Top10 baby-face killers, czyli dziesięciu zabójców o aparycji szkolnego prymusa
Miejsce 8: Jeff Hornacek
Chłopaczek z taką grzywką powinien być zadowolony, jeśli ktoś w ogóle wpuści go na osiedlowe boisko. Jeffa łatwo było nie brać na serio, zwłaszcza, że reprezentował nudziarskie Salt Lake City. W drafcie zgarnęli go Suns, dopiero z 46 numerem. W swoim ostatnim sezonie dla tej drużyny zdobywał 20.1 pkt na mecz przy skuteczności ponad 51%. Co ciekawe, w Suns grał też wtedy wspomniany wcześniej Rambis. Tych dwóch razem na boisku to dopiero geekowskie duo;). W Jazz, gdzie pierwsze skrzypce grał duet Stockton-Malone, Jeff nie rzucał się w oczy, ale potrafił boleśnie skarcić, gdy ktoś zapomniał go pokryć na boisku. Nie bez kozery w Utah zastrzegli jego numer.
[vsw id=”TV38gSMuCqA” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
Miejsce 7: Brian Scalabrine
Wielu zarzucało mu, że nie potrafi grać, ale Scal też potrafił ukarać i to srogo;) Ulubieńcem fanów stał się jednak dzięki ryżej czuprynie i szczeremu uśmiechowi.
Miejsce 6: Yao Ming
Chłop jak dąb, który jednak muchy by nie skrzywdził. Obdarzony imponującymi warunkami fizycznymi Yao siał postrach w NBA przez ładnych kilka lat (25 ppg w najlepszym sezonie), póki jego kariery nie przerwały kontuzje. Jego mixów na yt jest sporo, obczajajcie do woli. Ja zadam pytanie retoryczne: czy może być lepsza rekomendacja dla Baby Face Killera niż uczynienie go internetowym memem?
[vsw id=”htm7b_saqcs” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
czytaj dalej >>
Co do Stocka, to powinniście wrzucić nakręcony przez niego film w czasie pobytu na igrzyskach w Barcelonie. Nie każdy o tym wie, ale John tak bardzo nie przypominał “wzorcowego” koszykarza, że postanowił między meczami przywdziać koszulkę z podobiznami całego dream-teamu i przejść się po ulicach miasta. Następnie zaczepiał turystów z USA i wypytywał o rozgrywającego ich reprezentacji. Dopiero wskazanie na swoją sylwetkę na koszulce powodowało olbrzymie zmieszanie i zaskoczenie kibiców, że rozmawiają z jedną z gwiazd 😉
Co do niepozornych zawodników to dziwi mnie nieobecność CP3, który również wygląda na grzeczniutkiego chłopca, który przed meczem przytuli przeciwnika, żeby już w trakcie spotkania wkręcić go crossem w parkiet, lub ośmieszyć rzucając tuż sprzed nosa (zwykle wyższego) obrońcy. Ogólnie fajnie, że poruszyliście ten temat, bo myślę, że wielu z czytelników może to dotyczyć osobiście 🙂
Timmy D.
Morderca o twarzy dziecka był jeden. Dejan Bodiroga !
W NBA nie grał ale na pewno dałby radę 😉
brakuje mi tu tylera hansbrough to jest prawdziwy baby face. :>
Bill Laimbeeeeer!
Po namysle jeszcze Steve Kerr, Robert Horry, Bob Sura, Kenny Smith i Jeremy Lin;)
Durant by mi tu pasował, pamiętam jak na konferencje prasowe przychodził w koszuli zapiętej pod szyję i plecakiem. Wyglądał jak gmnazjalista niepatrząc na wzrost i zarost 😛
@Gość: PG Gimnazjaliści wyglądają(i są) bardziej niegrzecznie 😉
Hej a co z BIG BABY?
Mike Miller na początku wyglądał jak chłopczyk z high school, którego ojciel jest lekarzem, a matka pracuje w bibliotece, a teraz…:D wygląda jak żołnierz gangu meksykańskiego:D
A Kyle Korver ?
Uncle Drew !!! I Blake Griffin:D
Guti, ale żeś palną teraz głupotę…
Gordon Hayward
Greg Oden tez pasuje idealnie 🙂
Guti widziales dziecko o twarzy Griffina? chyba w zoo