fbpx

NBA: magicy z Orlando znów porobili Boston | Joker i statystyka śmierci

20

WTMW.

Orlando 95 Boston 92

Powtórka z rozrywki, czyli magicy czarują Boston po raz drugi. Orlando gra tak samo, delikatnie wycofani pod obręcz na początku, spychający rywali na łuk, na koniec ekstra bieg i zmiany krycia, a do tego niezmiennie: są wysocy i pełni energii. Celtics bez udziału lidera Jaysona Tatuma, z rozregulowanym Horfordem, przyrdzewiałym Robertem Williamsem, chaotycznym Jaylenem Brownem (twierdzi, że sędziowie się uwzięli i non stop gwiżdżą mu kroki) i bambaryłą Grantem Wiliamsem. Mimo wszystko pewien standard zachowań, doświadczenia wspólnej gry i charakterystyczna waleczność (Marcus Smart) pozwoliły Celtics, mimo “kiepskiego dnia”, trzymać się w grze do samego końca.

Tylko czy to faktycznie “kiepski dzień” czy może wracamy do pewnego poziomu przeciętności znanej z lat minionych? Rozpieścili nas w tym roku, ale czy pamiętacie poprzednie lata? Przecież tam dosłownie na każde cztery zwycięstwa przypadały trzy porażki. Powiedzmy sobie uczciwie, 5-6 tygodni sezonu Boston zdominował dynamiką ataku:

  • skutecznością dystansową
  • ruchliwością i talentem kolejnych elementów
  • pewnością siebie.

Teraz gdy wkradły się pierwsze oznaki zmęczenia, rywale dorównali ekipie intensywnością, a nierzadko również talentem – pojawiają się znaki zapytania. To naturalne gdy zespół przegrywa cztery z pięciu spotkań. Najważniejsze z nich brzmi: czy rookie coach Joe Mazulla ma jakąkolwiek odpowiedź ofensywną w przypadku gdy trójki nie siedzą? Jakiś czas temu, nie pamiętam w którym meczu, kamery pokazały jak mówi do zawodników: “figure it out”.

Mazzulla (rocznik 1988) jest najmłodszym head coachem NBA

Wczoraj zastanawiające było uporczywe trzymanie na placu np. Granta Williamsa, który cały mecz można powiedzieć był poza rolą. To jest zawodnik, który broni na piłce i oddaje rzuty ze stacjonarnych pozycji. Tymczasem widzimy go kozłującego, niepewnego, spóźnionego, nie potrafiącego zebrać kolejnych piłek. Strzelec z niego taki, że mając otwarte pole robi pump-fejki. Nie wiem dlaczego przy tym poziomie pewności wprowadza piłkę do gry, a nade wszystko dlaczego podejmuje najważniejszą próbę rzutową w meczu.

Na pewno super robotę Celtics wykonali defensywnie na chłopaku imieniem Franz Wagner, defensywnie było w porządku, 95 straconych punktów to wręcz wybitne osiągnięcie. Tyle, że sami nie potrafili zmontować nic powtarzalnego. 12/47 zza łuku daje 25%. Magic trafili tyle samo przy dwudziestu mniej próbach. Najlepszym graczem meczu zdecydowanie Paolo Banchero (31 punktów 6/7 zza łuku) którego większość zdobyczy przypadła jednak w pierwszej połowie. Tym niemniej, facet jest rewelacyjny. Poniżej dwudziestu oczek nie schodzi, a do tego ogromny potencjał jako facilitator.

Końcówka to dramat ludzki. Niedobre dla serca. Najpierw jedni, potem drudzy tracili piłkę. I znów Grant Williams się nie popisał. Tak jak w tej akcji, gdy mu wsad nie wyszedł i wisząc na obręczy próbował dobijać piłkę, haha. Dla Orlando to szóste zwycięstwo z rzędu. Boston zalicza złą passę, po raz pierwszy od wielu tygodni traci pozycję lidera tabeli na rzecz największego rywala, czyli Milwaukee.

Knicks 109 Indiana 106

Z siedmioma kolejnymi zwycięstwami na koncie Knicks są w tej chwili najgorętszą ekipą NBA. Co takiego się zmieniło? Próbowałem zapytać Jalena Brunsona (30 punktów 11/22 z gry) ale nie usłyszał mnie przez ekran laptopa. JB to stabilizator, filar ekipy. Miejscowa partyzantka parokrotnie próbowała się odseparować, odskoczyć, ale Brunson trzymał wynik. Teraz dajcie go jeszcze do All-Star Game, bo zasługuje. RJ Barrett zza łuku lipa, ale wjazdy podkoszowe to zdecydowanie jego świat. Mało który w lidze ma taki drive na kosz, tym bardziej, że idą za tym nieliche przecież gabaryty. Julius Randle wkurzający jest jak zawsze, ale trzeba przyznać, że punktuje ostatnio jak nie przymierzając DeMar DeRozan. Od podwojeń ucieka na łuk, skąd trafia dobry procent, do tego wymusza przewinienia. Ma się rozumieć, w każdej kolejnej akcji należy mu się faul, jak twierdzi mowa jego ciała.

Do tego przewraca oczami, każdy gest gdy ma postawić zasłonę albo przejść na weakside jest teatralny i przesadzony. Środki wyrazu mógłby dobrać lepiej, ale to nie szkoła filmowa. Trzeba mu oddać, rzucał się za piłką, najważniejsze zbiórki zbierał,  parę razy jeden na jeden ustał w końcówce no i wolne na finiszu trafiał też bezbłędnie. Dobrze, że mieliśmy zapas. Dobrze, że drugą połowę ciągnął raczej Brunson z RJ-em, bo by nam under nie wszedł, a tak under 26.5 punktów jak złoto.

Nie podoba mi się brak płynności ataku Knicks, zaliczyli w sumie 13 asyst przy popełnionych szesnastu stratach. Cały wieczór szukali przewag indywidualnych, ale nadrobili zadziornością obrony. Duża energia została wydatkowana. Brawo.

Brooklyn 124 Detroit 121

Pistons pracowali uczciwie i wytrwale, cały wieczór ustawiali się w roli zwycięzców, ale no co… 52% zza łuku gości trudno zbagatelizować i trudno się temu przeciwstawić. Wszelką przewagę z pierwszej połowy oddać musieli w trzeciej ćwiartce gdy kontrolę nad wydarzeniami przejęły gwiazdy Nets:

  • KD 26 punktów 8/10 z gry 3/3 zza łuku
  • Kyrie 11 punktów 2/2 zza łuku

Czytaj: sam jeden Durant ograł Detroit w trzeciej odsłonie. A skoro tak, mecz rozpoczynał się na nowo (remis) przy jedenastu minutach do końca. A tam z kolei najjaśniejszą postacią Irving, ale to KD wyprowadził klub na prowadzenie 118:111. Potem zmęczenie materiału, chaos, przestój, pogoń po stronie Bojana Bogdanovica. Ostatecznie wolne przypieczętowujące zwycięstwo Nowojorczyków. Na koncie Kevina i Kyrie zapisujemy odpowiednio 43 i 38 punktów. Bardzo efektywnych dodajmy, bo zdobytych na 43 oddanych rzutach.

Golden State 126 Toronto 110

Raptors trafili na ścianę. Przy czym niekoniecznie mówię o wczorajszych Dubs. Chodzi o temat poważniejszy, bo dotyczący przyszłości klubu. VanVleet, Siakam, nieobecni Anunoby i Trent Junior wraz z bandą mniej lub bardziej perspektywicznych atletów na czele ze Scottiem Barnesem to nie jest gwarancja sukcesów. Klub musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce wygrywać czy chce rozwijać talenty. W tak zaciętym środowisku jak obecna NBA, nie da się pogodzić obu. Piąta porażka z rzędu, bilans dobry na dziesiąte miejsce w tabeli. Ile można cisnąć w obronie, podwajać, odcinać najważniejsze postaci? Wszystko to już dawno rozczytane, piłka wśród rywali krąży, atakują z wielu stron.

A propos, największym zaskoczeniem otwarcie meczu po stronie Draymonda Greena: 13 punktów 3/4 zza łuku w pierwszej kwarcie! Prędko udowodnił rywalom, że zostawiać go bez kurateli to poroniony pomysł. Na momencie przestrzeń otworzyła się dla Jordana Poole’a (43 punkty 14/23 z gry) zastępującego kontuzjowanego Stepha jeśli idzie o wolumen strzelecki, a na twarzach Raptors wykwitł znak zapytania. A teraz możesz zacząć czytać od początku, hehe.

Warriors (15-16) trzymają fason pod nieobecność Stepha i Wigginsa. No. Muszą się wspiąć na paluszki możliwości, bo inaczej sezon im odjedzie.

Washington 117 Lakers 119

Ostatnie zdanie mógłby równie dobrze dopisać do ekipy Lakers (13-16) tylko nazwiska trzebaby zmienić. Wiecie dobrze o kim mówię. Anthony Davis jest pierwszym w dziejach graczem, który doznał urazu będąc w powietrzu. Szczerze? Myślę, że nie zobaczymy go już w tym sezonie. Stopa i wszelkie mikropęknięcia to dramat. Podobne perypetie przechodził Kevin Durant przed laty.

W każdym razie LeBron (33 punkty 7 zbiórek 9 asyst) z chłopakami trzyma wynik. Ostatnia akcja absolutnie przypadkowa, piłka odbita od ciał znajdujących się w ruchu, pięciu Wizards już niemal na połowie, ale oto Wilson szczęśliwie trafia z powrotem do nadawcy, a następnie do “naszego człowieka” Thomasa Bryanta. Slam dunk! Nazwisko zobowiązuje. Mecz dwóch ekip na słabym poziomie. Wizards dopadł chyba wirus Wembanyama-19, bo przegrali dziesiąty raz z rzędu, a powrót do składu Bradleya Beala niewiele im pomógł. Kyle Kuzma (22 punkty 16 zbiórek) twierdzi, że bardzo mu miło, że Lakers chcieliby go z powrotem, ale jednakowoż podziękuje. LeBron ma szczęście, że poniższa próba nie skończyła w koszu, bo wytykaliby mu ją do końca kariery:

Oba zespoły do zaorania. Lakers zaliczają 50% z gry 40% zza łuku, popełniają zaledwie 9 strat w całym meczu i wygrywają o paznokieć z zespołem, który robi co może, żeby się podłożyć. Waszej uwadze polecam akcję na 30 sekund do końca, gdy Wizards rozwinęli przed LeBronem czerwony dywan pod obręcz!

Na szczęście jak patrzę na ligę, może być gorzej. Znacznie gorzej….

Chicago 126 Minnesota 150

Bulls jak aktualnego trzonu nie rozwalą do zamknięcia okienka transferowego to będą niemądrzy.

  • obrona tranzycji nie istnieje, nie wiedzą kto kogo kryje
  • niektórzy gracze (najwyraźniej LaVine i White) nie ogarniają obrony strefowej
  • zawsze się znajdzie ktoś, kto się źle ustawił

Generalnie rzecz biorąc DeRozan, Lavine, Vucevic, White nie mają mentalności obrońców. LaVine jest straszny. Zablokowany, nie widzi, nie podaje, męczy się. Rzutowo też wygląda najgorzej od kilku lat. 150 punktów w papę. Bilans 11-18. To boli. Tymczasem siedmiu graczy Wolves z dwucyfrowym dorobkiem punktów. Bez Goberta i Townsa. Dynamicznie do przodu. 57/87 z gry zespołu! Takie rzeczy zwykle kończą się zwolnieniem trenera bądź transferem, których od dawna już wyczekujemy. 37 punktów i 11 asyst Anthony’ego Edwardsa. 28 punktów przy 7/10 zza łuku D’Angelo Russella. Space Jam nie koszykówka. Trójki równo z syreną, wiadro wiatraki w kontrze, podania dyszlowe.

Charlotte 115 Denver 119

40 punktów 27 zbiórek 10 asyst dwukrotnego MVP, czyli Jokera z Serbii. Ciągnie zwłoki Jamala Murraya (6 punktów 2/11 z gry) nie wpisuje się w żaden szablon ani strukturę, on tworzy wszelką strukturę gry! Niepokojące jest natomiast to, że chłop musi dymać w ten sposób przez 40 minut by ograć zespół z dołu tabeli.

No dobra, trochę przesadziłem z tym Murrayem, mimo wszystko ma dobry orient na boisku, a jego 11 asyst to nie przypadek. Ponoć już przed meczem narzekał na dyskomfort w kolanie, ale z trenerem dali temu szansę. Bardzo potrzebny jest Mike Porter (haha, brzmi jak Harry Potter) ale ile mu jeszcze zejdzie z powrotem nie wie nikt. Ponoć już coś tam robi na treningach, na razie bez kontaktu. Ma uszkodzone okolice pięty, co mu dokładnie dolega, nie sprawdzałem. Może ktoś napisze w komentarzu, joł!

Dobrego dnia wszystkim. Dziś na przedświąteczny obiad zaprosił mnie G.O.A.T. Patron – Michał Ma, dziękuję. BG

20 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Mówiłem, że na Thomasa Bryanta, z koszykarskiego nieba, spłynie duch Kobego. Drugi mecz bez Davisa i drugi raz double double i game winner. Oj Bartek Bartek. Z Denver tez o paznokieć wygrali? Jako naczelny hejter Lakers próbujesz obrzydzić fanom ich ulubioną drużynę, ale to się nie uda. NBA – Where amazing happens. Zaraz na obroty wejdzie Damian Jones, a kolejne dobre wejście zanotował 19letni Max Christie (to będzie steal, zobaczycie). Rośnie rasowy 3&D. Lebron 4 mecz z rzędu z minimum 30 pkt. Narazie bez Davisa są 2:0. 50% to będzie sukces, co jest realne patrząc na terminarz. Uszanowanko

    (-6)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Chłopie, skończ z tą bzdurą o Davisie który niby doznał urazu będąc w powietrzu. Wymyśliłeś sobie głupotę, a dzieciarnia będzie powtarzać.

    (28)
    • Array ( )

      A widziałeś moment, w którym to się stało? XD typ w powietrzu otarł się stopą o spodenki innego gracza i kontuzja XD

      (-2)
    • Array ( )

      To co ich łączy to bardzo złe prowadzenie własnych karier. Mimo ogromnego talentu jednego i drugiego. To co ich dzieli to fakt, że Kyrie nigdy nie wprowadzi, ani nie wprowadzil lekko ponadprzeciętnego zespołu na plecach do finałów. A miał na to parę okazji. Więc imho Iverson > Kyrie.
      Z drugiej strony nikt nie ma takiej kontroli nad piłką jak Kyrie.

      (21)
    • Array ( [0] => administrator )

      Jakby co to ja też się zgadzam. Wstawię nawet boomerską emotikonę -> 🙂

      (8)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Ależ Admin jest uczulony na Boston!!! W tym sezonie długo musiał czekać na ich grubsze potknięcie (sądziłem, że rzuci im się do gardła już po wpadce z Miami). Prawda jest taka, że początek sezonu Celtowie ciągneli kapitalnie atakiem (świetna skuteczność za 3 i ruch piłki). Teraz zaczynają podciągać defensywę, ale ofensywa siadła. Pamiętacie zeszły sezon. Ruszyli po all-star weekend. Jestem o Boston spokojny. Na wschodzie powstrzymać ich mogą tylko Kozły. Na zachodzie (w ewentualnym finale) chyba nikt.

    (2)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Lakers zagrali bez Pata Beverly, W. Gabriel.
    Bez swojego MVP ostatnich tygodni A. D.
    2 razy z, kontuzja kostki schodził z boiska Reaves.

    Beal, Kuzma niecodziennie pobudzeni, zmotywowani.
    Gafford kokosił się pod koszem w 4 q.
    Standardowo big man na West (tym razem Porzingas) i do boksu- niegrywalny.

    Dziadek Bron jest poza wszelkimi ludzkimi normami.
    Kolejne 30 punktów, napędzał ataki, rozdaje asysty, cieszy się gra.
    Jasne, że czesto odpoczywa w D, ale kiedy trzeba jeszcze ma paliwa do przyspieszenia.

    On ma 38 lat. Szok.
    Blake Griffin 5 lat młodszy a wygląda przy Bronie jak, emeryt. Przecież to był jeden z bardziej atletycznych wariatów w lidze.
    LBJ w wieku 33 lat zapakował do plecaka całe Cavs i zaniósł ich do finału NBA.
    W wieku 35 lat był mistrzem i MVP.
    Teraz dalej gra topke ligi.
    W obecnym wieku Brona to się MJ bawił w basket w Wizzard mając 13 sezonów w nogach.
    LeBron ma ich 20 i myślę, że gdyby miał GMa z dużego Gżi to dalej grałby o poważne cele w play-off.
    Odpuszcza często w obronie? Gość więcej życia spędził w NBA niż poza. To normalne, że nie wytrzymały grania na maxa w każdym meczu i musi mieć ludzi którzy będą za niego ‘pracowac’ , bo nikt im nie da takiej wartości w ataku jak Bron..

    (-3)
    • Array ( )

      Takie pitolenie. Jedna seria z “bad boys” Pistons, nie ma porównania z żadną w jakich uczestniczył Lbj. Inne czasy. Tak samo można rzec, że Jordan w 13 lat 6x mistrz no i emyrytura w Wizards 2-letnia, LBJ w 20 lat mistrzostw ma 4.

      (4)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    A ja jako nad boomer się nie zgadzam. Finały A.I. zawdzięcza temu że Pat Croce zmontował mu team zadaniowcow bez ego, a Larry Brown odpuścił wszechkontrolę. Mieli szczęście że zagrało raz. Potem Iverson i Brown skończyli z kompromisami i się zepsuło.
    Irving nie dostał takiego prezentu, nikt nie zmontował mu teamu typu marzenie Kobiego Bryanta “get the rebound, give me f.ing Ball ant get out the way”. Ale Kyrie i tak starał się bardzo iversonowac każdy team do którego trafił. Tak było. I mam rację bo jestem Starszy i mądrzejszy.

    (-2)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Pipen-
    Nie chodzi mi o liczbę mistrzostw, czy udowadnianie kto jest lepszy.
    Chodzi o to ile ten gość już jest w biznesie i jak to wygląda w porównaniu do innych gwiazd.
    Młodsi o kilka lat ludzie to już weterani z końca ławki a on dalej jest liderem drużyny.

    Seria z Pistons ? Serio? To jest bardziej wyczerpujące dla organizmu niż 7 lat gry?
    Inne czasy jasne. Ale, to co? To znaczy że 120 kilogramowy koń Bron by się nie, dostosował do tych czasów?
    Wtedy gdy nie, trzeba było tyle latać po obwodzie bo trójki jeszcze nie były takie sexi jak teraz.

    W wieku 38 lat i być na topie to fenomen. Ciężar pracy.
    Czy to football czy piłka nożna, czy basket.

    (2)
    • Array ( )

      Chodzi o to, że koszykówka wyglądała inaczej. Dzisiaj taka gra nie przejdzie, bo gra jest ofensywna, na mniejszym kontakcie. Za coś czego nie gwizdało się w czasach MJa dziś lecą techniki. Koszykarze grają dłużej, to samo dzieje się w NFL na niektórych pozycjach.
      “W obecnym wieku Brona to się MJ bawił w basket w Wizzard mając 13 sezonów w nogach.” – napisałeś coś takiego, a ja wyraziłem swoją dezaprobatę, bo bez sensu jest porównywać 13 sezonów MJa do 20 Lebrona. Gdyż sezony tamtych lat, są, nazwijmy to “cięższe”, niż dzisiejsze.
      I żeby było jasne, też uważam, że 20 lat Lebrona to nie lada osiągnięcie i droga pełna wyrzeczeń, która zostanie nagrodzona pobiciem rekordu Kareema i zapisaniem się do annałów koszykówki.

      (0)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Pipen- ciężko jest to moim zdaniem ocenić czy cięższe.
    Ok, było ostrzej ale czy ciężej?
    Jednak mecze stały się bardzo szybkie, akcje krótsze, więcej trzeba biegać.
    Kiedyś nie uzywalo się podwójeń jak teraz. (Był fajny artykuł na GW o tym). Nie broniło się strefa.
    Gra była wolniejszą i myślę prostsza. Oparta na izolacjach, grze dwojkowej.
    Rozgrywający rozgrywał, rzucający rzucał, center blokował i zbierał.
    Teraz się wszystko zmieniło. Gra jest na pewno taktycznie trudniejsza.

    A jeśli nawet te sezony MJa ważą więcej od LBJa to jednak ich liczba jest dla mnie bardziej kluczową.
    Bo tu przede wszystkim dochodzi wiek. A nie tylko liczba kilometrów.

    (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Inaczej regeneruje się 25-30 letni “obijany” koszykarz a inaczej już w wieku 35-40 nawet jeśli gra nie jest już tak kontaktowa.

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu