fbpx

Biali którzy nie musieli skakać: John Stockton

21

Pick and Roll

Czwarty sezon przyniósł miejsce w wyjściowym składzie, John przechodził na pełen etat. Sezon 1987-88 rozpoczął z wysokiego C, jego średnie poszybowały w górę: 14.7 punktów i niesłychane 13.8 asyst. Malone skupił na sobie wysiłki obrony, zajął zdobywaniem punktów, pozostało jedynie dostarczać mu piłkę, ułatwić zadanie. Panowie wkrótce wypracowali jeden z najlepszych pick & rollów w historii.

Cała drużyna chodziła jak szwajcarski zegarek, rzucając na 49% skuteczności co pozwoliło naszemu bohaterowi złamać rekord asyst w sezonie (1128) dzierżony dotychczas przez Isiah Thomasa. Wraz z Karlem zostali wybrani do All-NBA Second Team, a sezon zakończyli z najlepszym w historii klubu bilansem 47-35.

W playoffs doszli do drugiej rundy, gdzie natrafili na broniących tytułu Lakers. Ulegli w 7 meczach, ale w Game 5 Stockton rozdał… 24(!!!) asysty. Nie był już tym chudym, niepewnym chłopakiem ze Spokane, a jego średnie w playoffs podniosły się do 19.5 punktów i 14.8 asyst.

Dwa lata później, ustanowił kolejny rekord. Mimo absencji w 4 meczach, poprawił rekord sezonu (1134 asyst) osiągając także rekordową średnią na poziomie 14.5 asyst na mecz. Został także pierwszym w dziejach ligi zawodnikiem, który w trzech kolejnych sezonach przekroczył granicę 1 000 asyst.

Walka o Pierścień

Rok w rok awansowali do playoffs, ale bez dalszych sukcesów. Brakowało siły ogniowej, doświadczenia albo rywale byli zwyczajnie za mocni. Indywidualnie, przez 6 kolejnych sezonów John występował w Meczu Gwiazd, a w 1994 roku otrzymał nominację do All-NBA First Team! Jego szwajcarska precyzja i współpraca z Karlem doprowadziła Jazz do finałów konferencji, gdzie niestety ulegli 1-4 przyszłym mistrzom z Houston, a rok później, także w finale konferencji odprawili ich Seattle Supersonics.

Wreszcie kampania w sezonie 1996-97 przyniosła to, na co czekali mieszkańcy Salt Lake City. Po fenomenalnym sezonie zasadniczym niczym walec drogowy przetoczyli się po kolejno: Clippers, Lakers oraz dokonali mściwej zemsty nad Rockets, aby dojść do upragnionego Finału NBA.

Tam czekali Chicago z łaknącym obrony tytułu Michaelem Jordanem. W pierwszych dwóch meczach Jazz odnieśli dwie porażki. W Game 3 Stockton rzucając 17 punktów i rozdając 12 asyst przyczynił się do wygranej 104-93. W czwartym spotkaniu, znów okazał się niezawodny, zdobywając 17 punktów w tym kluczową dla losów meczu trójkę…

Humble in defeat

Jest wielu wspaniałych zawodników, którzy nie zdobyli pierścienia przez postać Michaela Jordana, a Stockton stoi w ich pierwszym rzędzie. Następny mecz to już legendarna Flu Game Jordana i wygrana Chicago 90-88, Utah po wyczerpującym spotkaniu już się nie podnieśli, a Phil Jackson mógł świętować z drużyną Bulls piąte mistrzostwo NBA.

Następny sezon miał być zupełnie inny, a całej organizacji przyświecała idea rewanżu na Bykach. Stockton musiał opuścić 18 spotkań z powodu operacji kolana, ale zespół mieli tak dostrojony, że sezon zasadniczy skończyli z bilansem 62-20. Znów jak burza przeszli przez pierwszą rundę, półfinał i finał konferencji. Do finału ligi przystępowali z uprzywilejowanej pozycji. Szybko rozprawili się z Lakers, podczas gdy Chicago męczyło się w 7 meczach z waleczną Indianą. Ten finał miał być zupełnie inny.

Niestety, trafili na złe miejsce w historii, a może przede wszystkim na złego człowieka. W game 6. wygraną mieli w kieszeni. Piłkę miał Malone, ale Jordan zaryzykował w obronie i swoimi wrednymi łapskami wybił mu Spaldinga z rąk. Resztę znacie:

Najlepszy rozgrywający świata

Kogo w całej twej karierze było mi najtrudniej upilnować? Johna Stocktona. Stanowił cięższy matchup niż Michael Jordan! Zdecydowanie. Jordan był atletą i skwapliwie z tego korzystał. John Stockton nie był taki. John musiał używać głowy, korzystać i stawiać zasłony, ogrywając cię dzięki precyzji oraz inteligencji. Nie potrafił sam wykreować sobie rzutu, ale był o wiele sprytniejszy niż cała reszta. Nikt w NBA nie był w stanie powstrzymać pick-and-rolla pary Stockton/ Malone. Wiedzieliśmy doskonale co zamierzają, ale mimo to nie mogliśmy nic poradzić [Gary Payton]

Po 19 sezonach w lidze, w wieku 40 lat John ogłosił, że udaje się na zasłużoną emeryturę. Władze Salt Lake City dla uhonorowania swego rozgrywającego ulicę naprzeciwko dawnej Delta Center przemianowali na John Stockton Drive. Sam John, twierdził, że wciąż mógłby grać, ale po 20 latach wyjazdów i znikomego obcowania z bliskimi postanowił w pełni oddać się sprawom rodzinnym. Jazz zastrzegli jego numer w 2004 roku, a pomnik Stocktona stoi przed aktualną halą Jazz: Vivint Smart Home Arena.

Jego 15 806 asyst wydaje się być poza konkurencją. Nie widzę nikogo w dzisiejszej lidze, kto mógłby zagrozić pozycji Stocktona w rankingach. To samo w tabeli przechwytów, 3 265 ukradzionych piłek to najlepiej w historii. Aktualnie John jest asystentem trenera żeńskiej drużyny koszykówki w Montana State University. Uważany za jednego z najlepszych graczy w historii. Biały, który nie musiał skakać by panować nad wydarzeniami na boisku. Po prostu John Stockton. Szacunek!

[Adam Szczepaniak]

Macie chęć na sprzęt NBA? Wbijajcie tutaj. Jedyny w PL sklep z ciuchami każdej drużyny ligi. Utah Jazz też są, hehe.

www.matshop.pl/NBA

1 2

21 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Stockton Stocktonem, ale nie zapominajmy o Paulu PG13 George, ktory zapowiadał przed sezonem, ze w tym roku bedzie mvp. Wiem, ze z innej beczki, ale po pierwsze- wszyscy o tym zapomnieli; No i po drugie- ku#%a, ale sie koles pomylił.

    (-61)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Fenomenalne jest to, że był tak dobry, że nikt mu nawet nie wspomina braku pierścienia. Dowód na to jak bardzo lojalność zmienia percepcję na plus i słusznie.

    (91)
    • Array ( )

      Z drugiej strony nikt go nawet nie bierze pod minimalną rozwagę jak się rozmawia o najlepszych graczach w historii (podobnie zresztą jest z Malonem, który pomimo statsów i finałów nawet na poziomie pozycji PF zawsze jest za Duncanem).

      (1)
    • Array ( )

      Wątpię, żeby ktoś aż tak się pomylił. Obstawiam, że miało być “domów”

      (3)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Zawodnik którego kiedys nie moglem ogladac a dzis z perspektywy czasu go podziwiam. Nie wspomnieliscie ze JS mial najtwardsze lokcie w historii.

    (17)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    A do tego jeszcze Jeff Hornacek na dwojce ktory przed kazdym rzutem osobistym ulizywal sobie grzywke. Ogladanie tej dwojki to byl seans dla ludzi o mocnych nerwach nie wspomjnajac dwoch kolejnych bialasach z pierwszej piatki jak Ostertag i Keffe. Nie na darmo Utah to stolica Mormonow…Wielka szkoda ze nie zdobyli majstra ale trafili na terminatora z nr 23.

    (33)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Adam, już kij z literowką ( u-ó) art poprostu rewelka. Ogarnela mnie nostalgia. Oglądałem finały jazz dopingujac ich. Wspaniałe czasy dla koszykówki. Szkoda że nie udało im się wykraść tytułu. Stockton /Malone. Te nazwiska zawsze pojawiały się razem. Historyczny duet który na pozór w ogóle do siebie nie pasował. Gigantyczny murzyn i chudy bialas. A grali jakby urodzili się dla siebie na boisku. Oglądanie ich to była ogromna frajda. I Hornacek obok nich głaskajacy swoją twarz przy osobistych 🙂 Howard Eisley, żelbetonowy Greg Ostertag, Shandon Anderson, Antoine Carr…
    Ehh, dzięki Adam jeszcze raz.

    (30)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Dzięki za przypomnienie Johna ☺ Koleś z oczami dookoła głowy, świetnie czytający grę. Obok Nash’ a najlepszy” asystent” jakiego oglądałem live… Łokci też często używał ? A dwójka Stockton i Mailman jeden z najlepszych duetow wszechczasow. W ogóle pamiętna paczka Jazz z ich najlepszych lat: Stocton,Malone,Hornacek,Ostertag ?

    (8)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Zobaczcie sobie jakiś filmik z ich akcjami
    Połowa to geniusz jednego i drugiego-bo bylli wyjątkowi
    Druga połowa akcji to bezmyślność obrońców

    (-5)
  8. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    @Coco Jumbo – Jeff H. to nie grzywka jeno policzek.

    A co do Johna S. – laurka wystawiona przez najlepszego w dziejach obrońcy wśród PG – mówi wszystko. Takie słowa w ustach gościa, który literalnie stosował “close up defence” to nie w kij dmuchał.
    Jazz 97/98 to był majstersztyk Jerrego Sloana: w oparciu o 2 gwiazdy mozolnie przez lata budowana i dogrywana wg. nadrzędnego planu – tak już się drużyn nie buduje.
    Czy szkoda braku tytułu? Moim zdaniem nie – zabrakło by pięknych historii w PO.

    (2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Ale ostatni rzut “pamiętnych finałów” nieco przeforsował w mojej ocenie, było jeszcze trochę czasu żeby z Malone’m coś zagrać 🙂

    (0)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Zrobił co miał zrobić, tak się grało w tych czasach … właśnie przez ten ostatni steal i spokój przed rzutem, pewność siebie widać kunszt MJ 🙂 kontakt fizyczny był w każdej akcji, wiec nie gadaj głupot 444….

    (0)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Fajny artykuł..Ale nie wspomniałeś o slynnych łokciach które rozdawał przeciwnikom za każdym razem gdy ktoś przebiegał albo stawiał zasłony…Nie przepadałem za nim ale szanuje go za to co osiągnął

    (4)

Komentuj

Gwiazdy Basketu