fbpx

NBA playoffs: dzielny farys Donovan Mitchell kończy sezon Orlando Magic!

20

WTMW. Atmosfera w hali Rocket Mortgage FieldHouse tak gęsta, że można kroić nożem. Siódmego meczu NBA playoffs nie widziano tutaj od czasów LeBrona, czyli jakichś sześciu lat. Z wizytą wpadli młodzi Orlando Magic, ale po minach widzę, że nie zamierzają się kłaniać miejscowym…

Orlando Magic vs Cleveland Cavaliers [Game 7]

Zaskoczeń taktycznych na tym etapie rywalizacji być nie może. Magicy lecą odwrócony pick and roll z Banchero w roli ball-handlera i “małym” Suggsem jako stawiającym zasłony. Obaj dowodzą w tej chwili na boisku, wrzucili trzy trójki, agresywnie lecą po zbiórce, wydają się bardzo pewni siebie i niebywale spokojni zważywszy warunki… defensywa Orlando rządzi, wytrącają Evana Mobleya z setów za sprawą fizyczności, Darius Garland ma gościa na biodrze przez cały czas. Niepewność, wręcz bezradność w szeregach CLE. Mają szczęście, bo Magicy też się zacięli, pudłują względnie proste rzuty, gdyby nie to Cleveland pożegnałoby sezon w pierwszej kwarcie.

Cavs zwiększają tempo gry, ale cienko im idzie, bo bez kontuzjowanego Jarretta Allena, Orlando jest wizualnie (i nie tylko wizualnie) większe fizycznie na każdej pozycji. Z nowości: używają Jonathana Isaaca w roli wolnego obrońcy idącego za piłką (za oceanem mówi się na to free-safety) JI kryje “na radar”, pojawia się tam, gdzie Cleveland próbuje atakować. Iskrę w silniku Cavs stanowi aktualnie Caris LeVert, za sprawą jego izolacji miejscowi nawiązują kontakt (24:16 po pierwszej kwarcie) ale tylko na moment jak się okazuje.

Garland nie istnieje, dostał dwa tak dobitne bloki, że ja bym się po tym psychicznie nie podniósł. Gary Harris, a przede wszystkim Jalen Suggs wykonują tytaniczną robotę jako stoperzy na piłce. Jestem wielkim fanem Suggsa na bronionej połowie, przepięknie nawiguje na zasłonach, wycina ludzi bez piłki, gra piekielnie agresywny pressing 1-na-1, co za tym idzie, żaden rywal nie chce go atakować.

Druga kwarta to festiwal rzutów wolnych, ale znów, ze wskazaniem na Orlando. Bez środkowego Allena miejscowi nie mają systemowej ofensywy. Już w poprzednim, szóstym meczu, zajechany Donovan Mitchell w czwartej kwarcie oddał prawie wszystkie rzuty (oraz zdobył wszystkie punkty) i jedyny problem w tym, że było ich tylko (a może aż, zależy jak spojrzeć) osiemnaście.

OK, tyle że Magicy znów się zacinają, bo Franz Wagner spadł za trzy faule, siedzi na siedzisku i czeka na drugą połowę, atak ciągnie niezmordowany Banchero, do przerwy ma 24 punkty i 8 zbiórek. Młody daje radę, ile on ma lat? Dwadzieścia jeden?

Spida!

Od początku trzeciej kwarty stery przejmuje Spida Mitchell, padają kolejne trafienia, wjazdy podkoszowe z faulem i bez, jest napinka, szeroko otwarta paszcza (patrz zdjęcie tytułowe) i cała masa gwiezdnego pyłu, która sypie się ze środka. Ofensywnie to zdecydowanie najbardziej utalentowana jednostka na placu, która właśnie daje temu wyraz. Magicy znów się drapią po głowach, stracili całe prowadzenie (18 punktów!) przewagę, teraz Cavs są w uderzeniu, tu się jeszcze wszystko może zdarzyć. Pytanie brzmi jak długo jeszcze Spida pociągnie… Garland to się nogami zakrył, gra fatalnie, niepewny element, właśnie spudłował layup, sam się przyspiesza, rwie grę, atakowany przez rywali, ma już cztery przewinienia a to dopiero środek trzeciej ćwiartki. Jego rolę przejął LeVert, na budziku remis, lecimy kosz za kosz! Brakuje tylko, żeby się Mitchell z Suggsem za łby złapali.

Cavs podwajają Banchero, reszta gości stała się bardzo niepewna. Wendell Carter Junior pudłuje fatalnie, boją się Mobleya jako blokującego w środku, nerwy!!! Orlando rozpada się psychicznie przed naszymi oczami, Franz Wagner ma w tej chwili 1/12 z gry i boi się rzucać. Banchero widzi dwóch ludzi, nie ma komu przełamać impasu. W czwartą kwartę wchodzą przy deficycie 68:76!

Teraz to już wojna nerwów, jeśli Orlando nie uruchomi obrony, jeśli nie uda im się kilka razy bezkosztowo przejść z obrony do ataku, polegną, zakończą sezon. Ta perspektywa musiała zaświecić w niedoświadczonych głowach, bo pudłują szkolne rzuty. Potrzeba pewnego elementu, śmiałego pociągnięcia pędzlem, może być z byle jakiego włosia.

Nic takiego nie następuje, Orlando stoi, nawet po zbiórce ledwo się zbierają do ataku, nędzne, przewidywalne gry dwójkowe, w oczach strach, Banchero już ledwo zipie. Koszykówka to jednak gra rytmu, pewności siebie, entuzjazmu, energii. Niczyje piłki padają łupem gospodarzy, oni już tego nie wypuszczą… 88:77 przy sześciu minutach do końca. Wzgardzony Garland przed chwilą (na dwa razy, po zbiórce walecznego Isaaca Okoro) trafił zza łuku!

Lecą minuty, kolejni ludzie stają na linii rzutów wolnych, gra ma tyle finezji, co podstarzały Shaq napierający zadem pod dziurę. Magicy tego nie unieśli, cały sezon rzucali przeciętnie (29. miejsce pod względem oddawanych trójek, 24. pod względem skuteczności trójek) ale mizeria dzisiejszej drugiej połowy chodzić będzie za nimi przez całe lato. W sztabie menedżerskim wiedzą, że muszą sprowadzić snajperów. Wszyscy prócz Paolo, Franza i Suggsa są do handlu, ale sprowadzeni ludzie wokół muszą rzucać.

Orlando 94 Cleveland 106 [3-4]

Cichymi bohaterami awansu Cavs panowie Mobley (16 zbiórek 5 bloków) Strus (trzy trójki w III kwarcie) Levert (15/5/4) i Okoro (8 punktów, stoper, +24 wskaźnika plus/minus)! Dzielny farys Spida pobił jakiś super rekord, bodaj należący do Allena Iversona: 89 punktów w meczach sześć i siedem serii playoffs. Szacunek i gratulacje. Widzimy się jutro z relacją z minionych dni, bo jest o czym pisać. Dobrego wieczoru Panowie, Sponsorami dzisiejszego odcinka są: Łukasz Marcin Hanak, Klz0440, T. Serafinowicz oraz Michał Cichowicz. Dziękuję w imieniu swoim i Czytelników. B

20 comments

  1. Array ( )
    wierny czytelnik 5 maja, 2024 at 23:03
    Odpowiedz

    Trzymam kciuki za CLE z pannami z BOS.
    Co ciekawe,samo się zrobiło: miało być panami a wyszło jak wyszło, z czego się nawet śmieję.

    (6)
    • Array ( )

      Kibicuję Bostonowi, ale masz rację. Brakuje mu pazura choćby nie wiem kogo mieli w składzie i jaki bilans w tabeli.

      (4)
    • Array ( )

      I Spida ich hamujący, żeby to myślenie życzeniowe ich nie ugryzło w zbyt pewne tyłki. O ile znowu nie będzie kilku kosmicznych występów Mitchella, to nie widzę Cavs w więcej niż 5 spotkaniach.

      (5)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    …Potrzeba pewnego elementu, śmiałego pociągnięcia pędzlem, może być z byle jakiego włosia. Poezja(:

    (5)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeszcze daleko w las z play offami ale jak na razie to Wilki wyrastają na faworyta do mistrzostwa.
    Mają największego psychopatę i mordercę na parkiecie w osobie Edwardsa. Są najwięksi ze wszystkich drużyn. Mają chemię i są skupieni na robocie.
    Maja najlepszą ławkę rezerwowych ze wszystkich pozostałych drużyn. Jak utrzymają zdrowie to zdobędą mistrzostwo. Ich potencjalni rywale:

    Denver:
    – nie mają nikogo kompetentnego na ławce, kto może przejąć choćby jeden mecz serii,
    – Jamal Murray – na Lakers jego przeciętna gra starczyła, miewa dłuższe przebłyski ale to nie jest wystarczające na lepszych rywali w głąb PO,

    Mavs:
    -mają świetnych guardów ale pod koszem jest mizeria w porównaniu do Wolves, cienki Gafford i nieopierzony Lively to nie nastarczy na Wolves – zresztą nie wiadomo czy przejdą świetnych OKC,
    – dodatkowo wypadł z kontuzją jeden z dużych Kleber
    – nie wiadomo co z kostką Hardawaya

    Oklahoma:
    – mają świetnego rim protectora Holmgrena (2,7 bloku/mecz w tych PO), tylko poza nim to tam są same maludy,
    – z pewnością na plus dla OKC jest lepsza ławka rezerwowych, trener ma kim żonglować
    Na Zachodzie, przy obecnym stanie kadrowym stawiam na finał konferencji Wolves-OKC ze wskazaniem na 4-2 dla Wilków.

    Wschód:
    Boston:
    – brak Porzingisa moim zdaniem wyklucza Boston z marzeń o mistrzostwie,
    – tylko Horford zapewnia trochę rim protections ale jest STARY,
    – Boston stoi trójką, przestanie wpadać to mogą zwijać żagle, a z Minnesotą w ewentualnym finale nie będzie tak często wpadać,
    – ławki rezerwowych też nie maja, zakładając że Horford wchodzi za Porzingisa do start five
    – Pritchard i Hauser to są chodzące mismatche,
    Podsumowując, bez Porzingisa to oni mogę Cleveland nie przejść (jeśli wróci Allen).

    Na wschodzie to jest jedyny rywal dla którejś drużyny z Zachodu.

    Przy obecnym zdrowiu Minnesota ma wszystko żeby wygrać ligę w tym roku.

    (10)
  4. Array ( )
    miś4kontratakuje 6 maja, 2024 at 12:54
    Odpowiedz

    Być może I runda tych PO kończą dominację “zgniłej generacji” w nba. Jej początek można liczyć od “the decision” LeBrona rozmontowujące równowagę sił w nba, a jej koniec to blamaż Clippsów z Mavs w PO tego roku. Czyli mniej więcej 15 lat -> okres 2010-2024. Były owszem świetne rzeczy, jak Splash Brothers, Vintage LeBron czy CP3, Play-off Jimmy, run Toronto, ale dominowały te elementy “zgniłe”. Zgniłe jak: budowanie kolejnych super-drużyn, dzikie festiwale trójek zwykle nieudolnie kopiujące zagrywki Warriors, D posłane do d., rewizja/interpretacja przepisów, w których każdy kontakt gracza z piłką z przeciwnikiem oznaczał faul broniącego; niesamowita inflacja statystyk w kierunku rozbuchanego stat-paddingu; ewolucja marketingu gry kierunku sprzedaży maksymalnej ilości highlightów na m2 czasu gry; kuglarskie popisy kolejnych ball-hogów, w tym takie, w których baba z brodą ogrywa w pojedynkę cała drużynę przeciwną; serial co-pół rocznych: letnich i deadlinowych dram, w których następowała wymiana połowy drużyny kandydata na GOATa, ponieważ miał zawsze za słabą drużynę żeby być GOATem; kupowanie tytułów przez kontendujące super-gwiazdy poprzez zapisy do najbardziej dominującego składu; load-managing jak rak; fochy milionerów w stosunku do obowiązku pracy; sama oprawa meczy już tak jarmarczna, że przyprawiająca o młodości, a kompletnie bez charakteru, itd.

    “Zgniła generacja” odpadła praktycznie w całości, ostał się z niej jedynie o dziwo chyba tylko Kyrie. Za rok będzie o rok starsza, a młode drużyny w prime/bliżej prime i bardziej doświadczone, więc raczej wiele już nie zwojuje. Wreszcie można oglądać PO nba bez irytacji. Kto by pomyślał, że symbolem takiej zmiany będzie gruby, misiowiaty, nie za szybki Serb.

    (15)
    • Array ( )

      Do wyjątkowo dopisałbym Janisa z decyzja o przedłużeniu kontraktu w MIL i dowiezieniu mistrzostwa w pięknym stylu w game 7.

      (2)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Wątpię żeby przeszli BOS a tym bardziej zdobyli mistrzostwo, więc… LBJ wraca żeby zostac bohaterem Cavs jeszcze raz 😉

    (-1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Admin, pytanko, skąd Ci akurat “Farys” wpadł do głowy? 😂 Nie mam nic przeciwko takim poetyckim porównaniom, wręcz przeciwnie, to one nadają kolorytu, ale czysta ciekawość człowiek bierze skąd takie myśli 😀

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu