fbpx

Poznań Mavericks, Białystok Bucks i dlaczego mamy lockout

13

Wyobraź sobie na chwilę, że Polska to Stany Zjednoczone. Że 29 polskich miast ma swój własny klub NBA z wielką halą i kilkusettysięczną widownią. Że LeBron i Kobe chodzą po polskich ulicach, jedzą w polskich restauracjach i imprezują w polskich klubach. Że w sopockim kasynie spotykasz Dennisa Rodmana, a Karl Malone ma farmę i hoduje bydło gdzieś pod Piłą. Oczywiście w Warszawie są aż dwa kluby, a dokładniej: Warszawa Lakers i Warszawa Clippers. Ligą trzęsie oczywiście David Stern. Nauczył się nawet polskiego. Wciąż ma trudności z wymawianiem litery “Ł” ale to drobnostka.

W lidze przewodzi kilka zespołów: Warszawa Lakers, Łódź Knicks, Poznań Mavericks, Kraków Bulls i Trójmiasto Heat. Wszyscy z dużych miast, gdzie mieszka i pracuje masa ludzi, a zarobki są odpowiednio wyższe niż w pozostałych częściach Polski. Reszta drużyn się nie liczy. Nawet jeśli takiej Bydgoszczy Hornets uda się pozyskać w drafcie dużą gwiazdę, ta po kilku latach odchodzi do większego miasta licząc na lepsze zarobki, chociażby z reklam. Drużyny takie, jak Białystok Bucks ze słabiutkim składem mają coraz większe problemy z frekwencją podczas meczów. Bilety są za drogie!

Nic dziwnego, że jakiś czas temu właściciele klubów z mniejszych miast napisali list do Davida Sterna, żeby wreszcie coś zrobił i wyrównał szanse wszystkich drużyn. Podpisali się Olsztyn TrailBlazers, Legnica Grizzlies i paru innych niezbyt dużych graczy. Do dziś między właścicielami z dużych i małych miast nie doszło do porozumienia. Przykładowo Warszawa i Gorzów Wielkopolski mają zupełnie sprzeczne interesy! Jak zatem mogą się dogadać z zawodnikami, których związek zawodowy prowadzi Derek Fisher? Co się z nim teraz stanie? Albo z tym panem na zdjęciu?

NBA co roku przynosi miliardowe przychody z biletów, globalnych transmisji telewizyjnych, podatków/kar za przekroczenie rocznego limitu płac dla zawodników, zezwoleń na wykorzystywanie wizerunku NBA itd. 57% tychże przychodów do tej pory otrzymywali zawodnicy, a dokładniej 57% przychodów podzielone przez liczbę zespołów określało roczny limit płac dla zawodników (salary cap). Co miesiąc, z każdej wypłaty potrącano zawodnikom 8%, które umieszczane były na specjalnym koncie operacyjnym, rozliczanym pod koniec roku. Po nowym roku, gdy znane już były roczne przychody ligi, księgowi NBA rozliczali się z zawodnikami tak, aby kolektywnie otrzymali oni dokładnie 57%. Reszta trafiała do klubowych właścicieli.

Trzeba Wam wiedzieć, że pomimo kryzysu, przychody NBA rosły z roku na rok. Co za tym idzie: rosły zawodnicze gaże. Zdaniem wielu – rosły zbyt mocno. I podczas gdy dobrze żyje się graczom oraz właścicielom dużych klubów (którzy zatrudniają największe gwiazdy, sprzedają najwięcej koszulek, reklam i lokalnych praw do transmisji meczowych) – małe kluby i ich właściciele narzekają na rosnące: dysproporcje między drużynami, koszty utrzymania klubu/pracowników/infrastruktury, a w efekcie: straty finansowe. Co robić, co robić? No i mamy lockout. Czyli w dosłownym tłumaczeniu – jesteśmy zamknięci od zewnątrz, uwięzieni poza halami sportowymi i koszykarskimi emocjami na najwyższym poziomie.

Właściciele klubów muszą najpierw wypracować rozwiązanie między sobą, ale jak to w biznesie bywa, żadna ze stron nie chce i nie ustąpi dopóki nie zobaczy w tym interesu. Kiedy władze Lakers podpisały niedawno paru-miliardowy kontrakt z lokalnym operatorem TV – reszta właścicieli wystraszyła się nie na żarty. Dziś najchętniej rozdzieliliby te pieniążki między wszystkie ekipy,  ale dlaczego Jerry Buss miałby się na to zgodzić? Niedługo okaże się kto wśród obrzydliwie bogatych klubowych właścicieli ma największą siłę przekonywania. Nie wiadomo jak długo potrwa lokaut i jeśli nie liczyć kibiców oraz stadionowych bileterów, którzy stracili pracę – czujemy, że prawdziwą cenę za jego zakończenie nieuchronnie będą musieli zapłacić gracze… co myślicie?

13 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    to jeśli mamy przekładać nazwy na polskie kluby nie można zapomnieć o najbardziej utytułowanym, 17 krotnym mistrzu ligi, zespole ze stolicy Dolnego Massachusetts czyli Wrocław Celtics:)

    (0)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie umieszczając Celtics w tej czołówce bardzo się pomyliłeś, tak bardzo zasłużony zespół, a na dodatek umieszczając Knick które jak wiadomo zostało przez owe celtics pogrążone w tegorocznych playoff-ach uwydatniłeś swoją niewiedze na temat NBA.
    A tak do tematu, to bardziej by pasowało Gdynia Celtics,Gdańsk Knicks, Sopot Nets,

    (0)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Brakuje mi tutaj tylko Zgorzelec Spurs(z tym, że raczej przekładam aktualną pozycję Zgorzelca w lidze niż wielkość miasta, a jeżeli przełożyć kryterium wielkości to wyjdzie nam Zgorzelec Cavaliers :P)

    (0)
  4. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Mi również podoba się odniesienie do polskich miast i nawet nie śmiem nic zmieniać. Zastanawia mnie jedno… w którym państwie będzie Raptors? 🙂
    Świetny artykuł.
    Pozdrowienia dla komentatorów!

    (0)
  5. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Bydgoszcz Hornets przydałoby się u nas coś takiego zamiast astori … Jezus Maria gdzie moja kultura jak mogę na takim forum wspominać o takim klubie ;D ja już nie chce lokautu jak oglądam highlisty z zeszłego roku to tak mi żal dupe ściska że nie da się wytrzymać ale cóż miejmy nadzieje że gracze się opamiętają , ja ich nie rozumiem tak czy siak zarabialiby nie wyobrażalne kokosy ale cóż apetyt rośnie w miare jedzenia ;/

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu