fbpx

Ray Allen: The Downtown King

19
Ray Allen

Inaczej niż jego filmowy kuzyn w He Got Game, pokazujący w szkole kartkę z napisem “jeszcze nie wie” i “Ufajcie Jezusowi”, Ray dobrze wiedział, że powodzenie na boisku zapewnić mu może ciężka praca i, po raz kolejny, dyscyplina. Orędownikiem treningowej harówki był jego uniwersytecki trener, Jim Calhoun. Allen za wszelką cenę nie chciał trafić na czarną listę tego gościa.

gi

Trener uważał, że freshmeni nie zasługują na uniform Huskies. Ray i inni nowi ćwiczyli więc w szarych t-shirtach. To znaczy dopóki nie udowodnili, że do czegoś się nadają. Allen wspomina, że były to najcięższe treningi, w jakich brał udział i tylko grze w słońcu Californi  i salach bez klimatyzacji zawdzięczał to, że nie pocił się na nich jak szczur. Widząc pojedyncze kropelki potu zraszające jego szyję trener mawiał:

Tylko tyle? Chyba za mało cię przycisnęliśmy, Allen!

5:30

Pod wodzą trenera Calhouna Ray harował jak wół, wstawał o 5:30, a na pierwszy wykład szedł przygotowany, w białej koszuli i krawacie. Bez względu na wszystko chciał, żeby rodzina i bliscy byli z niego dumni. Kiedy w 1996 stanął do draftu NBA, jeszcze nie wiedział, że oto tworzy historię najlepszego draftu w dziejach Dużej Ligi.

Z numerem piątym sięgnęła po niego drużyna T-Wolves, ale jeszcze tego samego dnia odesłano go do Milwaukee. W wymianie za innego rookie, Stephona Marbury. Grając dla Bucks, Ray został wybrany do All-Rookie 2nd Team, a w 1997 razem z Kobe, Michaelem Finleyem i kilkoma innymi wystąpił w konkursie wsadów.

Na sukcesy drużynowe musiał jeszcze trochę poczekać. Grając w Milwaukee najlepszy run zaliczył w 2001 roku. Bucks dopiero w siedmiu meczach finałów konferencji ulegli napędzanym przez Allena Iversona 76ers.

raai

W 2003 został wymieniony z Seattle za Gary Paytona. W barwach Supersonics jedyny raz wystąpił w playoffs w sezonie 2004-2005, mając u boku takich partnerów jak Rashard Lewis czy Reggie Evans. W drugiej rundzie na ryby odesłali ich idący po mistrzostwo San Antonio Spurs. Na rewanż z Ostrogami Lewis i Allen czekali aż do 2013, kiedy w barwach Heat stanęli naprzeciw Duncana i spółki. Tak, tamta pamiętna trójka była częścią prywatnej vendetty Raya.

Big 3

Punkt zwrotny w karierze Allena nastąpił w 2007, kiedy, wraz z Kevinem Garnettem, dołączył do Paula Pierce’a w Bostonie. Ray był już wówczas uznanym trójkowym specjalistą, mającym za sobą triumf w konkursie rzutów za 3 (2001) i osiem sezonów w pierwszej dziesiątce ligi w tej klasyfikacji, z czego 2 na drugim i 3 na pierwszym miejscu (przez całą karierę nie wypadł nigdy poza pierwszą dziesiątkę w 3-PT field goals). To w Celtics, już w pierwszym sezonie wspólnej gry, Ray zdobył upragniony pierścień, stając się tym samym częścią wielkiej historii klubu z Massachusetts.

bos

W pogoni za drugim tytułem przeniósł się do Miami, by pomóc LeBronowi w walce o drugi pierścień. Stało się to po tym, jak Heat pokonali w playoffs Boston, przez co wielu kibiców odwróciło się od niego, a Kevin Garnett przestał podawać mu rękę.

Na pytanie reporterów, czy próbował z nim rozmawiać, Garnett odparł:

Nie mam już jego numeru i nie próbowałem się z nim kontaktować. Jest jak jest.

Sekret gry w NBA

Ja, jako fan Celtów, zachowałem się dokładnie tak samo. Też nie mam numeru Raya i nie próbowałem się z nim kontaktować, ale żarty na bok. Mając okazję grać zarówno przeciw wielkim zawodnikom, jak i razem z nimi, Ray Allen, jak sam twierdzi, nauczył się jednego: nie ma żadnego sekretu gry w NBA. Są tylko nawyki i dyscyplina.

W każdej szatni usłyszysz gości mówiących właściwe rzeczy (…). Ale nie chodzi o to gadanie. Chodzi o pracę każdego dnia, wtedy, kiedy nikt nie patrzy (…). KG, Paul Pierce, LeBron… ludzie, z którymi wygrywałem mistrzostwa, to bardzo różne charaktery. To, co czyni ich mistrzami, to nawyki, których nikt nie dostrzega. -Ray Allen.

Ile takim nawykom i pracy zawdzięcza on sam? To wie tylko on. My znamy liczby: dwukrotny mistrz NBA, 10x All-Star, pierwsze miejsce w klasyfikacji trójek w historii, złoty medal olimpijski… można tak wymieniać jeszcze długo. Ilu z nas wciąż wierzyło, że jeszcze nie nastąpił koniec tej historii? Dziś przyszła pora się pożegnać. Dzięki za wszystko, Downtown King.

PS: Część cytatów pochodzi z artykułu opublikowanego dzisiaj na The Players Tribune. Polecam lekturę!

[BLC]

1 2

19 comments

  1. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Mój drugi ulubiony gracz, mam jego plakat nad łózkiem.. cóż mogę dodać… bardzo chciałem, by dorzucił te27 trójek. Niewątpliwie zostanie zapamiętany jako jednego z dwóch najważniejszych rzutów w historii NBA [pod względem ich znaczenia dla przebiegu mistrzostwa NBA, a ponieważ Jordan i tak prowadził w serii 3-2, czyli to nie była sytuacja na śmierć i życie powiem, że Ray wykonał rzut, który miał największe znaczenie dla przebiegu finałów NBA w historii]. Niedoceniony jako obrońca, niedoceniony jako pierwsza opcja [lata w Milwuakee], jeden z najbardziej clutch zawodników w historii (pamiętacie ile game winnerów zaliczył dla Heat w sezonie? Ja pamiętam co najmniej 5.) Pisząc to czuję podziw dla mojego idola, a zarazem smutek, że Sugar odchodzi.. A wszystko mogłoby się potoczyć inaczej, gdyby nie finały konferencji wschodu 2012 game 7 i 3 trójki z narożników Chrisa Bosha. Pamiętam ten mecz jak dziś, płakałem. Celtics rozbiliby Thunder i kto wie, może Ray Ray grałby do końca kariery w barwach z koniczynką? Najpiękniejsza forma rzutowa wszech czasów. 7 trójek w 1 połowę meczu finałów NBA. Tyle sobie przypomniałem na szybko, ale jak już BLC powiedział- nic go nie streści. Jego trzeba było oglądać.

    (39)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Moja ulubiona historia z dziwactwem Allena to ta, gdy przyczepił się do Pierce`a, że usiadł nie na tym miejscu w samolocie co zwykle xD

    (30)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    też mam z nim fajne wspomnienia zwłaszcza jak grał dla Bucks. Od tamtego czasu jego gra praktycznie się nie zmieniła. Pamiętam również jak grał w SSS i jedne z jego meczów w których zdobyła rekordowa ilośc punktów. Pamiętam również konkurs wsadów tak swoją droga jeden ze słabszych jaki widziałem z wygraną KB8 chyba głównie przez fame, ale w tedy też właśnie wsad Ray Allena mi się najbardziej podobał i jeszcze Dervina Hama. Taka jeszcze ciekawostka, że był tez jednym z pionierów (przynajmniej w tamtych latach), któy zrezygnował z usług menedzera i sam wszystkie sprawy załątwiał związane z umową. Tłumaczył sie w tedy, że nie chce by ktoś spijał smietankę z jego kawy. Mega zawodnik odchodza powoli zawodnicy, którzy łączyli sie mniej wiecej w tym samym czasie co ja z NBA

    (6)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Jako fan Spurs dodam ze dla mnie to najwiekszy rzut w historii… czulem ze sas to oddadza, ogladalem sam w salce w akademiku game 6 , tak sie jaralem pewnym misiem a tu Sugar Ray odpalil taki rzut… obecne wyczyny Currego sa niczym. Po za tym obarczam wina popa za brak duncana na boisku, moglby zebrac ta pilke zamiast bosha. Wszystkiego najlepszego Jesus!

    (9)
    • Array ( )

      Oglądałęm ten mecz , jak i całe finały. W końcówce 4 kwarty SAS mieli dość komfortową przewagę. nie pamiętam dokładnie, ale coś około 7-8 pkt . Nikt chyba się nie spodziewał takiego obrotu spraw. Spurs nawet, tak jakby lekko odpuścili, chyba myślami już odbierali laury za wygranie finałów. Kibicowałem SAS. Trójka Allena ? Czapki z głów, zbierałem szczene z podłogi. Świetne finały, szacun dla Miami – oby jak najwięcej batalii 7 meczowych.
      Odchodzi kolejny wielki gracz, co za rok ….. no ale nic nie trwa wiecznie. Gość zapracował na szacunek,
      Pozdrawiam.

      (2)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Wielki zawodnik, wielki szacunek dla Ray’a. Liczyłem, że jeszcze wróci w tym sezonie, tak się nie stało. Wielka inspiracją dla następnych pokoleń.

    (2)
  6. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    Zawsze mówiłem że gdyby w 2001 wygrali game 7 z sixters lepiej zaprezentowali by się w finale .Odejscie do heat —-to bolało .Dla mnie na zawsze pozostanie Celtem..

    (0)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Dobre 10 lat temu, w czasach liceum, jak ktoś rzucał trójkę, krzyczało się: “Ray-Ray”! KG odszedł, Ray, A. I. już dawno, Shaq, Kobe, za chwilę pewnie Vince… Z całym szacunkiem dla młodych gwiazd typu Steph, ale ja (poza weteranem LBJ) nie widzę następców z takimi umiejętnościami, a przede wszystkim CHARYZMĄ i OSOBOWOŚCIĄ. Powoli dla ludzi z mojej generacji NBA staje się bezimienna. Gracze są dobrzy technicznie, nawet wysocy biegają i rzucają z dystansu, ale brakuje tego “spice” i uroku NBA lat 90. i poprzedniej dekady.

    (22)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Kryształowa etyka pracy, niesamowita skromność i pokora a z drugiej strony ta chęć wygrywania.

    Świetny zawodnik i człowiek!

    (4)

Komentuj

Gwiazdy Basketu