Największe draftowe porażki NBA
Draft, draft, draft… nerwowa szarpanina, podczas której odziani w drogie (co nie zawsze znaczy dobrze skrojone) garnitury, atletyczni młodzieńcy cisną się przy malutkich stolikach. Z każdym kolejnym wyczytanym nazwiskiem oddech wstrzymywany jest nieco dłużej. Czekają na własne nazwisko oraz możliwość założenia kolorowej czapki z daszkiem.
To, czego nie widać, to transferowe szachy oraz walka o kolejne picki, które toczą między soba kluby. Przy wspomnianych stolikach siedzi przecież przyszłość NBA. Każdy z tych chłopaków został już dokładnie zmierzony, zważony i obejrzany. Każdy zespół ma swoich faworytów, każdy w duchu liczy na okazję. Atmosfera jest duszna i napięta. Wszyscy bez wyjątku mają nadzieję, że wybierający przed nimi nie dostrzegli jakimś cudem potencjału chłopaka… tak od lat.
Mimo, iż wybory draftu to niezwykle odpowiedzialne zajęcie, a ligowi skauci i menedżerowie zjedli już na tym zęby, raz po raz zdarzają im się “skuchy”. Raz ktoś nie dostrzeże gracza pokroju Bena Wallace’a, to znów ktoś wybierze ofermę w przekonaniu, że wygrał na loterii. Innym razem kibice wygwiżdżą “jakiegoś tam” Johna Stocktona. Dziś właśnie przyjrzymy się takim pomyłkom.
Draft 2003: Darko Milicić
Wybrany z numerem drugim Serb zdecydowanie nie spełnił wiązanych z nim oczekiwań. Do dziś złość bierze kibiców Pistons, kiedy przypomną sobie, że mogli w miejsce Darko wybrać Carmelo, Bosha albo D-Wade’a. Serba okrzyknięto “Ludzkim Cygarem Zwycięstwa”, ponieważ pojawia się na boisku jedynie wtedy, gdy losy meczu są dawno przesądzone i nic już nie można spieprzyć. Doc Rivers zawiódł się na nim jako ostatni.
[vsw id=”fLc0HC0m30w” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
Draft 1980: Joe Barry Carroll
Ogólnie rzecz biorąc, JBC nie był jakimś tragicznym wyborem. Prawie 18 punktów i 8 zbiórek/mecz w karierze i 75% na linii rzutów wolnych to lepiej niż dobrze. Ba, facet zaliczył nawet występ w All-Star Game! Problem w tym, że Warriors oddali w zamian Roberta Parisha oraz trzeci wybór w drafcie. Kto interesuje się NBA dostatecznie długo, by wiedzieć kim był “Chief”, ten skrzywi się w tym momencie z dezaprobatą. Mało tego! Trzecim wyborem tamtego draftu okazał się być nie kto inny jak… Kevin McHale. Aha, jeszcze jedno. JBC, poprzez swoje zachowanie i notoryczne muchy w nosie zyskał sobie przydomek “Joe Barely Cares”. Raczej słabo w porównaniu z walczakami jakimi byli gracze, których za niego oddano.
czytaj dalej >>
Marvin Williams był wybrany w 2005 a nie 2002 😉
fajny artykuł:) dużo było takich wpadek a Oden raczej nie jest porażką po prostu jest “szklany” Adam Morrison grał dobrze w rookie sezon został nawet powołany do 2 najlepszego składu:) po prostu po przejściu do Lakers był słaby bo nie mógł grać 😉
tych ‘porażek’ draftowych było od groma, ale w mojej opinii Milicić bije wszystkich na łeb, na szyję. być może to przez to, że jednak był wybierany w drafcie w tym samym roczniku, co obecnie dominujący w lidze zawodnicy.
Jeszcze tego nie czytałem, a założę się z każdym, że będzie tutaj Milicic 😀
I po przeczytaniu: Padałem ze śmiechu, jak czytałem zawodników wybieranych po tych tutaj przedstawionych… Zawsze mnie zastanawiało kto poszedł przed MJ’em – Sam Bowie, super 😀
Żal mi tego Bradleya ,w tym mixie Shaq chyba 5 razy zaliczyl na nim postera .Ci Blazers to naprawdę mają pecha tylu zkokomitych zawodnichów przeszlo im koło nosa – MJ, Durant ,Stockton ,chociaż w tamtym roku wyciągneli Lillarda ale on raczej nie zostanie zawodnikiem pokroju Jordana czy Ojawujona
Szczery artykuł , dużo śmiesznych wpadek aż się śmiać chcę XD
Jeszcze michael beasley
Dobry byłby też artykuł o zawodnikach którzy zostali wybrani z niskimi numerami a do czego doszli np. DeJuan Blair 😀
Beasley? Kwestia sporna w sumie. Znany jest z rozrywkowego trybu życia, o czym chyba nawet Gortat wspominał, no i fakt – miał słabszy ostatni sezon, ale choć nie wykorzystuje mam wrażenie w 100% swego potencjału, to jednak jego statystyki z przekroju całej kariery tragiczne nie są.
Czemu umieściliście tutaj Odena? On nie jest pomyłką. W przeciwieństwie do innych wymienionych, mu brakowało zdrowia, a nie umiejętności.
a ja lubie Adama Morrisona, to dobry gracz, nawet Kobe mówił o nim, że: he got some serious game. Powaga
No to fakt @bananie 😀
Morrison był dobrym grajkiem w Bobcatsach tylko po przejściu do Lakersów nie dostawał wielu szans do gry…gdyby je dostał byłby niezły nawet tam 😉
to teraz możecie zrobić najlepsze wybory draftu 😉
gupki ://// jak morzna było wybrac jakiegos ama bowi przed krulem em jeyem ://///////////
Ja tam nie nabijam się tak z Bradleya- ważne, że skakał i się nie zrażał, w końcu bloków w karierze też miał sporo (co przy tym wzroście nie powinno dziwić). Uważam, że nie ma w tym nic wstydliwego jak ktoś cie zablokuje czy wsadzi nad tobą piłkę czy też w inny sposób “ośmieszy”- ważne aby wygrać, a nie tam takie pitolenie… To także dowodzi, że ktoś się stara w obronie, a nie odsuwa żeby na plakacie się nie znaleźć. Co do Bradleya to prędzej można się śmiać z tego, że dawał sobą tak pomiatać, bo jest też mix na youtube jak kilka razy dostawał wpieprz to nawet się nie obronił, jak mu nos rozbili czy coś w tym rodzaju. To jest raczej śmieszne, a nie to, że postera zarobił.
wg mnie niesłusznie w tego typu rankingach wymieniany jest Oden. Wiadomo był wybrany jako nr 1, ale w jego przypadku to nie brak umiejętności a kontuzje spowodowały taki a nie inny rozwój kariery. No bo jak go zestawiać np z takim Milicicem 🙂 ot taaaaak…
O ile dobrze pamiętam Joe Smith w jednym z meczów zdobył okrągłe 50pkt… coś podobnego jak Brandon freakin Jannings dwa lata temu i nikt go bustem nie nazwie choć to totalny ćwierćgłówek. Joe miał spory potencjał i choć nie spełnił oczekiwań – pomyłką bym go nie nazwał nigdy.
Przecieram oczy ze zdumieniem, Dodox ma 6 lajków :O
Do dzisiaj snuję wizję w której zamiast Darko do Pistons trafia D-Wade. Do dzisiaj odczuwam ukłucie w okolicach serca na samą myśl o tym, że mając 2 numer w najmocniejszym drafcie dekady trafia się takie “cudo” jak Darko… Detroit nie odczuło tego znacząco bo byli w ten czas potęgą, jednak mieć a nie mieć D-Wade robi różnicę.
“Dodox ma szesc lajkow” – owszem za wypowiedz, ze Blair osiagnal sukces pomimo wybrana go z wysokim numerem – smiechu warte, to pokazuje poziom merytoryczny najbardziej gimbusowego portalu na wschod od Massachuset.
Olowokandi był wybierany z 1, ale to dlatego, ze wszyscy byli podpaleni gra O’neaila i szukali na siłe drugiego takiego, Olowokandi w zasadzie wygladał jak Shaq z ta roznica ze nim nie był:D zdaje sie ze ciut mniejszy 213 cm i troche mniejsza waga. Staty robił dosc srednie, ale nie tragiczne, jednak wybór jego osoby z nr 1 to jest własnie powod dlatego znalazl sie na tej liscie- w sumie to zdecydowanie nie jego wina:D
Penny poszedł z #1 🙂
@adam ?? – sęk w tym że większość tych graczy-porażek to się zapowiadała nieźle. Możliwe że na etapie pre-NBA każdy był jakąś tam gwiazdą. Dlatego poszli tak wysoko…
Sam Bowie też był niezłym graczem, zjedzonym przez kontuzje. Adama Morrisona najpewniej pokonała cukrzyca (gorzej leczy się urazy)… reszta to różnie, czasem po prostu gość który gwiazdą był w liceum i NCAA nie daje sobie kompletnie rady z NBA, gdzie się gra na serio a nie dla funu (a ze trzech-czterech na serio bo myślą o NBA). Zdarza się.
Jeszcze doliczyć należy Sheldena Williamsa, 5 numer draftu z 2006 roku. Jeden z najlepszych obrońców w NCAA a w karierze zawodowej wsławił się tylko tym że wyrwał Candace Parker i “pomógł” w paru transferach.
Takie ryzyko, dlatego cięzko się dziwić że GM-owie handlują świeżo wydraftowanymi graczami, bo naprawdę oni nie mogą wiedzieć co z tego gościa wyrośnie – a dostać “gotowego” gracza to jednak zawsze jest plus bo wiesz czego się spodziewać. Szklane kule nie są jednak zbyt powszechnym akcesorium dla GM-a drużyny koszykarskiej :P.