Hornets – Lakers 1:1
Lakers wygrali, co za niespodzianka. Kobe dostał wyraźny rozkaz „nie rzucasz, daj pograć reszcie”. No i pograli jak na gwiazdy przystało: Gasol 2na10 z gry, Fisher 2na9, Kobe 3na10… drużynę z LA uratował Bynum 17 punktów, 11 zbiórek i Lamar Odom 16 punktów z ławki. Nieźle pokazał się też Matt Barnes. Mając taką przewagę warunków fizycznych i talentu – wynik 87:78 dla LA to nie jest nawet śmieszne. Wśród Hornets dobre spotkanie rozegrał Trevor Ariza, uwielbiam graczy, którzy w PO grają lepiej niż w sezonie.

Nuggets – Thunder 0:2

Thunder wyrastają na prawdziwą potęgę, kropka. Jakoś wciąż nie wierzę w przywództwo Kevina Duranta – to Tracy McGrady tej ery, ale mając wokół siebie takich graczy jak James Harden: 18 punktów z ławki w game2, myślę, że OKC mają szansę na finał. Nuggets grają absolutnie wszystko do Nene, Kenyon nie nadążą za Ibaką, Gallinari jest dobrze pilnowany i mimo dobrej formy Lawsona, co tu dużo mówić, brakuje lidera pokroju Carmelo…

Grizzlies – Spurs 1:1

Wrócił Manu, rzucił siedemnaście, ale to nieważne. Spurs udało się wyeliminować Randolpha, który drugi faul załapał już w pierwszej kwarcie w wyniku czego grał w całym meczu tylko 26 minut. Słabo zagrali Battier i O.J.Mayo, Marc Gasol walczył na deskach, ale w ataku miał niziutką skuteczność. Obrona Spurs pokazała klasę, ale wynik 93:87 nie zachwyca, a w Memphis wszystko może się zdarzyć…

To tyle, jeśli macie jakieś ciekawe obserwacje, dajcie znać.