fbpx

Wolniejsi agenci 2015: Center

11

Al Jefferson – Charlotte Hornets

Artysta gry na low post. Big Al odmienił w zeszłym sezonie obliczę drużyny z Charlotte. To pierwsze “poważne” nazwisko, jakie udało się ściągnąć do Charlotte. Tutaj otrzymał duży kredyt zaufania, miejsce na manewry podkoszowe i pakę obrońców, którzy przykryli jego słoniowate nogi i sporadyczny brak refleksu w obronie. Swoje zadanie po atakowanej stronie parkietu spełnił z nawiązką. Do spółki z Kemba Walkerem stanowią dobrany duet i nie wypadałoby go psuć. Kiedy center godził się na dwuletni kontrakt, chciał się zabezpieczyć na ewentualność niewypału w ówczesnych jeszcze Bobcats. Ten sezon jest jego drugim i ma w umowie zapisaną opcję gracza na trzeci sezon. Sądzę, że ją wykorzysta, nawet jeżeli Szerszenie nie dostaną się do fazy playoffs. W lecie 2016 roku zostanie wolnym agentem, a progi wynagrodzeń zostaną drastycznie podniesione. Ofensywny center to przydatny element każdej układanki, zatem nie powinien narzekać na brak ofert. Byle zdrowie dopisało!

aj

Robin Lopez – Portland Trail Blazers

W sumie obydwaj bracia Lopezowie będą wolni w lipcu, ale bardziej ofensywny/ efektowny Brook z pewnością wykorzysta opcję gracza na przeszło 16 mln dolarów, a jego brat o którym tu mowa będzie niezastrzeżonym wolnym agentem. Tego, że pasuje do stylu gry Portland oraz znakomicie uzupełnia się pod koszem z LaMarcusem Aldridgem pisać chyba nie muszę. Solidny, energiczny obrońca, zwłaszcza z pomocy. Potrafi zastawić się pod tablicami i zbierać/dobijać bezpańskie piłki.

Moim zdaniem udowodnił swoją wartość, a sercem oraz zaangażowaniem w grę prześcignął swojego wiecznie kontuzjowanego brata. Nie ma może jego łatwości w zdobywaniu punktów, ale kompletując ekipę wybrałbym Robina. I ta jego wojna z maskotkami. Ja też ich nie lubię, więc kibicuję mu z całego serca. Robin powinien pozostać w Portland, bo jak mało kto pasuje do tego obrazka.

[vsw id=”uYVT3QqHQiA” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

CZYTAJ DALEJ >>

1 2 3

11 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    “No właśnie skuteczność osobistych nie przekracza u Jordana 39%! To tragedia dla profesjonalnego koszykarza.”

    No tak, Shaq płakał nad swoją tragedią kiedy zdobywał kolejne tytuły:D

    (0)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Asik stworzył “skuteczną” symbiozę z Davisem? Jeżeli mówimy o odpowiednim dopasowaniu ról, to może, bo jeśli chodzi o obronę obręczy, to wypadają kiepsko. Nie bez kozery mówi się, że podkoszowi (tutaj Davis) potrzebują 4-5 lat, żeby rozwinąć pewne umiejętności. W tym przypadku chodzi o efektywną obronę obręczy. Liczba bloków nie zawsze oddaje realny stan rzeczy. Poczekamy, zobaczymy. Może po prostu Monty Williams nie potrafi połączyć mobilnej klocowatości Omera z długimi łapskami Davisa.

    (0)
  3. Odpowiedz

    Z jednej strony mówicie, że jak DAJ (jak LBJ a nie LJ, to DAJ, a nie DJ 😛 ) niewiele znaczy bez CP3, ale zobaczcie ile zyskuje Paul dzięki postawie Jordana.

    W życiu nie zaryzykuję twierdzenia, że bez DeAndre nie byłoby CP3, ale nie samym przecież duetem Paul-Griffin Lob City stoi. Pamiętacie tego alley-oopa Chrisa z prawego roku boiska, zakończonego potężnym posterem Jordana? Zostało to chyba uznane za akcję sezonu rok czy 2 temu.

    Myślicie, że każdy center by to tak skończył? Oj, nie sądzę… Paul po prostu ma komu dogrywać i to też nieco kreuje go jako świetnego asystenta.

    DAJ (a nie zabieraj) niech sobie rzuca karygodnie wolne, ale moim zdaniem dosłownie KAŻDA drużyna chciałaby go mieć na pokładzie. Oczywiście w rozsądnej cenie.

    Nie pretenduje do bycia pierwszą opcją zespołu, robi swoje, a jak jeszcze zdarzy się mu mecz z wyłączonym przyciskiem “pajacowanie”, to potrafi być wielki. Która drużyna nie potrzebuje tak dużo zbiórek, jak to tylko możliwe i kilku bloków?

    (6)

Komentuj

Gwiazdy Basketu