fbpx

NBA: Stephen Curry przechodzi siebie samego || Julius Randle wali focha

11

WTMW

Knicks 95 Clippers 106

Beznadziejny, rozleniwiony, chimeryczny Julius Randle. Czy istnieje coś gorszego w świecie koszykówki niż “lider” drużyny z wywalonym fochem? Zeszły sezon stanowił apogeum pod tym względziem. Apogeum niedojrzałości emocjonalnej zawodnika. Sędziowie owszem, gwizdali mało, bo są ludźmi. Julius od wejścia prezentował ewidentny brak sił w nogach i zamiast grać, cyganił. Im więcej rzutów spudłował (5/24 z gry) tym bardziej puszczały mu emocje. Winą za własną niemoc prędko obarczył rywali i arbitrów podczas gdy prawda jest taka, że zagrał jak matoł. Myślałbyś, że skoro nie siedzi, to będzie kreował akcje dla kolegów. Solidnych dograń w tempo naliczyłem może ze dwa, może trzy. Cała reszta to podania pod presją, wymuszone, niedokładne, z prostych nóg, słowem: mecz na odwal się po stronie Juliana. W między czasie rywala łokciem trącił (faul techniczny) a na ławce siedział z miną, za którą facetka wywala z lekcji.

Jalen Brunson nieobecny z urazem stopy. Emmanuel Quickley (26 punktów 10 zbiórek) dobra energia, ale umówmy się, że to nie jest rozgrywający i brakuje mu koszykarskiego IQ. Barrett zniknął całkowicie, bo jego styl doskonale leży LAC. Zespół nowojorski na lepsze z pewnością zmienia walczak Josh Hart (10 punktów 8 zbiórek 4 asysty) ale Knicks we wczesnym meczu (rozpoczęcie przypadło na godzinie czternastą w Los Angeles) naprawdę nie potrafili umieścić piłki w koszu (7/31 zza łuku).

Salwowali się pracą na atakowanej tablicy (Robinson, Quickley, Hartenstein, Hart) grą na faul i kontratakiem, ale koniec końców automatyczny Kawhi Leonard (38 punktów 14/22 z gry) z dodatkiem Paula George’a (22/8/8) i atakującego closeout Erica Gordona (10 punktów 3 asysty) odjechali im w czwartej kwarcie.

Jazz 119 Hornets 111

Najlepszy dzień w zawodowej karierze Talena Hortona Tuckera, autora 37 punktów 8 zbiórek i 10 asyst – gratulujemy. Od siebie dodam, że Charlotte pozbawieni usług centra (Plumlee wytransferowany, Mark Williams wybity kciuk, Nick Richards to poziom G-League, brak realnych walorów) wyglądają jeszcze skromniej niż zwykle. Może inaczej, tak bardziej dobitnie: Jazz zjedli ich w polu trzech sekund wynikiem 66:36! Dla walącego pod kosz, długorękiego THT idealne warunki do pracy. Wynik dla gospodarzy trzymali Scary Terry Rozier oraz oszołom Kelly Oubre, autor bodaj sześciu trafień zza łuku.

Pacers 121 Pistons 115

Nie namówicie mnie bym opisał mecz Detroit przeciwko goszczącej w mieście Idnianie pozbawionej Haliburtona i Turnera, sorry. Popatrzcie w skrót. Trzynaście asyst Killiana Hayesa. W rolach głównych biegacze Pacers: Isaiah Jackson (19/11) i Jalen Smith (20/9) – czyli jakby nie patrzeć w tym układzie, gracze podkoszowi. Różnicę stanowili zmiennicy Indiany.

Heat 114 Magic 126 [OT]

Miami sporo kosztowały dwie niedawne potyczki z Cavaliers. Nogi ciężkie, trójka słabo, powracający Kyle Lowry nie nadążający za młodszymi o dekadę rywalami (widzieliście blok o tablicę Fultza?) Szefem na parkiecie nie określiłbym wcale Jima Butlera (38 punktów 5 zbiórek 14/25 z gry) choć zawodnikiem jest w ekipie Miami najrówniejszym i zapach nadchodzących playoffs działa na niego pobudzająco. Wymuszony faul przy rzucie za trzy oraz szalonego trójka na dogrywkę -> oto jego dorobek w ostatnich piętnastu sekundach IV kwarty.

Mimo wszystko, pierwszoplanowe role w tym spotkaniu odegrali raczej panowie Wendell Carter (27 punktów 11 zbiórek 12/17 z gry) i Jalen Suggs (16 punktów 5 zbiórek 4 asysty 4 przechwyty 3 bloki i 4 trójki bite w sześciu próbach). Gdy widzisz siedmiu graczy Orlando z dwucyfrową zdobyczą, czujesz podskórnie potencjał jaki zebrał się w tym klubie.

Celtics 134 Hawks 125

Obie strony walczyły dzielnie, ale to Hawks imitować chcą styl Celtics, nie odwrotnie. Bardzo aktywny i zaznaczający się od startu “nasz człowiek” Trae Young (35 punktów 13 asyst) bo grać z nim jeden na jeden nie sposób,  jeśli pomoc idzie, to idzie też podanie, najczęściej pod samą obręcz. Z drugiej strony iść na wymianę ciosów z Celtics? Al Horford w roli centra, podsłaniający wysokiego na wzór Tima Duncana, umożliwia swoim kolejne penetracje. To znaczy jeśli trójka nie stoi otworem. Celtics dysponują strzelcami dystansowymi na pięciu pozycjach, załadowali ATL dwadzieścia trójek, czyli dwa razy więcej niż rywale. Co jeszcze? Piłka meczowa dla Jaysona Tatuma (34 punkty 15 zbiórek 6 asyst) poza tym chyba już nic.

Żartowałem, pod koniec Marcus Smart bardzo chciał poturbować pewnego siebie, dokazującego cały wieczór Younga:

W rezultacie panowie arbitrzy wyrzucili krewkiego Smarta z parkietu. Dobrze, że podwójne wykluczenia nie idą z automatu, bo mielibyśmy tego zatrzęsienie. Wyobraźcie sobie w playoffs, tak łatwo posłać agresora na gwiazdę. Byle co i sędziowie skłonni są wyrzucić obu…

Bulls 119 Rockets 111

Jestem fanem Jabari Smitha (20 punktów 10 zbiórek) i cieszy mnie niezwykle jego rosnąca ekspozycja. Gracz to nader skromny, widać od razu, niepotrzebnie. Stawiać na niego przy okazji i śledzić w akcji – sama przyjemność. Nie te dwa oszołomy z obwodu, nie Sengun, ale właśnie JSJ jest najważniejszym zasobem Rockets. Aż wstyd, że tak mało na niego grali w pierwszej części sezonu.

Niestety (chociaż kto ich tam wie) może “stety” właśnie, w czwartej kwarcie dominowali już bardziej doświadczeni goście. W szczególności mam na myśli DeMara DeRozana i prędkiego Zacha LaVine. Kilka akcji wykończył też zwalisty Andre Drummond, przed laty szykowany na topową postać NBA. Rockets osiągnęli w tym czasie 1/11 zza łuku i wypchnięci z dala od obręczy oznaczało to całkowity paraliż ofensywy. Ostatnią odsłonę przegrali 16:32 i tyle tego było.

Mavericks 108 Grizzlies 112

Pojedynek dwóch wyliniałych chabet. Mavericks przetrzebione z defensorów, a zarazem bez Kyrie i Doncica. Na przełomie trzeciej i czwartej kwarty mimo wszystko dominowali. Szalał Tim Hardaway, parę trójek dołożył wyżyłowany Josh Green.

Memphis bez centra, bez rozgrywającego, w składzie mimo wszystko kompetentnym bardziej no i u siebie. W czwartej kwarcie byliśmy świadkami małego “objawienia”. No może nie takiego małego, ostatecznie David Roddy jest szeroki w barach jak mało który gracz NBA. Powiedzieć o nim nabity jak lufa czołgu to nie powiedzieć nic, bowiem facet przy wzroście 193 cm waży 115 kilogramów. Popatrzcie sobie, Roddy zdobył 17 oka w czwartej kwarcie na niemal perfekcyjnej skuteczności. Chwała trenerowi, że go zostawił na placu!

Kings 128 Suns 119

No niestety coach Monty Williams nie zostawił na placu gorącego Terrence’a Rossa (18 punktów 7/13 z gry) zamykając mecz Torreyem Craigiem. Ten nadgarstek ma wyjątkowo sztywny i co tu wiele mówić, niewiele pozytywnego wniósł na parkiet. Tym samym PHX przegrywają po raz pierwszy odkąd na parkietach zobaczyliśmy Kevina, choć oczywiście BEZ kontuzjowanego Kevina Duranta. KD opuścić ma resztę rundy zasadniczej z poważnie skręconą kostką. No i cóż, wybitnie chłopakom nie siedziało (29% z dystansu)  czego nie można powiedzieć o Sacramento. Masa dziur, ale dynamiczna to ekipa 37-22 jeśli chodzi o liczbę rzutów wolnych. Grają szybkością, techniką bądź przez Sabonisa, a trener Mike Brown to mój kandydat na Coach of The Year. Od przerwy na All-Star Weekend są najlepsi w lidze!

Thunder 110 Pelicans 96

Shai (35 punktów 13/13 FT) i ekipa za szybcy i za wściekli dla dojechanych zdrowotnie Pels. Dwadzieścia dwie popełnione straty, fura fauli i rzutów wolnych. Bezradni wobec szybkości i penetracji. Zdominowani na otwartej przestrzeni. Niniejszym, przegrywając po raz siedemnasty w 25 ostatnich meczach spadają poza stawkę play-in. Obawiam się, że nie dla nich playoffs. Za to OKC mogą kogoś poważnie nastraszyć, ostatnim razem poza rundą zasadniczą widzieliśmy Thunder przed trzema laty za kadencji Chrisa Paula.

Bucks 116 Warriors 125 [OT]

Najciekawszy mecz kolejki a w nim dwadzieścia punktów Stephena Curry’ego zdobyte w ostatnich siedmiu minutach gry, czyli dwóch minutach czwartej kwarty i dogrywce. Ja tego nie jestem w stanie oddać słowami. Chłop z przegranego meczu (było 100:108 na kilkadziesiąt sekund do końca) zrobił wygrany. Wyciągnął obrońców tytułu za włosy z tonącego okrętu. Przy czym nie mówimy wyłącznie o szalonych trafieniach z jednej nogi czy z pełnego biegu. Mówimy na przykład o bloku na sekundę przed końcem, który uratował dla mistrzów dogrywkę. Jeszcze przed meczem czuć było w kościach, że tego dnia odpali. Oto jest Steph przed meczem, rzut przez całe boisko zakończony…

Jeśli więc macie możliwość, obejrzyjcie chociaż migawki tego Kosmity (36 punktów 13/27 z gry). Tak się zmienia obraz sezonu, to są właśnie kluczowe momenty. Trzymam kciuki za Golden State, choć problemów mają obecnie co niemiara.

Dobrego dnia wszystkim. Dziękuję w szczególności Patronom, na pewno zaraz się pojawią! B

11 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Zastanawia mnie pasywność Currego na poczatku meczy, kiedy w 1 kwarcie oddaje raptem 3-4 rzuty. Może to kwestia, aby uruchomić kolegów? Co do meczu to bardzo fajny, nawet gdyby nie skończył się kosmiczną końcówką. Każdy miał swoje momenty. A teraz wyobraźcie sobie takiego Lopeza w barwach GSW, o hesus! Cóż trzeba się cieszyć z tego co się ma i serio mega szacun dla Looneya, ile ten chłop serca zostawia co mecz. inny biegun Jordan P, już pal licho skuteczność, ile tych strat, wjazdów szukających faulu, znajdujących aut? Koleś się zagubił, ewidentnie głowa ma dużo do nadrobienia. No i na koniec sprawa Wigginsa, pamiętacie taka sytuacje, aby gość odpuścił 11 mecz z rzędu w sumie bez podania oficjalnej przyczyny? Ja nie kojarzę, wielu graczy NBA miało dramatyczne sytuacje rodzinne, ale żeby taka była sytuacja enigmatyczna to nie kojarzę. Jak możemy się domyślać, pewnie chodzi o jakaś chorobę kogoś najbliższego, ale jednak jest to niespotykane.

    (7)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Prosto w twarz, ale to musiało zaboleć… wg mnie głupie i nieodpowiedzialne zachowanie tak rzucać na rozgrzewce gdy pod drugim koszem nie wiedzą że leci taka piłka. Mógł chociaz krzyknąć: uwagaaaa

    (5)
    • Array ( )

      Pewnie, że głupie, niedorzeczne i bez sensu. Mam nadzieję, że poszedł choć tego chłopaka przeprosić za swoją głupotę.

      (8)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Gdyby nie kontuzja Leonarda w tamtym sezonie Clippersi na 99% sięgnęli by wtedy po tytuł. Specyfika gry tej drużyny jest trudna do ogarnięcia ale tak już mają. Bez urazów będą groźni dla każdego. Podkreślam bez urazów

    (-21)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Widzieliście co lebron wrzucił u siebie na Instagrama? Myślałem że on to chociaż nagrał, a on poprostu podpierdizlil to z internetu. Jaki to jest k**** klaun 🤡

    (15)
  5. Array ( )
    profesjonalny komentator gwba 12 marca, 2023 at 19:50
    Odpowiedz

    Jakby houston wybrało scoota hendersona w drafcie a posłało precz tych dwóch oszołomów z obwodu (lepiej nie da się ich określić) to może by ta drużyna w końcu zaczęła jakoś wyglądać.

    (5)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Na basket reference Roddy ma 6’6, czyli krakowskim targiem 6’5. Powiedzieć o nim nabity jak lufa czołgu to nie powiedzieć nic…to do kompletu jest jeszcze Kenny Lofton jr….przy 6’6 275 lb

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu