fbpx

NBA Finals: Denver Nuggets gra najlepszy basket w branży

48

WTMW

Raz jeszcze pragnę podziękować ludziom wspierającym nasz serwis czytelniczy, zatytułowany gwiazdybasketu.pl

  • Maciek Ku
  • Marek Ko
  • Dawid Ra

Bez Was nie istniejemy, jak Miami Heat w trzecim i czwartym meczu NBA Finals.

Denver Nuggets 108 Miami Heat 95 [3:1]

“Denver jest za dobre, zbyt wiele karabinów” – pisze na twitterze Trae Young. Wakacje rozpoczął półtora miesiąca temu. Już się wybyczył,  osobiście jestem ciekaw czy widzi siebie kiedykolwiek na tym poziomie rozgrywek. Będzie ciężko, bo liga jak widzicie, idzie w uniwersalność, brak słabych punktów. Jeden schodzi, drugi wchodzi w jego miejsce. Jak dzisiejszej nocy.

Pisałem przed meczem, że będzie więcej fizyczności (ponownie, jak w tym wszystkim odnaleźć ma się 72-kilogramowy Trae) bo trzeba pole nieco wydeptać dla Miami, dać im szansę. Gwizdków było zatem mniej, momentami wręcz kuriozalnie mało – przykładem wjazd Portera Juniora i brak reakcji sędziów przy próbie obrony bodaj Kevina Love. Miami było więc w grze, bo choć dwaj starterzy na obwodzie znów nic nie pokazali:

  • Max Strus odcięty całkowicie, cztery próby rzutowe, 19 minut
  • Gabe Vincent trzy faule w dwie minuty II kwarty
  • łączny dorobek obu panów to 2 punkty 6 fauli i 1/10 z gry

dziury po nich łatał weteran Kyle Lowry, wraz z energicznym jak zwykle Adebayo. Tym razem Erik Spoelstra nie szukał rozwiązań w obronie strefowej, Heat starali się mądrze przejmować zasłony, udzielać pomocy i eliminować błędy decyzyjne. Pech chciał, że naprawdę trafili na zespół zgrany, znacznie bardziej utalentowany i większy fizycznie. Wydarzeniem drugiej kwarty był Aaron Gordon, który podobnie jak Christian Braun w trzecim meczu, widząc przeciwko sobie przekazującego krycie Vincenta wołał o piłkę i rozwiązywał rzecz siłowo. Mało tego, próba krycia na radar przez np. Kevina Love została srogo pokarana.

Dość powiedzieć, że był to najlepszy występ w karierze niedoszłego króla wsadów, na którego koncie zapisujemy: 27 punktów 7 zbiórek 6 asyst 11/15 z gry w tym 3/4 zza łuku. Heat myśleli, że im ujdzie na sucho oszustwo z kryciem AG przez zawodnika o głowę niższego, ale Denver lekcje ma już odrobione.

Too good

Spoelstra ponownie kazał swoim skupić wysiłki wokół Jamala Murraya. Szczerze mówiąc dziwiły mnie kolejne próby podwojeń. Podobnie jak w trzecim spotkaniu Blue Arrow bezproblemowo radził sobie z pułapkami uciekając kozłem albo rozdając piłki na dogodne pozycje. Zresztą co tu wiele gadać, patrząc na złożoność i wszechstronność ataku pozycyjnego Denver, przyznajmy im już puchar mistrzowski. Momentami przypominało to grę w trójkątach, czyli mityczne “triangle offense” spod znaku Texa Wintera, architekta ofensywy mistrzowskich Chicago Bulls w latach dziewięćdziesiątych. Pamiętacie? Była taka drużyna. Zobaczcie sami:

  • Joker wychodzący do podania na wysokość linii rzutów wolnych
  • charakterystyczne dla trójkątów obiegnięcie, Brown leci do przeciwległego rogu
  • Gordon zasłona bez piłki dla Murraya, następnie w dół pod obręcz
  • Jamal idący do dribble hand-off, ściąga dwóch obrońców, podanie z powrotem
  • Jokic zagrożenie rzutem za trzy, kolejny nerwowy ruch obrony
  • wynikające z tego trzy możliwe opcje podania:
  • Brown w rogu
  • Braun na 45 stopniach
  • Gordon pod obręczą…

Zauważcie, że dwóch najwyższych obrońców Miami jest przy Jokerze w momencie podania. Drugą linię stanowią “krasnale” Robinson i Lowry. Atletyczny layup Gordona również warty docenienia, ja bym tak nie dał rady wrzucić tyłem, nawet w najlepszych latach, a Ty?

Tymczasem Miami kompletnie bez zaskoczeń ofensywnie. Można powiedzieć “wytrąceni z rytmu”. Wspominałem, że piękną zmianę i impuls dawał Kyle Lowry przyspieszający grę po zbiórce, aktywnie szukający łatwych punktów, ale generalnie atak pozycyjny przychodził gospodarzom z trudem. Sporadycznie coś im wyszło, wyprowadzenie Robinsona na pozycję albo Jimmy uciekający za plecy i kończący z góry. Poza tym widać było, że nie wychodzi. Resetowali nieudane zagrywki, nie przechodzili płynnie do kolejnej, ale zatrzymywali grę i kończyli indywidualnie, z bardzo przeciętnym skutkiem. Może inaczej, Denver nie było tak nerwowe w obronie, bo nie było powodów. Podobały mi się na pewno wszelkiego rodzaju odwrócone pick and rolle z Adebayo w roli ball-handlera, generalnie Bam daje radę w tej serii: 20 punktów 11 zbiórek. Niestety siedem strat demonstruje jak bardzo zmuszony jest wychodzić poza swoje tradycyjne role w ataku.

Scott Foster

No to co panowie, kończymy sezon? Nie tak prędko, szef obsady arbitrów Scott Foster obiecał swym mocodawcom, że serię przedłuży, bo każdy mecz to dziesiątki milionów dolarów zysku dla ligi. Na budziku zostało 10 minut, Denver prowadzi dziesięcioma, trzeba działać! Na przestrzeni kilkunastu sekund Joker łapie dwa faule, jeden w obronie, drugi ofensywny. Ma pięć, więc musi zasiąść na krzesełko! Oba gwizdki należą do sędziego, którego nazwisko widzicie w nagłówku akapitu. A oto wspomniany offense:

Co się dzieje potem? Miami jest w gazie, za sprawą agresywnego Butlera dochodzą na pięć punktów przy niecałych ośmiu minutach do końca! I tu mamy kolejny przykład wszechstronności Denver:

  • Murray bije krytycznie ważną trójkę, na którą pracuje cały zespół
  • akcja ustawiona, tzw. ATO (after time out) czyli po przerwie na żądanie
  • kolejno: Brown na piłce oraz zsynchronizowany pick and rolla Murray & Gordon (punkty)

Miami cały czas gonią, wciąż tylko sześć oczek różnicy, gotowi są przełamać, dojść, wyrównać…

  • znów Murray po zasłonie skupia całe Miami, podanie do rogu…
  • weteran Jeff Green trafia za trzy (!) to jego jedyne trafienie w tym meczu

Czas ucieka, Jimmy Butler (25/7/7) zablokowany, w kolejnej akcji traci piłkę, jak dla mnie to on stracił przede wszystkim siły. Do końca meczu będzie już tylko statystą. Pomysłem Miami jest jazda od kosza do kosza Adebayo oraz kończący akcje (kozłem!) Duncan Robinson.

  • ostatnie pięć minut to popis Bruce’a Browna (21 punktów 8/11 z gry)
  • ależ dynamit, zachował siły, mija, penetruje, wchodzi na 3-4 metr, kończy kolejne akcje

Przewaga gości znów pęcznieje, dwucyfrowe prowadzenie, na dodatek na parkiet wraca Jokić. Heat widzą, że Butler ma już wywalone bezpieczniki, brak prądu, wkrada się desperacja, Joker znów wyłuskuje piłkę, leci kontra, KCP na czystej pozycji: BANG! Miejscowi już się z tego nie podniosą, nie ma szans. Kolejna strata piłki i kolejne trafienie Browna, tym razem za trzy.

Game over.

Najlepszy gracz na świecie ma w nosie koszykówkę, on chodzi do roboty. W przeciwieństwie do nas, nie podniecają go “głupoty” statystyki, porównania. Wali konie, o przepraszam przejęzyczenie: WOLI konie, jeździectwo, wyścigi na bryczkach. Być może buduje to niezbyt atrakcyjny wizerunek ligi, bowiem niewiele jest w grze Jokera show i efektów specjalnych, ale w zasadach gry stoi, że liczy się wygrana, więc o co chodzi…

Jesteś czwartym zawodnikiem w historii NBA Finals, który osiągnął 23 punkty 12 zbiórek 4 asysty 3 przechwyty i 3 bloki. Przed tobą dokonywali tego wyłącznie Tim Duncan, LeBron i KD…

[Jokic] Co? Aaaa. Super. Fajnie. To dobrze. Nie wiem co powiedzieć…

AG

Jeszcze parę słów na temat Aarona Gordona, którego parę sezonów temu nie “podejrzewałbyś” o mistrzowski tytuł. Gość trafił do ligi jako atleta z potencjałem. Próbowano robić z niego czołowe opcje, ale technicznie nie spełniał wymogów. Duży wolumen rzutów sprawiał, że zaliczał imponujące linijki, ale budować zespół wokół tego, nie dało się. Przez pierwszych siedem sezonów w NBA zaliczył też pięciu różnych szkoleniowców i dopiero Denver umieściło go w odpowiedniej roli. Zasłony, ścięcia, obrona. Odnaleźć dla siebie właściwie miejsce – o to chodzi!

Bruce Almighty

Mój ulubiony gracz w tym składzie. Łebski, wyciągający wnioski, odporny na presję. Przyszedł do NBA jako mało techniczny, ale bardzo dynamiczny klepacz piłki. Pamiętam, że porównywany był do Russella Westbrooka. W Detroit sporo pracował nad rzutem z wyskoku. Następnie trafił do Brooklynu, gdzie w playoffs występował jako niskorosły center (!) grywał odwrócone pick and rolle oraz podobne short-rolle co Draymond Green, pamiętacie przed rokiem jego “chemię” z podwajanym Durantem? Teraz łączy to wszystko w Denver, progres widać w każdej dziedzinie. A może po prostu łatwiej gra się w poukładanym zespole, u boku tak wybitnych postaci jak Jokic czy Murray (15 punktów 12 asyst)? To może być dynastia, życzymy zdrowia! Co powiecie? Dobrego dnia wszystkim! BG

48 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    z perspektywy kibica Miami, na pewno niedosyt i bardzo szkoda, bo piękna historia prawdopodobnie nie będzie miała szczęśliwego zakończenia, chociaż mówi się “dopóki piłka w grze” to seria wydaje się być już raczej zamknięta. Denver jest za mocno naładowane, fizycznością, umiejętnościami, potrafią w koszykówkę.
    Heat momentami brakuje argumentów, talentu na poszczególnych pozycjach i z perspektywy czasu nie da się tego zwyczajnie ukryć, siadła im tez trochę energia po tych bojach na wschodzie, brakuje tej iskry. Mimo wszystko, jakby się ten finał nie skończył, świetnie bylo być częścią tej drogi do finału, nie zapomnę jej nigdy!

    (90)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Pozamiatane, Denver zdecydowanie najlepszy zespól obecnie w NBA, być może początek kilku lat sukcesów.
    Szkoda Miami, ale z drugiej strony się wieszczyło im szybki wpierdziel w pierwszej rundzie, także wynik obiektywnie też znakomity.
    Wspaniały był to sezon, nie zapomnę go nigdy.
    (a może jeszcze nie koniec? *Lebron in white earpods face*) 🙂

    (13)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Piękne, że w ostatnich latach w NBA nie wygrywają tzw. super-teamy. Milwaukee Bucks zbudowane wokół Giannisa Antetokounmpo i Khrisa Middletona (wybrali go Detroit Pistons, ale zaraz oddali go do Bucks), Golden State Warriors grające swoimi (Curry, Green, Thompson, Looney, Poole), a teraz Denver, które Jokicia, Murraya i Portera otoczyło porządnymi zadaniowcami. Przyjemnie patrzy się na rozwój takich organizacji, choć obiektywnie trzeba przyznać, że najwięcej emocji zawsze budzić będą wymiany, przetasowania, zderzenia gwiazd w jednym teamie, w tym cały urok nowego NBA.

    Tak czy inaczej: dziękuję autorowi za kapitalne relacje z wydarzeń tej ligi, co za styl tekstów, podziwiam, codziennie wchodzę!

    (56)
    • Array ( )

      Ja się dziwię, że w ogóle go na boisko wpuszczają. Gruby, wolny, sprawność fizyczna to jakiś żart, biega jak kaleka, rzuca jak panienka (to już ja mam lepszą technikę rzutu), podawać nie umie, bo co piłkę rzuca do kogoś, to w zupełnie inną stronę mu ten świński pęcherz leci. No porażka gość jest.

      (24)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Miami nie ma argumentów ani na następny mecz ani na (potencjalną) serię. Patrząc na finały, zastanawiam sie czy wschód był tak słaby , czy może Miami zaskoczyło wszystkich a może to Denver jest o klasę wyżej. Dla Heat to koniec, może urwa jeszcze jeden mecz, ale potrzeba do tego wybitnej skuteczności za 3. Ich przeciwnik ma to rozpracowane, nie pozwolą Heat sie rozpędzić. We wczorajszym meczu dali pograc Butlerowi i Adebayo a docisnęli resztę. Mimo wszystko Miami ma za sobą bardzo udany sezon i nie mają się czego wstydzić.

    (12)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Podobało mi się jak Pope posłał długiego Loba, że szczytu boiska do Aarona, aż mu Jokic zaczął bić brawo za tą akcję.

    (8)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Największa zagadka ostatnich lat w NBA, to dlaczego Jamal Murray nie jest all-starem?
    – 4 mecz z rzędu 10+ asyst (dzisiaj chyba 0 strat)
    – do tego dużo punktów
    – miał spotkanie 50 pkt parę lat temu w wygranych meczu playoffs (a o to chyba chodzi w tej lidze)
    – ma zdecydowanie lepsze statystyki w playoffs niż regular season (40% za trzy, 48% z gry)

    Był moment w 4 kwarcie, gdy wydawało się, że Miami doszosuje do Denver (brak Jokica, trochę wolnych wywalczonych)… ale nogi i ręce drżały. Trochę symboliczne były 2 akcje, gdzie w pierwszej sami sobie wbili kosza, a w drugiej Adebayo za długo wisiał na obręczy i nie trafił wsada).

    Czy Denver się potknie 3 razy z rzędu? Nie, jest już po finałach. Obstawiałem 4-2, więc w game 5 zobaczymy 120% Miami. Część osób będzie jeszcze wierzyć. Ale nie można tak grać 3 mecze pod rząd. Na tym etapie rozgrywek dodatkowe 2 spotkania w nogach robi różnicę.

    (4)
    • Array ( )

      może dla tego, że sporo z tych ostatnich lat przesiedział rehabilitując zerwane ACL…

      (14)
    • Array ( )

      Może dlatego że all-starzy sąwybierani na podstawie sezonu regularnego, a nie za playoffy z sezonu x lat temu

      (7)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Bruce Brown podobno zalał lane rhodes do pełna i ten dzieciak co z niej wypadł to jego(przynajmniej w jakims % bo dna ma pewnie wielu poprzedników)

    (-11)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Denver Nuggets to świetny, KOMPLETNY zespół. Biały, lekko papulaśny miś najlepszym graczem NBA.? Świetnie się ogląda Nuggets. Dzisiaj słabszy Murray, ale Gordon był rewelacyjny.
    Miami potrzebują nowej 1 opcji, lidera który gdy nie idzie walnie 40 i pociągnie wynik.
    Butler swój sufit już przekroczył (tak wiem, że go lubicie). W 1 i 2 meczu Jimmy miał najgorszy wskaźnkk +- z 1 iątki. Niech ściągną Lillarda,. Spo to geniusz na ławce, ale i tak więcej nie wyciągnie.
    Gratulacje dla Denver Nuggets. Nowego mistrza NBA.

    (-5)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Wolałbym Miami, ale skala talentu Denver jest poza ich zasięgiem. Zresztą w tym sezonie Denver wydaje się głowę ponad wszystkimi drużynami, jak nie talentem to zgraniem i spokojem.
    Też ciężko takiej drużyny nie doceniać, przypominają mi Spurs z dynastii, a Jokic Duncana. Obaj spokojni, poukładani, nie emocjonujący się pierdołami tylko skupieni na celu. Zawsze wolałem Miami, kibicowałem im w finałach, Spurs wydawali mi się wtedy nudni. Teraz z perspektywy czasu to jedna z moich ulubionych drużyn i z czasem dopiero zacząłem doceniać t
    en spokój. A Denver ma potencjał na taką dynastię.
    Ogólnie fajnie walić paczki i robić kosmiczne statystyki, jednak z czasem człowiek docenia też precyzję, skupienie, pracę nad detalami i skromność. Bo po co szarpać jak, jak można że spokojem osiągnąć ten sam efekt, a i zaoszczędzić siły

    (23)
    • Array ( )

      Ave też uważałem że Spurs byli nuudni i wolałem Lakersów 76ers i raptorsow

      (4)
  10. Array ( )
    miś4kontratakuje 10 czerwca, 2023 at 15:02
    Odpowiedz

    Joker, który nie skacze wyżej (przynajmniej w meczu) niż pewnie większość czytelników GB, i który w szybkim ataku trwającym ze 6 sekund zdobywa łatwa punkty (też w granicach możliwości czytelników GB – boisko ma ledwie 26m, przypominam), obala mit, że wyżyny zawodowej koszykówki to domena jedynie niezwykłego, wyżyłowanego przygotowania motorycznego, czy siły. Nie —> wystarczą przede wszystkim niezwykle sprawne ramiona, dłonie, które mają niezwykły ‘touch’ (zachwyca się tym nieustannie SVGundy, że np. po rzucie Jokera nawet jak piłka dotknie obręczy to zazwyczaj wpada, tak miękko nią operuje), oczy szeroko otwarte, odpowiednia ustawienia bioder, całkowita świadomość, gdzie moje ciało znajduje się na boisku i oczywiście maksymalne wykorzystanie tego, co natura dała. A dała nam do nba kawał chłopa po prostu.

    To koniec small-ballu w nba? Przynajmniej wyrwa w trendzie. W każdym razie, do zdrowego Denver bez tradycyjnych dwóch bigs w prime nie ma na razie podjazdu.

    PS. na razie do dodawania Jokera do all-time greats jeszcze bym poczekał – rozegrał na razie 3 wybitne sezony. Raczej nie zwolni, ale 2 lata temu też wydawało się, że odtąd – nie ma siły – będą rządzić Bucks i Giannis. Swoją drogą chętnie bym zobaczył finał Bucks-Nuggets w przyszłym roku. Ciekawe, czy Łysy na to pozwoli.

    (18)
    • Array ( )

      Obala. Ale 213 cm wzrostu bardziej mu w tym pomagają niż przeszkadzają. Gdyby Joker był 10 cm niższy pewnie nie pisalibyśmy o takiej dominacji. Szkoda Jimmy’ego. Młodszy nie będzie i wolałbym, aby to do niego trafił tytuł, ale taki jest sport. Joker zasługuje.

      (4)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Wypada oddać sprawiedliwość trenerowi Malone. Obecne playoffy pokazują, że nie ma czegoś takiego jak “samograj”, trenerzy potrafili zmarnować potencjał Phoenix, Philly czy Bostonu. A Mike umie wydobyć z graczy Denver to, co najlepsze, plus umiejętnie kontruje szachowe ruchy Spo. Dla mnie zdecydowanie lepszy coach niż np taki Budenholzer

    (33)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Jestem fanem Gordona od czasu pamiętnych konkursów wsadów. U zawodników NBA zawsze szczególnie ceniłem taki specyficzny miks pokory i pracowitości. U AG było to już widać w trakcie rywalizacji z LaVine, Aaron był jednym z nielicznych którzy do konkursu byli przygotowani jak profesjonalni dunkerzy. Podobnie w trakcie gry, koleś stara się robić dokładnie to czego od niego wymagają, najlepiej jak potrafi. Tytuł dla Nuggets będzie dla mnie miał extra smak, po tylu latach ciężkiej pracy Gordona dostanie swego rodzaju rekompensatę za konkursy wsadów 2015 i 2016.

    (24)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    “Najlepszy gracz na świecie ma w nosie koszykówkę, on chodzi do roboty.”
    Obstawiam, że to jakiś rodzaj radzenia sobie ze stresem, który Jokic sobie czy z kimś wypracował. W psychologii sportowej często stosuje się takie wyparcia czy trywializowanie tego z czym musimy się mierzyć.

    (15)
    • Array ( )

      Fuksem to Twój plemnik wygrał wyścig na nieszczęście, nie bądź ignorantem gościu

      (10)
  14. Array ( )
    Odpowiedz

    Gdzie są vincenty Martiny i strausy haha xd beż sensu to.maiami w finale. Najgorsze finały od.wielu lat i bardzo nierówne

    (-8)
  15. Array ( )
    Odpowiedz

    No cóż. Na obecna chwilę, tj. w ostatnich 5 meczach, najlepsza z Miami w hali Heat to jest niestety Radmila Lolly.

    (-2)
  16. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak by mi ktoś powiedział w 1990 że w 2023 karty w NBA będzie rozdawał Serb Grek i Słoweniec to bym się pukał w czoło . No cóż…

    (27)
  17. Array ( )
    Odpowiedz

    Koniec finałów ogłosiłem po G3, więc nie rozwodzę się nad G4 i podsumuję serię.

    1. Gordon X-factorem finałów. Jokic i Murray z góry byli w kosztach, KCP i Porter Jr. najczęściej gdzieś w tle. Brown – błyskotliwy pierwszy rezerwowy, dowiózł swoje.
    Ale na Gordona Heat nie znaleźli strukturalnej odpowiedzi. Jeden słabszy mecz z czterech, gdy Miami zaskoczyło ich Lovem w S5. W pozostałych trzech Pan koszykarz.
    2. Sam zerwałem ACL i wiem, że kolanko po tym już tak wesoło nie chodzi. Murray na zrekonstruowanym ACL zagrał basket życia. To jest tancerz, gib-man, architekt z 4 płucami i 2 sercami. Czapki z głów.
    3. Jimmy, bohater z bitew pod Millwaukee, Nowym Jorkiem i Bostonem – pod Denver nadludzkich zasług już nie położył. Może musiał za dużo srok łapać za ogon w trakcie meczów, może zmęczenie po Bostonie, może warunki fizyczne (mało koszykarski wingspan). Ale szacunek zdobył, a ze 2 lata prime’u jeszcze przed nim.
    4. Niesamowite jak niektóre zadaniowe kozaki z play-offs gasną w finałach. W zeszłym roku w Bostonie zniknął Grant Williams, Theis a nawet White. Teraz w Miami rozsypał się Strus, zginął Martin, a Vincenta i Robinsona stać było tylko na przebłyski.
    5. Pada pytanie: czy dynastia? Bucks mieli nią być, nie osłabili się w tym sezonie, a padli w 1 rundzie. Pod koniec RS Denver złapali zadyszkę, dobrze, że wtedy. Fajnie, że mistrza robią nowi. Liga jest ciekawsza, poziom idzie do góry. Tak trzymać, nie popuszczać!

    (13)
    • Array ( )

      W dzisiejszych czasach najwięcej do powiedzenia ma zdrowie, MPJr i Murray nie mają dobrej historii zdrowotnej w NBA, więc ja bym tak z tą dynastią nie szarżował. Bucks też się poskładali jak im Middleton wyleciał i nie wrócił do formy sprzed kontuzji.

      (11)
  18. Array ( )
    Odpowiedz

    Najbardziej irytuje mnie na koniec meczu ta starsza ciemnoskóra dziennikarka Lisa Salters. Ciągle te same pytania, np. do Jokica “osiagnales jako pierwszy 30-20_10, co to dla Ciebie znaczy?”

    W innym meczu znow to samo “wiem ze nie interesują Cie satystyki ale w dzisiejszym meczu osiagnąles ……, co to dla Ciebie znaczy?

    Te pytania sa tak denne. Niby taka uznana stacja ESPN, a zatrudniają dyletantow.

    (7)
  19. Array ( )
    Odpowiedz

    Co do braku atletyzmu Jokera. Zdefiniujmy atletyzm i się okaże że spełnia całkiem dużo punktów. Może poza % tłuszczu i definicji mięśni. A i kardio ma wybitne, bo ruszać taką masę przez tyle minut w każdym meczu i z taką intensywoscią.
    To że nie wygląda jak Ryszard Ochódzki w młodości nie oznacza, że nie jest atletyczny. Bez atletyzmu nie miałby średnich jak Shaq w finałach 2001.

    (2)

Komentuj

Gwiazdy Basketu