fbpx

San Antonio: Twierdza wciąż stoi

13

Ciężko mi oprzeć się wrażeniu, że sprawy układają się po myśli Popovicha. Pozwólmy Warriors mieć te highlighty, niech sobie gadają. Jesteśmy drugim zespołem ligi, mamy najdłuższą aktywną serię zwycięstw, a nikt nas nawet nie zauważa… Róbmy swoje. Z pięciu przegranych meczów, jakie obciążają konto SAS trzy spotkania zakończyły się różnicą jednego kosza. Równie dobrze mogliby teraz mieć bilans 26-2, bliźniaczo podobny do Warriors. Golden State jeszcze ich w tym sezonie nie sprawdzili, więc na dobrą sprawę ciężko stwierdzić cokolwiek. Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale Kawhi Leonard jest jedynym graczem swojej drużyny, który rozgrywa ponad 30 minut na mecz. Czas gry Duncana, Parkera i Greena różni kilka sekund. Każdy zna swoje miejsce i zadania, tu nie ma przypadków. Widzieliście jak SAS bronią przeciw rzutom z dystansu? To się samo nie robi:

Od kilkunastu lat to słyszymy: Spurs mają najlepszego coacha, największą głębię, największą dyscyplinę i robią się lepsi z meczu na mecz. To właśnie najbardziej może przerażać ich przeciwników, oni się jeszcze dobrze nie rozgrzali. LaMarcus Aldridge wciąż wdraża się w defensywę zespołu, na jego pełną inkorporację na atakowanej połowie przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale kiedy to nastąpi, strzeżcie się rywale. Spurs grają teraz stałą 10-osobową rotacją, ale ich rezerwy kadrowe sięgają głębiej niż drugi garnitur.

[vsw id=”T3y7cWmoBCI” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]

We wspomnianym przeze mnie meczu z Wizards Tim Duncan wziął sobie wolne, a pod koszem zastąpił go rookie Boban Marjanovic. Staty na poziomie 7 punktów i 6 zbiórek w 15 minut to nic nadzwyczajnego, ot, zwykła gierka, ale na uwagę zasługuje też fakt, że jego rating +/- wyniósł w tym czasie +15, najwięcej w drużynie (do spółki z Manu) i na boisku. Oni naprawdę wiedzą kim i jak grać. Potwierdzić to może Marcin Gortat, który potężny wsad Marjanovića w drugiej kwarcie oglądał z bliska.

Możemy się spierać, czy przechył na lewą burtę jest w tym sezonie tak widoczny w NBA jak w poprzednich rozgrywkach, ale powiem Wam jedno: numerem dwa w NBA nie są teraz Cleveland Cavaliers i powoli zaczynam się zastanawiać, czy to miejsce czasem nie należy się teraz Stephowi i spółce, bo San Antonio mogą być po prostu numerem 1. Nie musisz w to wierzyć, nie musisz się z tym zgadzać, ale kiedy opadnie kurz i ucichną oklaski pewne będą tylko trzy rzeczy:

DEATH, TAXES and SPURS.

[BLC]

1 2

13 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Ciekawi mnie powód dla którego Pop trzyma w składzie Marianovica, może centrymetrami chce pokonać Greena jako centra w smallballu.

    (45)
  2. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Od dzieciaka pamiętam Spurs jako pretendentów do tytułu, zaskoczeniem by było jakby nie byli.
    Te popisy Stepha i siekanie za 3, ciągnięcie rekordu .. SAS i tak ich pokonają 😉
    Bardzo bym wtedy prosił o NBA Finals MVP dla Popa.

    (52)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Stary, błagam Cię napisz jakąś książkę, albo encyklopedię o koszykówce… Nie chodzi tylko o ten artykuł, ale o całokształt :d Nie żebym się podlizywał, wciąż wiele rzeczy do poprawy xd

    (25)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Ciekawi mnie powod, dla ktorego bycie trendy czyli granie smallball ma byc recepta na wygrywanie mistrzostw przez kolejne dekady. W SAS maja wszystko – chcesz smallball – masz przeciwko Greenowi co trzeba, a jak przyjdzie pora mozna i grac klasyczna piatka. Nie sadze, zeby Popa Green jakos szczegolnie martwil, a statsy w obronie przeciwko 3 pkt mowia wszystko. Sa gotowi na GSW a GSW nie jest gotowe na 10 typow ktorzy w jakim ustawieniu nie zagraja sa w stanie – jak mowil ostanio Doc Rivers – niszczyc

    (10)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Wydaje mi się, tak naprawdę NBA finals to będą WCF. Pojedynek GSW i SAS to będzie miazga i żaden zespół z East nie ma szans. Kto wygra West, ten wygra finały.

    (22)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    trzyma Bobana bo to jest gość z niesamowitymi warunkami fizycznymi (wielkie łapy i 221 cm wzrostu) wyszkolonym w Europie i po prostu świetnie pasuje do Spurs

    (30)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Jaka będzie moja uciecha jak młodsi mniej doswiadczeni i mało wiedzący o tym sporcie koledzy będą patrzeć jak ich bohater Steph Curry przegrywa w finałach konferencji od starych, wypalonych i niemodnych Spurs. GO SPURS GO !

    (50)
  8. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    Odnośnie “przechyłu na lewą burtę” dzisiaj o tym myślałem, przeglądając jak wyglądają aktualnie konferencje. Miałem trochę zaległości i zaskoczył mnie fakt, że sytuacja wygląda totalnie niż w zeszłym roku. I choć moc GSW i SAS nie ulega wątpliwości, pozostałe zespoły już tak mocno nie odstają od siebie.
    Chociażby poz. 8 w obu konferencjach:
    WSCHÓD – Detroit i Atlanta z całkiem mocnym 16 – 12, a 10-ty Boston wciąż z dodatnim 14-13!
    ZACHÓD – 8me Utah z 11 – 14, 7 miejsce Houston z 14-14.
    Macie jakieś info jak się mają bezpośrednie mecze west vs east póki co?

    (1)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Uwielbiam Warriors już od czasów gdy w składzie grali Hardaway, Mullin, Elie, Marciulionis, Lister czy Mitch Richmond. Obok Supersonics była to mój ulubiony team na początku lat 90tych i kibicuję im do dziś. Ale gdybym mógł mieć choć jedno noworoczne życzenie dotyczące NBA to chciałbym, żeby mistrzostwo zdobyli Spurs, najrówniejsza drużyna w nowożytnej historii ligi. To co się tam dzieje to koszykówka przez duże “K” i zespół przez duże “Z”, mieszanka doświadczenia, radości z gry i z dzielenia się piłką. Filozofia trenerska jakiej chyba nigdzie indziej nie da się zobaczyć. Myślę, że dla każdego kto miał bezpośrednią styczność z grą i preferuje koszykówkę zespołową ponad popisy indywidualne marzeniem byłoby zagrać u takiego trenera jak Popovich.

    (20)
  10. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    Prawdopodobnie zaraz zacznie się hejt ALE co tam : ( w najmniejszym stopniu nie czepiam się sukcesów Jacksona. Ale jakby nie patrzeć miał do dyspozycji najlepszego gracza w historii koszykówki. Później miał w jednej drużynie top 3 z top 5 defeders w lidze . Obok Jordana , Pippena, Rodmana byli jeszcze tylko Payton i Olajuwon. Następnie miał gościa który zdominował ligę prawie tak bardzo jak MJ kilka lat wcześniej. Mowa tu o Shaqu. W międzyczasie wyrastał kolejny top 10 ( a może i top 5) of all time. Mowa tu o Kobasie. Na bank , … nigdy nie ma łatwego/pewnego mistrzostwa w NBA. Ale nawet mając w 2009 i 2010 tak duży i solidny front-court jak Bynum – grał na poziomie 15 i 8 ; Gasol , (który nie raz , nie dwa ratował dupę Kobemu i Jacksonowi ) – grał na poziomie 19 i 11 i Odoma grającego na poziomie 15 i 9 jest “troszkę łatwiej” . A był przecież jeszcze Artest.

    Kiedy Phil Jackson obejmował daną drużynę, każdy z tych gości był kimś. Nie chcę wymieniać kto miał mvp, dpoty, roty, 6thpoty itp. bo wszyscy to wiemy. Może tylko Bynum był średniakiem na tle całej reszty, ale jakby nie patrzeć, potencjał miał olbrzymi żeby stać się najlepszym środkowym w lidze. Tym bardziej że centrów już wtedy było jak na lekarstwo. Oczywistym jest ( i pamiętam o tym ) , że ani MJ , ani Shaq, nie potrafili zdobyć mistrzostwa zanim poznali Phila. Także też coś w tym jest. ALE do czego zmierzam …..

    Często zastanawiam się jakby to wszystko wyglądało gdyby zamienić panów Popovicha i Jacksona miejscami. Czy Jackson potrafił by wycisnąć z Parkera(28 nr draftu) , Ginobiliego (57 nr draftu) tyle co wycisnął Pop? Czy Jackson potrafił by ugrać mistrzostwo z takimi wirtuozami na C jak Nesterovic, Splitter, Elson czy Oberto? Z drugiej jednak strony czy Pop dałby radę ugrać aż 11 !!! pierścieni … ?

    Jeszcze raz zaznaczam, że nie czepiam się Phila. ALE gdybym miał wybierać to chyba wolałbym grać dla Popovicha. Bo mam wrażenie że on dla każdej ciotki znalazłby miejsce w składzie i z każdej ciotki wyciągnąłby maksimum.

    (26)

Komentuj

Gwiazdy Basketu