Złamane kariery: nieudane powroty po kontuzji graczy NBA
#TRACY MCGRADY (1997-2013)
Biorąc pod uwagę poziom talentu i odniesione sukcesy drużynowe to jest to chyba najbardziej ewidentny przypadek tego zestawienia. Kiedy grał na pełnych obrotach nikt w NBA nie był w stanie go zatrzymać, a fani wstawali z miejsc za każdym razem gdy dostawał piłkę. Był klasą sam dla siebie. Nikomu nigdy granie tak dobrze nie przychodziło tak łatwo. Nic dziwnego, że w latach 2000-2007 nieprzerwanie wybierano go do ASG. Niestety, kontuzje pleców i barku dosyć mocno go ograniczyły, a gwoździem do trumny stały się mikropęknięcia w kolanach. Szkoda, wielka szkoda dla NBA i koszykówki w ogóle.
[vsw id=”G0lFHcB0g5w” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
#ARVYDAS SABONIS (1995-2003)
Olbrzym. 221 cm i 132kg. Jak go kryć? Jak go zatrzymać? A co jeśli Wam powiem, że ten gość, gdy zjawił się w NBA regularnie rzucał jeszcze za trzy ze skutecznością 38% (39 ze 104 prób w jego pierwszym sezonie spaliło siatkę), mądrze podawał piłkę kolegom, niszczył na półdystansie i trafiał średnio 8/10 wolnych? Wielu dzisiejszych centrów wyglądałoby przy nim jak drewniane kołki pod względem wyszkolenia technicznego. No cóż, do Hall of Fame nie biorą przez przypadek.
A teraz posłuchajcie takiej historii: po europejskim sezonie 1994-1995, ówczesny manager Portland, Bob Whitsitt, poprosił klubowego lekarza o przyjrzenie się zdjęciom rentgenowskim Sabo. Wiecie co powiedział lekarz?
Za same te zdjęcia rentgenowskie Sabonis powinien mieć miejsce dla niepełnosprawnych na klubowym parkingu
1
A mimo to był tak dobry, że Blazers go kupili. Wyobrażacie sobie jak młóciłby w pełnym zdrowiu?
[vsw id=”LW9q-0x2gu8″ source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
czytaj dalej >>
Pierwszy lepszy, który przychodzi na myśl to Greg Oden.
Szkoda Tracy’ego, mógł wygrać ze Spurs.
Obyśmy w podobnym tonie w ciągu najbliższych kulku lat nie musieli wypowiadać się Derricku Rose, czego osobiście bardzo mu nie życzę. Wiele zmarnowanych talentów, taka jest niestety ciemna strona sportu.
Landon Turner, świetnie zapowiadający się PF, którego karierę powstrzymał wypadek samochodowy i paraliż. Mimo to wybrany z ostatnim numerem przez Celtics Reda. Ma nawet dwa mistrzowskie zegarki Celtics 84 i 86. Dziś jest mówcą motywacyjnym.
Tutaj chciałbym jeszcze wspomnieć Alonzo Mourninga, któremu w karierze przeszkodziły problemy z nerkami.
“Oto kilku graczy, o których nie zawaham się powiedzieć, że mogliby zmienić oblicze ligi, tej ligi, ale poprzez rozmaite kontuzje i urazy…”
“…byśmy nie musieli nikogo dopisywać do tej listy po obecnie trwającym sezonie. D-Rose, Kobe,”
Kobe już dawno zmienił oblicze tej ligi, i jego poziom gry po kontuzji nie wiele może w tej sprawie zmienić.
Sabonis to taki teraźniejszy Greg Oden. Gdyby nie kontuzje G.O to byłby najlepszym centrem w lidze nikt by mu nie podskoczył ale niestety
Mam nadzieję,że za kilka lat nie będziemy wspominać w podobny sposób D-Rose’a.
Jak mi ich wszystkich szkoda… 🙁 Kobe’go strasznie nie lubię, ale życzę mu powrotu do zdrowia. Jak widzę, że ktoś pisze: “i tak nie umie grać”, “dobrze mu tak” to mnie krew zalewa. Mimo, że czuję do niego ogromną niechęć to nigdy nie mógłbym odmówić mu jego talentu i nigdy nie życzyłbym mu źle, a z resztą ani nikomu bym tego nie życzył.
patrzac na Portland to gdyby nie kontuzje to stawial bym ich miedzy Lakers a Celtics w ilosci zdobytych tytulow
Drobna uwaga. Przy Grancie Hillu powinno być cieniem a nie ceniem 🙂 A tak to super artykuł .
FINLEY !!!! 🙂
Niestety, ktoś musi być tym “zmarnowanym”…
Mi najbardziej szkoda T – Maca… Gość miał talent w ataku na miarę Emdżeja… A w sumie nic nie zwojował… Choć miała w tym też udział Jego etyka pracy…
Najbardziej mi szkoda T-Mac’a, Penny’ego oraz Hill’a 🙁
Albo Iverson, który zasadniczo w pojedynkę wprowadził Sixers do finałów? Mimo 183cm wzrostu….
Szkoda mi gości, którzy na pierścień zasłużyli, ale z różnych przyczyn nie założyli go na swój paluch…
Stockton i Malone? Nawet nie rozwijam wątku…
Rose’owi nie życzę tytułu… Niech On będzie wskazówką dla młodych: Warsztat przede wszystkim, nie atletyzm… Co do Bryant’a, nienawidzę gościa, ale szanuję, bo wszystko co ugrał, ugrał sprawiedliwie… W ataku jest wybitny, i bronić potrafi(ł?), tylko błagam, nie równajcie go z Jordan’em, bo Mike był tylko jeden… I to On jest najlepszym wszechczasów moim zdaniem…
świetny kawał historii, dzięki!
Najbardziej szkoda mi Tracy’ego. Jak zaczynałem oglądać NBA to nim i Iverson’em się jarałem na samym początku (nie licząc Bryant’a)
a GILBERT ARENAS agent 0
Gdy widzę T-Maca mojego idola aż mi łezka w oku się kręci. Świetny zawodnik zabrakło tylko 1 pierścienia :/
Darius Miles?
Co to za piosenka z klipu o McGradym ?
@Michju:
Macklemore and Ryan Lewis – Wing$
penny zawsze był dla mnie największym pechowcem.uwielbiałem jego grę jak jeszcze grał na uniwerku.pokazywali to chyba na screensport.pamięta ktoś ten kanał?poza nim sabasa też nie mogę odżałować.podania za plecami,trójki…poezja.do tego zacnego grona dołączyłbym jeszcze larrego birda.i tak swoje pozamiatał,ale plecy nie pozwoliły mu na więcej. oden oczywiście też zastopowany strasznie przez zdrówko,ale nie porównywałbym go do sabonisa.nie ta półka.pozdro