fbpx

NBA: game-winner robota Kawhi | Luka znów pognębił Phoenix | Sixers się sypią

19

WTMW.

Clippers 119 Hornets 117

Wierzcie lub nie wierzcie, ale robot Kawhi zagrał, wystąpił w meczu. Część podzespołów została wymieniona, gdzieniegdzie przebija brak właściwej kalibracji, ale kiedy przychodzi do końcówki? Gdy przychodzi do końcówki i ludziom system nerwowy wywala error, android / humanoid robi swoje. Widzimy nie pierwszy i nie ostatni raz:

Co pokazał Leonard? Jest duży, żeby nie powiedzieć potężny fizycznie. Szukał przewagi indywidualnej po niespiesznie granej zasłonie bądź ustawiając się na low post. Mając za plecami dajmy na to Terry’ego Roziera oddawał rzuty z półdystansu lub po dwutakcie rzucał półhakiem. Po zbiórce, na otwartej przestrzeni rażący brak dynamiki i elastyczności, przynajmniej względem tego, co niegdyś prezentował. W pewnym momencie dostał taką czapę, że mu szczękę zwiesiło na dwie sekundy.

Wszystkie trafienia były po koźle, z półdystansu. O przepraszam był też jeden reverse layup i dobitka w tłoku. W sumie na koncie Leonarda znajdziemy 16 punktów przy 7/15 z gry 6 zbiórek oraz -8 wskaźnika plus/minus przez nieco ponad dwie kwarty na parkiecie. Hornets po swojemu, pojedyncze krycie, krótkie momenty obrony strefowej, ewentualnie Mason Plumlee grający na wysokości zasłony – taka nieco bardziej “agresywna” forma drop coverage. LAC i tak grali indywidualnie, raz rzucał jeden, raz drugi. Obrzydliwy jest ich produkt na rundę zasadniczą.

Suns 111 Mavericks 130

Luka zdobył był 33 punkty w 29 minut, a jego zespół w dalszym ciągu dominuje Suns. Jeśli wziąć ostatnie cztery mecze, Phoenix jest w sumie do tyłu o 77 punktów! Goście poszaleli dając Luce pojedynczną kuratelę. Sami nie mieli pomysłów jak rozpracować obronę strefową. Devin Booker spudłował kilka pierwszych rzutów i zanim się obejrzeliśmy całkowitą kontrolę nad wynikiem mieli gospodarze. Ayton miękki. Mavs to zwyczajnie nie jest dla Phoenix dobry matchup. Za mało ruchu, zbyt ograniczeni technicznie koledzy Booka, pierwsza linia obrony cienka jak kawa w Starbucksie.

Pacers 112 Warriors 104

Szaleństwo w obozie Indiany. Jak pisałem ostatnio – jeden do jeden wsadzili rookie Andrew Nembharda w rolę Tyrese’a Haliburtona i się okazało, że młody miota obrońcami tytułu jak szatan: 31 punktów 13 asyst 8 zbiórek! Andrzej zaprezentował zaawansowane umiejętności gry pick and rolla, potencję w akcjach kończonych floaterami, wytrenowane rzuty z odejścia i pracę na różnych szybkościach i tempie. Podwajany pchał piłki do wolnych ludzi, automatycznie i bez cienia zawahania. Szacunek. Pacers znaleźli skarb i to na odległym, bo 31. miejscu niedawnego draftu. Był dziś zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na placu. Jedną mam tylko uwagę, nosi piłkę w co drugiej akcji, więc w polskiej lidze dostałby pewnie szlaban od sędziów i jeszcze jeden szlaban przez ryj pod koszem. Widzieliście ostatnio jaki mecz PLK? Inna dyscyplina się wydaje.

Dubs. Dubs mają problem tego rodzaju, że nie zawsze są wygenerować energię potrzebną do odpalenia silnika. Możliwości mają wielkie, ale czasem jakiś element nie współgra i zamiast jechać siedzą w garażu i marzną. Dziś nie wstrzelił się akurat Curry (oszust jeden, przyznał się, że to nagranie z rzutami z własnej połowy to fotomontaż / no, takie rzeczy w świecie fake-newsów, brawo) ale trzeba przyznać, że Rick Carlisle zawsze ma przeciwko niemu ustawiony defense. Jak żaden trener skupia się na wycince Stepha. Z początku temat jeszcze trzymał Klay Thompson, ale potem brak rytmu lidera wyszedł Golden State bokiem. Efekt tego wszystkiego taki, że po dzisiejszym meczu Indiana zalicza lepszy bilans od mistrzów NBA!

Heat 93 Grizzlies 101

Rany koguta jakie gówienko zawinięte w papierek zagrali tej nocy chłopcy z Miami. Grizzlies wystąpili bez Moranta, Jacksona i Bane’a, czyli jakby nie patrzeć: trzech najlepszych strzelców. Z braku lepszych pomysłów zapakowali przestrzeń podkoszową jak wczorajsi Knicks licząc na kiepską dyspozycję rzutową Heat. Ci mimo wszystko chcieli się przebijać pod obręcz. W efekcie w polu trzech sekund, nie licząc akcji kończonych bezpośrednio pod obręczą, zaliczyli… 3/16 z gry. Tyler Herro szalał. Kyle Lowry rzucał wyłącznie zza łuku. Zabrakło jakiejkolwiek iskry z ławki rezerwowych.

Generalnie skład jest płytki, mało wszechstronny i pozbawiony fizyczności. Pat Riley przespał miniony off-season, tyle wiem na pewno. Dwayne Dedmon na środku obrony wręcz prowokował miejscowych do ataku. Dwa razy osiągali przewagę, którą starterom drugi raz nie udało się odrobić. Od końcówki trzeciej kwarty przeważali Grizzlies, których do boju poprowadził może mało efektowny, ale jakże solidny playmaker Tyus Jones, autor 28 punktów i 10 asyst przy jednej tylko stracie i 10/16 z gry.

Bucks 109 Magic 102

Milwaukee bez rewelacyjnego, wielce niedocenianego Brooka Lopeza na środku obrony, więc mecz wcale nie był tak jednostronny, jak można było zakładać. Po pierwsze strefa 2-3 Orlando kosztowała niedawnych mistrzów prowadzenie. Pudłowali dalekie rzuty i się miejscowe towarzystwo otworzyło. Z dwudziestu punktów przewagi zrobiły się cztery. Druga rzecz to mała dezorganizacja w obronie. Zamiast biegać na kosz rywala, Bucks ratowali się faulami. W sumie Magicy stawali na linii rzutów wolnych aż 29 razy.

Moment kryzysowy przełamał, no kto? Giannis Antetokounmpo, u którego zapisujemy 34 punkty 13 zbiórek i 5 asyst. Khris Middleton pordzewiały jest cały: 1/11 z gry, ale ALE! ofensywna i tak lepiej płynie z nim na placu niż bez. Orlando to przede wszystkim Banchero potrafiący grać na faul, odradzający się Fultz i bracia Wagner. Bola Bola nie kupuję, nie lubię braku powtarzalności. Surowością warunków fizycznych zachwycałem się jako piętnastolatek, ale nie teraz. Czekam na tego Isaaca, niezdrowo, bo za dużo sobie obiecując.

Thunder 121 Hawks 114

Były rozmowy kuluarowe, obrażony Trae Young, opuszczony niedawny mecz, ale dziś karawana jechała dalej. Trae był z powrotem, Bogdan Bogdanovic wrócił i z ławki strzela trójkami. Zabrakło za to skrzydłowych Collinsa i Huntera. Ten ostatni jest kluczowy w kwestii obrony na piłce, dziś wyglądało to krzywo. To znaczy Shai Gilgeous-Alexander (35/6/5) zawsze ludzi wystawia na śmiechowisko, ale dziś miał parę wyjątkowo bezczelnych akcji. Jak to jest że ci facet wjeżdża kozłem w środek, robi obrót wokół własnej osi i kończy z góry? To na wolny kosz jest karkołomne do wykonania!

Czy rozmowy przyniosły efekt? Z tego co udało mi się przeczytać w sieci i wywnioskować, temat sporu między Youngiem i trenerem McMillanem dotyczy przede wszystkim sposobu liderowania ekipie. Zaangażowania własnego i w pomoc kolegom. Tak więc czy rozmowy odniosły efekt? Próba jest mała, ale nie napawa optymizmem. Odkąd w NBA rządzą gracze a nie trenerzy (wiele w tym zakresie, na przestrzeni lat popsuł LeBron) Young mając świadomość swej pozycji w klubie, może w niecałe dwa tygodnie wysadzić McMillana z siodła.

Dziś ATL wyglądali gorzej niż bez niego ostatnim razem. Gra nie płynęła, obrona była słabsza, młodzi ludzie jak Griffin czy Jalen Johnson ostatnim razem cisnęli tempo, kreowali, dziś stali bezsensownie, pozbawieni roli i niepewni. Potem gdy dostawali przestrzeń na rzut nie byli w stanie trafić. Typowy brak rytmu. Wiecie jak to jest na boisku. Gość albo podaje ci ze szczerą chęcią: traf chłopaku, albo… też podaje, ale sekundę za późno, widzisz w oczach, że nie miał innej opcji. Tak więc tak, na koncie Trae’a mamy 23 punkty i 10 asyst, ale dlaczego on (znów) oddaje tak wiele rzutów (6/19) skoro ewidentnie nie jest to jego dzień? Na zbiórce mieli rządzić ATL, w efekcie był remis, tak na własnej co atakowanej połowie.

Sixers 123 Rockets 132 [2OT]

Nie oglądałem. Teraz patrzę:

  • wrócił Harden (21 punktów 7 asyst) i przepięknie podał prawą (słabszą) ręką
  • Embiid spadł za faule w doliczonym czasie gry
  • jeszcze wcześniej spadł Turek Sengun, ale to nie dziwne, i tak się długo trzymał
  • dziwne jest to, że nie dostał ani jednego rzutu wolnego
  • Tobias Harris trafił 7/9 zza łuku i tak to będzie wyglądać z Hardenem, przyzwyczajcie się
  • młode koty przeważały dynamiką: sześciu Rockets minimum 14 punktów!
  • Kevin Porter Junior w końcówce zmiękł i przestał podawać piłkę, do poprawy
  • zajechani liderzy gości podawali w aut w doliczonym czasie gry
  • Rivers ganiał Hardena po kontuzji przez 39 pieprzonych minut
  • playbook mają tak kijowy, że plomby w zębach chrzęszczą

Efekt? Harden opuszcza parkiet bez pogratulowania rywalom? Na pomeczowej konferencji opowiada, że Sixers nie są wystarczająco dobrzy by walczyć o pierścienie, a wszyscy myślą wyłącznie o jednym. Zwolnić w końcu tegoż Dyzmę trenera od siedmiu boleści. Ten pewnie będzie opowiadał o kolejnych urazach i smarował buty, żeby mu mikołaj rózgi nie przyniósł. Żenujący, anachroniczny, spowolniały basket.

Celtics 116 Raptors 110

Boston bez Horforda i tak chwalonego przeze mnie wczoraj (czy przedwczoraj?) Malcolma Brogdona. Nie miało znaczenia, Tatum i Brown zrobili swoje, większą przestrzeń i ekspozycję wziął na siebie Marcus Smart, a o wielkich czynach przed laty przypomniał kibicom Blake Griffin. Pump fake i atak obręczy zakończony wsadem. Nie tak dynamicznym jak niegdyś, ale jakże przyjemnym w retrospekcji. Raptors agresywnie ganiający za piłką w obronie zostali rozpracowani podaniami i wszechstronnością ofensywy. W przypadku Celtics nie da się uwagi skupić na jednym zawodniku, długo nad tym pracowali. Prawie trzydzieści asyst przy 44 bodaj trafieniach z gry. Z drugiej strony ciekawe rozwiązane akcje między wysokimi: Barnes & Siakam, no i dobra dyspozycja ławki: 5/5 zza łuku Younga i Trenta Juniora. Stąd wynik bliższy niż by się zdawało.

Dobrego dnia wszystkim, kawę spożytą przy pisaniu dzisiejszej relacji zasponsorował KejDżej23! Dziękuję. BG

19 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Luka się tak na pajacy z suns że głowa mała, dobrze. Szykuje się kilka lat pojedynków między jednym a drugim.

    (-20)
    • Array ( )

      Zepsute jajko to tzw. zbuk. No więc Devin Zbooker faktycznie wali siarkowodorem po spotkaniach z Luką. Nieestetycznie.
      Pyskowali Luce w ostatnich PO i ich ukarał. Ale zdaje się, że uraza nadal jest żywiona i została zachowana na dłużej. Taki charakter już u kogoś widziałem. I ten ktoś zdobył 6 pierścieni. Psychopata. Just sayin’

      (-3)
    • Array ( )

      @Marian w momencie pisania byłem pewien, że po “pajacy” napisałem “zawziął” ale teraz to już nie wiem, nie mniej jednak dziwi mnie fakt, że posługujesz się językiem Polskim a nie wiesz co to za język

      (-2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    O BolBolu można powiedzieć, ze brakuje mu powtarzalności, ale na pewno nie jest to „surowa fizyczność”. Chyba nie było w tej lidze gracza o takim wzroście, który byłby tak sprawny w koźle, ruchach itp.

    (18)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Z taką grą to Goldeny co najwyżej play-in i szybkie wakacje.
    Chyba,że wybiorą tankowanie i odpoczynek . A jak trafią na tego geniusza z Francji ,
    to za 2 i 3 lata są znowu mistrzami.
    Tak by to widział Salvador Dali. A był to bardzo bystry człek.

    (-2)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    “Gdy przychodzi do końcówki i ludziom system nerwowy wywala error, android / humanoid robi swoje.”
    #Win10#BlueScreen xD

    (3)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    To wołanie na puszczy, bo prawdopodobnie tylko Bartek byłby dość kompetentny aby odpowiedzieć, a on pewnie nie znajdzie czasu ani chęci (to nie złośliwość!), ale dlaczego Tyus Jones wciąż jest rezerwowym Grizzlies? Dla mnie od czasu gry w Memphis to gracz w typie (mini) Chrisa Paula: nie traci piłek, kontroluje tempo, dużo widzi, a gdy rzuca – trafia. Słowem: podejmuje właściwe decyzje. Nie dziwię się, że przegrywa walkę o miejsce z Morantem (najlepszym graczem swojego draftu, pozdro dla Ziona, chłe chłe), ale czemu nikt się o niego nie upomina?

    (5)
    • Array ( [0] => administrator )

      przecież Tyus jones jest w idealnym dla siebie środowisku
      zarabia 15mln za sezon (!)
      jest ceniony przez kibiców, trenera, kolegów
      Jenkins = no-nonsense /all competence coach
      na parkiecie spędza średnio dwie kwarty, czyli zdrowie zachowuje
      poza tym nikt by mu większej ekspozycji nie dał,
      przy wzroście 183 cm jest za mały na startera,
      a jego potencjał w wieku 26 lat jest zrealizowany w 99%

      (9)
    • Array ( [0] => administrator )

      Na chwilę obecną Boston dostaje mocny fizyczny wpierdziel od Bucks, a ich kozacząca ławka znika, więc nie wiadomo jak by było w serii przy 7-8 osobowej rotacji. Fakt, że ofensywnie tam się zrobiło gorąco, rywale biegają za podawaną piłką. Brogdon niesamowity support

      (2)
    • Array ( )

      A ten rasizm to skierowany przeciwko przewadze jakiego pigmentu w skórze – jasnego czy ciemnego?

      (2)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Tyus Jones jak dobrze pamiętam grał w Duke z Jahillem Okaforem jeżeli nie mylę nazwisk on wtedy był w Topce Duke wygrało mistrzostwo, ale pamiętam Jonesa już wtedy chwalony był za brak strat i kontrolowanie tempa meczu a także solidny rzut. Daleko w drafcie poszedł a im się rolę odwrocily

    (1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Kawhi przy odbieraniu podania zrobił kroki …

    mam wrażenie że gdyby sędziowie chcieli rzeczywiście przestrzegać przepisów które nawymyślali, to koszykówka spod znaku NBA byłaby bardzo nudna.

    (2)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Ocena zawodnika NBA to jest jednak sprawa niezwykle przypadkowa. Jak bardzo zmieniłoby się postrzeganie Kawhiego gdyby w finale Toronto-GSW nie połamali sie Klay i Durant… GSW na bank wygrałoby wtedy misia, a Kawhi wróciłby do Kalifornii w następnym sezonie bez tytułu. Dzisiaj byśmy mówili, ze jest overeted, ze wiecznie kontuzjowany itp

    (4)

Komentuj

Gwiazdy Basketu