fbpx

Tim Hardaway: The South Side Finest

34

Ogolony na łyso mężczyzna siedział rozparty na pluszowym fotelu. Ubrana na biało pracownica salonu kosmetycznego pochylała się w skupieniu nad jego leżącą na poduszeczce ręką. “Jeszcze chwilkę” – szepnęła. “Już, już! “

Promienie marcowego słońca coraz śmielej zaglądały przez okno salonu kosmetycznego, tańcząc na ostrzach nożyczek i pilniczków lub rozpadając się na miliony drobinek w obłokach perfum opadających z wolna na błyszczącą posadzkę. Tim widział to wszystko, ale nie dostrzegał w tym nic poetyckiego. Dla niego to była normalka, wpadał tu prawie co tydzień. Obgryzania paznokci nie mógł oduczyć się od dziecka. Koledzy w szatni śmiali się, że ma nawyki czwartoklasisty i tyle samo wzrostu. Teraz, patrząc na swoją starannie wypielęgnowaną dłoń, pomyślał tylko “But not today, you motherf*ckers!” Myślami był już na treningu. “Skończyłam.”

#South Shore Park

Tim Hardaway urodził się pierwszego września 1966 roku w południowym Chicago. O jego okolicy mówiło się, że matki uczą tam dzieci zachowania wobec gangusów zanim nauczą je abecadła.

Okolice South Shore Park, gdzie dorastał w latach siedemdziesiątych, leżały na styku stref wpływów gangu El Rukns i grupy Black Gangster Disciples. Na każdym rogu stali rekruterzy, wykrzywiając palce w ekwilibrystycznych gangsterskich pozdrowieniach. Każdy z nich miał dla ciebie propozycję nie do odrzucenia, ofertę pracy, za którą nie dało się podziękować. Mogłeś zapisać się do szkoły poza swoim rejonem, ale z gangami to tak nie działało. Młodsi od Tima stali w bramach na obcince, gwizdami ostrzegając dilerów o zbliżającym się niebezpieczeństwie.

Inny sygnał na radiowóz, a inny na sunącego z opuszczonymi do połowy szybami Buicka. Jeden gwizd oznaczał, że trzeba brać nogi za pas. Na dwa odbezpieczałeś trzymaną za pasem dziewiątkę.

Tryb przetrwania

Od najmłodszych lat byłeś w trybie przetrwania. Biegiem na przystanek i do autobusu, żeby nikt cię nie zaczepił. Gdy jacyś goście stali na twoim przystanku, kiedy wracałeś, po prostu jechałeś na następny. Wiadomo było po co tam sterczą. “Hej, dzieciaku, za kim jesteś? Kim jest twoja mama? Gdzie mieszkasz?”

Według niepisanych reguł jakie rządziły tym światem, jedynym bezpieczniejszym miejscem było boisko do koszykówki w pobliskim parku.

Ten park był moim niebem, człowieku. W parku nikt się nie dop*erdalał. Stare wygi o to dbały.

W parku, do którego niemal codziennie drałował na swoim rozklekotanym rowerze, rozgrywał mecze 1-on-1 z samym sobą. Wyobrażał sobie, że kryje go Isiah Thomas, więc każdy manewr musi być perfekcyjny. IT nie nabierze się na jakiś gówniany zwód.

To musi być killer crossover!

Godzinami sam sobie kopałem dupsko w tych potyczkach, a potem brałem rewanż. Koszykówka była moim codziennym paliwem. Nie potrzebowałem internetu, by znaleźć hejterów. Przy moim wzroście hejtował mnie każdy. “Spadaj stąd krasnalu, to boisko dla dużych chłopców!”

Stając się obiektem docinków, musiał wyrobić sobie grubą skórę, ale wyhodował coś jeszcze. Strasznie cięty jęzor. Był jednym z tych małych gnojków, którzy po prostu nie umieli się zamknąć. Kiedyś, gdy powiedział kilka słów za dużo, ten drugi wyciągnął klamkę z bagażnika. Przerażony Tim spie*dalał ile sił w nogach do pobliskiego McDonald’s, gdzie ochroniarz zlitował się nad nim i zamknął drzwi. Jedyne co miał, w tej swojej robocie za minimalną, to gaz pieprzowy, a mimo to wpuścił go do środka i wezwał gliny. Gość na zewnątrz dobijał się pistoletem do drzwi restauracji, ale gdy tylko błysnęły niebiesko-czerwone koguty rozpłynął się w mroku nocy. Witamy w Southside Chicago.

***

Po mleko, do sklepu na rogu, biegał kozłując. W końcu stał się dla sąsiadów “tym dzieciakiem z piłką”. Pewnego razu ktoś zaproponował mu zakład. “Dolara za każdy budynek, stąd do parku, jeśli utrzymasz drybling.”

Musisz wiedzieć, że do parku było siedem bloków, a wszędzie piętrzyły się przeszkody. Samochody, autobusy, kamyki, kubły na śmieci… gangusy, wyrwy w chodniku, stare baby z chodzikami, leżący na ziemi narkomani… dosłownie wszystko, co mogło spowodować, że wypadnie ci piłka. […] Kierowcy na mnie trąbili, czasem ktoś próbował rozproszyć “Popatrz na tamtą laskę!”.[…] Czasem byłem dwa dolary do przodu, a czasem trzy do tyłu.

Nieważne co się działo, musiałeś być skupiony. Nie mogłeś stracić koncentracji. Kiedy teraz ludzie mówią mi “Stary, wynalazłeś killer crossover, skąd to się wzięło?” – odpowiadam: “Wzięło się z południowego Chicago.”

#In yo’ face!

Z liceum Carver trafił do UTEP, czyli Uniwerku W El Paso w Teksasie. Z tamtych czasów pamięta rozmowy telefoniczne z matką, realizowane z gabinetu trenera. “Byłem największym maminsynkiem”- mówi. Co niedziela każdy zawodnik czekał na swoją kolejkę, by skorzystać z telefonu. Rozmawiając miałeś za plecami 4-5 kolegów, słyszących każde słowo. Gdy pewnego razu zakończył rozmowę mówiąc “Kocham Cię, mamo, pa!”, koledzy pękali ze śmiechu. Tim miał zbyt ostry język, żeby to znosić. Pierwszemu z brzegu wykrzyczał w twarz:

Popatrz na mnie! Nie kochasz swojej matki!? To mi chcesz powiedzieć!? Ta kobieta sprowadziła cię na ten świat, opiekowała się tobą! Co ze mną nie tak!? Nie. Co z wami jest nie tak?!

Od tego czasu każda telefoniczna niedziela była w drużynie jak 14 maja. Wszyscy koledzy wysyłali swoim mamusiom całusy. Po czterech latach na uniwerku (22/5/4 w ostatnim roku, 50% skuteczności z gry) usłyszał to, o czym marzy każdy młody koszykarz. “With the 14th pick, of the NBA draft…”

Tak trafił do Golden State Warriors. W zespole byli już Mullin i Richmond, a razem z Hardawayem karierę rozpoczynał Sarunas Marciulionis. On też miał za sobą młodość w trudnym środowisku…

Europejskie legendy NBA: Sarunas Marciulionis

Na g%wniane zwody się nie nabierali.

Pierwszym szokiem po dołączeniu do NBA była dla Hardawaya konieczność przestawienia się na to, że twarze zawodników, których niegdyś “ogrywał” w myślach sam na sam w parku, ma teraz przed oczyma w realu. Nie zmieniło się jedno. Na g$wniane zwody się nie nabierali.

Siedzę w szatni przed meczem. Żeby uspokoić nerwy powtarzam sobie, że to nic wielkiego. Potem wybiegamy na rozgrzewkę i widzę jak Jack Nicholson zajmuje swoje miejsce. Po nim Janet Jackson. […] Gdy rozlega się hymn patrzę na Magica i Worthy’ego po drugiej stronie parkietu… uuuuaaaa!

Grając w The Forum łatwo było dać się przytłoczyć magii tego miejsca.

Don wpuszcza mnie z powrotem na boisko w drugiej kwarcie. Jakoś się pozbierałem, ale wciąż mam ciarki kozłując piłkę i widząc jak Magic Johnson, z uśmiechem od ucha do ucha, czeka aż ja-rookie przekroczę linię środkową.

#Bio

Tim Hardaway spędził w lidze lata 1989-2003. W początkowym etapie kariery latał w tercecie zwanym Run TMC od imion Tim, Mitch i Chris w Golden State Warriors. Byli w tym czasie playoffową i elektryzującą drużyną. Hardaway 3x wystąpił wówczas w All-Star Game. Potem jeszcze dwa razy. Wielu kibiców najlepiej pamięta go jednak z Miami (1995-2001), gdzie z zawodnikami takimi jak Alonzo Mourning, Jamal Mashburn, Voshon Lenard, PJ Brown i Dan Majerle trzęśli Dwyizją Atlantyku.

Od A do Zo: alfabet legendarnego Alonzo Mourninga

Epizody w Dallas, Denver i Indianie raczej nie mają znaczenia dla jego koszykarskiej spuścizny. Co innego killer crossover, którego jest autorem. I te ponad 15 tysięcy punktów i 7 tysięcy asyst, jakie uskładał przez wszystkie lata.

Kiedy wchodzisz do Hall-of-Fame, ludzie proszą byś podsumował w jednym zdaniu 20-30 lat życia. Nie umiem. Gdy będą patrzeć na moje zdjęcie, być może pomyślą o moich 38 punktach w game seven, gdy odesłaliśmy was pretensjonalnych nowojorczyków do domu z płaczem w ’97. Może pomyślą o moim killer crossover. Lub UTEP two-step. O siedmiu tysiącach asyst. Nie wiem.

Mniejszości

Niektórzy z pewnością będą także pamiętać dosyć niefortunne wypowiedzi o mniejszościach. W 2007, w wywiadzie na antenie powiedział, że nienawidzi gejów i nie lubi wśród nich przebywać.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że mówiłem to zupełnie szczerze. […] Wiele uprzedzeń bierze się z niewiedzy i ignorancji. […] Zaszła we mnie duża zmiana, po tym jak zacząłem udzielać się w YES Institute, w Miami. Pracując z transgenderowymi dzieciakami słyszałem często rzeczy w stylu “chcemy żyć bez strachu”. Jedna rzecz z mojego dzieciństwa, do której mogę się odnieść, to życie w ciągłym strachu i napięciu.

Chcę, żeby ludzie zapamiętali, że rozwinąłem się jako osoba. Z mlekiem matki wyssałem cięte riposty. Przemykałem po gangsterskich dzielnicach z oczyma dookoła głowy. Sam sobie kopałem tyłek obijając piłkę w parku. Wyrwałem się z South Side, grałem przeciw Magicowi, grałem przeciw Mike’owi. Odesłałem Knicks do domu. Rozdałem 7 tysięcy asyst, wymyśliłem killer crossover. Pokazałem im. Ten mały gnojek zrobił coś, co jest być może jedną z najtrudniejszych rzeczy dla faceta. Urósł. Urósł jako człowiek.

Wypowiedzi Tima Hardawaya zostały zaczerpnięte z jego tekstu From the Alleys to the Hall na stronie The Players Tribune. Nie wiem, czy jego wizyta w salonie kosmetycznym wyglądała właśnie tak jak przedstawiłem, ale do regularnych wizyt w takim miejscu się przyznawał. Zdjęcia Południowego Chicago pochodzą z The Atlantic i Huffington Post. Enjoy!

[BLC]

34 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Mega tekst, mega ikona lat 90tych. W pewnym momencie chyba najlepszy rozgrywający w lidze (zależy jak podchodzicie do starego Stocktona i późniejszego Paytona).

    (36)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Dla mnie zawsze Hardeway’ów było dwóch. Tim sr i Penny. Tim lepiej rzucał za 3 🙂 ale że był z niego taki pyskaty gość to nie wiedziałem. Pozdro BLC.

    (10)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny tekst, czytałem na players tribune, ale fajnie przeczytać interpretację dżi oł ti BLC, zawsze trzyma poziom 😉
    Czy czasem nie było tak, że w południowym Chicago mieszkało ogrom Polaków i trochę Irlandczyków, a potem przejęli je czarni bracia, a teraz są zdominowane przez Latynosów? Nie byłem nigdy w Chicago, ale kiedyś obiło mi się o uszy, że południowa strona miasta w XX wieku zawsze była zawsze zdominowana jedną z tych trzech grup.

    (2)
    • Array ( )

      Polacy w Chicago to raczej chyba głównie Jackowo, czyli płn-zach. Sytuacja którą opisujesz pasuje mi za to do Greenpointu/Brooklynu. Polecam w ogóle książkę Greenpoint: Kroniki małej Polski, gdzie jest mnóstwo opowieści Polaków, którzy tam wyjeżdżali. Fajnie też przedstawił polską emigrację Cash na swoim vlogu w odcinku z niejakim Piwnicą, mega charyzmatycznym gościem:
      https://www.youtube.com/watch?v=n4en6iJiYqM

      (5)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    takie artykuły wchodzą lepiej do czytania niż relacje z tych “dzisiejszych” pseudo meczów, piękny to był tekst 🙂 a Timi to faktycznie bardziej znany z gry w Miami, a to pewnie dlatego , że u nas głównie od połowy lat 90-tych więcej można było oglądać NBA niż wcześniej. A tamta drużyna Heat miodzio, i ta słynna seria w 97 z Knicks, o której wspomina Hardaway. Looknijcie sobie szczególnie game 6 z tamtej serii, gdzie Heat wygralo w Nowym Jorku. Jaka tam wtedy panowała gęsta atmosfera, no coś pięknego. I ta trójka Mourninga na zakończenie meczu i słynne motherf3456ers w kierunku kibiców Knicks 🙂

    (14)
    • Array ( )

      Wracamy, wracamy bo co nam pozostało?
      Właśnie jutub mi podpowiedział ostatni mecz finałów Chicago-Seattle gdzie Rodman w finałach NBA zrobił 11 zbiórek ofensywnych. Jak to ryło psychikę Sonicsów 🙂

      (7)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny tekst ! Jedną z moich pierwszych koszulek z tematyką NBA była koszulka z nadrukowanym kozłującym TH, jakoś w okolicach 92 roku kupiona w wakacje na jakimś nadbałtyckim bazarze :)) Ten gość to był dynamit.

    (7)
    • Array ( )

      u mnie w szafie do dzisiaj wisi champion hardawaya z heat, aż sobie przyodzieję na następne granie:)

      (6)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Tim był na okładce NBA Live 98 mojej pierwszej gierki na PC pentium 166 mmx – dziś pewnie mój smartwatch jest szybszy 😀…się grało po 82 mecze sezonu po 12 min kwarta…ach co za czasy, składy zespołów do dziś pewnie bym wymienił.
    Pozdro wariaty

    (4)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Mój ulubione koszykarz w NBA kiedy ja miałem pierwszy kontakt z NBA on grał w Miami polubiłem te jego crosy i to właśnie Miami zacząłem kibicować i tak jest do dziś, potem Wade teraz Butler kto następny Herro czy ma szansę się takim stać no bo jeszcze jest Bm Bam 🙂

    (2)
    • Array ( )

      Trudne czasy produkowały takich zawodników .Jeśli nie miałeś pasji i nie dązyłeś do celu to kończyłeś źle. Teraz nie trzeba tak się starać wiec zawodnicy są jacy są ale bez charyzmy i charakteru

      (2)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Ja kurcze załapałem się na końcówkę Run TMC i jak mi było smutno, jak Tim załapał mega poważną kontuzje /wtedy to bylo jak wyrok a nie pol sezonu pałzy/ , był potem wciąż świetny, ale dynamit zostawił nad zatoką.
    BTW. Może jakiś tekst o Nelsonie Donie? To Kołcz legendarny, baketowy eksperymentator-innowator a i syn Donnie maczal palce w kilku europejskich wątkach historii basketu.
    Dzięki BLC!

    (5)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Gdzieś tak w latach 95-96 byłem fanem Bulls, ale odezwała się moja natura hipstera i zacząłem szukać mniej oczywistego teamu do kibicowania, jak zobaczyłem drybling Tima i energię Mourninga to byłem kupiony. Nadal ulubiona drużyna.

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu