fbpx

Richard Dumas: ku przestrodze

52

Był październik 1994 roku gdy naciągnąłem Mamę, żeby w ulicznym kiosku kupiła mi pierwszy numer papierowego miesięcznika dla fanów NBA. Nie żebym miał tak dobrą pamięć do dat, mam go teraz przed sobą, widzę napis na okładce. Piąteczka dla tych, którzy pamiętają tamte, wspaniałe czasy. Czasy bez internetu, smartfonów, Instagrama, tik-toka, elektrycznych hulajnóg, galerii handlowych, co najwyżej wypożyczalni filmów na kasetach VHS, które można było zabrać do domu na jeden dzień, a po obejrzeniu przewinąć do początku i przykładnie oddać. Czasy, w których dzieciaki spędzały czas na podwórkach, boiskach, ławkach, trzepakach, zaułkach, generalnie wychodziliśmy na dwór. Najpopularniejsza była piłka nożna, ale koszykówka za sprawą Dream Teamu, Michaela Air Jordana i pierwszych relacji NBA w publicznej telewizji przeżywała w Polsce prawdziwy boom. Stąd między innymi ten magazyn, nosił nazwę Magic Basketball. Stare dzieje, nostalgia. Kto pamięta?

Pamiętam, że chodziłem w tamtym czasie na mecze Nobilesu Włocławek. Zabierał mnie kolega ojca, który był szczęśliwym posiadaczem karnetu w drugim rzędzie. Jak wpuszczano dorosłego z dzieckiem na jeden bilet, nie mam pojęcia, miał facet wejścia, no i zobaczył chyba, że coś mnie do koszykówki ciągnie. Niedaleko później przekonał pana Wojciecha Kobielskiego do wpisania mnie na listę trenowanych przez niego nastolatków. Tak się zaczęło. Codziennie dużo myślałem o grze, chodziłem na zajęcia i dostałem nawet od Taty buty model Converse Destroyer sygnowany nazwiskiem Larry’ego Johnsona, choć w tamtym czasie były to dla mnie buty Tomka Jankowskiego…

Converse Destroyer

Umiejętności brakowało, ale nie wiedzieć czemu, postanowiłem zakamuflować ów fakt znajomością ligi NBA. Magic Basketball spadł mi z nieba. Nie wiem, czym kierowali się wydawcy umieszczając na okładce zdjęcie akurat Richarda Dumasa, ale wyszedłem z założenia, że musi być super gwiazdą skoro się tam znalazł.

Później przez lata nie lubiłem Richarda Dumasa. Nie potrafiłem zrozumieć, jak mając tyle talentu można prowadzić się tak źle, żeby z poziomu gry w Finałach NBA przeciwko Chicago Bulls i Michaelowi Jordanowi zostać rywalem Nobilesu Włocławek i Igora Griszczuka! W tym miejscu chciałbym być właściwie rozumiany: Griszczuk to oczywiście legenda Włocławka i najlepszy gracz, jakiego oglądałem na żywo, ale nawet dziecko wie, że podjazdu do Jordana czy Barkleya to on nie miał. W każdym razie, w okresie czapeczkowej dominacji Hornets i Bulls w latach dziewięćdziesiątych w Polsce, zakładam, że 95% dzieciaków z asfaltowych boisk miało w głowach sny o lataniu jak Michael a nie Igora Griszczuka.

A więc jeszcze raz, jak to się stało, że Dumas, za którego Detroit Pistons gotowi byli oddać w transferze Dennisa Rodmana (!!) stoczył się tak nisko i tak szybko? Z tego samego powodu, dla którego przepadł ów transfer. Dumas miał problemy by utrzymać się w ośrodku odwykowym, gdzie miał się leczyć z uzależnienia od alkoholu i narkotyków.

Sezon 1992/1993:

  • 15.8 punktów 4.6 zbiórek 1.8 przechwytów 52% z gry po rundzie zasadniczej
  • 20 punktów 12 zbiórek 4 asysty w Game 1. NBA Finals
  • 17 punktów 5 zbiorek w Game 3. NBA Finals
  • 17 punktów 8/11 z gry w Game 4. NBA Finals
  • 25 punktów 5 zbiórek 12/14 z gry w Game 5. NBA Finals

To wszystko mając 24 lata, czyli cały świat u stóp. Dwie dekady później praca woźnego, wyrok w zawieszeniu za kradzież alkoholu, papierosów i płyt DVD. Jak do tego doszło? Zapraszam do lektury.

Richard Wayne Dumas urodził się w 1969 roku. Miał dobre geny, jego ojciec był graczem ligi ABA. Richard wspomina, że był dzieckiem bardzo żywym, w typie ADHD, któremu ojciec regularnie podawał piwo, żeby „go wyciszyć”. Dumas miał wtedy 4/5 lat. Mniej więcej w tym samym czasie mały Richard zaczął regularnie palić papierosy swojego dziadka. Twierdzi, że jego osobowość zawsze cechowała skłonność do uzależnień. Marihuanę zaczął palić w wieku 12/13 lat, choć w innych wywiadach wspomina również wiek 9 lat. W tym samym czasie używał też pigułek swojej mamy.

Stop narkotykom

Szkoła średnia to Washington High, liceum słynące z silnego programu sportowego, cztery razy z rzędu koszykarskie mistrzostwo stanu (w tym trzy razy z Dumasem w składzie). Jak wspomina, raz wypił trzy piwa i miał udany mecz, ponieważ nie przeszkadzały mu krzyki, hałas i światła. W kolejnych latach można powiedzieć, że te “trzy piwa” stały się jego przedmeczową rutyną, zwiększała się tylko ich liczba. Zrobić sześć browarów przed meczem? To trzeba umieć i lubić…

Kokainy w formie cracku spróbował po raz pierwszy w wieku 18 lat. Twierdzi, że widział, co robi z ludźmi i spróbować musiał. Pierwszy kontakt z crackiemmiał być zresztą całkowicie przypadkowy, to miał być zwyczajny skręt. Innym razem mówi, że to kampania pani prezydentowej Nancy Reagan pobudziła jego ciekawość do spróbowania twardych narkotyków, o których wcześniej nie słyszał i których wcześniej nie próbował.

Tak czy inaczej, przedmeczowa alkoholowa rutyna oraz narkotyki nie przeszkodziły Richardowi w uczestnictwie meczu McDonalds All-American! Talentem bił wszystkich: niesłychanie atletyczne, żylaste dwa metry wzrostu, rozpiętość ramion na poziomie 215 cm. I choć Dumas szedł przez program z łatką alkoholika i narkomana, potencjał wciąż miał ogromny, więc stypendium otrzymał.

Wybór padł na Oklahoma State University ponieważ chciał pozostać bliżej domu. Statystyki z dwóch pierwszych lat mogły wzbudzać entuzjazm: 16.6 punktów 6.7 zbiórek  2 przechwyty i 1.1 bloku przy skuteczności 49% z gry. Brzmi jak bilet pierwszej klasy do NBA. Największego dla Dumasa niebezpieczeństwa nie mogły jednak oddać statystyki boiskowe. Miał iść w topce draftu, a tymczasem uczelnia usunęło go z listy studentów z powodu powtarzających się problemów z narkotykami. W trakcie studiów został także ojcem, jednak jak przyznaje, nie nawiązał żadnej relacji z dzieckiem.

You’re OUT

Co było dalej? W wieku 21 lat wyjechał do Izraela by dorobić w miejscowym klubie Hapoel Holon. Z dala od złego towarzystwa nieco bardziej skoncentrował się na koszykówce. Trudno powiedzieć, czy wynikało to z ogólnego poziomu ligi izraelskiej, odstawienia cracku, czy obu tych czynników, w każdym razie średnie z Izraela to 21 punktów, 8 zbiórek, 2 asysty i skuteczność rzutowa na poziomie 59%. Przypominam, że mówimy o 21-letnim chłopaku. O całkowitym odstawieniu substancji psychoaktywnych nie było jednak mowy. W jednym z wywiadów Dumas wyznał, że „Saddam wciąż bombardował go regularnie”.

Po zakończeniu sezonu zgłosił się do draftu NBA jednak wieści szybko się rozeszły i zamiast czołówki, dopiero z 46. numerem postawili na niego Phoenix Suns. Ponoć ekipa Rockets obiecała mu wybór z ósemką, ale nic takiego się nie stało. Najważniejsze, że znów miał szansę na zaprezentowanie swych możliwości. Jakiekolwiek rozważania o karierze koszykarza okazały się jednak bezcelowe. Dumas nie przeszedł testów antynarkotykowych przez co został zawieszony na cały sezon. Czas ten spędził w barwach Oklahoma City Cavalry w nieistniejącej już Continental Basketball Association. Czy wytrwał i pozostał czysty przez cały sezon? Załóżmy że tak, bo w grudniu 1992 roku wreszcie zadebiutował w NBA i to jak! Szesnaście punktów 8/10 z gry przeciwko Los Angeles Lakers i to w zaledwie 17 minut z ławki.

Przypomnijmy, Suns byli wtedy drużyną na poziomie (62-20) prowadzoną przez przyszłego MVP, Charlesa Barkleya. W składzie znajdowali się również Kevin Johnson, Dan Majerle, Cedric Ceballos, Tom Chambers, Danny Ainge, Mark West oraz znany skądinąd Oliver Miller, który w pewnym momencie kariery również reprezentował drużynę z Pruszkowa. Statystyki rookie sezonu przywołałem, biorąc pod uwagę fakt, że został wybrany w drugiej rundzie, Dumas zachwycał. Mało tego, sezon 1993/1994 pozwalał Suns na optymizm – Jordan obwieścił światu zakończenie kariery, były widoki na pierścień, które należało wykorzystać.

I’m clean!

W tamtym czasie Dumas ożenił się. Żona była w ciąży z drugim dzieckiem. Zarzekał się, że chce być czysty dla nich. Niestety miesiąc przed rozpoczęciem sezonu Richard ponownie wpadł na teście. Nie stawił się też w ośrodku odwykowym więc NBA znów zawiesiła go bezterminowo bez prawa do wypłaty. Po roku znów wrócił do zespołu, ale jego wyniki spadły drastycznie. Grał ogony, w kluczowych meczach playoffs w ogóle nie wyszedł na plac. Wkrótce został też zwolniony przez Suns. Po latach tłumaczy, że zwolnienie go było wynikiem niestawienia się na kontrolę antynarkotykową, na której pojawić się nie mógł, ponieważ wyjechał na wakacje. Twierdzi, że dzwonił, by o tym poinformować, ale nikt nie odbierał.

To była naprawdę trudna sytuacja dla drużyny. Suns zrobili wszystko, co można było, żeby pomóc Richardowi (..) kiedy pojawiają się narkotyki, zawsze mówię ludziom, że dla mnie to jak oglądanie filmu „Gniew oceanu”.  Jestem wielkim fanem George’a Clooneya i Marka Wahlberga i za każdym razem, kiedy oglądam ten film trzymam kciuki za bohaterów filmów myśląc “tym razem wam się uda, chłopaki”. Niestety nigdy im się nie udaje. Toną za każdym razem. Tak samo jest z narkotykami [Charles Barkley]

Ostatnim przystankiem Dumasa byli Sixers prowadzeni przez Johna Lucasa, który ze względu na swoją słabość do trudnych graczy zebrał grupę składającą się z między innymi Derricka Colemana, Vernona Maxwella i właśnie Dumasa. Co ciekawe, parę lat wcześniej Lucas miał określić Dumasa:

  • “może być jak Doctor J z rzutem”
  • “pewny wybór do Dream Team 1996”

Pekaes Pruszków

Jednak po rozegraniu 39 bardzo przeciętnych i mało produktywnych meczów NBA zamknęła przed Richardem swoje podwoje. Zwolnienie z Sixers rozpoczęło trwającą siedem lat i obejmującą pięć krajów (USA, Anglia, Bośnia i Hercegowina, Francja i Polska) i jedenaście drużyn wędrówkę po świecie. W 1998 roku Dumas trafił do Pruszkowa. Za tę część pragnę podziękować Łukaszowi Ceglińskiemu, autorowi fascynującej książki “Pruszków mistrz”, którą polecam każdemu niezależnie od zainteresowania polską koszykówką:

“Trener McCollow uprzedził nas, że Richard dołączy do drużyny podczas turnieju w Bytomiu. Zaznaczył, żeby nigdzie go nie zabierać, nie kusić, nie pić z nim alkoholu. No to przygotowujemy się do mecz w tym Bytomiu, w trakcie rozgrzewki Dumasa przywożą do hali. Richard staje obok ławki, patrzy jak się ruszamy. Kiedy zebraliśmy się obok niego, obok trenerów, zorientowaliśmy się, że gość jest kompletnie nawalony” – tak pierwszy kontakt z Richardem Dumasem zapamiętał Leszek Karwowski.

Jeszcze ciekawsze jest to, co wydarzyło się w następnych kwadransach. Koszulkę Phoenix Suns z numerem 21 i swoim nazwiskiem na plecach, bo w takim stroju Amerykanin wszedł do hali, Dumas zamienił na strój Pekaesu. Po kilku minutach rozgrzewki Dumas wyjął z uszu trzy złote kolczyki, a potem usiadł na ławce cierpliwie czekając na debiut przeciwko Polonii Przemyśl. McCollow wprowadził go już w pierwszej połowie. Dumas pokazał kilka efektownych akcji, zaprezentował świetną skoczność, wykorzystywał rzuty wolne. „Kiedy po dziesięciu minutach zszedł z boiska, wyglądał jednak, jakby za chwilę miał wyzionąć ducha. Doszedł do siebie dopiero po kilku minutach stania pod ścianą” – pisała „Gazeta Wyborcza”

W sumie Dumas rzucił przeciwko Polonii 21 punktów, najwięcej w zespole. Pekaes wygrał 81:65.

Po meczu siedzieliśmy przed hotelem. Tak normalnie, gadaliśmy sobie w grupie, a Richard przychodzi i każdemu stawia browara – wspomina Karwowski. I właściwie cała krótka i burzliwa kariera Dumasa w Pruszkowie wyglądała tak, jak ten pierwszy wieczór w Bytomiu.

Siedem tysięcy dolarów

O Dumasie trener McCollow powiedział: „Sprowadzenie Richarda do Pruszkowa było wielkim ryzykiem, ale podejmowaliśmy je świadomie”. Panowie znali się z Oklahoma State. McCollow pracował tam jako asystent trenera w sezonie 1989/1990, kiedy zawodnik kończył studia. „Znałem jego silne i słabe strony, oczywiście także poza boiskiem. Wiedziałem też, co u niego słychać, bo mój znajomy trener, Bill Self, w 1998 roku pracował w Tulsie, rodzinnym mieście Richarda. Opowiadał mi, jak Dumas codziennie trenuje indywidualnie, jak próbuje dojść do formy i wrócić do poważnej koszykówki. Bill stwierdził, że Richard zasługuje na szansę. A ja zdecydowałem, że tę szansę mu damy” opowiada McCollow.

Dumas podpisał w Pruszkowie trzymiesięczny kontrakt, zarabiał 7 tysięcy dolarów miesięcznie. „Mówiłem, że podejmujemy duże ryzyko, bo nie wiadomo, jak Dumas będzie funkcjonował w nieznanym kraju, w którym spożywa się dużo alkoholu, wśród nowych ludzi. Ale mój plan był taki, że jeśli zorientujemy się, że Richard nie daje rady, że nam nie pomaga, to zrezygnujemy z niego i będziemy szukać zastępstwa. Richard też wiedział, na jakich warunkach go podpisujemy”.

Po wyczerpującym, ale udanym debiucie pierwszego dnia turnieju w Bytomiu, w dwóch kolejnych meczach Dumas już tak nie błyszczał. Zdobył 14 punktów z Bobrami i tylko dwa z Zagłębiem. W meczach ligowych też grał nierówno. W najlepszym, przeciwko Stali Ostrów zdobył 23 punkty, Anwilowi rzucił 20. Pokazywał efektowne wsady, ale nie grał w obronie. Miał niewielką nadwagę, jednak za grosz nie miał kondycji. Masażysta Pekaesu po jednym z treningów powiedział wprost: „Myślałem, że Rysiek umrze”. „Był świetnym koszykarzem, nie wiem, czy widziałem w polskim klubie lepszego: miał rzut, podanie, przegląd sytuacji, skoczność… I ogromny problem z alkoholem, był nałogowcem” mówi Dominik Czubek.

Dumas mieszkał w segmencie na granicy Pruszkowa i Komorowa, gdzie pod osiedlowym sklepem poznał nastoletnich kibiców. „Kolega zagadał coś o sędziowaniu, dostał propozycję wpadnięcia na browar i tak się z nim czasem spotykaliśmy” opowiadał jeden z nich. Nie jeździł na imprezy do Warszawy. Siedział w domu, oglądał swoje mecze z NBA i pił piwo. Ci, którzy go odwiedzali, pamiętają też stojącą na stole miskę z marihuaną i charakterystyczny zapach unoszący się w powietrzu. „Historie o tym, że Dumas zaczyna dzień od czterech mocnych browarów, były na porządku dziennym.

Browar i światło

Mówiło się, że w lodówce ma browar i światło. Starał się normalnie trenować, miał bardzo dobre mecze, ale np. na treningu w Venstpils miał jakąś zapaść: “piana na ustach, zero kontaktu, tylko siedział na ławce” – opowiada Karwowski. Czubek dodaje „Mam wrażenie, że w domu pił przez cały czas: 24 godziny na dobę. Z samolotu wysiadł pijany – mówił, że to dlatego, że boi się latać. Jechaliśmy do Stargardu pociągiem, przyszedł pod wpływem i tłumaczył, że boi się jeździć pociągiem. Doznał urazu, wysyłał masażystę na stację po alkohol i mówił, że jest zestresowany kontuzją. Alkohol było czuć od niego przez cały czas. Używał płynu do jamy ustnej, więc ciągle było czuć od niego taką miętą zmieszaną z alkoholem”.

W pięciu meczach ligowych Dumas zdobywał średnio 16,6 punktów 4,2 zbiórek 2,2 asysty, ale też 3,6 straty i 3,4 faulu. Pod koniec listopada, kiedy liga miała przerwę na rozgrywki reprezentacyjne, Dumas wyjechał do USA. I już nie wrócił. Kilka tygodni po wyjeździe z Polski, został aresztowany w Tulsie. Oskarżono go o posiadanie kokainy.

Świat koszykarski usłyszał o Dumasie lata później, kiedy w 2013 roku został aresztowany za kradzież alkoholu, papierosów, butów i płyt DVD ze sklepu w bazie wojskowej, gdzie pracował jako woźny. Początkowo nie przyznawał się, jednak zmienił zdanie po obejrzeniu nagrań z kamery, która doskonale wszystko zarejestrowała. Został skazany, jednak był to wyrok w zawieszeniu. Dwadzieścia lat wystarczyło Richardowi na przebycie drogi od odnoszącego sukcesy sportowca w jednej z najbardziej prestiżowych lig na świecie do woźnego okradającego sklep.

Dzisiaj Dumas twierdzi, że nie pamięta, kiedy ostatni raz użył jakiegokolwiek ciężkiego narkotyku i podaje rok 1999, kiedy przyznał się do zarzutów posiadania, jako moment, w którym porzucił crack i od tego momentu pozostał czysty. Od kilku lat działa jako mówca motywacyjny podróżując po Stanach i opowiadając młodzieży swoją historię, ku przestrodze. Działa również jako trener koszykówki organizując zajęcia i obozy dla dzieci w ramach Richard Dumas and Friends Athletic Association, gdzie wspomagają go dawni koledzy z Suns: Dan Majerle, Mark West i Oliver Miller.

Pytany o wspomnienia koszykarskie podaje piąty mecz finałów z Chicago, kiedy trafił pierwszych dziewięć rzutów oraz (pamiętany raczej z powodu zerwanej przez Shaquille’a O’Neala konstrukcji kosza) mecz z Orlando gdy zdobył 32 punkty i wsadził piłkę do kosza siedem razy. Twierdzi, że nie ogląda swoich meczów: „To nic nie zmieni. Pozostawi mnie tylko z większą depresją”. Kiedy ludzie patrząc na jego wzrost i nie rozpoznając go z czasów najlepszego sezonu Suns pytają, czy gra w koszykówkę odpowiada „Grałem, kiedy byłem młody”.

Na koniec kilka cytatów dotyczących Dumasa:

Jeśli będzie się rozwijał tak jak w minionym sezonie, będzie najlepszym graczem pozycji small forward w lidze w ciągu trzech lat [Paul Westphal, trener PHX]

Mógł przeskoczyć nad America West Arena. Byłoby bardzo interesującym zobaczyć, jak wielkim graczem mógłby się stać, gdyby pozostał czysty. Był najprawdopodobniej najbardziej utalentowanym graczem, z którym grałem, ale miał swoje demony związane z narkotykami. Miał ogrom talentu i był bardzo miłym dzieciakiem, ale kiedy pojawiają się narkotyki to wiesz, że skończy się to źle [Barkley]

Richard mógł być jednym z graczy, jak Kobe czy LeBron, to był ten rodzaj talentu [Olivier Miller]

Grałem w kosza dla zabawy. Ludzie traktowali to poważniej niż ja chciałem. Koszykówka nigdy nie była dla mnie trudna. Życie było. To poza boiskiem miałem problem [Dumas]

[MASH]

Ps. Nadal nie rozumiem, czemu na pierwszej okładce Magic Basketball był akurat Richard Dumas.
Ps2. Mama do tej pory nie wie, ile Converse Destroyer kosztowały w 1994 roku. Tata dzięki temu nadal żyje.


Przypominamy, że zamówienia na okolicznościowe koszulki GWBA zbieramy tylko do końca czerwca. Cena koszulki już z wliczoną przesyłką to 99 złotych polskich:

https://ssl.dotpay.pl/Wsparcie+Gwiazd+Basketu=99

Następnie (najlepiej z tego samego maila, którego podaliście przy płatności) wyślijcie do nas maila określając:

  1. wersję koszulki (1-6)
  2. rozmiar (tabela rozmiarów znajduje się na końcu)
  3. kolor (biały / czarny)
  4. oznaczenie paczkomatu lub adres, na który ma być wysłana paczka
  5. numer telefonu
  6. adres email

Skrzynka redakcyjna ma adres: gwiazdybasketu@gmail.com

Wersja 1.

Wersja 2

Wersja 3.

Wersja 4.

Wersja 5.

Wersja 6.

UWAGA:

  • sprzedaż ma charakter pre-orderu
  • składanie zamówień zamykamy w piątek (30 czerwca)
  • termin realizacji zamówienia to 14 lipca

Dzięki!

52 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Nigdy nie słyszałem historii o nim. Koszem dzieki bratu interesuje się jakoś od 2005 roku. Nie wiem jak innym ale mi się to czytało bardzo przyjemnie i szybko. Mam nadzieje na inne retro materiały nie o meczach ale o historiach podobnych lub takich z happy endem. Nie moge się doczekać nastpnych artykułów

    (31)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    ps. mega artykul 🙂 ps. posiadam wszystkie numery magic basketball w stanie idealnym zero pogietych stron wszytskie zamkniete w szczelnym pudelku na sprzedaz !!! pozdro dla dzieciakow z najpiekniejszych lat 90-tych :):):)

    (29)
    • Array ( )

      Super artykuł i ja też mam (prawie) wszystkie numery, ale narazie nie sprzedam 🙂 pzdr

      (14)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    ERRATA / zadanie dla chętnych:

    Converse Destroyer kosztowały 2.250.000 złotych. Tata zabrał mnie do sklepu i widząc, że się na nie gapię zapytał: „chcesz takie?”. Pytanie było całkowicie zaskakujące, ponieważ szacowałem, że należy poruszać się w innych zakresach cenowych. Jako dziecko myślące bardzo poważnie o swojej przyszłości oszacowałem, że drugi raz mogę tak dużym budżetem nie dysponować, więc dodałem dwa czy trzy rozmiary licząc, że takie docelowo będą, a dzięki temu buty będę nosił przez dekadę. Przeżyłem chwile grozy, kiedy padło „poruszaj palcem”. W pełni opanowany przesunąłem stopę maksymalnie do przodu i w ten sposób zostałem właścicielem butów takich, jakie miał Tomek Jankowski. Zakładam, że wyższego o te 30 centymetrów Tomka były niewiele większe. Musiałem je bardzo mocno wiązać- w innym wypadku spadały. Mama wyrzuciła mi je podstępnie pod moją nieobecność około roku 2010. W tamtym czasie nadal były za duże.

    (47)
    • Array ( )

      Ja takie kupiłem w 95 roku za 160 zł, za kasę zarobioną podczas pracy w letnie wakacje 🙂 Też ciut za duże, ale tego wrażenia u kolegów nie zapomnę, staniały bo już wtedy Larry grał i promował inny model.

      (0)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Naprawdę fajny materiał. Super się czytało. Magic Basketball kupowałem od pierwszego numeru – zamierzchłe czasy, można powiedzieć, że inny świat. A co do samego bohatera tekstu, wielka szkoda niesamowitego talentu. Nie wiedziałem, że przed wejściem do NBA miał już taką bogatą historię z używkami. Mówię wam, narkotyki i wóda to zuuoo.

    (8)
    • Array ( )

      I tylko zawsze było pytanie jaki plakat w tym numerze jest 🙂 I cyk ma ścianę w pokoju leciał jakiś Marbury czy Garnett 🙂

      (4)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Dobry artykuł!!
    Również miałem te Conversy, kupione w Poznaniu na Warcie (takie targowisko) za 140 zł pod koniec 1995 roku.

    (2)
    • Array ( )

      Moje Conversy były kupione pod pałacem kultury na jesieni 95. Namówiłem też kumpla żeby samemu nie wyglądać głupio. Jak graliśmy to wszyscy zwracali na nie uwagę. Do dziś mam kasety VHS z meczami Dream Team II gdzie Larry Johnson w takich występował.

      (1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Super artykuł MASH.
    Zrobiłeś kawał świetnej roboty.
    To były moje czasy. Granie w szkole, w reprezentacji szkoły, w rozgrywkach ligi podwórkowej itd. Po Conversy (takie jak te z artykułu, lub podobne) jechałem pociągiem z Legnicy do Wrocławia i takie też kupiłem. Cudo buty. Jeszcze ten Larry Johnson w reklamach Converse. Ależ to były czasy.. Koszykówka była wszędzie. Na placach zabaw, w kioskach, w telewizji, a nawet w telegazecie. To był taki vibe, że z kolegą i kupmlami ukradliśmy w nocy ze szkoły budowlanej dwie, kilkumetrowe, stalowe rury i z nich zrobiliśmy własne słupy do kosza. Tablice poszły szybko. Nie pamiętam tylko skąd wzięliśmy obręcze? Sami budowaliśmy, stawialiśmy i graliśmy, a to wszystko po nieudanych prośbach w lokalnym Zagnie żeby zrobili mam boisko do koszykówki. Po latach w końcu zrobili eleganckie kosze tylko, że… dziś nie ma kto grać. Były chęci była gra, dziś są możliwości, a nie ma grających. Dzięki za przypomnienie tych super czasów. Pozdrawia rocznik 73. 😉👍

    (16)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Richard Dumas grał w finałach, bo Ceballos miał kontuzję … i wykorzystał szansę, no może oprócz meczu nr 6, gdzie już Pippen krył go bardzo krótko. Z tym porównaniem do KB czy LeBrona to spora przesada, ale był bardzo dobry, a jak na numer draftu to wybitny. Świetny atleta, grał prosto, głównie do kosza, podejmował dobre decyzje i wtedy jeszcze dobrze bronił. Ogólnie Suns wtedy się świetnie oglądało, nawet Oliver Miller dawał radę z tym swoim wielkim brzuchem.
    A buty super, ciekawe czy są jakieś reedycje tych Convers ???

    (6)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajnie widzieć nowego autora na stronie , super się czytało!
    Ale mam nadzieje że jeszcze czasami coś od BLC przeczytamy, nie jeden alfabet jeszcze został do napisania/przeczytania.
    Pozdro GBWA familia

    (3)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    I O TAKIE GWBA NIC NIE ROBILEM!!!!Wielkie brawa ,stary jakie to było świeże!!!!Masz mega flow z piórem.Gwiazdom przyda się trochę lekkości,sentymentalizmu i zwykłego fanbojstwa a nie same drop coverage i pick and popy..

    (8)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Sztos art. Mi te buty na zawsze będą się z Shaqiem w Orlando kojarzyć. Wpadamy z kumplem do sklepu w Lublinie, wyprawa życia z małej mieściny (ja dwa lata zbierałem na Fila Stackhouse więc miałem obcykane co chcę), a kolega (205, 120kg w ogólniaku – ksywa Skała) cokolwiek, bo miał kajaka 48. No i nic na niego nie ma. Ale stoi w sklepie papierowy Shaq w bucikach nr 50. Biorę te – rzekł Skała. Panienka musiała do jakiejś centrali dzwonić czy może to sprzedać

    (5)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    A ja zamontowałem sobie linki na wszystkich czterech ścianach pod sufitem w pokoju i tam wisiały co lepsze plakaty niczym zastrzeżone numery albo mistrzowskie sztandary pod kopułą hal NBA. No dobra, na trzech ścianach, bo na czwartej było okno 🙂

    (1)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    I bieganie do kiosku czy już jest nowy numer. Magic Basketball był czytany wielokrotnie. Od początku i od końca. Pamiętam przed sezonem były tabelki z zawodnikami poszczególnych drużyn. Wzrost, waga, rozmiar buta itd. tak miałem to obczytane że jak mama mi zrobiła odpytywanie z tych danych to 9/10 miałem. Były też tam na końcu konkursy z pytaniami. Odpowiedzi się wysyłało na kartce pocztowej!! Raz wygrałem skarpetki Reeboka. Matko, aż w szkole wychowawcy pokazywałem swoje imię i nazwisko w gazecie. Piękne czasy 😄😄😁 rocznik 82 💪👍

    (13)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    Rewelacyjny art. Widziałem Dumasa jako dzieciak na meczu w PL. Ciagle miał talent, ale widać było, że zapił fizyczność.

    (1)
  14. Array ( )
    Odpowiedz

    Byłem kilka razy w starej hali we Włocławku w drugiej połowie lat 90 tych. Łoboże jaki tam był klimat. Nigdy nigdzie nie oglądałem meczu z balkonu 🙂
    A Panu Igorowi się szacunek należy i już.
    PS. Moje MB to są tak zczytane ze się ledwo trzymają a niektórych numerów brakuje bo czytali je moi 2 bracia, moi i ich koledzy. Tak się składało że ja zawsze miałem jakąś pracę od podstawówki niemal wiec kaska na MB i Basket zawsze się znalazła. A buty to Stack 2 i te mega Reeboki Kempa. Całe wakacje trzeba było zap…

    Panie kolego MASH – Dzięki!

    (6)
  15. Array ( )
    Odpowiedz

    Mam do tej pory wszystkie nr gwiazd basketu. Leza zacnie jako pamiątka dzieciństwa. Richard Dumas grał świetnie w finałach przeciwko Bulls. Nie rozumiałem gdzie on zniknął.

    (2)
  16. Array ( )
    Odpowiedz

    Mialem szczescie byc na meczu w Stargardzie, Dumas w tym meczu ladowal niesamowite paczki, z drugiej strony rownie efektownie gral Ignatowicz . Ogladalem tez finaly NBA na zywo , oczywiscie w tv -Chicago-Phoenix. Czlowiek jaral sie niesamowicie ,ze moze takiego koszykarza ogladac na wlasne oczy.

    (3)
  17. Array ( )
    Odpowiedz

    Zajebisty text, Dumas był rewelacją tych playoffs i finałów Suns-Bulls, grał jak równy z równym przeciwko Pippenowi, dunki nad nim, Grantem itd, jarałem się nim, był super wingmanem dla Chucka, szkoda tych finałów i mega żal chłopaka , straszne co używki robią nawet z tak utalentowanych ludzi z szansą na mega karierę , ech… pozdro600

    (1)
  18. Array ( )
    Odpowiedz

    Igor Griszczuk… pierwszy raz zobaczyłem Go na sparingu w Toruniu z ówczesnym AZS. Rok bodajże 90. Włocławek był wtedy w 3 lidze, Toruń beniaminkiem pierwszej ligi. Co ten Gość grał to poezja, do dziś pamiętam 🙂. A i Wojciech Kobielski, mega zawodnik w połowie lat 80 w Wiśle Toruń 👍. Bohatera artykułu widziałem na żywo 2-3 razy w Pruszkowie. Rzeczywista, miał talent. Fajny artykuł Panie MASH 👍👍

    (2)
  19. Array ( )
    Odpowiedz

    Świetny artykuł! Kompletnie Dumasa nie kojarzyłem, ciekawa i pouczająca historia.
    Co do okładki Magic Basketball o ile mnie pamięć nie myli oni często wybierali nieoczywiste foty (może były tańsze?) i stąd na mojej ścianie wisiał plakat np. z młodym Derekiem Fisherem:)

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu