boston celtics @ indiana pacers 86-72

Gospodarze zakończyli wczoraj serię 12 meczów w ciągu 17 dni. Trzeba przyznać, że wyglądali na zmęczonych, jak gdyby całe paliwo zużyli w meczu z OKC ubiegłej nocy. Pudłowali rzuty (w czym spora zasługa presji Celtics). Spali w obronie. Jednym słowem nic się nie kleiło. W pierwszej połowie zdobyli jedynie 33 punkty! Tymczasem Boston egzekwował swój atak. Ray Allen po raz kolejny rozpoczął mecz z ławki rezerwowych, a mimo to przez 30 minut zaliczył 19 punktów, 6 zbiórek i 4 przechwyty – to się nazywa profesjonalizm! Przez większą część spotkania na boisku pełno też było Rajona Rondo (12 asyst), który choć oddał tylko 6 rzutów, całkowicie kontrolował tempo gry. Liderzy punktowi z obu stron: Danny Granger 20 punktów (6/15 z gry) oraz Paul Pierce 24 punkty (8/16).

https://www.youtube.com/watch?v=pTYgzBqjSF4

magic @ 76ers 88-82

Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni byłem świadkiem meczu, w którym pierwsza piątka drużyny zdobyła łącznie tylko 31 punktów. Na szczęście Sixers są bardzo zbilansowanym zespołem, więc czego nie potrafili zrobić starterzy, dokonali rezerwowi (51 punktów). W pierwszej połowie, głównie za sprawą rzutów Jodie Meeksa (16 punktów), gospodarze zaliczyli serial 24-4. W drugiej było już zdecydowanie gorzej. W tym układzie Dwightowi Howardowi (20 punktów, 22 zbiórki) pozostawało jedynie łapać piłki i pchać je do swoich kolegów w ataku. W kluczowym momencie czwartej kwarty 9 punktów z rzędu zdobył dla Orlando J.J. Redick, a w całym meczu liderem punktowym gości okazał się Glen “Big Baby” Davis (23).

https://www.youtube.com/watch?v=ACT46VevOYo

przejdź dalej >>