#Zadaniowiec

Przez całą swą karierę Bowen był graczem do zadań specjalnych. Stał się żołnierzem armii Gregga Popovicha, a jego rolą było pilnowanie najlepszych strzelców drużyny przeciwnej. W tamtych latach nikt nie nawąchał się tyle potu spod pach największych gwiazd: Kobe Bryanta, Tracy’ego McGrady, Vince’a Cartera, młodego LeBrona czy Melo. 

Myślicie, że było mu nie w smak kryć największych kozaków? Gdzie tam! Zachodził bogom koszykarskiego Olimpu za skórę na tyle mocno, że kibice dostrzegali w swoich idolach zwykłych śmiertelników. Jego wkładu nie odzwierciedlają statystyki, te bowiem są przeciętne. Jedynie skuteczność rzutów 3-punktowych kształtuje się ponad normę, bo sięga niemal 40%.

Tym co imponuje mi najbardziej w tym facecie, jest niesłychana zawziętość i siła charakteru, która nie pozwoliła mu poddać się czy ustępować rywalowi pola. Kolejnym elementem była ponadprzeciętna inteligencja boiskowa, dzięki której potrafił czytać atak i taktykę rywala. Szybko uczył się słabych i mocnych stron swoich przeciwników i bezlitośnie z tego korzystał. Trzecim czynnikiem było samodoskonalenie techniki: pracy nóg, rąk i ustawiania ciała w stosunku do rywala w zależności od zajętej przez niego pozycji. Zobaczcie z resztą sami, co radzi Bruce, aby poprawić swoją obronę 1-na-1.

[vsw id=”yJ-amt_IGBI” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

# Łatka brudnego gracza

Bowen był wybitnym defensorem, jednak nie da się ukryć, że grał na pograniczu faulu. Gwiazdy NBA nie chciały przeciwko niemu grać nie tylko ze względu na niezłomną defensywę, ale również z obawy o swoje zdrowie. Bowen nigdy nie odpuszczał. Tam gdzie się spóźnił – wepchnął rękę, podstawił haka czy sprzedał łokcia. Najsłynniejszym zagraniem obrazującym dobitnie z czym dokładnie mamy do czynienia kopniak wymierzony prosto w twarz Wally Szczerbiaka grającego wówczas w Timberwolves. Zobaczcie sami:

PRAWDZIWY ANKLE BREAKER >>