fbpx

And the rim bends: alfabet legendarnego Shawna Kempa

33

Niektóre z tych rzeczy, które oni robią to w zasadzie nie są wsady (dunki). To coś, co można nazwać “slap in”. Dunk jest wtedy, gdy agresywnie zapakujesz piłkę, a obręcz się ugnie. [Shawn Kemp]

Tak mówił jakiś czas temu Shawn “Reign Man” Kemp o popisach dzisiejszych meczowych dunkerów, konkretnie Blake’a Griffina. Trudno byłoby znaleźć kogoś bardziej kompetentnego do oceny tego typu zagrań, wszak Reign Man panował na firmamencie NBA niemal przez dekadę, wykańczając podania od Gary’ego Paytona. I to jak wykańczając! Wszystkie te loby, plecaki, tomahawki, postery, etc. Wszystkie wsady kończone powieszeniem się na obręczy, gdy wytracając impet zarzucał nogami niemal na wysokość tablicy, a cała hala oglądała kultowe Kamikaze na jego nogach, cały ten swag… To wszystko tak wiąże się z koszykówką lat dziewięćdziesiątych jak choinka ze świętami. Pomyślałem, że warto, by taki ktoś dostał swoją część alfabetu na naszej stronie, więc nie przedłużając już zbytnio Alfabet Shawna Kempa, zapraszam do lektury!

#A jak Alton Lister

Na początek, żeby poczuć klimat, chyba najbardziej znany meczowy dunk Kempa, kiedy to jego ofiarą padł Alton Lister. Zagranie pochodzi z playoffs 1992. Ekipy Golden State i Seattle spotkały się w pierwszej rundzie a ten wsad miał miejsce dokładnie 23 kwietnia, czyli w spotkaniu numer jeden. Mecz, jak i całą serię wygrali wówczas Supersonics, ale w kolejnej rundzie zmagań ulegli Jazz. Aż trudno uwierzyć, że ta paczka ma już 30 lat, bo ciągle świeża jak odech po miętówkach:

#B jak “Braces”

Po naszemu szyny ortopedyczne. Patrząc na podniebne popisy Kempa może się to wydawać nieprawdopodobne, ale gwiazda Seattle w młodości nosiła szyny, z powodu komplikacji wynikających z nazbyt szybkiego wzrostu. W wieku dwunastu lat mierzył 185 cm wzrostu, przez co jego kości były bardzo delikatne. Szyny na kolana i kostki miały zapobiec deformacjom i urazom. Nie wiem, czy wyglądały tak jak te Foresta Gumpa, ale właśnie tak sobie je wyobrażam.

#C jak Cleveland

Dokładnie 25 września 1997 miała miejsce trójstronna wymiana klubów Seattle, Cleveland i Milwaukee, na mocy której Vin Baker zasilił szeregi Ponaddźwiękowców, a Shawn Kemp trafił do Cleveland. W pierwszym sezonie w nowych barwach wszystko było jeszcze po staremu, ale w drugim w zasadzie można powiedzieć, że Kawalerzyści dostali nawet więcej Kempa niż by chcieli, bo po lockoucie z wcześniejszych 111 wyżyłowanych kilogramów, upchniętych na 208 centymetrach zrobiło się 127 kg.

To znaczy z taką liczbą wpisano go w klubowe papiery, lecz Wayne Embry, ówczesny manager Cavs, wyznał w swojej biografii, że oczy im wyszły z orbit, gdy na obozie przygotowawczym Kemp zjawił się ważąc… 143 kg, w ogóle się z tym nie kryjąc. Wszystkim było trudno uwierzyć, że gość o takiej budowie jak Kemp może mieć takie tendencje do nabierania masy. Jakoś jednak udało im się go przywrócić do stanu używalności.

#D jak Dunk

Czyli najbardziej znane dziś zagranie w portfolio Shawna Kempa. Jego definicję wyłożyłem już we wstępie do niniejszego artykułu. W tym akapicie z kronikarskiej dokładności ograniczę się tylko do przywołania liczb. W sezonie 1996/97, kiedy po raz pierwszy zaczęto prowadzić ich rejestr, Kemp miał 166 wsadów. Rok później już tylko 99 i co roku do końca kariery tylko obniżał pułap. W Slam Dunk Contest też mu nie szło, pomimo corocznych startów w latach 1990-94 (w 93 wyłączyła go kontuzja) nie wygrał ani razu. Najbliżej był w 1991, gdy zajął drugie miejsce:

#E jak era

Niezaprzeczalnie duet Kemp-Payton jest największym skarbem tej ery NBA, z którą najlepiej kojarzymy zespół Seattle Supersonics. Ponieważ ekipie z miasta grunge’u poświęciłem swego czasu osobny artykuł, chętnych powspominać tamte czasy odsyłam tu:

NBA: kroniki legendarnego klubu Seattle Supersonics

#F jak finały

Chodzi oczywiście o pamiętne finały z Bulls w 1996, wygrane przez Chicago 4-2. Myślę, że nie będę zbyt daleki od prawdy, jeśli napiszę, że przygoda z NBA zaczęła się dla wielu z nas właśnie od tamtej serii. Chicago zaczęło od prowadzenia 3-0, ale widząc jak Supersonics wygrywają mecze nr 4 i 5 wcale nie byliśmy pewni, czy nie będą pierwszymi, którzy powrócą ze śmiertelnego deficytu. Zarówno Jordan z Pippenem jak i Payton oraz Kemp grali wówczas ponad 40 minut w meczu. Piękna to była koszykówka. Kemp grał jak z nut, 23 ppg, 10 rpg i po 2 bloki i asysty. Gary Payton do dziś mówi, że gdyby to on krył Jordana od początku, wszystko byłoby inaczej…

#G jak Gary

Tamte lata wspominać można jako lata ikonicznych duetów. Jordan i Pippen, Stockton i Malone, Payton i Kemp właśnie. Dalej Drexler i Olajuwon, Kobe i Shaq, po nich Robinson i Duncan etc. Jeśli chodzi o parę z Seattle, to spędzili ze sobą 7 lat w Seattle, będąc etatowymi członkami Meczu Gwiazd. Vibe jaki roztaczali przypominał mi trochę parę szkolnych cwaniaków, którzy tylko patrzą do kogo się na przerwie przypier*olić. Co zresztą można zaobserwować patrząc jak droczą się z Kevinem Garnettem na filmiku poniżej…

#H jak Human Highlight Reel

Myślę, że inny wielki dunker, Dominique Wilkins nie obraziłby się, że pożyczam jego ksywę by zatytułować akapit poświęcony Kempowi. Ciężko byłoby znaleźć coś bardziej a propos. Oto garść najlepszych zagrań w jego karierze:

#I jak “if” czyli pora na gdybanie

Shawn Kemp jest ikoną, legendą, symbolem pewnej ery. W obliczu tego, jakie miejsce zajmuje w sercach fanów, jego 6 występów w All-Star i 3 powołania do All-NBA Teams wyglądają blado. Bez mistrzostwa NBA, olimpijskiego złota, miejsca w Galerii Sław, nagród indywidualnych… należy zaliczyć go do grona wielkich niespełnionych. Czy inaczej byśmy rozmawiali, gdyby Gary rzeczywiście od początku krył Michaela? Gdyby Shawn nie roztył się podczas lockoutu? Gdyby faktycznie sparowano go z Jordanem? (O tym jeszcze później.) Bez jakiegokolwiek twardego dziedzictwa jest w moim odczuciu Kemp sztandarowym przykładem skradzionej generacji graczy tamtych lat. Warto odpalić poniższy link dla samego mixu Kempa, wierzcie mi na słowo:

Skradziona Generacja, czyli wielcy gracze NBA bez pierścienia

#J jak Jersey

Być może będziecie zdziwieni, że ów akapit nie jest poświęcony Jordanowi, wielkiemu nemezis Kempa w NBA, ale dajmy już Shawnowi wytchnienie. Zamiast tego poświęćmy chwilę, żeby popodziwiać jego kultowy jersey z Seattle, do dziś to jedna z najlepszych kolorystyk i jeden z najlepszych designów w historii NBA. Ale nie chodzi tylko o to jak owa koszulka wygląda. Ważne też jak się ją nosi…

#K jak Kamikaze

Kolejna ikoniczna rzecz związana z boiskowym stylem Kempa to jego Reeboki. Linia Kamikaze, oddająca jego boiskowy charakter zadebiutowała w roku 1995 i obejmowała dwa modele oznaczone jako I i II.

#L jak lockout

Zmiany wagi Kempa opisywałem już w akapicie o Cleveland. Tutaj tylko, żeby jakoś ulokować je w czasie, przypomnę że lockout na przełomie rozgrywek 1998/99 trwał od pierwszego lipca do 20 stycznia i spowodował skrócenie rozgrywek do 50 meczów. Ktoś kiedyś policzył, że podczas półrocznej przerwy od treningów Kemp tył w tempie 5 kg/miesiąc. To jest dopiero brak umiaru.

#M jak mistrz świata

Żeby nie było tak morowo, przypomnijmy o zdobytym przez Shawna Mistrzostwie Świata. Kemp wszedł w skład tzw. Dream Team II, który pojechał na mundial do Kanady w 1994 i wywalczył tam pierwsze miejsce, wygrywając wszystkie 8 spotkań. Oto skład: Derrick Coleman, Joe Dumars, Kevin Johnson, Larry Johnson, Shawn Kemp, Dan Majerle, Reggie Miller, Alonzo Mourning, Shaquille O’Neal, Mark Price, Steve Smith i Dominique Wilkins.

#Numer na koszulce

W zasadzie przez całą karierę Shawna na jego plecach powiewała czterdziestka. Nosił ją w Seattle, Portland i Orlando. W Cleveland grał z numerem 4, choć ta zmiana nie była niczym wymuszona. Ale co tam Cleveland, zamykając oczy i tak widzisz go w zieleni.

#O jak Orlando

Ostatni przystanek Kempa w NBA, przygoda trwająca jeden sezon. W wieku 33 lat był już jedynie cieniem dawnego siebie, grając (drugi raz w karierze) jako center i dostarczając drużynie 7 punktów i 6 zbiórek na mecz. Orlando dotarli wówczas do playoffs, przeciągając serię z Pistons do siedmiu spotkań. O statystykach Kempa w tej rywalizacji przez grzeczność nie wspominam.

#P jak Portland

Jeśli Orlando było końcem kariery Kempa w NBA, to etap Portland, poprzedzający ten finał, był końcem złudzeń. Dwa spędzone na ławie w Oregonie lata pokazały dobitnie, że tego Shawna, którym się zachwycaliśmy wcześniej, już nigdy oglądać nie będziemy. To byli ci Portland z Pippenem, Sabonisem, Wallacem, Stricklandem, Schrempfem, Smithem i Stoudamirem, więc aż gęba się uśmiecha patrząc na te nazwiska. Niemniej Shawn grał tam już tylko ogony.

Q jak quote, czyli cytat

Pamiętam jak byłem rookie i przeczytałem w gazecie, że Larry Bird utracił trochę ze swojego animuszu. Uwierzyłem w to, ale gdy kryłem go tej nocy rzucił mi 47 punktów. Nie wierzcie w to, co piszą w gazetach, o mnie też [Kemp, smiejąc się]

#R jak Reign Man

Reign Man, czyli ksywka Shawna Kempa była wymysłem komentatora Seattle Supersonics, Kevina Calabro i przylgnęła do niego na całą przygodę z NBA, choć po etapie z Sonics niewiele już z tego panowania, także i powietrznego, zostało. Nie mylić z Rain man.

#S jak Seattle

Kemp grał dla Seattle przez większą część swojej kariery, spędzając tam lata 1989-1997. Jego średnie statystyki to poziom 16/10/2, ale głównie przez słaby debiutancki sezon. W szczycie formy był All-Starem notującym 19.6/11.4/2 i parę atomowych wsadów na mecz. Za jego czasów Seattle przeszli drogę z drużyny loterii do finałów NBA, kilkukrotnie wygrywając Pacific Division, ale mistrzostwa zdobyć się nie udało.

#T jak transfer, którego nie było

Niewiele brakowało, by legendarny sezon Byków, zakończony bilansem 72-10, a co za tym idzie drugi 3-peat w ogóle się nie zdarzył, a przynajmniej nie w tym składzie, jaki znamy. Wszystkiemu winni byli… Los Angeles Lakers. Dołująca w sezonie 1993-1994 drużyna Jeziorowców wybrała w drafcie Eddiego Jonesa. Niezwykle atletyczny zawodnik potrafił wyczyniać cuda nad obręczą i miał stać się idealnym partnerem dla ultra-szybkiego Nicka Van Exela. Co ciekawe, zęby na Jonesa ostrzył sobie również Jerry Krause.

Generalny Manager Byków do tego stopnia był “napalony” na Jonesa, że zaproponował Seattle samego Scottiego Pippena w zamian za Shawna Kempa i 11 pick draftu 1994, licząc na to, że tą drogą uda mu się pozyskać Jonesa. Ostatecznie Lakers capnęli go z dziesiątką, więc plan Krause, nawet gdyby Seattle się zgodziło, spaliłby na panewce… ciekawe kogo by wtedy wzięli? Może Jalena Rose, a może wymienialiby dalej? Co ważniejsze, sam Jordan, zapytany o to, czy wróciłby do NBA, gdyby Bulls oddali na Zachód jego kumpla Scottiego odpowiedział “Hmm… Pewnie nie.” Ups…

#U jak Uczelnia

Z tym etapem życia Shawn nie ma chyba najlepszych wspomnień. Przyjął ofertę Kentucky, ale jego zbyt niski wynik na teście SAT, zgodnie z regułami NCAA, zabraniał mu gry. Jego licealny trener bał się doradzić mu pójście prosto do NBA, chociaż nie podobała mu się wizja studiującego Kempa bez możliwości gry w kosza. Z Kentucky Kemp odszedł bardzo szybko, bo już w listopadzie 1988, po tym jak oddał w zastaw dwa złote łańcuchy, których kradzież zgłosił syn trenera, Sean Stutton. Nie wniesiono oskarżenia, ale Kemp w atmosferze skandalu przeniósł się do Trinity Valley Community College w Teksasie, gdzie również nie grał, a w 1989 zgłosił do draftu NBA. Poszedł z numerem 17.

#W jak wyróżnienia.

Największe sukcesy w karierze Kempa to:

  • złoty medal Mistrzostw Świata 1994
  • 6 powołań do All-Star Game
  • 3 powołania do All-NBA Teams (wszystkie 2nd)
  • w latach 1994, 1997 i 2000 był najczęściej faulującym zawodnikiem NBA

No cóż… nie za dużo tego.

#X jak X factor

Co sprawiło, że Shawn Kemp zyskał swoje miejsce w sercach kibiców? W moim odczuciu była to kombinacja pewnego rodzaju łobuzerstwa z agresywnym stylem gry i pokłosie tego, jakie miejsce w naszej kibicowskiej świadomości miał “wsad”, będący wisienką na torcie koszykarskich umiejętności. Tamte nostalgiczne uniesienia, podsycane dzisiaj kompilacjami najlepszych zagrań, jawią nam Kempa jako boiskowego agresora. Którym w istocie był.

Najbardziej lubię ten moment, kiedy robisz pakę nad mierzącym pod 210 cm środkowym i rzucasz mu to spojrzenie po lądowaniu. Dosłownie widać, jak się wtedy kurczy. [Kemp, śmiejąc się]

#Y jak you, czyli Ty

Jakie są Twoje wspomnienia z ery Kempa w NBA?

#Z jak zakończenie

Koniec przygody w Orlando oznaczał koniec przygody Kempa w NBA, ale nie był zamierzony. Shawn próbował jeszcze załapać się do Denver Nuggets, ale nic z tego nie wyszło. Później miał jeszcze zaproszenie na trening do Chicago ale nawet się tam nie pojawił. Może i lepiej.

[BLC]

33 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Mecze all star game gdzie każdy przychodził w strojach swojego klubu. Penny z Shaqiem, Jordan z Pippenem, Stockton z Malonem no i właśnie Kemp z Paytonem. Był jeszcze Miller z Markiem Jacksonem. Mourning z z tym malutkim co crossovery walił nie pamiętam. 🙈

    (13)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    26 lat temu atmosfera play offs była fenomenalna. Jordan po powrocie miał coś do udowodnienia, wszystkim. Wieczór czerwcowy przed meczem. Spacer po polu u babci i w uszach dzwięk intro byków. No facebook, no twitter, no instagram. Nic nie było. Czekałeś i byłeś szczęsliwy. Nie do przeżycia w tych czasach.

    (31)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Panie, toć ta paczka na Listerze to faul ofensywny…
    To jest problem dzisiejszych przepisów, że jak lądując trącisz ramię stojącego obrońcy to będzie szarża.

    (-7)
    • Array ( )

      Oczywiście nie masz racji. Nawet w dzisiejszym soft baskecie stojąc pod koszem /mając kontakt z “półkolem”/ nie złapiesz takiego latawca na offensa…. Pod koszem się broni a nie stoi….😉

      (4)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Moje wspomnienie. Dream Team 2. Shawn Kemp i Derrick Coleman w obronie. Mogliby zacytować Rambo : odpuść sobie albo damy ci taki wycisk , o jakim nie śniłeś. To co wyprawiali w obronie to było piekło dla rywali. Najpierw jakiś przeciwnik jechał pod kosz , tam czekał Coleman, a jak jakimś cudem udało mu się wyskoczyć z piłką to tam już czekał zawieszony Kemp. Oczywiście O’Neal też swoje dokładał. Ale wspomniana dwójka to byli bandyci podkoszowi. A sama drużyna , trochę deprecjonowana , ale też wielka. Finał z Ruskimi , nie wiem czy pamiętacie, ale Amerykanie rzucili pierwsze 30 punktów na skuteczności 100 %.

    (4)
    • Array ( )

      Otóż to. Dream Team 2 to była potężna drużyna, zupełnie niezasłużenie trochę zapomniana. Może dlatego, że trafiło tam paru boiskowych bad boy’ów?

      (0)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Wspaniałe to były finały, nie zapomnę ich nigdy! Powinienem jeszcze mieć gdzieś VHS’a z nimi.

    Bzdurą i bajaniem niespełnionego zawodnika są te smutki Pythona o kryciu Jordana. Pretensje niech se ma do Dziordzia Karla. On tak musi mówić, bo to jedyne legacy, jedyna legenda jaką umie zbudować jeszcze wokół siebie, licząc na jakieś zainteresowanie.
    Kemp był zwierzakiem – to stuprocentowa prawda. Myślę, że był zwierzakiem jakiemu Syjon nigdy nie dorówna pod względem osiągnięć. Pod względem motoryki trudno go porównać do któregoś ze współczesnych graczy.
    Pod względem psychiki myślę, że “epizod” z żarciem trochę pasuje do postawy Syjona. Po prostu Kemp dostał gruby hajs to osiadł na laurze i przeżarł swój potencjał. A potem już jako przytyty DeNiro był żałosny.
    Co do finałów to przypominam jeszcze całą rozgrywkę Dziordzia Karla, który postanowił poszczuć Rodmana Brickowskim. Facet naprawdę myślał, że Rodman jest niestabilnym emocjonalnie easy button to push! W efekcie Brickowski wyleciał i cały misterny plan w p…

    (7)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Jeden z dwóch najlepszych dunkerów meczowych. Atmosfera meczowa chyba go nakręcała bo dunki na konkursie jakieś takie niespecjalne miał, może poza jednym.

    (1)
    • Array ( )

      kemp nie jest nawet w top10 meczowych dunkerow. Griffin, LBJ, JRsmith, Stromile Swift!!!, Kobe, Westbrook, Josh Smith, Howard, Carter, Gerald Green, Giannis, Morant a mozna wymieniać dalej

      (-33)
    • Array ( )

      Morant hahahha ale się uśmiałem. Nie mam nic do młodego, bardzo go cenie ale przeczytaj jeszcze raz, Kemp był zwierzakiem. Był jak Szablozebny z Volverina.

      (2)
    • Array ( )

      @pmek chyba zbytnio podlegasz w ocenie na kompilacjach highlightów. Nikt nie neguje, że Green, Morant czy JR Smith potrafili srogo załadować z gory, czy dalej potrafią. Ale to są goście, którzy w porywach robią 50 wsadów w sezonie, paczka co drugi mecz i nara. Nie możesz stawiać ich na równi z typami, którzy z tego uczynili sposób na życie na pewnym etapie kariery, jak Griffin, Kemp czy Carter. Owszem pod względem ilości trzeba poza nawias wyciągnąć centrów, bo w ich przypadku Dunki to perks of the job, ale już bardziej przykładem pasowałby tu Zion Williamson. Także dobre prowo, ale nie nabierzesz nas, pozdro!

      (10)
    • Array ( )

      Jeśli mowa o najlepszych dunkerach meczowych to nie zapominajmy o Dominiku Wilkinsie

      (2)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Warto jeszcze wspomnieć o “bohaterze” z paki Kempa. Otóż Alton Lister rok przed przyjściem Kempa był w Seattle. Został wysłany do GSW za wybór w drafcie, a tym wyborem okazał się Gary Payton.

    (9)
    • Array ( )

      Dzisiaj za ten gest jeszcze by mu dali T i tyle by było z eleganckiej pąki :).

      (5)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Dziś, Kemp dostawał by przynajmniej jednego technika na mecz. Ładnie ktoś kiedyś napisał, że miał osobiste porachunki z obręczą. Podobnie jak Human Higlight Film i Half Man Half Amazing.
    Przez moment aspirował do tego grona Griffin, a przez chwilkę Zion.

    (0)
    • Array ( )

      Już nie przesadzaj, Griffin przez całą karierę w LAC, zresztą podobnie jak DA Jordan, byli godnymi (i w zasadzie od tego czasu jedynymi) następcami Kempa. Czyli zawsze wsadzali z całej siły i robili to praktycznie non stop. Różnica jest taka, że za czasów Seattle nie było internetu i dostawałeś raz w tygodniu NBA Action i kilka akcji, a Lob City mogłeś oglądać codziennie i to zwyczajnie ludziom spowszechniało.
      Ale jak ktoś napisał to właśnie Kemp, Griffin, Shaq, Wilkins (moim zdaniem też DAJ) byli królami wsadów bo robili to bardzo często i zawsze na maksa.
      Zion może jeszcze ma szanse, jak zatrudni dietetyka i się ogarnie, albo skończy zanim się na poważnie zacznie.

      (1)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Kempa oczywiście pamiętam z wiele zagrań, ale najbardziej utkwiło mi w pamięci zagranie, którego nigdzie nie umiem znaleźć na youtubie i czasami myślę .. czy j je naprawdę widziałem 😀 (kiedyś na SportScrean).
    Młody Gary i młody Shawn pędzą w kontrataku na kosz, ale przed nimi wraca też para obrońców, Gary z okolicy rzutów za 3 silnie odbija piłkę o parkiet … i o tablicę, nadlatuje młody Shawn i … i niestety ale wali dunka w obręcz. Piłka odbija się w okolice połowy boiska, idzie kontra i punkty za przeciwników. Trener George Karl wkurzony na maksa sadza obu na ławę.
    A i jeszcze jedno .. pod K powinien być coach Karl George, nie Reebokki.

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu