fbpx

NBA 2022/2023: historyczny Luka Doncić

34

“Czy ten Luka wszystko musi robić sam?”– pytali ludzie pod zdjęciem Doncicia w supermarkecie, wyraźnie zafrapowanego zakupami. No cóż, pewnie kiedy na boisku potrafisz wszystko, to i poza nim zaczyna wchodzić w krew. Jakże inna była to jednak narracja od tej, w której przewijało się nazwisko Doncicia jeszcze przed kilkoma tygodniami…


Stoisz na mięsnym, już spóźniony, a typ przebiera i przebiera w tych kabanosach.
Najgorzej. Ej, studenciak, kolegom w akademiku też tak parówki oglądasz?
Łukasz, Łukasz, czego szukasz, hehe…

#Takie sobie lato

Powiedzmy to sobie szczerze. Doncić nie ma za sobą wymarzonego lata. Eurobasket, na którym chciał potwierdzić dominację Słowenii na Starym Kontynencie, skończył się dlań meczem z Polską. Dla niego wypadek przy pracy, dla nas największe koszykarskie święto od lat.

Po tym meczu, jak zwykle zresztą o tej porze roku, pojawiły się pytania o formę Doncicia, o jego sposób prowadzenia się między rozgrywkami. Padały zarzuty o rozleniwienie, o to, że wszystko przychodzi mu zbyt łatwo, przez co nie ma tego głodu, by wytyczać sobie nowe cele, że zamiast tego woli gonić za rozrywkami, że nie trzyma wagi… A potem zaczął się sezon i wszystkim zamknęły się gęby.

#The Kobe story

Pewnie zdziwicie się, jakim cudem w artykule o Donciciu pojawia się ni stąd ni zowąd wzmianka o Bryancie, ale najpierw posłuchajcie. Wzmianka pochodzi z jednego ze starszych wywiadów z Robertem Horrym. Big Shot Rob wspomina tam, jak krótko po jego dołączeniu do Lakers urządzali sobie na treningach zawody w rzucaniu za 3. On, Byron Scott, Kurt Rambis i Kobe.

Robiliśmy to na treningach, nazywa się to string game. I Kobe chciał brać w tym udział i zawsze dostawał baty. Następnego dnia ćwiczył rzuty od piątej rano i na treningu znowu chciał grać. Nigdy jednak nie udało mu się nas pokonać, ale próbował do upadłego. [Horry]

No cóż, bardzo często rozliczamy koszykarzy z tego, że nie potrafią być jak Kobe. Kiedyś Tracy McGrady i Allen Iverson, dzisiaj James Harden czy Luka Doncić. To bardzo komfortowe, bo robimy to z pozycji, do której nigdy się tej miary nie przykłada. Nikomu nawet nie przyjdzie to do głowy. Nie da się wygrać porównania z Bryantem.

Niemniej, Luka Doncić miał piętnaście lat gdy zadebiutował w Realu Madryt. On też wie, co to “grind”. Dziś ma 23 wiosny i rozgrywa swój piąty sezon w NBA, w którym czwarty rok z rzędu będzie All-Starem. Najmniej trójek trafił jako rookie, 168. Robert Horry, ten “Big Shot Rob” tylko raz w karierze trafił ich więcej niż sto. Jak mówi admin, “Nie będzie już więcej Kobe Bryantów”. Ale Doncić swe miejsce w historii już ma.

#Początek jak nigdy

Gdy wygranym meczem z Utah, w siódmej kolejce tego sezonu, Mavericks z bilansem 4-3 po raz pierwszy znaleźli się na plusie, Luka wszedł do bardzo elitarnego grona, dzięki swym 33 punktom, okraszonym 11 asystami. Był to bowiem jego siódmy mecz w tym sezonie, który zakończył z dorobkiem minimum 30 punktów. Przed nim jedynie dwóch innych zawodników zdołało w ten sposób rozpocząć sezon. Byli to Jack Twyman i Wilt Chamberlain, ale oni robili to w latach sześćdziesiątych. Od tego czasu nie było nikogo z podobnym osiągnięciem.

Twyman przez siedem meczów i Chamberlain przez osiem kolejek w sezonie 1959/60 utrzymywali ten poziom. Później jeszcze Chamberlain w rozgrywkach 1962/1963 przeciągnął tę serię do 23 spotkań. Doncić wyrównał teraz ten pierwszy rekord Chamberlaina, do drugiego musiałby ciągnąć serię 30+ jeszcze przez miesiąc. Już teraz jego rekord lepszy jest nie tylko od siedmiu meczów Twymana, ale też od sześciu meczów Jordana w sezonie 1986/87, kiedy to osiągał średnią 37.1 punktów.

Twyman, którego wielu czytelników może kojarzyć słabo, to członek Galerii Sław i sześciokrotny All-Star, który w NBA spędził dekadę, między 1956 a 1966 rokiem. W swoim siedmiomeczowym paśmie trzydziestek zdobywał średnio 36.7 punktów, ale na sukcesy jego drużyny, Cincinnati Royals, przekładało się to połowicznie. Dość powiedzieć, że zanotowali wówczas bilans 3-4. Postać Twymana pojawiła się też w moim wpisie o historii Maurice’a Stokesa, więc jeśli ktoś chciałby się z nią zapoznać, to zapraszam.

NBA retro: Maurice Stokes – worst case scenario

Z kolei mocarny Wilt Chamberlain notował 39.6 punktów, a jego Philadelphia bilans 7-1 w pierwszych ośmiu kolejkach rozgrywek 1959/1960. Z kolei w pierwszych ośmiu spotkaniach sezonu 1962/1963 jego średnia przekraczała 50.

Doncić aktualnie ma średnią 36.0 punków i 53% skuteczności z gry. Zza łuku skutecznością póki co nie zachwyca (26%), ale za to jego usage-rate (odsetek akcji zespołu kończonych rzutem, faulem bądź stratą) na poziomie blisko 40% nie ma sobie równych w lidze, o 5% przewyższając drugiego w kolejce Giannisa Antetokounmpo.

Jak długo pociągnie ten serial?

#Inni trzydziestkowicze

Wejście w rozgrywki to tylko jedna z podkategorii wśród 30-punktowych serii. Jeśli chcielibyśmy zliczyć najdłuższe tego typu pasma z ostatnich 40 lat, to klasyfikacja wygląda następująco:

Steph wówczas nie poprawił wyniku z tej tabeli, zakończył na jedenastu. Przekonamy się niedługo jak będzie w przypadku Doncicia.

[BLC]

34 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Cóż rzec. W latach 90tych o takich liczbach mogli by zapomnieć. Wystarczy spojrzeć na strzelców że średnią 20 pkt na mecz teraz i w latach 90tych. Ilu było i dlaczego. Bo co rzucać nie umieli?

    (31)
    • Array ( )

      A jak ? Najlepsza koszykówka to jest teraz. Najlepiej jak w meczu drużyny oddają po 60 rzutów za 3 , a wynik jest w okolicy 150 – 140

      (1)
    • Array ( )

      Dokładnie tak. W latach 90′ poziom techniczny zawodników był zdecydowanie inny. Trójki rzucało się właściwie tylko z czystych pozycji, a jeśli pod kryciem to raczej pod presją czasu. Oczywiście jeśli np. Jordan grałby w dzisiejszych czasach to pewnie znając Jego podejście też by się nauczył rzucać z daleka ale faktem jest, że wyszkolenie techniczne dzisiejszego zawodnika NBA jest o niebo wyższe niż w latach 90′.

      (26)
    • Array ( )

      aks – mam akurat mega odmienne zdanie na ten temat. Dzisiejsi zawodnicy to atleci, szybcy, sprawni, umięśnieni, każdy z nich spokojnie mógłby grać w football amerykański. Gdzie im tam do wyszkolenia Larrego, MJ, czy nawet takich graczy jak zapomniani Tripucka, czy Bernard King. Idealny przykład to Jokić – niezbyt atletyczny typ, za to niesamowicie myślący i poprzez dobrą technikę potrafiący zrealizować to co wymyśli. Inny przykład – Doncic, a ze wcześniejszych graczy – Sabonis, czy Kukoc. Ilu mamy takich z dobrą techniką użytkową bazującą na technice rzutu, czy podaniu – Curry, może Lillard, Klay wcześniej Reddick, a reszta to gracze z Europy. Jak do tego dorzuci się atletyzm, może z tego powstać bestia nie do zatrzymania.

      (-2)
    • Array ( )

      Spójrz na zbiórki w meczach kiedys a dzis. Chyba po tej jednej statystyce można śmiało stwierdzić że nie umieli rzucać/rzucali o wiele gorzej. No ale zaraz przyjdzie jakiś tomtom i napisze że to dlatego że wtedy była lepsza obrona więc ja tylko tak zaznaczę że kiedyś zbiórki się łapało tylko pod koszem a dziś już często (często≠częściej) są to zbiórki na wysokości osobistych ze względu na ilość trójek.

      (-1)
    • Array ( )
      miś4kontratakuje 8 listopada, 2022 at 21:44

      @Głompgłomp
      “Spójrz na zbiórki w meczach kiedys a dzis. Chyba po tej jednej statystyce można śmiało stwierdzić że nie umieli rzucać/rzucali o wiele gorzej. ”

      W jaki sposób? Od 1980 do dziś średnia zbiórek na drużynę/mecz waha się między 42 a 44. Gdzie ta zmiana? W sezonie 1983-84, średnia rzutów z gry to 49%, dziś 46%. LOL

      Bez kontekstu liczby nie mówią nic.

      (5)
    • Array ( )
      miś4kontratakuje 8 listopada, 2022 at 22:06

      @ aks
      “ale faktem jest, że wyszkolenie techniczne dzisiejszego zawodnika NBA jest o niebo wyższe niż w latach 90′”

      To nie jest prawdą. Bez wątpienia mamy rozwój rzutów z dystansu. Większy udział oraz ekspozycja dryblingu. Oraz znacznie więcej talentu w lidze średnio – tzn. mniejsza jest różnica poziomu między zawodnikami pierwszego, drugiego i trzeciego szeregu, w porównaniu do realiów sprzed 20-30 lat. Oraz zmieniła się logika gry, wymuszona w znacznym stopniu przez przepisy, która preferuje uniwersalnych atletów ponad graczy pozycyjnych. Mniej miejsca jest też dla czyścicieli parkietu – zadaniowców od czarnej roboty.

      Moja teza: zawodnika z elity bez problemów można podmienić z zawodnikiem sprzed 20-30 lat i na odwrót.

      Dowód:
      np. Joe Dumars
      https://www.youtube.com/watch?v=lVxvuFOZ6bM
      https://www.youtube.com/watch?v=nVF_keLEBoY

      Nominalnie dwójka na parkiecie, a mamy tu wszystko, gra jako combo, gra prawym kozłem, lewym, zmiana rytmu w koźle, cross-over, pull-up, rzuty z wyskoku, floatery, o tablicę, szybki atak, rzuty ponad rękami 7-footerów, gra bez piłki, po zasłonach itd. Dodam, że pod koniec kariery był świetnym graczaem 3&D. Więc dlaczego nie miałby rzucać więcej za 3, gdyby taki był stereotyp gry w jego prime?

      Podmieńmy takiego Dumarsa z Klayem Thompsonem, wyślijmy na obóz przygotowawczy przed sezonem i mamy taką samą jakość. I na odwrót przenieśmy Klaya 30 lat wcześniej i tak samo się wpisze w grę.

      (10)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Ted – bo najbardziej chronioną strefą była strefa podkoszowa, z której najłatwiej trafić punkty, a i akcje trwały dłużej, a więc i okazji do rzutu było zdecydowanie mniej. Ale jeżeli pijesz do tego, czy lata 90 były inne niż obecne – nie, nie były. Lata 90 były naznaczone taktyką – czyli sposobem jak przełamać panujące tendencję, które wynikały z reguł gry. Jak rozrzedzić obronę, by wypracować pozycję, taką, która da największe szanse na oddanie celnego rzutu. Lata 20 XXI wieku, mają dokładnie te same założenia.

    Różnica jest taka, że w latach 90 -100 rzutów z 50 % skutecznością z obrębu 2 punktów, daje około 100 punktów. Ale już 120 rzutów z 35% skutecznością przy założeniu, że połowa rzutów to rzuty za 3, daje już 105 punktów. Wniosek jest prosty – lepiej oddawać więcej rzutów z większym wolumenem punktowym. A 50% skuteczności w latach 90 jest dużo wyższym wskaźnikiem skuteczności, niż 35% w latach obecnych.

    (15)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Lebron to tak jak ronaldo… Dużo kasy i dużo pajacowania… Ale irvinga to chyba już nikt nie dogoni… Skończony debil i tyle

    (-1)
    • Array ( )

      Dlaczego jak Ronaldo. Kiedy Cristiano pajacował, był członkiem grubszej afery? Profesjonalista pełną gębą. Tytan pracy, miliony przeznaczył na pomoc charytatywną, nie wtrącał się w politykę, nie urządzał taco Tuesday jak murzyn. Można nie lubić jego stylówy, ale wydaje mi się, że należy doceniać jego sukcesy. Bardzo, bardzo niedoceniany człowiek.

      (8)
    • Array ( )
      preczzlewactwem.. 9 listopada, 2022 at 17:30

      Skonczony debil bo wyrazil opinie? A Lebron ktory udawal ze umie czytac i chwalil sie ksiazku o Malcolmie X ktory gardzil lewakami ktorych james popiera? I kto tu jest skonczonym debilem?

      (0)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    A ta szyneczka to po ile? To proszę 0,5kg. A te kabanosiki świeże? Niech będzie z 2kg. Hmmmm, a to z jakiej masarni? A nie to nie. Dobrze, to będzie wszystko. A nie, jeszcze tych udek z 6 sztuk.

    (2)
    • Array ( )

      I jeszcze tej mielonki dla pieska pani da 80 deko. Tylko żeby nie była taka słona jak ostatnio.

      (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    O ile w ataku Doncić jest prawdziwym wirtuozem, to w obronie jest omijany częściej niż niski facet przez kobiety na Tinderze.

    (28)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    To jak z formułą 1, kiedyś to były fury i kierowcy…Doncić jest wybitny i przyjdzie czas że dostanie do składu odpowiednich ludzi. Kobas ma trzy tytuły na plecach Grubego, kolejne dwa z jaką ekipą. Nie odbieram mu wielkości, ale bez przesady. To nie Jordan tylko dobra kopia. Wyobraźmy sobie sytuację że Doncić dziś dostaje zdrowego Embiida czy Davisa – też zdrowego oczywiście jak Kobas , Grubego!. Nie przez przypadek ma jedno MVP, a grał tak długo w tej lidze. Wiem że Admin i wielu innych są w nim zakochani wolno im ale bez przesady.

    (8)
    • Array ( )

      Nie tylko dobra, ale idealna. Z resztą totalnie się nie zgadzam, MJ mimo, że GOAT, to zdobywał mistrzostwa z ludźmi z nie pierwszej łapanki. System, personel, charakter, magia MJa, to i wiele innych składowych przełożyło się na 6 pierścieni Bulls.
      Zresztą Ty i większość ludzi myślicie, że nazwiska zdobywają tytuły.
      Nie, żeby mieć pierścień potrzeba wiele czynników. Jednym z nich było mamba mentality, który Kobe dostarczał. Bez tego nie byłoby three-peatu. Sam Shaq nie wystarczyłby.
      Na podparcie mojej tezy spójrz na 2004, gdzie naszpikowani gwiazdami Lakers z Kobe i “grubym” jak brzydko nazywasz legendę, tego mistrzostwa nie ugrali. Albo Heat, gdzie pierścieni miało być nie jeden, nie dwa, nie trzy…

      (0)
    • Array ( )

      MJ sobie wychował Pippena do walki o tytuły. Wychował sobie drugiego najlepszego koszykarza w tamtych czasach!

      (4)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Dla mnie już jest najlepszym z europejskiego koloru w historii… Tym większy zaszczyt, że nasze chłopaki go zajechały… Super sprawa!

    (-2)
    • Array ( )

      “… już jest najlepszym z europejskiego koloru w historii…”
      Ekhm…

      Larry Bird?
      Dirk Nowitzki?
      Pete Maravich?
      John Stockton?
      Sporo innych?
      I zeby nie bylo ze samo retro: Nikola Jokić?!

      (5)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    > No ale zaraz przyjdzie jakiś tomtom i napisze że to dlatego że wtedy była lepsza obrona

    Here I am ;)) Dziś obrońca może tylko stać z rękami w górze i przesuwać się lewo/prawo. To co dziś wolno zawodnikom w obronie nawet nie stało obok tego co 3 dekady temu obroną nazywano. Grało się na ciągłym kontakcie, zawodnik ataku nie miał takiej przewagi na obrońcą jak obecniem. Te wszystkie statystyki możecie sobie o kant dupy rozbić :))

    (10)
    • Array ( )

      Trochę uprawiasz cherry picking, więc uzupełnię o to, co z mojej perspektywy pominąłeś. Owszem, przepisy poluzowano (hand checking), co totalnie uwolniło potencjał zawodnika ataku, tyle tylko, że ta legendarna obrona 90s w całości skupiona była na rzutach dwupunktowych. Nie bierz moich słów na wiarę. Proponuję odpalić kilka randomowych meczów z lat 90-tych, są ogólnodostępne na YT. Obrazki takie jak obrońca stojący na prostych nogach, dający metr czy półtora luzu strzelcowi na obwodzie nie były wtedy absolutnie żadnym ewenementem, a codziennością. W dzisiejszych realiach, gdzie w pierwszych piątkach contenderów, ale nie tylko, czterech gości siecze za 3 jest to przepis na srogi łomot od prawie wszystkich, wyłączając LA Lakers.

      Jak widzisz, jest różnica pomiędzy obroną małego poletka od tablicy do linii trzypunktowej (a nawet nie), a od tablicy aż grubo poza linię 7,24 (Dame ‘that was bad shot’ Lillard, Curry i wielu, wielu innych). Dzisiejsza ofensywa i umiejętności zawodników do rzucania trójek rozciągnęłyby obrony lat 90-tych jak stare wypierdziane galoty.

      W mojej ocenie największym problemem jest zbyt duża waga rzutów trzypunktowych (+50% w stosunku do rzutów dwupunktowych!!!) i nie bardzo mam pomysł jak to zmienić w lidze, która kocha statystyki, listy all-time itd. 20 lat temu stepback za 3 był highlightem całego sezonu, dzisiaj już nie robi to takiego wrażenia.

      Pozdrawiam

      PS najpiękniejsze dla oka drużyny ever? 86′ Celtics i 14′ Spurs

      (1)
    • Array ( )

      Powstał też na GWBA cały artykuł o tym jak ograniczona była kiedyś obrona drużynowa i jak bardzo rozwinęła się pod względem taktycznym, ale wiadomo, hand checking!

      (2)
    • Array ( )

      Ale gimbazie nie przetłumaczysz. A ja jestem boomerem , bo uważam , że NBA lat ’90 to najlepsze co w tej lidze się wydarzyło.

      (0)
    • Array ( [0] => subscriber )

      @Darryl,
      w pierwszej dekadzie SA mnie umęczyło swoją nudą, tak to wtedy odbierałem. Myślałem, że rozwinąłem swoje postrzeganie koszykówki w finałach 2013 i 2014, ale widzę, że to po prostu mogło być coś więcej 🙂

      (0)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Swoją drogą, admin tego sezonu już nie ogarnia z codziennymi relacjami. Może warto napisać, „ferajna, nie ogarniam… relacje teraz co 2-3 dni” będzie jasna sytuacja i brak kwasów czy niedomówień. W każdym razie, coraz mniej pewna ta robota. A reklamodawcy tego nie lubią.

    (2)

Skomentuj Krzysztof Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu