Bogowie Ulicy, czyli streetballowe Hall of Fame
Pee Wee Kirkland
Pochodzący z Harlemu Kirkland grywał w Rucker Park. Do rangi miejskiej legendy urosły jego potyczki z Natem Archibaldem. W 1969 roku, w drafcie do NBA wybrali go Chicago Bulls, mylicie się jednak sądząc, że było to ukoronowanie jego sportowych marzeń. Pee Wee odrzucił ofertę Byków, ponieważ… zarabiał lepiej na nielegalnych interesach, które wtedy prowadził. Gangsterskie rzemiosło zawiodło go za kratki, gdzie w 8 meczach ligi więziennej zdobył 465 punktów. Jego średnia na uczelni wynosiła 41 punktów, ale prawdziwy ogień to jego dwa występy w Lidze ABL w Centralnej Pensylwanii, kiedy to zdobył 100 i 135 punktów w meczu.
[vsw id=”o0tswlV3J_k” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
Obecnie jeździ po szkołach w USA ze swoim programem dla młodzieży sponsorowanym przez Nike.
Joe “The Destroyer” Hammond
Kolejna z legend streetballowej Mekki, czyli Rucker Park. Hammond był w ofensywie jak buldożer, którego nikt i nic nie mogło powstrzymać. Do niego należy punktowy rekord boisk w Rucker Park, wynoszący 82 punkty w meczu. Zdarzyło mu się też rzucić 50 punktów w pierwszej połowie przeciwko samemu Juliusowi Ervingowi. Nie kto inny tylko Wilt Chamberlain (RIP) polecił go Lakersom, jednak Hammond odrzucił ofertę. Chociaż nigdy nie rozegrał meczu w NBA czy NCAA, wielu ziomali uważa go za najlepszego ofensywnie zawodnika w historii koszykówki.
czytaj dalej >>
u nas nie ma boisk..
ja bylem legendą 🙂
uwielbiam takie artykuly
to wpadajcie do mnie:)
gruby jak sie ruszał… szacun za to, ale nie za gabaryty ;p
ten gruby jaki wariat 😀 haha 😀 ale podziwiam go za to że mimo swoich gabarytów grał w kosza 🙂
Sorry za czepianie się ale jeśli dobrze pamiętam to Garnett zagrał Wilt “The Stilt” Chamberlain’a 🙂
Escalade jak dla mnie troszkę na wyrost na tej liście. I możecie mnie minusować, ale ja szanuje tych gości, a równocześnie nie, bo to największa głupota zmarnować taki talent przez narkotyki, gangsterkę, używki lub inne tego typu rzeczy.
@Młody1992: masz rację, sorry:) z pamięci pisałem. KG grał Stilta, a KAJ wystąpił we własnej osobie;)
A gdzie Hot Sauce?:D
Dobry artykuł, pokazuje on że nie tylko w NBA byli i SĄ prawdziwi zawodowcy.
A co do hot sauce’a chyba jeszcze za wcześnie żeby nazywać go legendą, choć
to najlepszy streetballer jakiego mogłem oglądać.
Ciarrry!
Super artykuł.
Ja bym dodał Skip2MyLou jako trochę barwniejsza historia:)
Nie macie wrażenia, że Ci goście to owszem legendy ale też zmarnowane talenty?
U mnie jest taka legenda, że 15-20 lat temu grał na pewnym streecie gość który miał niecałe ~170 i jak mu wsad nie wychodził to piłka odbijała się od obręczy i wylatywała za drugi kosz ;DDD
brawo za artykuł!!!
Streetball to jest ponad połowa mojego zycia.. moje kolana, kregosłup cos o tym wiedzą..
Kapitalna sprawa, klimat i gra na pelnej…..!!!
Prawdziwe legendy. Właśnie takich zawodników szanuje. Chciałbym zobaczyć jak grają przeciwko dzisiejszym płaczącym gwiazdkom (W)NBA 😀 Troche Escalade na wyrost na tej liście jeśli mam być szczery chociaż też nic do nie go nie mam. A no i Streetball kocham dużo bardziej niż zawodowa koszykówke.