fbpx

Ego i kasa, czyli jak rozpadały się wielkie duety NBA

24

#Shaq i Penny

Zaryzykuję stwierdzenie, że to ulubione duo admina na tej liście. Kulisy transferu Shaqa do Lakers opisywałem już jednak bardzo dokładnie w osobnym artykule, toteż do niego Was odsyłam:

#Shaq i Kobe

Idąc śladami O’Neala, trafiamy do L.A. Napięcie na linii O’Neal-Bryant pojawiło się w sezonie 2000-2001. Mimo iż finalnie zdobyli tytuł, to Shaq zjawił się na obozie totalnie bez formy, czym zawiódł Bryanta i Jacksona. Kobe grał wówczas, zdaniem Phila, basket życia, podczas gdy Shaq miał sporo słabszych momentów. Niemniej, w wywiadach twierdził, że póki wszystko było grane na niego, było dobrze, teraz, gdy Bryant dostawał więcej akcji sytuacja się zmieniła, co sugerowało, że to Kobe ponosi winę za słabszą passę w sezonie regularnym (stretch 23-11).

Bryant z kolei kontrował, że wina leży w obronie, to ona jest kluczem do rozwiązania problemu, nie jego zwiększona rola w ofensywie. W międzyczasie Shaq rozmawiał z Magicem Johnsonem i w tych rozmowach podkreślał, że musi wrócić do formy. Prywatnie, nie winił nikogo poza sobą, ale publicznie nie był w stanie tego przyznać, ze względu na pozycję w drużynie. Jak wiemy, na playoffs O’Neal znów był MVP-sobą, ponad 30 ppg i 15 rpg, okraszone 3 apg i 2.5 bpg. Wliczając w to również takie występy jak ten…

W kolejnym sezonie zaczęły się zwiększać problemy Shaqa z dużym palcem u nogi, jakoś w okresie przygotowawczym miał zabieg, który chwilowo załatwił sprawę, konflikt z Kobe chwilowo zszedł na dalszy plan. Był to sezon rozgrywany tuż po atakach na WTC, więc jak  twierdził sam Shaq, byłoby głupotą, gdyby koszykarze byli w takim momencie podzieleni przez błahostki. W finale Lakers wytarli parkiet ekipą New Jersey, a O’Neal zdobył kolejną statuetkę MVP Finałów.

Kolejne rozgrywki zaczęły się od pamiętnej afery z operacją. O’Neal mógł iść pod nóż wcześniej, ale wybrał okres tuż przed rozpoczęciem sezonu przygotowawczego, z rozbrajającą szczerością mówiąc:

Nabawiłem się urazu w pracy, to i w pracy będę się leczył.

Skonfrontujcie to z etyką treningową Bryanta. Wnioski nasuwają się same. Lakers zaczęli rozgrywki 2002-2003 bardzo przeciętnie, z 10 wygranymi w pierwszych 20 meczach, ale trudno mieć o to pretensje do liderów, przynajmniej patrząc na cyferki. Kobe seriami zaliczał występy na poziomie 35 pkt (13-meczowy streak), a Shaq zawsze był statystycznym samograjem. W playoffs odpadli w drugiej rundzie, przeciw przyszłym mistrzom- SAS.

Latem rozgorzała słynna afera z oskarżeniem o gwałt. Kobe miał żal do kolegów, że nie wstawili się za nim, nie wyrazili poparcia. Shaq, w swojej autobiografii wyjaśnia to dystansem, jaki Kobe zawsze budował między sobą a resztą teamu. Klubowym autobusem jeździł przeważnie z słuchawkami na uszach, nie dzwonił z życzeniami, nie pytał co słychać, a tu nagle wielce zaskoczony, że cała drużyna nie wsiadła w samolot, żeby pojawić się na procesie.

Zresztą, co by nie mówić, Shaq rekrutował w tym czasie Malone’a i Paytona.

Zapytajcie Gary’ego i Karla, czemu dołączyli do drużyny. Ze względu na jedną osobę, nie dwie. Na jedną! [Shaq]

Kobe tymczasem był przez niego ignorowany (również w trakcie sezonu). Do mediów przedostawały się wzajemne uszczypliwości. O’Neal mówił, że Bryant powinien więcej podawać, Kobe z kolei kazał mu pilnować low post. W finale Lakers ulegli Detroit Bena Wallace.

Jako ciekawostkę podam fakt, że Dennis Rodman wciąż jest święcie przekonany, że gdyby Jeziorowcy, zamiast postawić na Karla Malone, który później doznał kontuzji, zdecydowali się dać drugą szansę Robakowi, to pierścień trafiłby do L.A.

W każdym razie, po meczu nr 5, bo tyle trwała seria z Detroit, Shaq powiedział na konferencji, że w nadchodzącym post season wszyscy muszą zrobić to, co dla nich najlepsze, a na końcu dodał “łącznie ze mną”. Lakers w owym czasie mieli nadzieję, że Shaq będzie gotów iść na płacowe ustępstwa z uwagi na wahania formy i trapiące go coraz bardziej kontuzje, jednak jego przekaz był prosty, wyrażony zresztą na jednym z meczów przed omawianym sezonem, gdy po wsadzie krzyknął do Bussa “Zapłać mi!”. W lipcu 2004 klub oddał go do Miami, gdzie zarabiał blisko 27.7 mln w pierwszym roku gry i po 20 za dwa następne. Zarobki Bryanta kształtowały się wówczas na poziomie 15 mln/sezon. Do dziś utrzymuje, że nie miał swego udziału w pozbyciu się Shaqa z Lakers, przytacza słowa Bussa:

Nie mam zamiaru płacić O’Nealowi 30 baniek rocznie, albo 80 za 3 lata gry, jego ciało jest w coraz gorszej kondycji, wolę korzystnie go wytransferować, niż czekać.

Shaq daje wiarę słowom Bryanta, jest w 100% pewny, że Buss tak powiedział. Obecnie obu graczy cechuje wzajemny szacunek.

To tyle, jeśli chodzi o legendarne duety i ich zatargi, przynajmniej w odniesieniu do omawianych przykładów. Jak myślicie, które kluby staną w tym offseason przed trudnym zadaniem pogodzenia ego swoich zawodników z klubową kasą?

***

Kończąc niniejszy wpis, chciałbym odnieść się do zarzutu, który pewnie się z Waszej strony pojawi, a mianowicie, czemu nie przyjrzałem się tak znamienitej parze jak Stockton i Malone. Dla tych panów szykuję osobny wpis. Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam z Londynu!

[BLC]

1 2

24 comments

    • Array ( )

      Mieć 5 baniek więcej według mnie to sporo.A jak słabszy zawodnik zarabia więcej niż ty.Nie wkurzył byś się?

      (36)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Zarobki Pippena były śmieszne nawet jak na tamte czasy, jeden z najbardziej niekorzystnych finansowo dla gracza kontraktów ever.

    (49)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Z historii najnowszej zdecydowanie Westbrook i Durant, można dorzucić jeszcze takie duety jak Carter i McGrady czy Harden i Howard. Po offseason mogą dołączyć jeszcze Paul i Griffin.

    (16)
  3. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Świetny jak zawsze artykuł BLC, ale jako fan muszę doczepić się do jednej linijki.

    “Detroit Bena Wallace’a” – bardziej było to Detroit Billupsa, albo Hamiltona czy Sheeda nawet. Dla mnie w każdym razie, była to mistrzowska ekipa bez lidera. Każdy starter tłoków w tamtych latach to wielki gracz i charakter jednocześnie. Razem tworzyli niesamowitą drużynę. Coś jak GSW z mniejszym talentem, za to bez żadnych pajaców czy mięczaków. Jedna z moich ulubionych drużyn w historii.

    Carter i Kidd to był elektryzujący duet, pozdro 🙂

    (14)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Przepraszam za double post, ale właśnie dobrze rozumiana POKORA i świadomość swojej roli w “łańcuchu pokarmowym” to cechy, których brakuje współczesnym ludziom, nie tylko sportowcom. Media i różni podejrzani “coache” wmawiają ludziom, że są pępkami świata i mogą wszystko, a my zapominamy często o skromności i spokojnej, jakościowej pracy tu i teraz. To, że Kyrie ma odwagę wydać publicznie takie oświadczenie świadczy o tym, że jest to chłop z dużymi jajami, świadomy własnej wartości, a jednocześnie wie, że to jeszcze nie czas i miejsce na gwiazdorzenie. Klasa!

    (12)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak macie pisać takie artykuły to lepiej nie piszcie. Nic z tego tekstu nie wynika. Opis kazdej pary kończy się tak naprawdę na wstępie do dłuższego tekstu, którego nie ma. Wiem, że ta strona jest robiona przez pasjonatow, a nie zawodowych dziennikarzy, ze swoimi tekstami nue macie podjazdu do wielu autorów piszących choćby o piłce nożnej. I nie mam tu na myśli tych dziennikarzy z gazet xzy portali.

    (-37)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    @Grx
    Wiesz czemu krytykuję? Bo od kilku miesięcy poziom artykułów leci na łeb na szyję. Lubię, lubiłem? czytać tę stronę bo artykuły były dobre i interesujące, ale od ok. początku sezonu teksty są pisane po łebkach. Taka jest moja opinia.

    (-8)
  7. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    Pippen jest jednym z najbardziej niedoszacowanych zawodników all time. Na tym m.in polegala patologia Bulls. Wszystko na Jordana. Gdy Jordan odszedł. Nikomu nie uśmiechalo się grac dla Bulls, dlatego polegli.

    W każdym innym zespole byłby wymieniany jako wielki lider, ale przyszło mu grać z MJ, a z jego cienia jeszcze nikt nie wszedł.

    (7)
    • Array ( )

      Ale Pippen nie miał problemów z Jordanem
      Problemem był Krause który wyciskał wszystkich jak cytryny nie dając nic w zamian.
      Bulls za Jordana zdobyli 6 mistrzostw. Strach pomyśleć ile by ich mieli gdyby GM w tamtych czasach był ktoś kto potrafiłby docenić ludzi z którymi pracował. To jak traktował Jordana, Pippena czy Jacksona niech świadczy o jego niekompetencji. A mimo to tamci Bulls są uważani za jedną z najlepszych drużyn all time.

      (8)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Najbardziej mi szkoda ze duet carter mcgrady tak krotko trwal Szkoda ze tracy odszedl bo mysle ze to mogl byc piekny duet i super zespol

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu