Tyrus Thomas, czyli powrót bestii
Pierwszy zawodowy sezon w wykonaniu Tyrusa był całkiem obiecujący (póki nie porównamy go z LaMarcusem, ale to już inna bajka): 5.2 ppg, 3.7 rpg 1.1 bpg średnio w 13 minut na boisku. Z biegiem czasu chłopak zyskiwał coraz więcej pewności siebie, raz po raz zaliczając naprawdę świetne występy (27 punktów i 8 zbiórek przeciw Cavaliers czy double-double okraszone czterema blokami vs Bucks). Wystartował nawet w konkursie wsadów i… może sami oceńcie jak mu poszło:
[vsw id=”Cbsuwn6Yj0E” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
Na koniec sezonu został włączony do NBA All-Rookie 2nd Team i wydawało się, że może być tylko lepiej, wszak chłopina miał wówczas ledwo 21 lat. W drugim roku gry jego statystyki notowały wzrost, a w rozgrywkach 2008-2009 wyglądały już zupełnie przyzwoicie: 10.8 ppg, 6.4 rpg i 1.8 bpg. Nie był to może poziom ligowej gwiazdy, ale zawodnicy drużyn przeciwnych musieli się z nim liczyć.
[vsw id=”VSNOTY6PXc0″ source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
Niestety, nagle wszystko zaczęło się sypać. Kontuzja kości łokciowej wyłączyła go z gry na jakieś dwa miesiące u progu sezonu 2009-2010. Zanim wrócił do składu, z formą zdążył wystrzelić już inny młody gracz, niejaki Taj Gibson. Thomas powędrował więc na ławkę. Bulls, nie chcąc dublować w rotacji graczy o podobnym potencjale, zdecydowali się więc odesłać Tyrusa do Bobcats w lutym 2010 roku. To miał być punkt zwrotny w jego karierze.
W młodym zespole miał odzyskać animusz i nabrać pewności siebie po przebytej kontuzji. Naiwnie oczekiwano, że w otoczeniu równie młodych zawodników Charlotte, Thomas będzie miał okazję zrekompensować sobie brak uniwersyteckiego przeszkolenia. Niestety, plany pokrzyżowane zostały przez multum kontuzji i problemów zdrowotnych. Przez cztery sezony w Bobcats zawodnik rozegrał jedynie 146 spotkań (zaledwie 34 jako starter), notując średnio 7.5 ppg i 4.5 rpg. Pomimo stosunkowo wysokiego kontraktu, jaki mu zaoferowano (40 mln za 5 lat), kierownictwo klubu podjęło w lipcu 2013 r. decyzję o amnestionowaniu zawodnika.
[vsw id=”vMaS0ehrsT4″ source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
CZYTAJ DALEJ >>
Jak zobaczylem miniaturke, to myslalem, że on ją tak pobił ;D
Nono coś będzie z Memphis;)
Thomas moze spelniac podobna role co James Johnson w zeszlym sezonie w Miskach, czyli atletyczny silny gracz, dobry na lawke, jesli tylko wezmie sie porzadnie do roboty 😀
umiecie przyciągnąć uwagę czytelników, pewnie połowa wchodzących ma nadzieję przecxytać o tym jak thomas skatował jakąś laskę:) jesli chłop wypali to może być zaskoczenie na miarę whitesidea, na którym miśki sie nie poznaly
Ja pamiętam Tyrusa jeszcze z czasów Bulls.. Był uznawany za gościa z potencjałem… Moim zdaniem? Słusznie. Dziś? Wiadomo… czasy inne, gra inna… Co nie zmienia faktu, że wziąłbym Go do siebie na te 10-15 minut w meczu, gdybym był coach’em jakiegoś zespołu w NBA.
Pomijając Jego życie prywatne… No wiem, teraz będzie, że nie miał nic poza warunkami fizycznymi… Ja jednak widzę w gościu tę iskrę 😉
Kontuzje? Cóż… Urok sportu… Myślę, że On doskonale zna własne ograniczenia czysto fizyczne 🙂
Zna swoje ograniczenia bo widac ze juz nie pakuje z góry. stara sie wykanczać akcje tak by nie nadwyręzać kolan. I prawidłowo.
Będa z niego ludzie oby sie nie posypał.
Można by powiedzieć, że to kolejny super talent. Niestety chyba zmarnowany przez kontuzje i przez to, że niepotrzebnie od razu się rzucił na głęboką wodę. Myślę że za dużo od niego oczekiwali, nie wytrzymał presji w rookie season,
niestety, kluby NBA nie przeprowadzają zapewne testów IQ. albo przeprowadzają, ale potem ignorują wyniki i zatrudniają graczy, którzy nie są w stanie przyswoić sobie podstaw zorganizowanej koszykówki na poziomie zawodowym. Czasami kluczem do niepowodzenia jest konieczność przejścia z roli gwiazdy szkolnej do zadaniowca w NBA – wielu graczy źle to znosi i nawet pokaźne czeki nie osładzają do końca tej świadomości degradacji statusu. Inni dostają kasę i zaczynają się bawić na całego, a jeszcze inni chorują na leniwca, lub uwazają, że nie muszą się niczego uczyć i to coaching stuff robi błąd trzymając ich na ławce i sugerując jakieś braki w wyszkoleniu.
jedną z nielicznych organizacji w ktorych najpierw zwraca się uwagę na osobowośc, charakter i inteligencję oraz techniczny kunszt, a dopiero później na atletyczne i motoryczne talenta, są Spurs. stosunkowo najrzadziej klopsami okazują się właśnie zawodnicy wybierani przez klub z San Antonio.
Pamiętam go dlatego, że kiedyś Stromile Swift zrobił mu kuku 😀 Wrzucam go do worka z graczami pokroju… Stromile Swift, Darius Miles! Super goście z wielkim potencjałem, którzy z różnych powodów zakończyli swoje kariery 🙂 Przydałby sie jakiś artykuł… może sam coś skroję 😀
no i jednak nie udał się powrót, Grizzlies podziękowali Tyrusowi po 10-dniowym kontrakcie
kolejnym podkoszowym na liście jest JaMychal Green, poprzednio próbowany w San Antonio
na moje przydałby sie im ktoś taki. albo do mavs moze?