fbpx

Finały bez stałych bywalców: witajcie w nowej dekadzie NBA!

20

Bez względu na wszelkie dodatkowe okoliczności, jest w tych playoffs coś niezwykłego. Tylko trzy z ośmiu zespołów, jakie awansowały do drugiej rundy, były w przeszłości mistrzami NBA: Sixers, Bucks i Hawks. Najbardziej “ostatnio” ci pierwsi, bo w 1983 roku, ale przecież to już prawie 40 lat, więc i to mistrzostwo dawno pokryło się patyną, nie mówiąc już o tytule Bucks z 1971 czy Hawks w 1958 roku. Zresztą, to jeszcze przed przeprowadzką do Atlanty grając w Saint Louis.

Teraz wiemy już na pewno, że po raz pierwszy od 2006 roku w finale nie wystąpi nikt z trójki LeBron James, Stephen Curry i Kobe Bryant. W ujęciu drużynowym będzie to finał bez Lakers, San Antonio, Golden State, Miami i Chicago. Ostatni taki mieliśmy w… 1995 roku!

Te dane dają do myślenia, biorąc pod uwagę, że NBA ma jeden z, wydawałoby się, najbardziej sprawiedliwych systemów. Mamy więc draft, podatek od luksusu, salary cap… wszystko po to, by (przynajmniej w teorii) wyrównać różnice między wielkimi rynkami i prowincją. W praktyce działa to nie do końca idealnie, ale bez tych instrumentów byłoby jeszcze gorzej.

Generalnie przez ostatnie dziesięć lat mieliśmy w finałach jedynie ośmiu rożnych pretendentów:

  • 2011: Dallas Mavericks 4–2 Miami Heat
  • 2012: Oklahoma City Thunder 1–4 Miami Heat
  • 2013: San Antonio Spurs 3–4 Miami Heat
  • 2014: San Antonio Spurs 4–1 Miami Heat
  • 2015: Golden State Warriors 4–2 Cleveland Cavaliers
  • 2016: Golden State Warriors 3–4 Cleveland Cavaliers
  • 2017: Golden State Warriors 4–1 Cleveland Cavaliers
  • 2018: Golden State Warriors 4–0 Cleveland Cavaliers
  • 2019: Golden State Warriors 2–4 Toronto Raptors
  • 2020: Los Angeles Lakers 4–2 Miami Heat

Żadnej z tych drużyn nie ma już w grze. Wyeliminowanie Lakers w pierwszej rundzie było pierwszym przypadkiem, gdy taki los dotknął ekipę mającą w swoim składzie LeBrona Jamesa. Ich zeszłoroczny przeciwnik, Miami Heat, nie byli w stanie urwać nawet jednego meczu Milwaukee Bucks.

Inne drużyny, które walczyły o tytuł w ostatnim piętnastoleciu, czyli poza wymienionymi wyżej jeszcze tylko Boston Celtics i Orlando Magic, albo nie zakwalifikowały się w ogóle do playoffs albo zostały już wyeliminowane.

#Ciągle w grze

Z drugiej strony mamy wciąż Utah Jazz, Phoenix Suns i Los Angeles Clippers w konferencji zachodniej oraz Atlanta Hawks, Philadelphia 76ers, Milwaukee Bucks i Brooklyn Nets po wschodniej stronie mapy USA.

Ostatniej nocy z równania wykreśliliśmy Nuggets, którzy po trudnym dla siebie sezonie, naznaczonym kontuzjami kluczowych zawodników, rozstali się z playoffs w dosyć brzydkim stylu.

W ich przypadku jedyny historyczny finał miał miejsce w 1976 roku, kiedy to grali jeszcze w ABA. Poza tym odhaczyć sobie mogą cztery finały konferencji, w tym ostatni z zeszłego sezonu, więc stosunkowo aktualny. Ogólnie można powiedzieć, że Nuggets przeżywają teraz najlepszą erę w historii klubu, bo nie tylko powtarzają najlepsze klubowe rezultaty, ale i mają w swych szeregach aktualnego MVP, co wcześniej nigdy im się nie zdarzyło.

A jak pod tym kątem wyglądają zespoły, które pozostają nadal w grze?

#Clippers

Druga runda max. Clippers są jedną z sześciu drużyn ligi, które nigdy nie grały w finałach NBA (Clippers, Nuggets, Grizzlies, Hornets, Wolves, Pelicans). W tym roku półfinał znów zaczął się dla nich mało szczęśliwie, ale po zwycięstwie w meczu numer trzy seria jakby otworzyła się na nowo. Lista wymówek, jakie mogą przedstawić z roku na rok jest coraz krótsza. Po tym jak pozyskali Paula George’a (transfer) i Kawhi Leonarda (wolna agentura) nowy trzon zespołu został wykrystalizowany poprzez posunięcia rynkowe. Aktualnie jedynie Terrence Mann, biorąc pod uwagę rotację tych payoffs, jest zawodnikiem pozyskanym w drafcie.

#Sixers i Nets

Gra w finałach NBA w XXI wieku to rarytas, jakim w tym zestawieniu nieliczni mogą się pochwalić. Nets przerżnęli z Lakers w 2002 (to te finały gdy trener Byron Scott stwierdził że jedyna szansa na powstrzymanie Shaqa to jeśli utknie w korkach po drodze do hali). Rok później z kwitkiem odprawili ich Spurs.

Sixers z kolei, mają w klubowej historii nieco więcej dokonań. Byli mistrzami w 1955 roku jako Syracuse Nationals, 1967 roku już jako Philadelphia i ostatni raz w 1983 roku.

My i nasi czytelnicy mamy jednak szansę pamiętać jedynie ich wycieczkę do finałów w 2001, za sprawą Allena Iversona, kiedy to jednak po zwycięstwie w meczu otwarcia ulegli Lakers w czterech kolejnych spotkaniach. Zakładając, że udałoby im się wygrać swoje pojedynki, ekipy te zmierzają do finałów konferencji prezentując dwa odmienne style budowy klubu. Z jednej strony mamy “Trust the Process” menedżerów Sama Hinkie i Daryla Moreya, z drugiej korzystający z przynależności do grona “big market teams” zespół Nets.

Istotnie, podróż do miejsca, w którym się obecnie znajdują, dla obu tych ekip była diametralnie inna, ale fakty są takie, że pięć lat temu Nets notowali bilans 21-61, a Sixers 10-72, a teraz są to dwa czołowe zespoły tej konferencji.

#Phoenix i Utah

Suns dołączyli do ligi NBA w roku 1968. Od tamtej pory ośmiokrotnie zdarzyło im się wywalczyć awans do finałów konferencji, a dwa razy (1976 i 1993) grali w finale. Bez powodzenia, jak wiemy.

Jazz z kolei byli synonimem ligowej solidności kwalifikując się nieprzerwanie do playoffs w latach 1984-2003, rozgrywając w tym czasie dwa pamiętne finały z Chicago Bulls. Po tamtym okresie ich największym sukcesem był finał konferencji w 2007 roku, ale to było jeszcze w czasach, gdy najlepszym zawodnikiem zespołu był Carlos Boozer.

Suns swój ostatni finał konferencji osiągnęli w 2010 roku kiedy to trener Alvin Gentry miał do dyspozycji Steve’a Nasha i Amar’e Stoudemire, a potem słuch w playoffs o nich zaginął.

Zarówno Suns jak i Jazz, pomimo swej długiej i ciekawej historii, pozostają ekipami bez pierścienia i tylko udział w finałach różni je od szóstki zespołów wymienionych wyżej, aczkolwiek ponieważ były to finały przegrane, to jest to różnica niewielka.

Niemniej, z nazwiskami takimi jak Mitchell i Gobert po jednej oraz Booker i Ayton po drugiej stronie, przy wsparciu weteranów jak Chris Paul i Mike Conley, Suns i Jazz to ponownie, numery jeden i dwa konferencji zachodniej. Suns już czekają na rywala, teraz piłka po stronie Jazz, na których drodze wciąż stoją Clippers. Ale nie zapominajmy jeszcze o…

#Milwaukee i Atlanta

Pieśń przeszłości, tak można określić wspomnienie tytułu zarówno jednych jak i drugich. Oba kluby sięgały już po najwyższe laury (Hawks jeszcze w St. Louis, więc Atlanta nigdy nie miała parady) ale powtórka z historii już im później nie groziła.

Hawks w czasach nowożytnych najbliżej byli w 2015 roku kiedy to w finale konferencji ulegli w czterech meczach zmierzającym do finału Cavaliers. Bucks w erze Giannisa Antetokounmpo również mieli okazję posmakować finałów konferencji w 2019 roku, ale na ich drodze stanęło Toronto.

Teraz ekipy prowadzone przez Antetokounmpo i Trae Younga ponownie zgłaszają pretensje do tronu. Na kogo liczycie najbardziej?

#Bonus

Gdybym mógł w tym ekipie, jakąś “dziką kartą” umieścić jeden, dowolnie wybrany zespół, oddałbym to miejsce Portland Trail Blazers. Uważam, że historycznie jest to klub, który historia doświadczyła najboleśniej, biorąc pod uwagę ogół przypadków, kiedy coś szło nie po ich myśli.

Dla nich “los się musi odmienić” ale to najwcześniej w przyszłym roku. Tymczasem, na kogo liczycie najbardziej?

[BLC]

20 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    “Wyeliminowanie Lakers w pierwszej rundzie było pierwszym przypadkiem, gdy taki los dotknął ekipę mającą w swoim składzie LeBrona Jamesa. Ich zeszłoroczny przeciwnik, Miami Heat, nie byli w stanie urwać nawet jednego meczu Milwaukee Bucks.”

    Czyli co? Tytuł z banieczki nie równa się temu po normalnym sezonie? Z góry uprzedzam – nie umniejszam (tytuł to tytuł), nie twierdzę nawet że tak jest, ale jednak zastanawia mnie czy w historii był juz taki przypadek, ze finaliści nie przeszli pierwszej rundy.

    (-8)
    • Array ( )

      Miami po odejściu Lebrona, GSW po kontuzji KD i Klaya i jeszcze sporo takich przypadków że się mistrzowie lub wicemistrzowie w ogóle do playoff nie zakwalifikowali.

      Gdyby Lebron i AD byli w pełni sił to na pierwszej rundzie by nie zakończyli gry. W zeszłym sezonie mieli mocniejszy skład o Rondo, Dwighta a nawet Greena czy McGee.

      Gdyby LAL byli w taką samą drużyną jak przed rokiem to byliby faworytami do mistrzostwa i tym razem.

      (12)
    • Array ( )

      Cóż Chicago Bulls 1998/99… ale nie czekaj oni się wtedy nawet do PO nie dostali…

      (2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Portland wzięło w drafcie Odoma zamiast KD wiedząc o tym, że typ ma jedną nogę o 2cm krótszą i otwarcie mówi, że tak średnio lubi grać w kosza, co musiało się skończyć tak jak się skończyło. Z takim scoutingiem to jeszcze długo nic nie wygrają.

    (18)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Były już takie przypadki , że mistrz odpadal w pierwszej rundzie i o ile pamięć nie myli było to chociażby San Antonio . Ogólnie idzie nowe w NBA , czyli zbliża się zmiana warty ?

    (5)
  4. Array ( )
    Wierny fan zwycięskich drużyn 14 czerwca, 2021 at 18:01
    Odpowiedz

    Jeden z najnudniejszych sezonów od lat zakończony chyba najlepszymi playoffami od kiedy pamietam..

    (14)
    • Array ( )

      Czyżby to był komentarz na takiej chorej zasadzie?:
      – o kuzyn nigdy nie odpadł w 1 rundzie, w odróżnieniu od Lebronka, zaraz pocisniemy
      – kurde gdzie mój koment, muszę się zalogować
      – kurde teraz jestem lognięty, nie napiszę przecież LeFlop, wyjdzie że hejterem jestem
      – napiszę po prostu o kuzynie, każdy się domyśli że Lebronek odpadł w 1 w odróżnieniu od DMC 😀

      (0)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Playy offs z banki byly zdecydowanie lepsze wyrownane i niewypatrzyly go kontuzje… .A tak apropo co roku kazde play off sa najlepsze od lat ha

    (-7)

Komentuj

Gwiazdy Basketu