fbpx

2023 FIBA World Cup: gruby dał radę | Markkanen wraca do siebie | Japonia odrabia 15 punktów

10

WTMW.

Gwiazdy NBA podglądają chłopaków na arenie międzynarodowej i chyba trochę zazdroszczą. Żeby nie szukać daleko: Karl Anthony Towns po trzech zwycięstwach Dominikany w turnieju skacze przed hotelem razem z kibicami. Jordan Clarkson jest ukochanym synem Filipin, a DeAndre Ayton i Eric Gordon odkryli w rodzinie prababkę, której siostra miała domek letniskowy na Bahamach i hyc, grają w tamtejszej reprezentacji, z sukcesami. Teraz słyszę, że z władzami federacji koszykówki na Bahamach obwąchuje się Klay Thompson. Jego ojciec Mychal Thompson, też przecież niegdysiejszy gracz NBA, urodził się na wyspie… To by było ciekawe, keine grenze kuźwa.

Tylko dlaczego Chińczycy wciąż tak cienko w kosza przędą. W biznesie nie mają skrupułów więc to myślę kwestia czasu, aż prześwietlą drzewo genealogiczne jakiegoś Ja Moranta czy Ziona Williamsona i doszukają chińskich korzeni. Dalej to już kwestia kasy. Póki co Chiny są pośmiewiskiem tegorocznego World Cup, biorąc pod uwagę zaplecze, jakim dysponują i środkami, jakie łożą na CBA. Dziś co prawda wygrali z Angolą, ale mecz stał na tak miernym poziomie, że go nie wspominam. A propos, oto komplet wyników z siódmego dnia 2023 FIBA World Cup:

Wyspy Zielonego Przylądka 77 Finlandia 100

Walter Tavares się wkurzył, bo wczoraj ze Slowenią mu nie poszło. Nie patrząc więc na zmęczenie występami dzień po dniu wbił Finom 14 punktów i dołożył 12 zbiórek. Nie miało żadnego znaczenia, bo do Lauriego Markkanena rzucającego zewsząd i tak podejścia Edy nie miał. Ten w końcu miał nieco przestrzeni do gry, zawody zakończył z dorobkiem 34 punktów przy 12/19 z gry. To tak na pocieszenie, w ojczyźnie myśleli, że będą grali o medal, no niestety. Rim protection do podciągnięcia. Playmakera brakuje na światowym poziomie. Salin to jednak jest przede wszystkim strzelec, tempo prowadzi się same, albo sterują nim przeciwnicy.

Angola 78 Chiny 83

Angola nie dysponuje ani jednym rasowym strzelcem, mają wielkie i szerokie ciała, biją się na tablicach, potrafią wjechać siłowo na kosz, ale spacing u nich nie istnieje. Bruno Fernando (głęboka rezerwa Atlanta Hawks, typowy banger) bierze się tutaj za rzucacie z odległości. Tak więc mecz się zaczął odwracać (Angola prowadziła już dwucyfrową różnicą) gdy utytułowany sztab szkoleniowy Chin zaordynował obronę strefową. Jak na to wpadli, nie wiem. W każdym razie Angola w drugiej połowie zdobyła całe 31 punktów. Liderem, zresztą trudno mówić czy liderem, jednym z liderów chińskiego składu dobrze Wam znany i wielokrotnie opisywany na łamach GWBA Kyle Anderson (17 punktów 7 zbiórek 4 asysty). Trener przesuwa go z jedynki na czwórkę, w ramach potrzeb.

Nowa Zelandia 100 Meksyk 108

Wielkie strzelanie. Generalnie kształt gry nakreślili weseli Meksykanie, którzy są równie utalentowani strzelecko (Pako Cruz 27 punktów przy 6/9 zza łuku!) co nieskorzy i niegramotni w obronie. Cruz ma automat w łapie i cały worek floaterów ze sobą nosi. Generalnie wygląda jak ludzkich rozmiarów beczka z rumem. Środkowy Ivarra tak samo, równie ciężko obejść co przeskoczyć, a przecież facet mierzy 210 cm wzrostu. Nowozelandczykom zdecydowanie zabrakło prezencji podkoszowej. Liczyłem na więcej w wykonaniu Yannicka Wetzella, ale nie dość, że był nieco sztywny z powodu występów dzień po dniu i layupy idąc w rytmie na kosz spudłował, to jeszcze połamał na koniec kretyńskie faule np. próbując wybijać piłkę rozgrywającemu w kontrze. A zatem viva la Mexico! Tequila polała się w niejednej hacjendzie dzisiaj.

Wybrzeże Kości Słoniowej 84 Liban 94

Kolejny mecz / wynalazek. Co jeśli powiem, że Libańczycy trafili szesnaście trójek na 50% skuteczności? No. Jest lepiej, kluczowym graczem spotkania okazał się 150-kilogramowy Omari Spellman, autor 25 punktów 6 zbiórek 5 asyst przy 5/9 zza łuku. Facet nie biega, on drepcze po parkiecie, a mimo to gra potrafi się kręcić wokół niego. Ma czucie koszykówki, to  bezwzględnie, choć wyglada to jakby jedynie stał i rzucał. To jest naprawdę egzotyka wyższego poziomu.

Japonia 86 Wenezuela 77

Nie no, Japończycy na osiem minut przed końcem przegrywali 53:68! Ile znaczą zręczność, technika, celne oko oraz głośny doping kibiców. Wenezuela podobnie jak Angola wyżej, ma co najwyżej gabaryty. O zwycięstwie zdecydowała ostatnia prosta! Niniejszym chciałbym wywołać do tablicy taką postać jak Makoto Hiejima: 6/6 z gry w czwartej kwarcie, w tym cztery z rzędu trójki, który wyrównały bieg wydarzeń i pozwoliły Japończykom złapać kontakt do rywala. Osiemnaście oczek to więcej niż zdobyła Wenezuela. Coś niebywałego, popatrzcie:

Południowy Sudan 87 Filipiny 68

Mecz był ustawiony już w  pierwszej kwarcie (34:17). Wyraźne przewagi atletyczne Sudańczyków w połączeniu z celnym okiem paru zawodników oraz kompetencjami na piłce tegorocznego MVP D-League Carlika Jonesa (17 punktów 14 asyst 9 zbiórek) to było zbyt wiele, nawet dla kogoś tak utalentowanego strzelecko jak Jordan Clarkson (24 punkty). W pewnym momencie wydawało się, że miejscowi odrobią straty, ale gdy tylko się zbliżali na odległość długości ramienia, za każdym razem Sudan lał ich w pysk. 29:14 w punktach z kontrataku, piętnaście strat Filipińczyków.

Egipt 85 Jordania 69

Kiedy wydawało się, że już nie może być bardziej egzotycznie, na parkiet w Manili weszli ci panowie. Pojedynek środkowych Assema Marei (20 punktów 14 zbiórek) z Ahmadem Dwairi (17 punktów 11 zbiórek) śledziłem z zapartym tchem (żart). Tak naprawdę ten drugi wart jest boiskowo trzy razy więcej niż ten pierwszy, ale ten pierwszy ma wokół siebie lepsze “guard play”. Ma to sens co napisałem? Jordanię poskładał myślę brak zdrowia, grali dzień po dniu. Rondae Hollis Jefferson wyraźnie zajechany, w końcu przychodziło mu rozgrywać czwarty mecz w siedem dni! Uskładał dziewięć punktów przy 3/6 z gry. Także sami widzicie, Kobe może być tylko jeden. Na koniec Egipt odjechał zdecydowanie, bo rywalom dosłownie odcięło prąd.

Francja 82 Iran 55

Z tych samych powodów, co powyżej Irańczycy litościwie nie wystawili na parkiet dinozaura Haddadiego. Nie było więc komu wrzucić piłki w środek, a Francuzi z przywróconym do łask Rudym Gobertem na środku, całkowicie ich zdusili. Co gorsza w trzeciej kwarcie kostkę podkręcił najlepszy strzelec Yakhnchali i gdyby nie rozluźnienie w ostatnich minutach Irańczycy skończyliby na czterdziestu oczkach. Serio, tak źle to wyglądało. Francja jest porażką całkowitą, dziewięć punktów w pierwszej kwarcie!!! Oni nie chcą już grać.

Dobrze, moi Drodzy, tymczasem to tyle. B
Serdeczne podziękowania składam Patronom serwisu, Panom:

  • Rzu.Marcin
  • Krystian G.

10 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Francja tragiczna, myślałem że przegrana z Kanadą to wypadek przy pracy a tu do pracy nikt się nie stawił. Gobert będzie kotwicą w Minnesocie, której nawet Edwards nie uciagnie

    (15)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Chińczycy rozczaili już system w koszykówce 3×3 i wykupili wszystkich najlepszych graczy. Łotysze grają w drużynie z Pekinu, Serbowie w kilku innych. Faktycznie dziwne, że w 5×5 tak słabo im idzie…

    (2)
    • Array ( )

      A w jakiejś innej dyscyplinie zespołowej idzie im dobrze? Oni umieją tylko w sporty indywidualne.

      (1)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie tak łatwo z tym obywatelstwem. FIBA dopuszcza grę tylko jednego gracza, który otrzymał obywatelstwo po 16 roku życia. Ayton to przecież obywatel od urodzenia. Tak samo Hield. Gordon farbowany. Tak jak u nas Slaughter. Można sobie “kupić” tylko jednego gracza. Niektórzy uważają, że i to za dużo. Takie Serbia i Litwa grają wyłącznie rodzimymi zawodnikami.
    Tego z Klayem nie rozumiem. On z reprezentacją USA grał na kilku turniejach więc i tak nigdzie indziej już nie zagra.

    (8)

Komentuj

Gwiazdy Basketu