fbpx

Hollywood Lakers: talent i anarchia

21

Kiedy Magic Johnson na 32 mecze powrócił do składu Lakers w sezonie 1995/1996, czereda coacha Dela Harrisa była teamem poszukującym tożsamości. Magic, który zdążył być tu już trenerem (krótki epizod pod pod koniec sezonu 1993/94), był ogniwem łączącym tych Lakers z latami dawnej potęgi, ale przyszłość klubu należała do zupełnie innej bajki. Vlade Divac, Cedric Ceballos, Eddie Jones… poszukiwania nowego trzonu ekipy zataczały coraz szersze kręgi. Zachwyt kibiców budził niepokorny Nick “The Quick” Van Exel, ale na przejęcie schedy po Magicu był zwyczajnie za cienki w uszach. Dopiero sprowadzenie O’Neala, który  18 lipca 1996 podpisał z klubem kontrakt jako wolny agent, pozwoliło nabrać nadziei na kolejne tłuste lata.

Odejście Shaqa z Orlando dziś otoczone jest nimbem niespełnionych aspiracji i składu wielkich możliwości, jaki mieli wtedy Orlando Msagic (pamiętne finały z Rockets), jednak mało kto pamięta o fatalnej atmosferze, jaka panowała wówczas na Florydzie. O’Neal miał niesamowite ciśnienie na zmianę barw, darł koty z trenerem Hillem i liczył dni do końca kontraktu. Kiedy dziennik Orlando Sentinel zapytał swoich czytelników o to, którego z dwójki O’Neal/coach Hill lepiej pożegnać dla dobra klubu, 82% wskazań padło na Shaquille’a.

W L.A zacierano ręce z radości. Shaq był ich opcją numer 1. Dzieciak Kobe był jeszcze wówczas wielką niewiadomą dla większości zwykłych śmiertelników (bo nie dla wizjonerów pokroju Westa) i jego dołączenie do składu po drafcie 1996 traktowano bardziej jako bonus wynikły z konieczności zrobienia w składzie miejsca dla Shaqa i posłania hardego Jugola Divaca na wycieczkę do Charlotte.

Nie umiem tego wytłumaczyć, zawsze myślałem, że radość z narodzin moich dzieci jest dla mnie szczytem euforii, ale fakt, że pozyskaliśmy Shaqa jest dla mnie czymś równie ekscytującym [Jerry West]

~

Piątka Van Exel-Eddie Jones-Rick Fox-Robert Horry-O’Neal, wspierana przez zdradzających symptomy wielkiego talentu Dereka Fishera i Kobe Bryanta i doprawiona szczyptą wyrobniczej koszykówki pokroju siermiężnego Eldena Campbella i Corie Blounta, zaczęła ostro mieszać na Zachodzie i zakończyła rozgrywki z bilansem 61-21.

[vsw id=”qQUyi4ldnmo” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

Shaq bardzo łatwo zaaklimatyzował się w L.A. Pytany jakiś czas później o motywy swojej przeprowadzki z Orlando powiedział:

50% to egoizm. Miałem wtedy na głowie wiele projektów, z których nie chciałem rezygnować, muzyka, filmy… 40% to ten cholerny sondaż Sentinela, a 10 procent winy ponosi Bob (Van der Weide, ówczesny właściciel Magic), który ani myślał wyrównać oferty Lakers [Shaq]

~

Nie czas był jednak myśleć o historii, skoro przyszłość rysowała się w tak jasnych barwach. Faworytem do zdobycia mistrzostwa byli oczywiście Bulls, ale dało wyczuć się wśród kibiców tę podniosłą atmosferę, wynikającą z przekonania, że Lakers znów są w grze…

Oczywiście, głównym rywalem Byków na Zachodzie wciąż byli, lodowaci niczym ośnieżone szczyty z ich koszulek, Utah Jazz z Karlem Malone i Johnem Stocktonem. Coraz ostrzej łokciami rozpychali się też gracze Spurs, a na Wschodzie Alonzo Mourning i Tim Hardaway też mieli ochotę na kawałek tortu z napisem “NBA Champions”. Bez względu jednak na to, ile potencjalnych zagrożeń minęlibyśmy po drodze, autostrada do mistrzostwa wiodła przez Illinois. Pierwszy sprawdzian z rzeczywistości okazał się małym świętem:

Roznieśli nas w trzeciej kwarcie. Po prostu wyszli i skopali nam tyłki [Phil Jackson]

~

Lakers wygrali w hali Forum różnicą 112-87 i od tej pory zaczęto traktować ich poważnie.

[vsw id=”FDqxuJCDM78″ source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3

21 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Mega artykuł dzięki ! I takie coś chce się czytać a nie te pudelkowe bzdury. Chociaż wiadomo, że taki artykuł wymaga więcej wysiłku niż jakieś głupoty plotkarskie.

    (6)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Niezły artykuł. Fajnie jest przypomnieć sobie kawałek historii kobe w obliczu jego nieuchronnego odejścia. To były piękne czasy i świetna koszykówka i to juz nie wróci…

    (8)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    W 2000 roku LAL grali jeszcze w great western forum.
    Autorowi w tej opowieści uciekł sezon 96/97, w którym lakersi sie dokrecali do następnego opisanego sezonu.

    (0)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    @up: nie. Lakers grają w Staples od 1999. Ostatni mecz o stawkę w hali The Forum rozegrali przeciw Spurs 23 maja 1999. grali tu potem jeszcze dwa mecze pre season. Finały 2000 były już w Staples.

    (16)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    warto tez odnotować, że Lakersi równiez potrzebowali do tych tytułów 3 all stara najpierw nim był Rice, później Rider, a na koniec Richmond. Swoją drogą nie pamiętam za bardzo co się stało z Riderem czy on w ogóle rozegrał PO. Tak czy inaczej Phil zawsze ściągał jakąś jeszcze jedną gwiazdę, by uzupełnić roster i może finalnie ostatnia dwójka nie błyszczała w staystykach to np bez takiego Rice tytułu pierwszego by nie było.
    Tamte czasy były wyjątkowe może nie oglądało się, aż tak różnych meczy, natomiast te które się nagrało na VHS oglądało się po kilka razy także można było analizować do oporu.
    Co do KB8 to historia byłą taka, że KB okrzyknięto następcą MJ-a zanim ten rozegrał pierwszy mecz w NBA bardzo pompowano ten balonik moim zdaniem kosztem Eddie Jonesa

    (-1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    cóz, w tych dwóch best of seven Jazzmani podręcznikowo pokazali, jaką przewagę ma inteligencja boiskowa i pewnośc siebie nad samym tylko czystym talentem niepopartym biegłością taktyczną i umiejętnością gry pod presją. John Stockton, niewielki biały pan w śmiesznych spodenkach, pełnił rolę profesora dla Kobego Bryanta, Shaqa i całej reszty młodziezy, która uprawiała wówczas inny sport niż lider Jazzmanów. Stockton grał w profesjonalną koszykówkę, Lakersi przyszli prosto z podwórka i zgubili się we mgle.

    btw, Kobe Bryant nie narodził się w ostatnim meczu Big Finals’ 2000.
    całe playoffs’00 były dla niego formującym doświadczeniem, ale już na samym początku błyszczał w serii z Sacramento, a potem rozegrał dwa znakomite mecze versus Blazers, gms 6 & 7, w których był zdecydowanie najlepszy na parkiecie i Lakersi wygrali tę serię dzięki jego waleczności. wg mnie, wtedy właśnie zajawił się Kobe Bryant, jakiego mogliśmy podziwiać później przez tak wiele sezonów.

    (2)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    PS : w Finals’00 mieliśmy też dramatyczny game4 w Indianapolis, w którym Kobe rzucał i bronił z niesamowitą energią i skutecznością, przyczyniając się do tego,.ze Lakersi z niepewnego 2-1 wyszli na wspaniałe z ich punktu widzenia 3-1 i mogli to skończyć bez nadmiernej nerwówki.

    (1)
  8. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    @all3 Richmond nic już nie znaczył w tamtych Lakers, zdobyliby tytuł i bez niego, w finałach to się nawet na boisku nie pojawił.

    Historia three-peatu Lakers Shaqa i Kobego to najlepsze, co mogło przydarzyć się NBA po odejściu Jordana, szkoda, że nie była zakończona 4 tytułem. Bo jeśli mówimy, że w sezonie 96/97 mieli ciekawy skład, to ten z 03/04 mógł zdziałać jeszcze większe rzeczy.

    (1)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    @szuszek1able ale przed grą w Lakers dawał sobie sprawie rade, mi chodzi głownie o to, że Phil ściągał kogoś dobrego do składu inna sprawa że już na miejscu nie mieli często już tyle tlenu do gry

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu