WTMW.

Dziękuję Patronom za ich wymierne oddanie sprawom GWBA: Bartek T, Adrian, Gerardd. Co ja bym bez Was zrobił, dziś w nocy co prawda rulon zielonej trawy rozwinęła przed nami staruszka NBA, ale nie zawsze jest tak dobrze. Mecze nieprzewidywalne, trudne, zakładane scenariusze bywa, że idą w piździec. Tym niemniej zobaczcie jeden z kuponów, oto co dziś w nocy wyjął u buka jeden z “naszych”:

193 tysiące złotych zwrotu przy trzech i pół wkładu, jak to mówią, każdemu według potrzeb i możliwości. Powyższy kupon nie do końca reprezentuje sposób gry, jaki mnie osobiście przyświeca przy analizach meczowych, ale kwota robi wrażenie, nieprawdaż? Gratulacje więc dla mojego/ naszego kolegi “84”.

Co się przez noc działo w lidze za oceanem? Najbardziej spektakularny był pojedynek młodych gigantów, czyli Victora Wembanyamy (24/12/4) z Chetem Holmgrenem (17/9/4). Mecz nieszczególnie trzymał w napięciu (140:114) bo zespoły znajdują się w kompletnie różnych fazach przebudowy i nie licząc dominacji Shai Gilgeousa-Alexandra, który noc w noc robi co chce (32 punkty 6 zbiórek 10 asyst) ci dwaj młodzi to są przyszli dominatorzy i mistrzowie tej dyscypliny. Nowa generacja, parametry Gheorge’a Muresana oraz umiejętności operowania piłką na najwyższym poziomie, dosłownie i w przenośni. Zobaczcie choć fragment:

This was *only* the first six minutes of the 4th quarter of Chet vs. Wemby tonight. pic.twitter.com/ciErBeoxVH

— Rob Perez (@WorldWideWob) January 25, 2024

Albo to tutaj, weź przy nim rzucaj!

Co więcej? Pojedynku na szczycie, czyli Charlotte versus Detroit (106:113) nawet nie wspominam. Odpalił najbardziej rzetelny, jeden z nielicznych koszykarz nie atleta, czyli Bojan Bogdanovic (34 punkty 12/23 z gry) a najciekawsza była czwarta kwarta, gdzie przez bite pięć minut oba zespoły zdobyły łącznie sześć punktów. De-fense! Ha ha ha. Po transferze precz Terry’ego Roziera “uwolniony został potencjał” LaMelo Balla. No to oglądamy, jak na razie 17 punktów przy 6/21 z gry. Daleko bardziej obiecujący jest rookie Brandon Miller, a ponieważ Charlotte zmierza wprost ku loterii draftu, młody będzie miał szeroką kanwę do malowania do końca rundy zasadniczej.

Grizzlies 105 Heat 96

Jimmy Butler bez formy i takoż jawią się Heat, Tyler Herro forsuje, Bam znów się wycofał, chwilowo zregresował jako zawodnik ataku, w ekipie zadebiutował Terry Rozier, który tak bardzo chciał się pokazać, że w kluczowym momencie, gdy była szansa na powrót i przełamanie, dość chaotycznym rzutem z odejścia pozbawił zespół nadziei. Zaraz potem Erik Spoelstra ściągnął go z parkietu. Trochę upłynie wody w kranie, zanim się dogadają.

Najlepszym graczem spotkania Vince Williams Junior, autor 25 punktów przy 8/10 z gry. Leworęczny, niewdzięczny do krycia, bo pięknie rzuca bez kozła, a i zakozłować umie, zaatakować podchodzącego obrońcę. Nie spieszy się, wrzuci z półdystansu, odczyta układ obrony, wejdzie do końca, fajny chłopak. Przy tym 4/4 z rogów parkietu (tam, gdzie najsłabsza jest obrona strefowa) w tym kluczowe trafienie na minutę przed końcem. Szacun. Łącznie 17/36 zza łuku zanotowali goście, grali poprawnie, wygrali zasłużenie. Sezon już im odjechał, wiadomo, ale Jaren Jackson Junior trzyma im strukturę defensywną, są mądrze prowadzeni i jest to szansa na potrzebny rozwój młodych graczy zadaniowych.

Bucks 126 Cavaliers 116

To się nazywa “efekt nowej miotły”. Doc Rivers co prawda jeszcze na miejsce nie dotarł, ekipę poprowadził dotychczasowy asystent Joe Prunty, a największą zmianą była energia, z jaką najważniejsi zawodnicy podeszli do meczu. Były tańce, entuzjazm, uśmiechy…. jakby pozbyli się wielkiego ciężaru, rozwiedli nareszcie albo wyszli z toksycznego związku:

😂😂😂 pic.twitter.com/mF2Xx0SWRC

— Milwaukee Bucks (@Bucks) January 25, 2024

Giannis 35/18/10. Lillard 28 punktów na 21 rzutach. Khris Middleton 24/5/5. Ławka rezerwowych 22 punkty. Ja tego zespołu nie kupuję za cholerę. Co istotne, Cavs są bez dwóch semi-gwiazd (Garland, Mobley) na dodatek drugi center Tristan Thompson został odsunięty od rozgrywek na 25 meczów, za stosowanie środków dopingujących, mówiąc ściślej: preparatów podnoszących stężenie hormonów wzrostu. Także wysypała się nieco rotacja Cleveland, na dodatek nie trafiali dziś zza łuku.

Suns 132 Mavericks 109

Początek należał do Luki Doncica (34/8/9) którego zespół nadawał ton i prowadził komfortowo (48:32) w drugiej kwarcie. Potem tempo zaczęło słabnąć, była scysja, po której z parkietu poleciał Grant Williams, a przewaga talentu PHX zaczęła coraz wyraźniej zaznaczać.

Do przerwy było już remisowo, a po przerwie zobaczyliśmy koncert Devina Bookera, który w pojedynkę (22:20) ograł Mavs w trzeciej odsłonie. Na jego koncie zapisujemy 46 punktów przy 17/23 z gry (!!!) przez dwa ostatnie sezony Luka robił z Devina pośmiewisko, teraz karta się odwróciła. Po raz kolejny mówię, KD to jest pierwsza piątka NBA, niesamowicie solidny, efektywny, wszechstronny zawodnik! Która to już? Siódma z rzędu wiktoria Słońc, mocno lecą.

Z ciekawostek jeszcze, Luka nakazał wyprosić z hali kibica, który obraźliwie się o nim wypowiadał. Media podłapały najbardziej smakowity kąsek: “weź wskocz na treadmill, potrenuj trochę, bo wyglądasz na zmęczonego”. Słoweniec przekonywał na konferencji prasowej, że to wyłącznie fragment oraz, że zagrała w nim frustracja.

Hawks 112 Warriors 134

Trwa absencja Trae’a Younga oraz pompowanie wartości transferowej Dejounte Murraya (23/7/7). Hawks zmęczeni są objazdówką po zachodnim wybrzeżu i znów wyłapali mocno w papę. Warriors solidni, lecieli swoje sety, Splash Brothers skuteczni (49 punktów 9/18 zza łuku) ale nie byłoby tego zwycięstwa bez udziału energicznego Jonathana Kumingi, który w biegowych warunkach wyrównał rekord klubu: 25 punktów przy 11/11 z gry. Wydarzeniem było symboliczne pożegnanie (hołd w formie video) trenera Dejana Milojevića, który w zeszły wtorek, podczas klubowej kolacji, doznał fatalnego w skutkach zawału serca. Były czarne koszulki z napisem “Brate” oraz wzruszający film wyświetlony na telebimie. Klay uronił łzę, Draymond siorbał nosem. Na pocieszenie obaj pokazali dziś klasę na boisku.

I to tyle na tę chwilę, zapraszam jutro, o stałej porze, hahah. Bartek Gajewski