fbpx

NBA: 51 punktów Garlanda | 59 punktów Embiida | SGA do All-Star Game!

57

WTMW

Thunder 145 Knicks 135

Spotkanie, które trudno przełożyć na słowa. Nowojorczycy zdobyli w pierwszej KWARCIE 48 punktów i prowadzili bodaj piętnastoma. Mało tego, za wyjątkiem Evana Fourniera, punktował KAŻDY z dziesięciu zawodników gospodarzy wywołanych na plac. Panowie trafili łącznie 20 z 31 oddanych rzutów dominując przy okazji na obu tablicach.

Thunder spokojnie grali swoje, oni praktycznie co wieczór dostają baty na starcie, przyzwyczajeni są do walki z pleców, a poza tym ułożenie taktyczne gry bardzo im sprzyjało. Co mam na myśli? Knicks od zawsze, odkąd rządy w klubie sprawuje Tom Thibodeau zbiegają się w środek w obronie. W myśl zasady “ma być ciasno w środku” nader często rywale nadziewają ich na szablę, robiąc z chłopaków szaszłyk pieczony na ogniu rzutów trzypunktowych. Nie inaczej było tym razem.

SGA = ASG!

Kolejne przejścia z obrony do ataku kończyły się otwartymi rzutami zza łuku, których Thunder oddali co prawda “zaledwie” trzydzieści jeden, ale trafili siedemnaście, czyli 55%! A gdy się już towarzystwo w obronie przerzedziło, taniec swój rozpoczął Shai Gilgeous Alexander, najlepszy slasher obecnej NBA. Po trzech ćwiartkach SGA miał na koncie 35 punktów, z tego dwadzieścia jeden zdobyte właśnie w trzeciej kwarcie. Przedostawał się z piłką pod obręcz wedle uznania naprzemiennie kończąc akcje layupem bądź faulem. OKC to zespół, który w tym sezonie oglądam najczęściej, więc dla mnie to nie nowina. Shai musi zagrać w tegorocznym All-Star Game, jeśli stanie się inaczej, temat bojkotuję, nie będzie żadnych relacji z All-Star Weekend. Popatrzcie na ten manewr, przecież ten dzieciak sobie jaja robi z ludzi:

Nie było opcji by Knicks to urwali, w ostatniej odsłonie co prawda gra powróciła na bardziej konserwatywne tory. WIdziałem parę zabiegów polegających na faktycznej próbie zatrzymania przeciwnika, ale jak to mówią za oceanem: too little, too late. Knicks są zespołem ciekawym, ich tożsamość dopiero się wykuwa. Niestety bez kontuzjowanego Mitchella Robinsona trudno mówić o jakimkolwiek rim-protection. Jest z pewnością szybciej i bardziej ofensywnie, ale bez poprawy gry obronnej w Madison Square Garden będzie trwała partyzancka popelina. Tak to widzę. Cieszy przebojowa gra Camerona Reddisha (26 punktów) który zrozumiał, że warunkami fizycznymi może zwojować wiele, także idąc na faul, a następnie linię rzutów wolnych.

Wolves 129 Cavaliers 124

D’Angelo Russell oszalał, dzień konia to lekko powiedziane: 30 punktów 11/13 z gry 12 asyst. Czasem tak jest, że widzisz pierwszy rzut wchodzący czysto i wiesz, że tego dnia pojedziesz grubo:

  • akcje dribble-handoffs z Gobertem
  • pull up jumper sprzed twarzy obrońcy
  • trójeczka po zasłonie
  • po zasłonie, parę kozłów dla ustabilizowania pozycji, obrońca na plecach, cyk
  • trójka w kontrze
  • i jeszcze jedna dla poprawy morale

Wszystko powyższe miało miejsce w pierwszej kwarcie, po której Wolves wyszli na dwudziestopunktowe prowadzenie. Ja rozumiem, że Darius Garland to nie jest obrońca na miarę najlepszej ligi świata, ale przynajmniej nadrabia ofensywą. Co powiecie na 51 punktów i 6 asyst przy 10/15 zza łuku? Może być? Garland to jest tzw. pełen pakiet – szybkość, manewry separujące, trójka, półdystans, floatery, iversonowskie layupy na dużej prędkości. Nie było Mitchella ani jego partnera do gierki Jarretta Allena, więc musiał wziąć na siebie parę rzutów więcej.

Jeden i drugi playmaker korzystał dziś ze słoniowatych nóg Kevina Love, Rudy’ego Goberta, Robina Lopeza czy Karla Townsa. Obaj nawrzucali z wyskoku tyle, że wystarczy mi ich oglądać na tydzień. Minnesota ma się rozumieć robiła wszystko, aby zwycięstwo gospodarzom oddać. Ze wspomnianych dwudziestu oczek zostały trzy przewagi na minutę przed końcem, ale KAT przełamał niemoc i wzięli swoje.

Grizzlies 92 Wizards 102

Goście z Memphis bez Moranta (kostka) Bane’a (paluch) i Jarena Jacksona (stopa). Gospodarze bez Bradleya Beala. Znów błysnęli skrzydłowi stolicy. Tym razem nie Kuzma, nie Hachimura, ale Deni Avdija, autor 21 punktów i 5 asyst. Brał na siebie rzuty jak w reprezentacji Izraela. No może za wyjątkiem meczu z Polską, hehe, gdy przykrył go czapką Michał Sokołowski. Wizards zwycięstwo zawdzięczają przede wszystkim celnemu oku za trzy. Najwyższą zdobycz punktową osiągnął Kristaps Porzingis, autor 25 punktów w tym 6/10 zza łuku. Łotysz stawał naprzeciw Stevena Adamsa, który tak wysoko w obronie chodzić nie nawykł.

Jazz 98 Sixers 105

Joel Embiid nie bierze jeńców. Jakichś chudziaków mu wystawili naprzeciw. Na dodatek z podwojeniem się spóźniali, więc brał i ładował punkty. Wchodził środkiem na trzeci metr skąd manewrował Kelly’ego Olynyka jak chciał. Jazz myśleli pewnie, że się zmęczy a wtedy pozbawieni rytmu koledzy poddadzą spotkanie, ale się okazało, że Kameruńczyk nie chce przestać: 59 punktów 11 zbiórek 8 asyst 7 bloków to oczywiście strzelecki rekord kariery. Ba! Jojo jest pierwszym graczem w historii NBA z dorobkiem 50/10/5/5!

Tak więc innymi słowy: Will Hardy chciał być cwany i wydymać Joela, a tymczasem Joel wydymał… i tak dalej. No chyba, że to taki zabieg taktyczny polegający na obniżeniu lotów i faktycznym tankowaniu. Może już się zaczęło, nie, chyba nie. Tradycyjnie jak to w Utah, dziesiątka ludzi na placu spędziła minimum piętnaście minut, ale tempa forsować nie chcieli mimo ewidentnych przewag szybkościowych. Doc Rivers dostał prezent, chłop ma problem z ławką rezerwowych, która znów dostała baty, ale tym razem się udało.

Nuggets 126 Bulls 103

Nikola Jokić, jest najlepszym playmakerem NBA. Nieistotne gdzie ustawiony, czy na szczycie parkietu, czy na low post czy stawiający zasłony. Dostrzega każdą okazję do podania. Koledzy nie zaliczają wolnych przebiegów jeśli zetną w tempo. Akcje dribble handoffs, odegrania z podwojeń, passy wzdłuż i w poprzek parkietu. Do przerwy Serb miał na koncie DWANAŚCIE asyst, a zespół gości prowadził piętnastoma.

Co więcej, Denver dali lidze instrukcje jak pokonać Chicago, które (przykro to mówić) zmierza w dół tabeli i nic już tego raczej nie powstrzyma. O co mi chodzi? DeRozana i LaVine’a należy podwajać w akcjach pick and roll, bo ani Vucevic, ani żaden inny wysoki nie stanowi zagrożenia jako roll-man. Czekajcie aż się reszta NBA dowie. DeRozan zaczął wolno i pasywnie, nie forsował gry. Widział przed sobą dwóch ludzi więc odgrywał. W efekcie miał zero punktów po pierwszej kwarcie, a gdy dla ratowania sytuacji przeszedł w tryb gry izolacyjnej, było już za późno. Nuggets byli rozgrzani i latali sprawnie: Porter 31 punktów – Murray 23 punkty – Bruce Brown 12 punktów 11 zbiórek 6 asyst. Aaron Gordon bardzo potrzebny w drugiej linii obrony: 13 punktów 5 zbiórek.

Warriors 115 Kings 122

Draymond Green (6/7/11) i Stephen Curry (27/6/4) grają na bardzo wysokim poziomie – reszta Golden State, nie za bardzo. W rezultacie sezon otwierają bilansem 0-7 na wyjazdach, co nie rokuje dobrze względem obrony tytułu. Green przejmował Foxa (22/4/8/3) i spowolnił jego grę pick and roll. Tym bardziej, że Dubs każdorazowo udzielali pomocy ze skrzydeł w kółku, którego średnicę stanowi linia rzutów wolnych. Tak więc lisek do czwartej kwarty posłusznie obsługiwał kolegów, którym na jego szczęście dopisała dyspozycja: Keegan Murray 21 punktów 5/9 zza łuku – Kevin Huerter 17 punktów 4/6 zza łuku. Ci dwaj ostatni odmienili oblicze Kings nieudaczników, bo trzeba Wam wiedzieć, że Sacramento od prawie dwóch tygodni kroi ligę i ma już bilans 6-6.

Zwróćcie uwagę jak sprawnie kryli Stepha w drugiej połowie. Odcięcia od piłki, pomoc, podwojenia. Wywołani do tablicy Klay i Wiggins niestety nie byli w stanie trafić kluczowych prób, a Jordan Poole gra jak sierota odkąd mu gwiżdżą niesioną i faule. Na koniec jeszcze wielki Domantas Sabonis. Litwin, był wszędzie, każda akcja przechodziła przez niego, duży wydatek energetyczny, ale jaki efekt: 26 punktów 22 zbiórki 8 asyst. Gratulacje!

Nets 103 Lakers 116

Zajęło mu to szesnaście sezonów, ale wygląda na to, że KD (31 punktów 9 zbiórek 7 asyst) w końcu jest lepszym graczem niż (nieobecny) LeBron James. Co prawda zwycięstwa na potwierdzenie nie ma, ale po pierwsze: Brooklyn dzień po dniu i wystarczył rzut niewprawnego oka by dojrzeć jak ciężkie mają nogi:

Albo to:

Po drugie bez Setha Curry’ego, który pozwala KD względnie swobodnie funkcjonować w ataku i jako jedyny efektywnie gra piłką, gdy przestrzeń wokół Duranta się zagęszcza. Niestety 7/27 zza łuku NEts uniemożliwiło nawiązanie walki tym bardziej, że Anthony Davis zdaje się dochodzić do siebie po “kontuzji” pleców: 37 punktów 18 zbiórek 15/25 z gry 7/7 FT. Bardzo asertywny występ pana AD, nie spodziewałem się.

Dobrego dnia wszystkim. Relacje późno to i patronów ni ma! Bartek

57 comments

    • Array ( )

      Na filmiku błąd kroków tak ewidentny , że nie wiem jak to puścili. Ale show must go on

      (9)
    • Array ( )

      Nie wiem czy dać plusa czy minusa za Twój komentarz. Wolałbym stwierdzenie, że Nets są ‘równie słabi’ jak Lakers. W ogóle jestem zachwycony niemocą tych dwóch gwiazdorskich zlepek od dwóch sezonów. Tym bardziej, że grający tam zawodnicy to pozaboiskowi pajace. Durant i jego trollkonta, Kyrie murzyński mesjasz, pączek Harden, Simmons obrażalski, Westbrook modniś, Kuzma i sweter, Davis nietykalny i wisienka Lebron. Albo raczej Leflop, który powiedział, że będzie musiał nauczyć sie flopować żeby częsciej gościc na linii rzutów osobistych. To absurd na miarę Sasina otrzymującego medal od poczty.
      To pokazuje, że w NBA naprawdę trzeba się postarać, żeby stworzyć mistrzowski skład. Nie ma opcji, że wyłożysz kasę i już wygrywasz. Limit płac i draft sprawiają, że liga jest super wyrównana i faworyci ciągle się zmieniają. Może poza Sacto, Orlando i Bobcats.

      (9)
    • Array ( )

      Kuzma od kilku lat nie gra w LAL, Bobcats od 10 nie ma w lidze, pomieszałeś pajaców pozaboiskowych z tymi graczami, którzy w tym sezonie grają poniżej oczekiwań.

      Obejrzyj kilka meczów, przestań czytać koszykarskiego pudelka.

      (17)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Jedyne co mnie razilo wczoraj w grze Shai Gorgeous‐Olasa to te straty i błędy w koźle, ale ma się jeszcze czas chłopak nauczyć zanim ucieknie z OKC. Poza tym mecz kapitalny, w sam raz na niedzielną obiadokolację😁

    Czy tylko mnie się wydaje, że Deni Avdija wygląda jak wyższy Taco Hemingway?😆

    (8)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Odnośnie SAC – GSW.
    Trzeba przyznać, że SAC wyłączyło trójkę Stefa, nie było łatwych pozycji. W pierwszej kwarcie jeszcze penetyracja działała, ale później Mike Brown wiedział co zrobić. Ogóle całe S5 SAC zagrało super zawody, no może oprócz HB, no ale czy on kiedyś grał dobre? Należało się SAC to zwycięstwo mimo, że znowu wydawało sie, że Steph to w finale powiezie. Ale zabrakło prądu. Komisyjnie 4 czyste trójki ekipa GSW na finale spartolaiła. Bywa.
    Ale teraz ciekawsza sprawa jak mianowicie ławka DUBS. Widać, że z powrotem Di Vicenzo będzie trochę uspokojenia i jak okrzepnie i pewności złapie to będzie mocny punkt. Dziś z Poolem momentami nieźle wyglądali. Ale co tam się dzieje z resztą to jakieś kuriozum. Moody, który miał być żelaznym zmiennikiem 3 mecz bez minuty. Tak samo Wiseman, który miał niszczyć. JGreen podobnie. Nie wiem czy goście coś nawywijali, bo jeśli nie to tak się nie buduje pewności boiskowej. Od kilku meczy z powodzeniem oglądamy Lamb’a, no name’a, który lepiej rozumie się ze składem niż Wiseman co z Nimi 3 lata jest. Kumminga na początku sezonu kisił ogóra, teraz dostaje więcej minut, ale to jak jakiś regres względem zeszłego sezonu. Nie ma meczu bez głupiej straty i głupiego faulu. Źle się dzieje w Państwie duńskim. Jeśli tylko Steph ma to ciągnąć to na PO nie starczy sił. Coś tu nie wyszło w obozie, może kwestie kondycyjne zawiodły. Może jest jakiś kwas, który jeszcze nie wypłynął.

    (17)
    • Array ( )

      Zgadza się.
      Najbardziej było to widać, kiedy pierwszy raz się Panowie spotkali w finałach – KD w GSW a LBJ w Cavs.
      KD przyćmił Lebrona zarówno w ataku, jak i w obronie, kiedy go krył indywidualnie.
      Kto oglądał, ten widział.

      (9)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    @admin Popatrz sobie na net ranting graczy per 100 poss. Lebron w ostatnich kilku sezonach był poniżej TOP 10-20 graczy, a w tym sezonie ma mocno ujemny! To charakteryzuje słabych zawodników, lub gwizdy zjeżdżające totalnie do bazy (Kobe ostatnie 3 beznadziejne sezony). Przeanalizuj to kiedyś i zróbcie o tym artykuł. Sami najlepsi gracze mają zawsze te 15 – 20 na plus ranting ofensywny minus defensywny. Są też gracze lubiani, uważani za dobrych, ale nieefektywni i tacy bez otoczenia ich prawdziwymi dobrymi graczami nic sami nie potrafią ugrać. Pzdr!

    (16)
    • Array ( )

      Hehehe. Czytam twoje posty od czasu kiedy miałes jeszcze PTB w awatarze… I widzę,że dzięki Bogu jest ktoś kto na te kroki narzeka bardziej niż ja🤣

      Jakby się uprzeć to dwa razy zrobił kroki…raz przy step backu, a drugi raz przydreptał zaraz po tym, jak kolesia zawiesił w powietrzu…😁

      (7)
    • Array ( [0] => subscriber )

      @Olas. Awatar jest , ale przeważnie przypominam sobie o logowaniu dopiero po napisaniu komentarza

      (3)
    • Array ( )

      @Anonim
      Dzięki za prezentacje multimedialną… podchodząc do tematu według przepisów koszykówki teraz,czyli w myśl-gramy na tyle na ile pozwalają nam sędziowie- no to 👍

      Jednak na zdrowe oczy (I chyba rozsądek tez), akcja DJ’a z tego filmiku zaczyna przypominać piłkę ręczna a nie fundamentalne zasady koszykówki. Pół bidy jak robi to sobie ktoś lecąc sam na sam z koszem, ale niestety teraz te zagrania są powszechne na codzień i to w tłumie.

      Pamiętam (może i ze mnie dziad, nie martwi mnie to) jak w latach 90tych sędziowie w NBA “przyzwalali po cichu” na 3 kroki w kontrze jak gość leciał sam na sam z koszem i szykował się do dunka – nie gwizdali tylko dlatego, żeby publiczność była zadowolona. I rzeczywiście wszyscy byli szczęśliwi i były ochy i achy😀

      Teraz to co trzecią akcję Moranta moznaby gwizdac niesioną a w co drugiej trójce Hardena kroki… czy taki nadmiar “widowiskowosci” nie robi się trochę…nudny?

      (0)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Na razie za wiele zespolow nie tankuje tylko prezentuje grzecznie co ma do zaoferowania w zamian za picki. Prawdziwy “wyscig” zacznie sie pozniej,

    I smiem twierdzic ze KD mial wczesniej sezony ze byl lepszy od LBJa, jesli brac pod uwage (tak czesto pomijana…) gre na bronionej polowie.

    (20)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Gowno warte są te 50tki w dzisiejszych czasach. Dlaczego? Otóż na przestrzeni kilku sezonów lat 90tych średnie punktowe najlepszych strzelców wyglądały nastepujaco:
    93 rok – 5 zawodników miało śr > 25 pkt
    94 rok – 5 zawodników miało śr >25 pkt
    95 rok – 4 zawodników miało śr >25 pkt (5 miał 24,1)
    96 rok – 5 zawodników miało śr >25 pkt (6 miał 23,2)
    97 rok – 4 zawodników miało śr >25 pkt (5 miał 24,2)
    98 rok – 3 zawodników miało śr >25 pkt (4 miał 23,2)
    99 rok – 2 zawodników miało śr >25 pkt (3 miał 23,8)
    I teraz szok
    Sezon 22-23 narazie 8 zawodników ma śr >30 pkt

    To o czymś świadczy.

    (18)
    • Array ( )

      Masz trochę racji Ted ale tylko odnośnie tej 50tki (patrz ostatnie zdanie). Mianowicie gdyby liczyli bloki od początku to pomyśl ile takich meczów jak dzisiejszy Embiida miałby Wilt Chamberlain? Dzisiaj nie byłby to historyczny wyczyn ale coś w rodzaju rodzynka po kilku dekadach posuchy. Wilt w jednym sezonie notował średnia 2razy większa niż te twoje 25pkt na mecz 😃 Pozdrawiam

      (5)
    • Array ( )

      Tak panie Wojtku. Tylko Chamberlain był fenomenem na tamte czasy. No i były sezony gdzie oddawał po 34 rzuty na mecz. To ewenement.

      (3)
    • Array ( )

      To po prostu kolejne potwierdzenie tego, że skala talentu w latach 90 była nieporównywalnie niższa niż dziś. Nikt nie bronił zawodnikom np. rzucać za 3, oni po prostu tego nie potrafili. Było kilku zadaniowców co okazyjnie wklejali trójki z czystych pozycji ale taki Embiid, który jest centrem, prawdopodobnie byłby w latach 90 jednym z najlepiej rzucających zawodników…

      (3)
    • Array ( )
      No chłop co sie nie może pogodzić z przemijaniem 14 listopada, 2022 at 23:25

      Omg narzekasz tylko. Idz sobie bilard pooglądaj zamiast ciągłego płakania tutaj jak to kiedyś było lepiej. Jak bede takim narzekającym gburem jak będę mial te 40+ to niech mnie ktos zastrzeli

      (3)
    • Array ( )

      @Ted
      Nie kumam po co bez przerwy przekonujesz wszystkich, że liga kiedyś wg Ciebie była lepsza. Wszyscy to już wiedzą, a Bartek nie napisał, że 59 punktów Embiida to ponad 2x więcej niż średnia 4 najlepszych strzelców w 97 roku. Jeśli tak bardzo lubisz staty to jest to ledwie punkt mniej od – podwójnego i bardzo wysokiego – rekordu zeszłego sezonu i – abstrahując od korzystnego matchupu itp. – jest to imponujące

      (3)
    • Array ( )

      @Ted
      To może świadczyć o tym,że w latach 90tych istniało też coś takiego jak prawdziwa “obrona”. Obecne czasy pokazują 2 rzeczy:
      1. Przepisy zmieniły się tak,że nikogo nie dziwi,że taki Embiid czy Harden stają na linii osobistych po 20 razy, bo sędziowie gwizdza faule z czapy za “krzywe spojrzenia”.
      2. Zawodnikom nie chce się za bardzo bronić a i też trenerzy nie mogą ich do tego zmusić. Takie przykłady jak ostatnio Antman (młody), czy pasywność w obronie np. “Tego, którego imienia nie wymawiamy” (weteran) można mnożyć w nieskończoność.

      Jest jeszcze jeden aspekt – w latach 90tych warsztat techniczny był bardziej toporny, może ciut skromniejszy, ale zawodnicy nie zdobywali tylu punktów po dziwactwach typu “double step back” czy innych trójtaktach, niesionych na potęgę czy kroku zerowym czy 0,5….

      I tak, jest wielu fanow 40+ którzy ubolewają obecnie nad bieganiem po 5 sekund i odpalaniem rzutów z logo parkietu, ale mimo wszystko nadal to oglądamy. To chyba świadczy o miłości do tego sportu i pewnej refleksji. To do ostatniego kolegi.

      (9)
    • Array ( )

      Anonimie szanowny tamtą ligę lepiej się oglądało mi. Wam może podoba się to co grają dziś. Lubię popatrzeć czasami. Co do statystyk. Kiedyś 45 czy 50 pkt było czymś rzadko spotykanym i oczekiwanym. Jak ktoś zdobył 50 to było to coś. Dziś nie ma to tej magii której szukaliśmy w tej lidze. Nie możemy skonfrontować Embida z Ewingiem czy Olajuwonem. Kto był lepszy stwierdzilibysmy wtedy gdyby obydwaj grali w tym samym czasie ale nie po przeniesieniu w tym czasie. Tylko wtedy gdyby obydwaj żyli i trenowali w tych samych latach.

      (4)
    • Array ( )

      @Ted
      No i wtedy wyniki 145:135 spotykało się w AllStar Game, a to i tak nie zawsze. Obecnie wystarczy odpalić mecz ligowego szaraka z tankowcem 😅

      (2)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    W finałach face to face Durant pokazał Jamesowi, że jest lepszym graczem: zarówno ofensywnie jak i przede wszystkim defensywnie. James przetrzymuje piłkę przez cały mecz i nabija statystyki-inni grają przy nim gorzej. Jest brutalniejszy i siłą zdobywa przewagę-sedziowie pozwalają mu na to i nie gwiżdżą fauli. Jeżeli pogra jeszcze dwa lata to uciuła wszystkie rekordy sumy statystyk w karierze. Nie zmieni to faktu, że James jest świetnym i długowiecznym graczem ale tylko samozwańczym najlepszym graczem w historii.

    (23)
    • Array ( )

      Porównaj sobie jakich kompanów miał Durant w GSW, a jakich James w Cavs…
      Można to porównać do tego jakby teraz Doncic lub Kawhi (choc to różni gracze ale równie dominujący grę) dołączyli teraz do GSW, bo przegrali z nimi w PO.
      Dołączenie Duranta do GSW było poniżej wora. To była najlepsza drużyna w historii. I nawet Bulls z lat 90 by im nie sprostali.

      (5)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Indywidualnie KD samiec alfa ma być lepszy niż LBJ!! Haha Admin proszę Cię w OKC dojrzewał jaki gracz , 2 x mistrza zdobył w kompletnym zespole GSW gdzie jego rola była zadaniowa ! W Netsach jest gasnącą rozkapryszoną gwiazdeczką i tam zgaśnie w własnym samouwielbieniu!
    Indywidualnie ani drużynowo nie powącha takich laurów ani $ jak LBJ – więc odpowiadam po męsku: NIE MASZ RACJI

    (-14)
    • Array ( )

      Rola zadaniowa? XD
      Mówisz o facecie, który dwukrotnie był MVPFinałów i był najlepszym przez całe plejofy zawodnikiem zespołu.

      (1)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeżeli redaktor uważa, że Durant dopiero w tym sezonie jest lepszy od LBJ, to albo jest ślepo zakochany w swoim Lebronie, albo nie jest najlepszym znawca w kraju. Jak wcześniej ktoś zauważył, KD już od paru sezpnow jest znacznie lepszy.

    (24)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    To po prostu kolejne potwierdzenie tego, że skala talentu w latach 90 była nieporównywalnie niższa niż dziś. Nikt nie bronił zawodnikom np. rzucać za 3, oni po prostu tego nie potrafili. Było kilku zadaniowców co okazyjnie wklejali trójki z czystych pozycji ale taki Embiid, który jest centrem, prawdopodobnie byłby w latach 90 jednym z najlepiej rzucających zawodników…

    (0)
    • Array ( )

      Kolego hańbisz lata 90. Przez takie ich przedstawiani millenialsy myślo, że współczesna koszykówka jest atrakcyjniejsza.

      (5)
    • Array ( )

      Nie ma co tez gloryfikować koszykówki lat 90, bo nie była tez jakaś na wysokim poziomie. Warto sobie obejrzeć dla przypomnienia jakiś mecz NBA z tamtych lat tylko nie „finał z Jordanem”… jakiś tradycyjny i cały, a zaraz po tym obejrzeć mecz aktualnych drużyn. Widać gołym okiem różnice. Koszykówka ewoluowała na wyższy poziom bez dwóch zdań. To, ze mniej teraz bronią to efekt ewolucji za cyfry w ataku więcej płacą po prostu, innymi słowy nie opłaca się bronić.

      Cały czas mi te myśli chodzą po głowie i czekam na kontrastowa zmianę. Jestem wiekim miłośnikiem obrony zwłaszcza indywidualnej, bo to jest rzemiosło trochę zapomniane, ale z którego tez można stworzyć sztukę… dlatego tak mocno m.in. kibicuje Sochanowi

      (1)
    • Array ( )

      Otóż nie, nie hańbię lat 90. Wychowałem się na NBA lat 90 i kocham wszystko co z nią związane. Białe nosy, kasyna, picie do rana – to wszystko było piękne, miało swój niepodważalny urok bo NBA była wtedy bardziej “ludzka”. Jordan był wielki i nikt nigdy tego nie podważy ale umówmy się – w dzisiejszym NBA nie będzie już żadnej drużyny, która zdobędzie 6 tytułów w jednej dekadzie. Poziom sportowy jest taki, że jest to po prostu niemożliwe. Po prostu nie jestem z tych, którzy uważają, że “kiedyś to było”. Kiedyś NBA była piękna i teraz też jest – są po prostu zupełnie inne i porównywanie ich nie ma sensu. Pozdro 🙂

      (4)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeden punkt, dwie asysty i trzy bloki znalazł się Embiid od 60-punktowego quadruple-double. A nawet nie jest w formie.

    Sixers to być może jeden z najmniej zbalansowanych zespołów, ale takich ludzi jak Joel to jest może kilku na pokolenie. Ta noc miała jednego króla i trzymam kciuki żeby to był początek czegoś dużego, a Doc został pogoniony na 4 wichry.

    (14)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Clippersi wypruli się ze składu i picków dla Georgea a efektów brak. LAL to choć z Davisem mistrza ugrali… ale teraz patrzą z zazdrością na SGA, George jaki jest kazdy wie, Kawaja praktycznie nie ma. Miał być mistrz a jest lipa i to na lata…

    (-1)
    • Array ( )

      Bez Kawhi Clippers są wyżej w tabeli niż OKC. LAC Mają lepszy zespół. OKC to jest projekt z jednym początkującym All starem (SGA) i resztą niewiadomych.
      Jak Kawhi wróci do gry to mogą zbić każdego wbrew temu co mówi Admin ;).

      (5)
    • Array ( )

      Patrzą z zazdrością nie tylko na SGA, ale tez na ilość pików, które ma Oklahoma. Jestem przekonany, ze każdy zawodnik w Oklahomie będzie wartościowym zawodnikiem. Znając menedżera Thunder to wybory były bardzo przemyślane i research były robione do spodu (jak mawiał pewien klasyk). Krótko mówiąc o Thunder bym się nie martwił to jeszcze nie ich czas.
      W kwestii Leonarda i Clipsow jak wróci będzie dużym wzmocnieniem tylko zastanawiam się, czy drużyna prowadzona przez Lou jest w stanie stworzyć system, ktory zdobędzie tytuł. Trzeba poczekać….

      (1)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Ted, al myśmy oglądali NBA przez inne okulary. Magia wyjątkowości, magia USA dla dzieciaków z biednego kraiku gdzieś na peryferiach świata jest czymś czego nie da się opowiedzieć komuś kto tego nie przeżył. Dodaj do tego dawkowanie homeopatyczne przez telegazetę i 1 retransmisję na tydzień i praktyczny brak prasy dedykowanej NBA – każda kropla była celebrowana jak świeto.
    Ten świat jest tak odległy, że niemal nie do wyjaśnienia osobom urodzonym po 90- 95 roku.
    Koszykówka się zmienia. Czy w dobrym kierunku? Każdy musi to ocenić sam. Jeden woli manewry Haleema, inny trójki z parkingu Stepha. I obaj mają rację. Kiedyś trójkąty były szczytem komplikacji zagrywek, dziś jak patrzę ma schematy obrony to nie nadążam, choć 17 lat siedziałem w tym biznesie bardzo głęboko. To w sumie gra podobną z pryncypiów i nazwy. Tak samo jak lata 60 i 90 różniły się tak dalej kosz się zmienia. W 95 za 3 w kontrataku siadałeś na ławę nawet jak trafiłeś. Jordan do 22 roku życia nie trenował 3 bo ich nie było w hs i ncaa wówczas. Do połowy lat 2000 i rewolucji Dona Nelsona nikt 3 nie traktował jako głównej broni, więc była to nisza białych wolnych i niskich 😉 Dlatego też rzucano mniej i mniej trenowano. Inaczej konstruowano drużyny. Historie NBA tworzą też 7 stopowcy bez talentu. Bo przez lata wzrost byl przepustką do NBA. Dziś musisz być kimś więcej niż tylko wysokim.
    Reasumując obiektywnie rzecz biorąc wg. czysto atletyczno-koszykarskich kryteriów dzisiejsza liga skumulowała największą pulę talentu łącznie. Gra się tak zmieniła, że cała 12 musi być wszechstronną i rzucająca. DeAndre Jordanów jest coraz mniej i dopóki nie będzie ponownego przyjścia Shaqa ten trend się nie skończy.
    Ale jak popatrzymy na historie to piła supergwiazd jest praktycznie stała i waha się w przedziale 10-20. To talenty transcendentne. Jak by wrzucić kogokolwiek z tej puli fo dzisiejszej ścieżki zawodnika od 10 roku życia, to pewnie większość z nich i tak trafiła by do puli.

    (13)
    • Array ( )

      Ładnie napisane 🙂
      A czy możliwym jest kochać NBA czasów Jordanowskich, jarać się highlightami Billa Russela oraz oglądać z zapartym tchem mecze (no nie może nie wszystkie…) nadawane o 1:30 czasu środkowopolskiego..? Czy taka narracja jest dozwolona?

      (3)
    • Array ( )

      Pięknie ujęte. Z tego też powodu uważam, że szukanie jednego GOATa nie ma żadnego sensu. To są zawodnicy, którzy grali w inną grę, na innych zasadach. Dla mnie Jordan był najlepszy, Kobe był najlepszy i Lebron też był najlepszy. Ostatnio nawet skłaniam się do stwierdzenia, że Curry też jest najlepszy 😉

      (3)

Komentuj

Gwiazdy Basketu