go negują to znaczy, że wszyscy są idiotami?
Na grafice u góry to jednak Gasol bardziej zasługuje na uznanie go elementem Wielkiej Trójki niż Nash.
Z tego co sobie przypominam to sprowadzenie Nasha (dwukrotnego MVP) oraz Howarda poczytywano jako zapowiedź spektakularnych sukcesów. Gasol miał być kimś pokroju Rondo w Celtics (jednak to moja opinia). Do wspomnianych powyżej ekip dodałbym Lakers z sezonu 2003/04: Bryant, Shaq, Payton i Malone (to pierwszy superzespół. który pamiętam).
Największazaraza Celtics był Doc. Miał mega team a zdobył 1 pierścień, jakby nie istniał w tym teamie, rządził każdy tylko nie on. Teraz ta zaraza trawi Clips.
Doc mial swietne relacje z wielka trojka, szczegolnie z KG & the truth i zdobyli by pewnie three peat gdyby nie kontuzja Garnetta w 2009, nie gral w playoffach a w kolejnych byl juz po kontuzji. W 2012 tez by zdobyli tytul gdyby shaq kontuzji nie doznal
W 2009 kontuzja Garnetta i odpadnięcie z Magic. W 2010 Boston prowadził już w serii 3-2, i wtedy Kendrick Perkins zerwał więzadło, i ostatecznie przegrali finały.
Przy tej bójce rondo ktoś zobaczył spięcie garneta i wallace ? Dwóch co nie dadzą sobie w kasze dmuchać
Ty tak na serio, czy sprawdzasz czujność czytających?? Nawet na tym filmiku widać jak KG zaatakowany przez Gerarda Wallace`a odwraca wzrok i niby uczestniczy w przepychankach,ale już nie z nim. Jak zwykle zabrakło jaj do równego sobie. Zawsze cwaniakował do mniejszych i prężył się jak kogut. Nie raz zaczynał prowo i nie kończył. Nie śledziłeś jego kariery uważnie. Dla mnie to zwykły kmiot. Sory… fikać to trza do równych sobie co najmniej,albo po prostu wcale. Grać nie pajacować. Choć przyznam,że długie lata mu kibicowałem…
Serio Robal mial 3 misie przed bulls? Kojarze 2 z badboys?
Miał 2.
Rodman doszedł z 3 mistrzostwami o ile się nie mylę…
z 2 znaczy się
Świetny artykuł
ci którzy wierzą w sukces bostonu muszą być debilami
W tym roku z bostońskiemu młynu mąki nie będzie. Horford wziął kontrakt życia i teraz będzie już tylko granie w kratkę.Smart jest za tłusty, IT za mały, Zeller i Olenyk za biali i nie umieją skakać. No chyba że znów Boston nakupi gwiazdeczek jak w 2008.
Vanderleon
A Polska na Euro miała wypaść jak zawsze…
Portland nie miało grać w PO w zeszłym roku…
Dużo było takich przypadków.
@Ciuus
ty to masz naprawde nasrane we łbie czlowieku…
Widok LeBrona mordującego Terry’ego – tego mi było trzeba po opuszczeniu wyra z potężnym bólem głowy. Miejże litość, BLC. 😀
rose to burak…Jak można mu kibicować to ja nie wiem. masakra jakaś.
Dobry artykuł, szacunek
niektóre komenty Rose-a sa wyrwane z kontekstu i w wymiarze tym wydają się jeszcze bardziej głupie niz w wersji orginalnej, ale rzeczywiście Rose nie jest bystrzakiem i chyba wiele osób o tym wie, ale ciągle otacza się ta aurą z fenomenu i krzywdy jaka go spotkała kilka lat temu
Pippen i Barkley poszli do Houston w wieku 33 lat, Allen miał 32, a Garnett 31 dołączając do Celtics. W 2003 do Lakers przyszli 40-letni Malone i 35-letni Payton. Poza Pippenem wszyscy było bez pierścienia po kilkunastu latach starań dla swoich klubów. James dołączył do Heat mając 26 lat, Durant na 28 i o ile James w pojedynkę ciągnął Cavs, Durant mając wsparcie Westbrooka wygrywał z GSW 3-1, przegrał i z podkulonym ogółem pojechał do Oakland wyruchawszy po drodze Oladipo. Na początku 21 wieku też nie lubiłem Realu Madryt po tym jak kupili Beckhama, Zidana i Figo, i stworzyli Galacticos. Takie super teamy wyłączają amerykańską ideę równych szans, u podstaw której w lidze leży loteria draftu. Teraz każdego można kupić, wystarczy duży rynek i dobry kontrakt na transmisje TV, który pozwala płacić podatek od luksusu.
święte słowa. polać mu.
Barkley, Pippen, Olajuwon – muj borze. Jak ot pięknie na papierze wygląda