fbpx

Zdegustowany LeBron | szalona końcówka w Los Angeles

35

top

Cavs dostali manto od Brooklynu

LeBron zdegustowany. Nie potrafił ukryć irytacji. Samemu zaliczył niemal perfekcyjne spotkanie: 30 punktów, 13/16 z gry, 6 zbiórek i 5 asyst, ale nie zapobiegło to przegranej z jedną z najsłabszych, pozbawionych rozgrywającego, ekip tego sezonu.

Nets prowadzili od startu aż po finisz, a mowa ciała Jamesa zakrawała na komedię. Rzucał ku%wami pod nosem, sugestywnie rozkładał ręce, teatralnie kiwał głową z dezaprobatą. Nie dał jednak dalszej pożywki mediom, po zakończonym meczu, wyraźnie uspokojony mówił tak:

Nie słucham niczego, co mówią ludzie poza szatnią zespołu. Doradcy, specjaliści koszykarscy. To mnie nie denerwuje, denerwuje mnie nasz wysiłek. Czasem nie wkładamy w grę wystarczającej ilości energii. Nie wszyscy nasi gracze rozumieją przed jaką szansą stoimy w tym roku. Chcę żeby zdali sobie sprawę, że takiej szansy nie dostaje się co sezon. [LBJ]

`

Mówisz? No dobrze. Wczoraj mówiłeś, że chciałbyś karierę skończyć u boku CP3, D-Wade’a i Melo, gołym okiem widać, że macie boiskowy problem z Kyrie, dwa dni temu odlajkowałeś profil Cavs na Instagramie, pojechałeś do Miami trenować z Dwyanem, świrujesz z bananem w szatni, sam dodajesz taniej sensacji do pieca, robisz rzeczy obliczone na wywołanie zamieszania, którego Cavs w tym momencie zdecydowanie nie potrzebują. No ale koszykarzem jesteś świetnym, fakt.

 [vsw id=”ISTX8TyKS58″ source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

JJ Redick FTW

Przeciętnej jakości koszykówkę oglądaliśmy w Staples Center przez 3.5 kwarty. Nieskuteczność i błędy psuły widowisko. Przypominało to bieg długodystansowy w którym nie liczy się czas tylko zwycięstwo. Oba zespoły chciały zachować jak najwięcej sił na finiszu toteż tempo nie było porywające. Za to końcówka mogła się podobać: 24 sekundy do końca Damian Lillard z zimną krwią wbił trójkę, 13 sekund później szalonym rzutem zza łuku odpowiedział Jamal Crawford, następnie gospodarze odcięli Lillarda, zebrali i na 0.6 sekund przed syreną wzięli czas…

JJ Redick ma liczne wady jako koszykarz, ale żyje dla takich chwil.

[vsw id=”3pMvEK_9rGk” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

Przyjrzeliście się dokładnie? Doceniacie kunszt podania między nogami? Blazers namieszali w  psychice DeAndre Jordana (6/16 osobistych, 5 strat, 5 fauli) najśmieszniejsza sytuacja miała miejsce pod koniec pierwszej kwarty kiedy stojący na linii rzutów wolnych Gerald Henderson mówił do Jordana: “zobacz jak się rzuca” a następnie spudłował oba, hehe.

Różnicę w tym meczu zrobił Crawford, autor 25 punktów, 11/21 z gry.

Bulls poza ósemką playoffs

Smutno oglądać rozpad zespołu Chicago. Jimmy Butler (19 punktów, 4 straty) wskutek kontuzji zjechał do bazy z formą. Problemy wciąż sprawia kolano i zakładam się, że nie powinien spędzać na parkiecie po 40 minut. Oby nie rozwalił się poważniej. Ambicją kierownictwa Byków jest jednak awans do playoffs. Wpływ Derricka Rose’a na losy meczów dawno już nie jest tym, co kiedyś. Nawet gdy zdobywa 30 punktów, jak dzisiaj. Jego wjazdy są spoko, ale gdy zespołowi brak fundamentów (zwłaszcza na bronionej połowie), na wiele się nie zdają.

Gasolowi puchnie kolano i chyba odlicza już dni do końca przygody w Chicago. Joakim Noah po przebytej operacji barku ma przed sobą miesiące rehabilitacji. Ponoć spadły mu wszystkie mięśnie z lewego ramienia. Generalnie ekipa na tle energii, jaką oglądaliśmy za kadencji Toma Thibodeau wygląda jak sflaczały balon.

Na dodatek nadziali się dziś na dobrze dysponowany Knicks. Kto nie widział podania Jose Calderona ten niech odrabia lekcje:

[vsw id=”7lgeUMDALts” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

Carmelo Anthony pogodzony z losem, szczęśliwy, skuteczny. Prawdopodobnie nigdy już nie zdobędzie tytułu, ale dojrzewa jako lider, zaangażował dla dobra ekipy i aż sobie chyba kupię: http://www.gwba.pl/nyknicks

nyk

35 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie rozumiem jadu autora w stosunku do LBJ. Nie kibicuje Cavs i mam nadzieję, że Toronto w tym roku udźwignie ciężar playoffs, ale patrząc na niektórych zawodników Cleveland robi mi się szkoda chłopa. Oprocz LeBrona, tylko (co jest według mnie chore)pozyskany niedawno Channing Frye i czasami Tristan Thompson. wykazują jakąś wolę walki o tytuł. Love, Irving, Smith, przez ich problemy z chęcią bycia gwiazdami i numerem jeden w drużynie nie zdobędą tytułu pod wodzą Jamesa, pewnie zrozumieją to za jakiś czas gdy przyjdzie im odchodzić z ligi bez zdobytego miśka.

    (65)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Kocham Bulls, ale może jak nie dostaną się do play-offs, to w końcu zaczną coś robić. Tu jest problem w kierownictwie, nie zawodnikach czy trenerze. Mam nadzieję, że to da właścicielom do myślenia…

    Co do Lebrona, gdyby opuścił Cavs kolejny raz, byłby zerem dla kibiców i nie tylko tych z Cleveland. Dlatego zostanie, a my przygotujmy się na transferowe lato 😉 Czuję, że pozbędą się Irvinga i Love i zdobędą kogoś pokroju Melo czy CP3. Bardziej realne jest przygarnięcie Melo. Ja bym próbował wziąć go za Irvinga a Love’a wysłał np. do Suns za Brandona Knighta. Coś w ten deseń 😀 Ale najpierw play-offs, więc będziemy oceniać wszystko po ich zakończeniu 🙂

    (4)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Cleveland jest takim samym syfem, jak było przed odejściem Lebrona do Heat. Nie jest im nic winien, ale raczej drugi raz nie odejdzie. Pewnie żałuje, że wrócił.

    (82)
  4. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    Lebronek już zczaił ze to że wypiął sie na Miami było błedem i zal mu dupe ściska ze Heat poszli w tak dobrym kierunku.
    Zaczał wiec lekka przymiarke do ponownej zmiany klubu poprzez badanie gruntu wypowiedziami typu ze zagrałby z Melo, Wadem itd.
    No i jak ja mam go lubiec?
    Jego klase koszykarską uznaje, jego postawa życiowa i sposob bycia mnie od niego odrzuca.

    (-11)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Bez hejtu na Chicago, ale dobrze by było gdyby nie weszli w tym roku do playoffs. Może wtedy w końcu się ogarną i powrócą do dawnej chwały.

    (18)
  6. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Niestety jako kibic Bulls musze powiedzieć, że jedyną opcją na uratowanie tego zespołu to brak awansu do PO. W lato zrobić gruntowny remont pozbyć się Noah (raz zdobył DPOY teraz to cień tego obrońcy i nie wróci już do tej formy) Gasola (Pau to legenda, ale jeśli zespół chce wrócić na szczyt to trzeba młodych, energicznych zawodników) Gibsona (z roku na rok starszy, z postępu brak). W tej chwili w Chicago jest jeden gracz na którym można zacząć budować nową jakość. Jest nim Butler. W miare młody, genialny obrońca, który zapewni te około 20 ppg. Zostaje Rose nie wiadomo co z nim zrobić. Jeśli Gasol, Noah i Gibson odejdą to może uda się zakontraktować jakiegoś free agenta. Rose ma kontrakt jeszcze na 2 lata. Można poczekać i jeśli w ciągu tych 2 lat nie ustabilizuje formy to odejdzie.

    Chicago miało szanse na Miśka, gdy D-Rose miał swój prime. Wtedy Bullsom potrzebna była jedynie 2 opcja w ataku. I gdyby nie kontuzje Rosa to teraz z Butler’em tworzyłby zabójczy duet

    (15)
  7. Array ( )
    wielmozny pan P 25 marca, 2016 at 11:16
    Odpowiedz

    są to nieco naiwne dywagacje.

    NBA to liga dla zawodowców, a nie amtorów.
    w zespole amatorskim, będącym paczką kolegów albo przypadkowo wybranych zawodników w przypadkowej grze – mozna się denerwować i stroić fochy na wspołgraczy, którzy zachowują się nie tak jak by się nam marzyło. można odmówić gry z kims, kto za mało podaje albo markuje obronę, a z kimś kto nam kiedyś podpadł.

    w NBA to już nie jest sport. To jest zawód i praca. inna bajka.

    LeBron James zachowuje się jak profesjonalista. trudno mu cokolwiek zarzucić, jak chodzi o przygotowanie, dbałośc o formę, o zespół itd.

    natomiast Kyrie Irving czy Kevin Love zachowują się jak amatorzy. ich w ogóle nie powinno obchodzić, co LeBron mówi w wywiadach, bo nie mogą jakości swojej pracy i stopnia zaangazowania w pracę dla firmy pod nazwą Cavaliers, uzależniać od tego czy LeBron mówi fajne rzeczy czy niefajne. To ich praca, a tymczasem zachowują się jak chłopcy grający na szkolnym boisku po lekcjach.

    LeBron ma rację, wypominając im brak profesjonalizmu i nieumiejętnośc skoncentrowania się na tu i teraz, w momencie gdy przed nimi jest szansa, jaką – tacy jak Irving czy Love – będą mieli zapewne jeden jedyny raz w karierze. bez LeBrona nigdy im się ona nie zdarzy.

    partnerzy Magica Johnsona czy Michaela Jordana doskonale rozumieli sytuację, wiedzieli że to jedyna okazja w karierze, aby zdobyć mistrzostwo i wpisać się w historię. partnerzy LeBrona najwyraźniej rozumieją znacznie mniej, ważniejsze są pieniądze, ego i fancy moves na youtube.

    LeBron ma prawo ich ochrzanić, bo jest 2-krotnym mistrzem i wielokrotnym finalistą ligi. jego profesjonalnego podejścia nie można kwestionować. jest liderem zespołu, wciąż najlepszym zawodnikiem w lidze. najlepszym zawodnikiem od czasu mistrzowskich kampanii Kobego Bryanta. taki gracz ma fory i autorytet.

    jesli Irving nie rozumie wagi i rangi tego sezonu, to najpewniej nie jest mu pisany jakikolwiek sukces w NBA. wg mnie, możliwe że trafił na LeBrona zbyt wcześnie. to ciągle jest młody gracz, który chce się popisać, zdobyć parę prestiżowych indywidualnych wyróznień, być w MVP race itd. rzadko który utalentowany gracz myśli o mistrzowskich pierścienaich zanim zostanie doceniony jako solista.

    poza tym, Irving przy LeBronie musi się pilnować. każdy odpuszczony mecz w obronie, każdy przeforsowany rzut, każdy bezużyteczny drybling zostanie mu wypomniany. to stres dla niego, bo do tej pory grał sobie na luzie i nikt nie smiał mu nic powiedzieć, bo wszyscy byli za krótcy dla niego. wg mnie, Irving nie wytrzymuje obciązenia psychicznego, oczekiwań. wie, że LeBron jest ekstremalnie zdeterminowany, żeby zdobyć tytuł, bo dla niego wszystko poniżej, to porażka i klapa. sam Irving nie ma takiej hierarchii wartości, i ciąży mu karcący wzrok LeBrona, świadomośc presji jaka na nim spoczywa, jako na głównym sidekicku, a sam fakt że jest sidekickiem go nie uszczęśliwia, bo uważa że jest dostatecznie dobry by mieć własny zespół. ha, pomyślcie co by było, gdyby Scottie Pippen, albo James Worthy myśleli jak Irving.

    nieważne z kim pojechał trenować LeBron i z kim ewentualnie chciałby grać. To nie powinno zajmować cavsów, bo profesjonalizm wymaga od nich wysiłku, pracy i oddania sprawie całego serca. dla LeBrona ten zespół być możę nie jest wymarzonym, ale jak widać jest profesjonalistą, jak przewidywałem : po AS break gra coraz intensywniej i na playoffs będzie w optymalnej formie. On swoje robi. gdzie jest reszta ?

    nie widziałem meczu z Brooklynem, ale niestety 6 z 22, w tym 1-8 za trzy Irvinga i 0-5 Kevina Love’a w rzutach zza łuku, oraz mizerne DWA osobiste jakie wspólnie uzbierali, to jest kompromitacja tych graczy. To nie jest profesjonalizm tylko jakaś dziwna mieszanka amatorszczyny z zawodostwem ograniczającym się do brania dużych pieniędzy za bardzo słabą pracę. W meczu ze słabymi Nets, miesiąc przed playoffs, takie wyniki są niedopuszczalną fuszerką. w tym momencie sezonu contender, jakim są Cavs, powinien taki meczu rozstrzygnąc do polowy 3 kwarty. porażka jest zupełnie frustrująca. To jest gorsza porażka niż 30-toma punktami z Warriors w styczniu czy kiedyś to było. W styczniu nie ma to przesadnego znaczenia, ale w końcówce marca wypada oczekiwać wysokiej formy od zespołu który ma aspiracje do udziału w Big FInals. póki co, w Cavs jedynym zawodnikiem który jest gotowy do kampanii playoffs pozostaje LeBron. I na tym, m.in, polega jego profesjonalizm. wykonuje swoją pracę z pełnym zaangazowaniem, mimo że być może ani koledzy z zespołu ani otocenie nie dają mu motywacji, i nie są na poziomie, którego by oczekiwał.

    im szybciej Irving i LOve zrozumieją, ze to praca, a nie zabawa, że to biznes, a dopiero później sport – tym szybciej Cavs wrocą na ścieżkę mistrzowskich aspiracji. jesli się nie ogarną, zobaczymy collapse w playoffs. może jeszcze nie na poziomie Eastern, bo tutaj LeBron nawet z drugą piątką ogra każdego. ale Big Finals mogą być ogromnym rozczarowaniem.

    (136)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    @wielmożny muszę przyznać, że od jakiegoś czasu wchodzę na tą stronę z większym zainteresowaniem Twoimi komentarzami niż samymi artykułami.
    Pozdrawiam.

    (63)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Lebron ma rację! Gołym okiem widać że tylko Lebron w Cavs to profesjonalista. Ten zespół jest przeciętny. Nigdy nie przypuszczalem że będę Lebronowi życzył przenosin, ale on się zwyczajnie marnuje.

    (25)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    @wielmozny pan P – z ust mi to wyjął 😉
    Kibicuję LBJ – wbrew hejtom – gdziekolwiek jest, bo takiego fenomenalnego zawodnika nie ogląda się co dzień. Dla mnie oglądającego NBA od 25 lat jest to gracz elity elit, do której w ostatnich latach zaliczyć można 2-3 zawodników: Kobe, Tim i może Dwane – urodzeni zwycięzcy i liderzy, a poza tym wyśmienici zawodnicy niemal od pierwszych gier w Dużej Lidze.
    Po prostu godni następcy Bogów lat 80 i 90.
    Dlatego też – pomimo całej otoczki – nie jestem w stanie zrozumieć, czemu w gwiazdy Cavs nie są w stanie zrozumieć, że grają dla LBJ w Jego drużynie?
    Rozumiem jego hegemonię i zapędy Pana i Władcy – tak działali najwięksi – pod nich konstruowano organizacje i składy i dzięki nim zdobywano mistrzostwa. Jeśli to wszystko nie gra razem- nie ma szans na sukces.
    LBJ – pokazał, że przy odpowiednim wsparciu będzie kąsac do upadłego – jak pokazał choćby w finałach zeszłego roku. Moim zdaniem ówcześni zdziesiątkowani Cavs byli lepszą drużyną niż dzisiejsi grający pełnym składem. Tam wszystko kręciło się wokół LBJ – i odnieśli niebywały sukces. Jak by wówczas z GSW wyciąć np. Thompsona i Greena – tamte finały byłyby wygrane przez Cavs.
    Dlatego – wszyscy w Cavs powinni postarać się maksymalizować swoją przydatność dla lidera – bo to co pokazali w kolejnym już meczu to nie jest drużyna, która mogłaby w finale walczyć z GSW, SAS, OKC – czy jakąkolwiek drużyną z TOP5 na zachodzie, a i finał na wschodzie będzie wątpliwy.

    (3)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    @wielmozny pan P zacznij coś redagować własnym sumptem, bo momentami piszesz lepiej i bardziej rzeczowo niż autorzy newsów. Serio. Gratuluję otrzaskania w temacie.

    (33)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Miejmy nadzieję, że do playoff’s LeBron wpłynie jakoś na Irvinga i Love’a bo jeśli nie teraz to nigdy. Obudzą się z płaczem w wieku 35 lat mówiąc, że : ” Topowi gracze ligii nie mieli po prostu szczęścia”
    Jestem wielkim fanem Cavs, ale aktualna etyka pracy zespołu nie napawa optymizmem…
    Zobaczymy jak playoff’s, ale jak kampania pod tytułem “All in Cavs” nie wypali to w barwach kawalerii nie zobaczymy już pana NO DEF Love’a i pana BIG STAR Irving’a.

    (6)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    Z lekarzami, trenerami, fizjoterapeutami Bulls na prawdę jest coś nie tak. W sezonie chyba każdy zawodnik ma po 2 razy trochę groźniejszy uraz wykluczając go z gry.

    (5)
  14. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    ds
    I wydaje mi się, że właśnie o to chodzi…. Oni nie chcą zdobywać mistrzostwa pod wodzą Jamesa 🙂
    Który zabiera im grę. Irving lubi mieć piłę w łapie i bardzo dobrze się z nią czuje, z piłką w rękach jest o jakieś 90% leszy niż bez niej, a mimo to LeBron się [xxx] i siłą mu ją zabiera. Dlaczego ? Nie jest tak efektywny z piłką jak Irving, a uważany za kompletnego gracza powinien sobie leiej bez niej radzić niż Irving, który bez piłki jest słaby jak barszcz.
    A jak nie bierzesz udziału w ataku dlaczego masz się starać w obronie ? Ja się chłopakom nie dziwie. LeBron uważa się za [xxx] wie kogo, próbuje liderować i [xxx] z tego wychodzi. A żeby było śmieszniej jeszcze oczekuje, że ziomki którym załatwił kontrakty będą za niego [xxx] jak było to w Miami. Ani Bosh ani Wade się nie skarżyli odwalając brudną robotę za jegomość 🙂

    (-13)
  15. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    wielmozny pan P
    Moim zdaniem właśnie o to w tym wszystkich chodzi….

    Zawodnicy mają w dupie autorytet czy fory. Nie ma czegoś takiego jak fory.
    Sam jestem trenerem i nie ważne czy zawodnik jest najlepszy czy najsłabszy nie zrozumie czegoś takiego jak fory. Zwykłe ćwiczenia wytrzymałościowe. Jeden daje radę i ciśnie, a drugi puchnie i mu odpuszczam i zaraz jest “a dlaczego”, “jak to”. Myślisz, że taki Irving czy Love tego nie mają ? Każdy chce być traktowany równo. Jak ktoś leci w chooya kończą się uprzejmości.

    Widać szacunek trzeba sobie zdobyć, a nie tylko przyjść i się panoszyć. Dla niektórych to niezmiernie ważne.

    A autorytet to powinien mieć trener, a nie gracz, któremu się wydaje, że może być trenerem. Widać wśród zawodników LeBron nie ma autorytetu. I nie chodzi tu o mistrzostwa. Jest wielu graczy, którzy mają miśki, a grali po 3 minuty. Chodzi o osobowość.
    Jak widać patrzeniem spode łba, krzyczeniem czy wymądrzaniem się LBJ szacunku wśród graczy nie zdobył.
    I to jest ten cały legendarny lidership LeBrona.

    (-16)
  16. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Jarkol
    Fanem od roku ? Dwóch ?

    Cleveland nigdy nie imponowali jako organizacja. Przez to LeBron uciekł po raz pierwszy.
    A gdy zaczęli wychodzić na prostą, bo na prawdę zaczynało dziać się dobrze jeszcze dwa sezony przed powrotem LeBrona, zwolnili trenera i klepią dalej biedę. I nie chodzi o zawodników, bo Cavs najlepiej wyglądali w sezonie gdzie grał tylko Irving z powiedzmy topu.

    (-12)
  17. Array ( )
    Odpowiedz

    @wielmożny pan P
    Podbijam, zakładaj na GB swojego bloga, albo skrobnij parę tekstów i podeślij chłopakom, bo Twoje wywody czyta się lepiej niż dobrze. Ewentualnie coś na własną rękę działaj, dałbyś radę. Chyba, że nie masz czasu, albo Ci się nie chce 🙂

    Co do tematu,
    Cavs nie są w stanie zdobyć mistrzostwa. Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że wszystko inne niż tytuł to dla nich porażka. Zdaje się, że ten sezon to ostatni gwizdek, aby dokonać tego w tym składzie. Inaczej, żeby zatrzymać LeBrona, będą musieli wytransferować Irvinga i/lub Love’a i sprowadzić pro wsparcie, ludzi gotowych poświęcić wszystko dla tytułu. Jak na razie ani Love, ani Irving nie wykazują się dostatecznym poziomem determinacji. Wiadomo, łatwo nam z pozycji fotela mówić, że temu, czy tamtemu się nie chce. Gości zjada presja, sam LeBron swoją postawą (tą pro na boisku, jak i wypowiedziami poza parkietem) wprowadza ich w stan “permanentnego zagrożenia” – jeśli nie sprostamy wymaganiom, dostaniemy kopa na do widzenia.

    Love’a ciągle ograniczają jakieś urazy, ale nie ma to wpływu na jego postawę w defensywie, gdzie zawsze był kulawy.

    Co z tego, że dojdą do finałów jak znowu dostaną manto od GSW albo Spurs. Irving i Love nie staną się lepszymi obrońcami w ciągu trzech miesięcy, a nie oszukujmy się – tylko najlepsza obrona jest w stanie zatrzymać Warriors/Spurs. Do tego dochodzą problemy ze skutecznością i motywacją. Mogą jechać na plecach LeBrona bardzo długo, bo to wciąż najlepszy gracz w lidze, ale sam nic nie zdziała. Dlatego nie, tak się nie da zdobyć mistrzostwa.

    (2)
  18. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Ciuus

    Może trochę grzeczniej ?
    Fanem Cavs jestem od roku 2005, wtedy zacząłem łapać lepszy kontakt z NBA, więc proszę nie wyzywać mnie od Bandwagonersów, bo jest to najzwyczajniej w świecie oszczerstwo…
    A hejtować potrafi najbardziej ten, który nic w życiu nie osiągnął
    Pozdriawiam

    (10)
  19. Array ( )
    Odpowiedz

    Jestem wielkim fanem bulls od niepamietnych czasow i przyznam szczerze..serce mi sie kroilo podczas ogladania ostatnich 2 spotkan z Knicks.. cytujac Zbycha Stonoge to jest ku*&a jakis dramat…jedyny plus to wystepy DRose..
    No wlasnie odnosnie Pooha…za szybko go ludzie skreslacie..pamietajcie ze sezon rozpoczal praktycznie slepy..od poczatku lutego notuje 20,6ppg…jesli zdrowko dopisze mysle ze w przyszlym sezonie spokojnie mzoe wskoczyc na poziom 25ppg, a dlaczego? A dlatego ze od jego postawy bedzie zalezala wysokosc nowego kontraktu 🙂 Widac, ze zaczyna ufac swojemu cialu, wczoraj nawet mozna bylo zobaczyc pake w kontrze hehe..Trzymam kciuki za DRose i za zwolnienie Paxa..pozdr

    (2)
  20. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    wielmozny pan P w 100 % się zgadzam, najlepszym przykładem profesjonalisty jest Wade on potrafił usunąć się lekko w cień kiedy przyszedł Lebron a i tak wnosił swoimi umięjętnościami i profesjonalizmem bardzo dużo

    (3)
  21. Array ( )
    wielmozny pan P 25 marca, 2016 at 15:32
    Odpowiedz

    dzięki, panowie za wszystkie miłe słowa.
    z ciekawością czytam również Wasze posty, polemiki i opinie – każda jest ważna, każda coś wnosi.
    co do pisania własnym sumptem – najzupełniej wystarcza mi pozycja roleplayer, który czasem coś tam napisze w polu “komentarz”. panowie redaktorzy robią świetną robotę, inspirując i podrzucając przeróżne tematy i wątki.

    @idoru
    zdecydowanie masz rację.
    szansa gry u boku zawodnika, któryh gwarantuje niemalże możliwość gry o mistrzostwo, to przywilej i niepowtarzalna okazja. umysł Kyrie’ego Irvinga działa jednak, najwyraźniej, inaczej niż średnia statystyczna. Kyrie już zdązył być nr 1 naboru, szybko zdobył w NBA dobrą opinię, wystąpił w ASG i to w znakomitym stylu, na MS był liderem amerykańskiej reprezentacji i zdobył tytuł. I teraz przychodzi surowy profesjonał LeBron, który przejmuje kontrolę, zaczyna rządzić i ustawiać drużynę, ma stały abonament na spotkania z właścicielem, jest ważniejszy od trenerów, którzy są zależni od jego oceny ich pracy. Kyrie miał być gwiazdą, a staje się sidekickiem. obecnośc LeBrona zmusza go do myślenia i stylu pracy zupełnie innych od tych, do których się przyzwyczaił. on – to tylko moja spekulacja – chciał pograć sobie na luzie, zdobyć MVP ligi, zostać centrum czołowego zespołu, samodzielnie liderować drużynie, która walczy o pierścień, i dopiero wtedy ewentualnie zostać czyimś sidekickiem. tymczasem zjawia się LeBron i Kyrie musi momentalnie przestawić się na zupełnie nowy tryb rozumowania i postzregania siebie w tym ukłądzie, na bycie numer 2, ze starszym bratem który ma decydujący głos we wszystkim.

    MOzliwe, że dla Irvinga za wcześnie się to wszystko dzieje, nie jest gotowy na ten typ wyzwania. wszystko co trzeba – ma, oprócz nastawienia i umiejętności znalezienia się w tej sytuacji. wg mnie, tak to moze wyglądać. kto wie, może my tutaj, z daleka, widzimy mistrzostwo jako wartośc nadrzędną, a taki Kyrie Irving wcale aż tak zafiksowany na tym punkcie być nie musi. Co innego LeBron, jemu zegar już tyka, 31 lat, bodaj 13 sezon w lidze, za 3 lata zacznie się zmierzch, a na koncie tylko dwa pierścienie. TYLKO. dla niego – tylko. Magic wygrał 5, Jordan 6, Bryant 5. LeBron ma swoje ambicje i na pewno myśli o legacy, a może po prostu o wykorzystaniu potencjału do maksimum. Irving jest w innym momencie swojej kariery. możliwe, że te dwa punkty widzenia i postrzegania rzeczywistości są od siebie na tyle odległe, że nie mogą się porozumieć i LeBron widzi u Irvinga brak tego rodzaju determinacji i poświęcenia, który sam ma i którego oczekuje od partnerów w zespole. Trudno jest grać z LeBronem ;]

    (5)
  22. Array ( )
    wielmozny pan P 25 marca, 2016 at 15:50
    Odpowiedz

    @ciuus
    być moze to ty masz rację, nie wykluczam tego. nie wiemy jak jest tam, w środku, więc pozostają nam spekulacje i interpretacje.

    mówisz, ze autorytet czy fory nie istnieją w sporcie.
    ale czy zanegujesz autorytet, którym cieszyli się Magic, Jordan albo Kobe Bryant wśród swoich kolegów ? jednak bycie mistrzem, zwycięzcą, zawodnikiem który rozgrywał legendarne mecze i serie playoffs – wpływa na partnerów z zespołu, wg mnie. m.in dzięki tej inspiracji, motywacji i twardości ww.graczy i impodobnych, ich zespoly zdobywały tytuły. dzięki temu nawet ostatni zawodnicy na ławce w tych zespołach imponowali dojrzałością, profesjonalnym podejściem i poświęceniem dla zespołu oraz pewnością siebie. warunek podstawowy był zawszs ten sam : trzeba chcieć w to wejść, a wchodząc zostawić wątpliwości i ambicje osobiste za drzwiami.
    podobnie jest w cavs, wg mnie.
    najrpościej tę róznicę ilustruje porównanie Pippena i Irvinga. Pippen miał możliwości posiadania własnego zespołu, ale jednocześnie wiedział, ze bez Jordana nie będzie mistrzem. Wolał więc być sidekickiem Jordana niż samodzielnym liderem w jakimkolwiek innym zespole. dzięki temu jest w historii NBA i to na poczesnym miejscu. kim byłby, gdyby wybrał samodzielną drogę ? na pewno kimś znacznie mniej eksponowanym i szanowanym.
    Irving to odwrotnośc. chciałby być gwiazdą. lubi to. ma predspozycje. A tutaj nagle trzeba grać w obronie, dzielić się piłką, znosić nadrzędność jakiegoś innefgo zawodnika, codziennie czytać i słuchac,ze Cavs to LeBron, LeBron i jeszcze raz LeBron… dla zawodnika ciągle budującego swój brand, być mozę aspirującego do bycia MVP – akceptacja takiej sytuacji jest trudnym wyzwaniem.

    myśle, ze leadership LeBrona mieliśmy już okazję obserwować. są dowody jego skuteczności. przede wszystkim, to jest zawodnik oddany koszykówce. W pełni skoncentrowany i gotowy do poświęceń. jesli pokrzykuje czy krytykuje, to dla dobra kolegów, bardziej ich poprawia niż ruga. on może, bo on po prostu zjadł na tym zęby. gdyby iśc tropem twojej teorii, to jakimi liderami byli Magic czy Jordan, którzy dla swoich partnerów byli momentami wręcz brutalni i ordynarni ?

    to profesjonalny sport, dorośli mężczyźni, zarabiający dziesiątki mln dolarów. jesli ich ambicja cierpi z powodu tego, że bardziej doświadczony kolega męskim słowem coś im doradzi – może trafili w niewłaściwe miejsce ? Lider nie musi być delikatny, grunt żeby reszta rozumiała,ze jemu nie chdozi o personalne zaczepki, ale o dobro drużyny i zdobycie mistrzostwa. Tutaj nie ma miejsca i czasu na obrażanie się i nadwrażliwość. jesli ktoś się skupia na tym, a nie na pracy i postępach, to znaczy że być mozę sukces nie jest mu pisany, ewentualnie musi do tego dorosnąć. tak to wygląda wg mnie.

    (5)
  23. Array ( )
    wielmozny pan P 25 marca, 2016 at 15:54
    Odpowiedz

    @hater
    bez dwóch zdań, tak właśnie jest. na przykładzie Irvinga i Love’a możemy zaobserwować, jak trudne jest zdobywanie tytułu, ile trzeba w sobie zmienić, ile wypracować na nowo, jak duże jest obciążenie psychiki i mentalności, jak mogą szkodzić wieloletnie nawyki, jak cięzko je w sobie przełamać. obaj umieją bardzo wiele, jak chodzi o wyszkolenie techniczne, ale na poziomie mistrzostwa nagle okazuuje sie, że skill set, to zaledwie mniejsza połowa pakietu zapewniającego sukces. ta większa składa się z niezliczonych niuansów, które siedzą w głowach zawodników.

    (3)
  24. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    wielmozny pan P
    Wszystko się zgadza ale ja zauważam jedna małą różnicę.

    przypomnij sobie Dream Team. Tam każdy robił za kozaka. Jordan dołączając do zespołu nie miał autorytetu. Musiał go sobie wywalczyć i tacy gracze jak Bird czy Magic musieli po prostu się z tym zmierzyć.
    To samo ma teraz LeBron Irving czy Love. Każdy z nich był tym pierwszym. Liderem swojej organizacji. teraz są razem jako “Dream Team” i jest “walka” kto jest kim w tym zespole.
    Identycznie było w Miami.
    Był Wade, LeBron i Bosh i ustalenie kto jest kim w zespole jest decydujące. Wade jako weteran postąpił identycznie jak Magic. ustąpił z drogi młodszemu dla dobra zespołu. Bosh również musiał zaakceptować swoje miejsce w szeregu.
    Nie obserwujemy tego natomiast w Cleveland. LeBron jako weteran w NBA nie postępuje jak Wade czy Magic dla dobra zespołu, a Irving jako młoda krew nie ma zamiaru odpuszczać. Ale kto by odpuścił będąc młodym jeszcze nie dochodząc do prime time ?

    Uważam i to tylko MOJE zdanie, że LeBron z cienia osiągnął by to po co przyszedł do Cavs w pełni maksymalizując możliwości kolegów. Tylko jeszcze trzeba umieć wejść w cień.
    Wade potrafił schować swoją godność w buty ale czy to mu umniejszyło w jakikolwiek sposób ? Ja tak nie uważam, a jest bogatszy w biżuterię. Czy LeBronowi umniejszyło by gdyby zrezygnował z piłki w łapach ? Uważam, że nie. Tu wychodzi klasa zawodnika. podobnie jest z TD i jego słowa, że przejedzie na barkach LA ile się da i zobacz jak na tym wyjdzie. Mimo to, że nie gra już pierwszych skrzypiec jest kluczowym ogniwem w SAS. Niech LBJ da się wyszumiec Irvingowi i da więcej swobody Kevinowi, a sam niech pociąga za sznurki z drugiego planu.

    Mówi się, że to Irving czy Love mają się zdecydować czy chcą być sredniakami czy walczyć o Mistrza. Moim zdaniem jednak to LBJ musi zdecydować czy bardziej liczą się statystyki (piła w rekach) czy walka o najwyższe cele.
    Jeśli się okaże, że piłka to trzeba czyścić roster i budować drugą Phille Iversona 🙂 14 zadaniowców i sam LeBron. Tylko wtedy już nie będzie wymówki.

    (-2)
  25. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    wielmozny pan P
    I genialnie podsumowałeś przygotowanie mentalne w NBA.

    Teraz np spójrzmy na Philadelphie ? Mimo nagromadzonego talentu czego uczą się młodzi ? Niech taki Noel szybko ucieka bo może czasem się okazać, ze zostaną z niego zgliszcza z tego gracza. Warsztat będzie posiadał ale mentalność podupadnie w zespole, który oprócz tankowania nie potrafi nic więcej.

    (-3)

Komentuj

Gwiazdy Basketu