fbpx

NBA: Alperen Sengun ustanawia rekord kariery | sfrustrowany Luka Doncic | 35 rzutów KD

13

WTMW. Rozpieszczacie mnie, dzisiejszy odcinek GWBA wspierają i umożliwili: Paweł Sinicyn | Valmont | 1Reewerd dziękuję i kłaniam się Panowie.

Wczoraj przedstawiałem Natana, ale wiedzcie, że to tylko czubeczek góry lodowej, inspiracja (tych czubeczków u nas nie brakuje). W oczekiwaniu na zbliżający się GWBA Camp 7. w Zielonej Górze cała grupa koszykarzy amatorów ruszyła na siłownię. Oto Maciej. Maciej zagra dwie pozycje wyżej więc i ciężary większe. Ile tego będzie? Dziewięćdziesiąt? No i starczy. He he… Herkules.

Magic 101 Hornets 89

Orlando zalicza najlepszy bilans (36-26) od dwunastu lat i niezmiennie imponuje obroną. Siedemnasty raz w tym sezonie zatrzymali rywali poniżej granicy stu punktów. Ich wyniki w tychże siedemnastu meczach to 16-1. Nareszcie mają filar, na którym budują ofensywę (Paolo Banchero 22 punkty 5 zbiórek) którego przewagi indywidualne wprawiają w ruch ciała wokół.

Klasycznie zamknęli pierwszą opcję rywali (Miles Bridges 7 punktów 3/16 z gry) a zdobycze obwodowych Vasilije Micica (21 punktów, rekord kariery NBA) i Tre Manna (18 punktów) wkalkulowane były w koszty meczu. 41-31 na tablicach, 42:30 z pola trzech sekund, 8:0 z kontrataku, czwarta kwarta pod kontrolą przy minimalnym nakładzie sił. Tak grają zespoły rasowe i brawo.

Celtics 104 Cavaliers 105

Tydzień temu byliśmy świadkami szaleństw Maxa Strusa, który wpakował pięć trójek na podsumowanie meczu, w tym tę ostatnią, zwycięską z własnej połowy. Dziś w jego ślady poszedł inny gracz zadaniowy Dean Wade. Kurde bele, po to wstajesz codziennie i zasuwasz, żeby któregoś dnia o Tobie świat usłyszał, no nie?

Dziś nie było game-winnera z połowy, ale Wade zagrał w czwartej kwarcie jeszcze lepiej niż Strus przed tygodniem. Przeciwnik też był mocniejszy, a deficyt większy. Trzeba Wam wiedzieć, że na dziewięć minut przed końcem Boston prowadził 93:71! Wade od tego momentu zdobył DWADZIEŚCIA punktów, trafiając 7/7 z gry w tym 5/5 zza łuku. W pojedynkę ograł Celtics w ostatniej odsłonie i przerwał ich 11-meczową serię zwycięstw. Dwadzieścia dwa punkty – to największe prowadzenie, jakie C’s zmitrężyli w czwartej kwarcie przez 78 sezonów, czyli w całej historii założonego w 1946 roku klubu!!!

Z mniej sympatycznych wieści: Evan Mobley halę opuszczał o kulach, a kolano Donovana Mitchella wciąż sprawia problemy i jeszcze z tydzień go pewnie nie zobaczymy. Celtics dali się zaskoczyć. Mały szok, reset im się powinien przydać. Zbyt komfortowo się już czuli. Od miesiąca nie widziałem w ich wykonaniu wyrównanej końcówki. Średnia przewaga, z jaką ostatnio ogrywali rywali wynosiła dwanaście punktów. Kolega Wade będzie miał co wnukom opowiadać, brawo! C’s mimo wszystko byli o włos od zwycięstwa, w ostatniej akcji sędziowie początkowo odgwizdali faul przy rzucie Jaysona Tatuma (26 punktów 13 zbiórek) aby następnie zmienić decyzję. Sami oceńcie tę sytuację:

Sixers 107 Nets 112

Joel Embiid połamany. Tyrese Maxey jak się okazało, ma delikatny wstrząs mózgu i też go chwilowo odsunęli od gry. Mo Bamba dramatyczny po obu stronach w roli środkowego, weterani jak Lowry czy Batum wiadomo, że meczu nie pociągną, oni się mogą sprawdzić co najwyżej we wspierających rolach. Nadal nie ma Meltona, na piłce w pierwszej piątce wystąpił Cam Payne, także ja podziękuję. Tobias konsekwentnie kryty, Buddy przeganiany ze swoich klepek, zespół nieułożony i pozbawiony przewag talentu.

Największe zdobycze przytulił Kelly Oubre Jr z ławki (30 punktów 6 zbiórek 4 asysty) ale jeśli to ma być pierwsza opcja zespołu teraz (kończył 1/3 akcji) to ja przeczekam, jest co oglądać na innych kanałach. Po drugiej stronie Mikal Bridges wyraźnie zajechany, ale przynajmniej nie forsował tematu. O zwycięstwie zdecydowali “gracze zadaniowi” Nets: Dorian Finney-Smith nie tylko zrobił kawał roboty w obronie, ale strzelił 20 punktów przy 4/7 zza łuku. Na ławie zaś rządzili Lonnie Walker i Dennis Smith Junior (26 punktów 5 zbiórek 7 asyst do spółki). Trochę streetball oglądaliśmy momentami, ale co zrobisz. Wygrał zespół zdrowszy i bardziej energiczny. Ozdobą meczu dunk 360 stopni w wykonaniu… sami zobaczcie:

Pistons 110 Heat 118

Jimmy Butler kolejny raz przejął mecz w czwartej kwarcie. Gość bawi się koszykówką podobnie jak Nikola Jokić. Piętnaście z 26 punktów zdobyte w ostatniej odsłonie. Od piętnastu meczów trafił chociaż jedną trójkę, bo tak sobie postanowił. Dziś trafił na 20 sekund przed końcem, haha. Jego skuteczność w tym sezonie zza łuku wynosi 45.4%, obiecał ludziom 50% na koniec sezonu więc wciąż może to zrobić, a przecież przez lata mówiliśmy o nim per non-shooter. Niestety kolega Josh Richardson nie zagra już w tym sezonie, zapadła decyzja o poddaniu się operacji barku, przed nim parę miesięcy rehabilitacji. W jego miejsce wchodzi nowy nabytek, dobrze znany fanom koszykówki w wydaniu NBA i nie tylko: Patty Mills. Doświadczony strzelec, z którego Erik Spoelstra miejmy nadzieję wykrzesze jeszcze niejeden emocjonujący moment. Pistons zostawiam w spokoju, trener sabotażysta, gracze naburmuszeni. Miałem nadzieje odnośnie Cade’a (23 punkty 8 asyst) ale obecny układ z pracodawcą chyba mu nie leży.

Hawks 116 Knicks 100

Padli. Nie mają z czego ciągnąć. Josh Hart (14 punktów 8 zbiórek 6 asyst) od siedmiu gier nie zszedł poniżej 40 minut w meczu. Jeśli siada to dla uspokojenia oddechu, na minutę. Miles McBride fajny chłopak, ale on także nie schodzi z placu, dziś 46 minut. Jak się ma kolano Jalena Brunsona, mówią że to stłuczenie. Dyskomfort był jednak na tyle duży, że tym razem lidera Knicks nie zobaczyliśmy. Kibice wściekają się na przywołanego na jego miejsce Aleca Burksa, facet przez dwanaście minut na parkiecie oddał 14 rzutów. Zawsze miał klapy na oczach, jego selekcja rzutowa wprawiłaby w zażenowanie JR Smitha, więc gdy mu nie siedzi (1/7 zza łuku) trzeba prędko zawijać z placu. Niestety przy tak krótkiej rotacji łatwiej napisać niż zrobić.

Knicks zostali schematycznie wyrzuceni poza pole trzech sekund, odpowiedzieli oddaniem 52 trójek, z czego wpadło niestety tylko szesnaście. Co było można pchali z kontry, ale to nie był ich dzień. ATL: dobry manewr z przesunięciem DeAndre Huntera (22 punkty 9/14 z gry) na ławkę, z której sprawdza się lepiej, bardzo pewny w manewrach Jalen Johnson (gracz meczu: 26 punktów 9 zbiórek 7 asyst) Dejounte Murray dobrze kryty, statystyki poprawił w czwartej kwarcie, gdy mecz był już w zasadzie rozstrzygnięty. Rażąco słabych punktów obrony nie było, Knicks i tak nie mieli kozaka, który mógłby to wykorzystać. Do tego przewaga energetyczna Hawks, patrz pierwsze zdanie.

Pelicans 139 Raptors 98

Raptors godzą się z realiami. Scottie Barnes skończył sezon. Teraz operację palca przejdzie / przeszedł center Jakob Poeltl. Na play-in mają już tylko matematyczne szanse. Trzeba bronić tegorocznego wyboru draftu (chroniony do miejsca szóstego) a to oznacza eksperymenty w Toronto. Nie żeby dziś w nocy mieli wiele do powiedzenia… Trey Murphy (34 punkty 10/14 zza łuku) jest siódmym koszykarzem w historii NBA, któremu wtóry raz zdarza się zaliczyć dwucyfrową liczbę trójek w jednym sezonie. Kiedy ten gość przekracza granicę dwudziestu oczek, Pelicans zaliczają 6-0. Zion Williamson (16 punktów 8 zbiórek 9 asyst w dwie kwarty) twierdzi, że gotów jest wystąpić w przyszłorocznym konkursie wsadów, o ile zostanie wybrany do All-Star Game. Kto mu tę strategię podpowiedział? Akcją meczu bezapelacyjnie to: BANG!

Spurs 101 Rockets 114

Alperen Sengun chyba ma już za sobą problemy zdrowotne, plecy puściły. Przeciwko największej atrakcji ligi Victorowi Wembanyamie tenże utalentowany turecki środkowy zaliczył 45 punktów (rekord kariery) 16 zbiórek 5 przechwytów przy 42% usage-rate, czyli prawie połowę akcji Rockets wykończył przebywając na parkiecie. Atakował tyłem do kosza, rolował po zasłonie, przepychał Wemby’ego czy Collinsa, trafiał z półdystansu (klasycznie w swoim stylu, bez skakania). Zaprezentował wybitny warsztat podkoszowego, kończył layupy na obie ręce, zastawiał się, piwotował.

Zanim nadciągnęła pomoc on już manewrował rywala. Zebrał kilka piłek w ataku i gdy już złapał pewność siebie i rytm, Spurs byli na jego łasce. Wemby (10/11/3/7 bloków) wymaga pracy na siłowni, to jasne. Rockets fizycznie go zamknęli, ale poczekajcie 1-2 sezony.

Jest naprawdę wysoki, ale jeszcze brakuje mu krzepy. Atakowałem jego klatkę piersiową i wpychałem pod obręcz. Niewiele podwajali więc mogłem pracować. Zrobiłem co do mnie należało [Sengun]

Pacers 137 Mavericks 120

Luka Doncic (na pocieszenie) zalicza czwarte kolejne triple-double (39 punktów 10 zbiórek 11 asyst) ale co z tego, skoro Mavs przegrali trzy z czterech meczów? Obrona głupcze! Klasycznie skupili się na zatrzymaniu czołowej opcji (Pascal Siakam 5/11 z gry) ale Pacers to jest kolektyw. Dziewięciu graczy Indiany zakończyło zawody z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Małe nieporozumienie stanowi fakt, że goście byli w stanie osiągnąć 50/93 z gry, zaliczyć 34 asysty przy zaledwie dziewięciu stratach. To świadczy o braku jakiejkolwiek presji na piłkę, co zresztą ma miejsce. Jason Kidd słynie z zasadzania się na gwiazdę rywala, podwojeń, bezczelnego momentami odpuszczania najmarniej rzucających oponentów, ale to nie z Indianą. Koniec końców Luka srogo sfrustrowany, popatrzcie:

Suns 117 Nuggets 107 [OT]

Mistrzowie nieco rozleniwieni. Ostatnio mało kto im zagroził, więc może było im potrzebne zebrać po gębie. Może nieco zlekceważyli PHX pozbawionych Devina Bookera? Suns grało falami. Zaczęło się od fenomenalnej dyspozycji Graysona Allena, który trafił pierwsze osiem oddanych trójek (kolejne cztery spudłował). Suns prowadzili dziewięcioma wchodząc w czwartą kwartę, ale potem się zacięli zdobywając żałosne dwanaście oczek przez dwanaście minut (swoją drogą, przez cały sezon mają problemy w IV kwartach). Niestety Denver nie zdołało ich przemóc i należycie ukarać. Gdy zeszło do dogrywki, goście znów sobie przypomnieli jak się gra (15 punktów 6/7 z gry 3/3 zza łuku w pięć minut). Graczem meczu Kevin Durant, który urządził sobie prawdziwą strzelnicę: 35 punktów na 34 oddanych rzutach. Jego ostatnia (czyściutka) trójka padła po stałym fragmencie i przypieczętowała zwycięstwo gości.

I to wszystko na ten moment. GWBA Forever. Dobrego dnia wszystkim, klasycznie. Bartek Gajewski

13 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Phoenix Suns to moim zdaniem najbardziej nie przewidywalna drużyna ligi. Phoenix moim zdaniem może wygrać ligę ale może też odpaść w Play-in.
    Oglądałem wiele meczy Phoenix i to jak w przeciągu meczu potrafi zmienić się obraz ich gry jest absurdalny. Kiedy Phoenix starają się grać ułożone akcje a przede wszystkim kiedy te akcje przechodzą przez Nurkicia to z egzekucją Bookera, Duranta czy Allena moim zdaniem są faworytem ligi ale problemem jest to że grają tak tylko fragmentami bo resztę grają izolacje które prowadzą do strasznego chaosu i masy strat.
    Booker i Durant są świetni w grze izolacyjnej ale te izolacje powinny być dobrze rozplanowane i przede wszystkim być dodatkiem do gry zespołu a nie jego filarem. Bo co z tego że pewnie procentowo Booker i Durant trafiają na świetniej skuteczności z izolacji jak przy okazji popełniają wspólnie z 8 strat na mecz po których rywale zdobywają łatwe punkty i wszystko się wtedy wali ale jak ma być inaczej jak przez 16 sekund akcji klepią piłkę i wystarczy że rywal spróbuję wtedy podwojenia a Phoenix nie ma już czasu na spokojne rozrzucanie piłki, Booker albo Durant musi ryzykować trudnym podaniem idzie strata i łatwa kontra.
    Także jeżeli Phoenix chce coś ugrać musi wewnątrz drużyny spojrzeć prawdzie w oczy i zacząć grać w taki sposób który przynosi korzyści drużynie a nie zaspokaja ego gwiazd to wtedy ich mistrzostwo nie będzie dla mnie zaskoczeniem

    (27)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    GWBA forever, trzymamy za słowo.
    BTW, przyjmuję zakłady kiedy Wemby zrobi quadruple-double. W przyszłym sezonie czy jednak za dwa?

    (8)

Komentuj

Gwiazdy Basketu