fbpx

Ulubieńcy fanów, najbardziej rozrywkowe duety NBA

43

Przeglądając ostatnio doniesienia z najlepszej ligi świata zauważyłem, jak zwykle o tej porze roku, rosnące natężenie fanowskich sporów o to, kto jest najlepszym zawodnikiem, który historyczny skład wygrałby niemożliwe do zorganizowania spotkanie, kto ma większe legacy, jaka jest hierarchia w Top 3 All-Time bla, bla, bla… Znacie to dobrze, to znak, że sezon ogórkowy właśnie się rozpoczyna. Pośród morza “flamewaru” natknąłem się również na tę grafikę, z najlepszymi duetami w dziejach (zdaniem autora):

“Gotowy pomysł na artykuł”- pomyślałem, ale po chwili stwierdziłem, że to byłoby za proste i w sumie dosyć mam już bezsensownych sporów między zwolennikami rozmaitych koszykarskich generacji, w których i tak nikt nikogo nigdy do swoich racji nie przekona. Zamiast dzielić, postanowiłem więc połączyć i przypomnieć może nie najlepsze, ale te najbardziej lubiane przez kibiców duety w ostatnich latach.

#Big Baby i Nate Robinson

Jesteśmy jak Shrek i Osioł, najlepsi kumple! [Nate Robinson]

Pamiętny rezerwowy duet Celtów z lat 2009/2011. Zaliczyli razem trip do finałów, gdzie przegrali z Lakers w siedmiu meczach. Davis w Bostonie był etatowym rezerwistą na poziomie 8/4/1, Robinson backupem na jedynce, podobnego kalibru: 7/2/1.6, ale ładunku emocji i kopa energii, jakiego dawali drużynie i fanom, gdy pojawiali się razem an boisku, nie da się zmierzyć prostymi statystykami. Wystarczy spojrzeć na te filmiki z szatni:

#Klay Thompson i Zaza Pachulia

Najmłodszy stażem duet w naszym zestawieniu. Jeszcze nie wryli się w pamięć kibiców, dlatego poświęcę im najwięcej miejsca. Ich wzajemne przekomarzania w mediach społecznościowych to zdecydowanie najlepsza rzecz jaka dzieje się w social mediach powiązanych z klubem Warriors (no może poza “ciszą w eterze”, jaką swego czasu zaordynował sobie Stephen). Zaczęło się klasycznie, od gratulacji po zdobyciu złotego medalu, złożonych przez Pachulię Klayowi i reszcie Wojowników, którzy byli członkami Team USA w Rio. Później Klay wspomniał o koledze w kontekście pewnego pechowego zdarzenia drogowego. Przypomnijmy, Klay złapał gumę jadąc na trening.

Klay: (w przypadku usterki samochodowej) zadzwoniłbym po Zazę, wygląda na złotą rączkę. Nie wiem, wydaje się, że mógłby podnieść samochód. Z nim nie potrzebujesz lewarka, podniesie ci auto i gotowe.

Reporter: Albo mógłbyś wskoczyć mu na ramiona i tak pojechać…

Klay: Prawda, ten gość to bestia…

Pamiętacie 60 punktów w 29 minut Klaya?

Panowie tak się polubili, że Zaza próbuje nauczyć Klaya podstaw gruzińskiego, a także, co widać na filmiku, nazwy “Gruzini” po angielsku. Przy okazji, widzicie, że z tym braniem kolegi w podróż, to nie było tylko czcze gadanie…

Gdy w meczu playoffs przeciw Jazz Klay zdobył 6 punktów (jego trzeci najgorszy wynik w playoffs w karierze), a Zaza 7 (jego trzeci najlepszy wynik w tegorocznym postseason) Gruzin nie omieszkał pochwalić się tym na konferencji. Zdjęcie z kumplem trafiło również na instagram Pachulii z podpisem “historical night”. Co więcej, na zakończenie serii podarował Klayowi na treningu oprawioną fejkową stronę gazety San Francisco Chronicle, z nagłówkiem “PIEKŁO ZAMARZA! PACHULIA PRZEBIJA THOMPSONA!” i pamiętnym protokołem meczowym.

Klay nie pozostał dłużny, wrzucając zdjęcie z ze wspólnego wędkowania, opatrzone podpisem:

Wczorajsze łowy. Moje okonie i sardelki Zazy…

Na odpowiedź Zazy nie trzeba było długo czekać. “Niezły photoshop, Klay”. Werdług Zazy jego zdobycz wyglądała tak:

Na to jednak uaktywnił się brat Klaya Thompsona:

Wczorajszy połów. Jeden typ trzyma moją rybę, ale nie będę kablował…

A Wy, jak myślicie, który? No i najważniejsze, czy uważacie, że są szanse ocalić to duo po tym sezonie?

#Stache bros

Dwóch drągali z OKC, dla których pomysłem na wypracowanie boiskowej tożsamości był sążnisty wąs. Jak możecie dowiedzieć się z filmiku powyżej, jest jedna rzecz, którą panowie kochają bardziej niż własny zarost i jest to Russell Westbrook ich generał. Ja ze swojej strony dorzuciłbym jeszcze bullet pass. Niby nic takiego, ale dla mnie taki pocisk przebija widowiskowością większość asyst fiku-miku za plecami…

#Yao Ming i Steve Francis

Dla osób, które nie znają/nie pamiętają tej dwójki, byli to trochę tacy Robinson i Davis w wersji All-Star. Trzeba Wam jednak wiedzieć, że w przeciwieństwie do bostońskiego tandemu, Ming i Francis, prócz wyglądu, różnili się między sobą również charakterami. Francis, wirtuoz wsadów, był energetyczny, nabuzowany. Miał w nogach takie noszenie, że oglądając jego meczowe popisy człowiek aż podrywał się w nocy z kanapy. Jeździł wielkim Hummerem i zbijał z kumplami piątki, od których czuć było mrowienie dłoni. Gęba mu się nie zamykała.

Yao z kolei, był tak nieśmiały, że nigdy nie wyjaśnił nawet swoim kumplom z drużyny, że  w zasadzie nie ma na imię “Yao”, tylko “Ming”, bo w Chinach porządek zapisu jest odwrotny (to dlatego miał Yao na dżerseju). Na boisku pewności mu jednak nie brakowało, także dzięki Steve’owi…

#Marbury i Garnett

Gdy Kevin Garnett trafił do NBA prosto z liceum, miał 19 lat i absolutnie nie był gotów do roli gwiazdy. Życia w świetle fleszy dziennikarskich aparatów uczył go Malik Sealy.

Malik i Kevin byli braćmi, najlepszymi przyjaciółmi. Kevin niewiele imprezował, nie wychodził, bo z miejsca wzbudzał sensację, ludzie nie dawali mu spokoju. Malik był tym, który mówił mu: walić to stary, chodźmy się zabawić!. To on wyciągnął Garnetta z cienia, nauczył go jak żyć w zgodzie ze sobą i jak czuć się komfortowo w roli supergwiazdy.- Sam Mitchell, kolega z drużyny

Zanim jednak Garnett i Sealy mogli złączyć swe siły w klubie Wolves, partnerem Kevina był Stephon Marbury, jedno z cudownych dzieci draftu ’96, prywatnie bliski przyjaciel Garnetta.

Ich młodzieżowy styl widoczny był zarówno w grze, jak i w ubiorze i kibice to kochali. Nosili spodenki i jerseye w rozmiarach, o których nawet nie wiedziałeś, że takie szyją. Dopełnieniem całości była ostentacyjna biżuteria i czapeczki z daszkiem zwróconym w każdą możliwą stronę, byle nie do przodu. Dlaczego im nie wyszło? No cóż, po pierwsze kasa. Kontrakt Garnetta na 126 baniek ograniczył Marburego do “ochłapów” w postaci umowy na 71 milionów, co uważał za uwłaczające. Po drugie, nie pasowała mu rola Robina. Zamiast grania drugich skrzypiec przy Garnettcie, wolał być liderem w innym teamie, dlatego poprosił o trade.

#Honorable mention

Poniżej lista duetów, które nie znalazły się w artykule, ani na zamieszczonej we wstępie grafice, a moim zdaniem w pełni na to zasługują:

-> Shaq i Penny Hardaway (Orlando Magic)

-> Charles Barkley i Kevin Johnson (Phoenix Suns)

-> Shawn Kemp i Gary Payton (Seattle Supersonics)

-> Vince Carter i Tracy McGrady (Toronto)

Pamiętacie historię kuzynów T-Mac’a i Cartera? Tamci Raptors mieli papiery na mistrza!

/gwiazdybasketu.pl/ready-or-not-hre-they-come/

Kogo byście dopisali?

[BLC]

43 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Powiedzcie mi jakim cudem GSW mogłoby wygrać 4:0 skoro liga to czysta komercja, czysty pieniądz. Na każdym meczu finałowym liga zarabia grube miliony więc im więcej meczy tym więcej kasy. Także jeśli Cavs wygrają kolejne mecze i będzie nawet 7 mecz to się nie zdziwię gdyż w dzisiejszych czasach zawodnicy nie mają nic do gadania tylko władze ligi które kreują określone finały i wynik ze względu na kase!

    (1)
    • Array ( )

      Masz rację. Finały z zeszłego roku to była kpina. Decyzje sędziów oraz władz Ligi najpierw wypaczyły wynik finałów konferencji zachodniej, a potem finału GSW-CAVS. Durant z homo Westbrookiem grając oklepane izolacji powinni wygrać, Green powinien być zdyskwalifikowany. Robiono co się da, żeby LeBron w dziurze Cleveland pokonał faworyzowanych obrońców tytułu.
      W tym roku GSW ze swoim potencjałem jadą Cavaliers jakby grali z Turowem Zgorzelec. Ostatni mecz gwizdano, aby LeStar LeBron nie został pośmiewiskiem do finałów za rok, w którym w glorii chwały odzyska tytuł, a porównania do His Airness nie będą naciągane.

      (4)
    • Array ( )

      KD i RW ? Czyli goście którzy nie potrafili koegzystować a boiskowy egoizm doprowadził stworzenia jednej z najlepszych ekip w NBA czyli GSW ?

      (0)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    W przypadku Minnesoty nie chodziło o drugie czy pierwsze skrzypce tylko konkretnie o kasę i o to, że zespół poprzez propozycje, która zaproponował SM tak jakby go obraził i w cale się temu nie dziwię, bo talentem wcale nie ustępowal KG, nawet moim zdaniem miał go więcej tyle tylko, że KG miał warunki. Trochę podobna sytuacja jak WW z Wallem i Bealem. Gdyby dali Bealowi powiedzmy 70 baniek też by odszedł. Moim zdaniem te 126 baniek dla KG to była przesada, bo wziął by mniej na 100%. Nawet dzis 126 to duzo, a bylo to z 2 dekady temu. Podobnie było z Conleyem wziął by mniej, a dali mu 150.
    126 baniek sprawiło, że MT balansowala na skraju PO i drugiej rundy, gdyby SM grał w MT to by mieli jeden z najlepszym duetu w lidze o ile nie naJ lepszy.

    (0)
    • Array ( )

      “wziąłby mniej na 100%” no na bank, zwłaszcza, że odrzucił kontrakt na 102 miliony, by po paru dniach przyjąć ten na 126. Poza tym, masz jakieś źródła informacji, że nie chodziło o rolę w drużynie? Bo akurat piszę dokładnie teraz artykuł o podobnej tematyce, też o duetach, który wjedzie na stronkę w przyszłym tyg. i mam tylko wypowiedzi kolegów z drużyny, że Marbury’ego wkurzało bycie numerem dwa, no ale, jak masz inne info, to chętnie doczytam…

      (7)
    • Array ( )

      BNM ja płaczę ??tylko piszę jak jest.Statsy nie kłąmią,sorry ale prawdziwy król 5 finałów w plecy?co to za król????ps o twoich starych nie będę się rozpisywał ale każdy z nich jest cięższy od lbj i nie chodzi o mięśnie. rodziny forumowiczów się nie czepiaj

      (-9)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Podobnie było z Shawnem Kempem. Był to jedyny zawodnik Supersonics, który w finałach 1996 trzymał poziom i nie wymiękał ( wiem bo do tej pory mam to nagrane na kasetach VHS ). Kilkukrotnie więcej zarabiający Payton nie miał takich zdobyczy jak Shawn. I co? Włodarze ze Seattle żałowali parę $$$ i zamiast drużyny, która co rok walczyła by z Bulls w NBA Finals na ich miejsce wskoczyli mormoni z Salt Lake City. Wg mnie the best duos ever a dunki Shawna – first class. potem Gary rękawiczka i jego ponaddźwiękowcy sukcesów nie odnosili. The Reigman rządził wtedy, nie dostał podwyżki, odszedł, przytył, spłodził jeszcze więcej potomstwa i skończył swoją karierę we włoskiej lidze a teraz ma knajpę w Seattle. Szkoda, wielka szkoda.

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu