fbpx

NBA retro: alfabet Reggiego Millera

35

Tym, których ominęła złota era basketu lat dziewięćdziesiątych, może być trudno zrozumieć fenomen Reggiego Millera. Z drugiej strony, osoby pamiętające go z boiska wydają się często zdziwione jego statystykami. “Wydawało mi się, że więcej…” słyszę najczęściej w takich wypadkach. No cóż, wiem, każdy dzieciak rzucający trójkę w parku krzyczał kiedyś “Reggie Miller!” ale to akurat jest argument, którym jego wejście do Hall of Fame trudno uzasadnić. Tylko pięć występów w All-Star Game, żadnego tytułu króla strzelców, MVP, mistrzostwa itp. Ba! Miller nie jest nawet w Top 10 swojego klubu w skuteczności zza łuku. A jednak, jego legenda jest niepodważalna.

Ciężko zdefiniować go jako super-strzelca, gdyż nigdy w karierze nie przekroczył średniej 25 punktów. Snajper zza łuku? W najlepszym strzelecko sezonie trafiał po prostu dwie na pięć trójek co mecz. Z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się to może byłby i skromny rezultat, ale artykuł o Millerze nie ma za zadanie przedstawiać dzisiejszej perspektywy. To okazja by po raz kolejny przenieść się do najlepszego okresu w dziejach NBA. Zapraszam na Alfabet Reggiego Millera.

#A jak Atlanta

Rozpoczynamy rokiem 1996 i Igrzyskami Olimpijskimi. Po tym, jak swą legendę zbudował Dream Team w Barcelonie, zadanie wypełnienia butów po Jordanie i spółce dostali ci zawodnicy:

  • Charles Barkley | Penny Hardaway | Grant Hill
  • Hakeem Olajuwon | Karl Malone | Reggie Miller
  • Shaquille O’Neal | Gary Payton | Scottie Pippen
  • Mitch Richmond | David Robinson | John Stockton

Presję z jaką się zmagali potęgował jeszcze fakt rozgrywania turnieju na ojczystej ziemi, więc miejsca na wymówki nie było. Miller i spółka suchą stopą przeszli jednak przez turniej, w finale gromiąc Jugosławię 95-69, przy 20 punktach Millera i 28 Robinsona.

#B jak Byki z Chicago

Reggie Miller jest jednym z zawodników, których zalicza się do tak zwanej “straconej generacji”, czyli graczy, których sukcesy drużynowe “zablokowała” niejako dynastia Byków Jordana. Najsłynniejszym pojedynkiem na linii Miller-Jordan jest ten w finałach konferencji w 1998. Przeciągnięta do siedmiu spotkań seria w sześciu przypadkach kończyła się jednocyfrową różnicą punktów, z czego trzy razy była to różnica jednego kosza. Pacers, przegrawszy dwa pierwsze mecze serii doprowadzili do wyrównania 2-2, po czym raz jeszcze uciekli spod topora wygrywając mecz numer 6. Spotkanie numer 7 to prawdziwy thriller, który polecam obejrzeć w wolnym czasie.

#C jak cięty język

Co jeszcze kojarzymy z Reggie Millerem oprócz trójek i szczupłej sylwetki? Oczywiście trash talk. Nie zawsze kończyło się to najlepiej.

W połowie meczu miałem 10 punktów, Michael (Jordan) 4. Mówię mu “Michael, za kogo się uważasz do cholery!? Jest nowy szeryf w tym mieście! Pod koniec meczu on miał 44 a ja 12… [Miller]

To jeden z tych momentów, do których jak ulał pasuje ten obrazek:

#D jak Draft

Miller trafił do ligi z numerem 11 draftu 1987, oczywiście do Pacers. Lektura nazwisk z jego rocznika to dla starych dziadów koszykówki prawdziwy “walk down the memory lane”, jak mówią jankesi. David Robinson, Scottie Pippen, Kenny Smith, Reggie Miller, Muggsy Bogues, Mark Jackson, Reggie Lewis… cała plejada. Ponieważ jesteśmy przy literce “D”, odhaczmy od razu “debiut” Millera w lidze. Ten nastąpił szóstego listopada. W meczu z Pacers Miller zanotował 10 punktów i 3 przechwyty. Trafił też swoją pierwszą trójkę na zawodowstwie. Pacers używali wówczas jeszcze strojów starego typu, a kultowa łysina Millera… jeszcze nie była łysiną.

#E jak edukacja

Miller trafił do ligi spędziwszy 4 lata na UCLA, czyli uczelni, która dała nam także Kareema Abdul-Jabbara, Russella Westbrooka czy Zacha LaVine’a. Prócz średniej 25.9 punktów, jakie zdobywał w szczycie formy i 44% zza łuku, może pochwalić się również magistrem z historii.

#F jak for three

Trójki to element gry najlepiej kojarzony z Millerem, więc przyjrzyjmy się nieco liczbom. Reggie jest dzisiaj czwarty na liście all-time, trafiwszy 2560 trójek. Ogółem oddał ich 6486, co daje w sumie 39.5% skuteczności. Najbardziej okazały w tym względzie okres jego kariery to lata 1996-1998, wówczas drogę do siatki znalazło 393/918 rzutów co daje 43%.

Jeśli idzie o playoffs, Miller z wynikiem 320 trafień ma miejsce ósme. Pewnym zaskoczeniem może być fakt, że taki dystansowy specjalista jak Miller nie ma na koncie żadnego zwycięstwa w Konkursie Trójek i to pomimo faktu, że próbował szczęścia pięć razy, w latach 1989, 1990, 1993, 1995 i 1998.

#G jak games played

W ciągu swej długiej kariery, spędzonej w całości w klubie Pacers, Miller rozegrał 1389 spotkań, co jest niepobitym do dziś rekordem klubu. Ba! Żaden z aktywnych zawodników Pacers nie znajduje się nawet w Top-10 zestawienia, a drugi w kolejności jest Latający Holender, czyli “Dunkin’ Dutchman” Rik Smits z wynikiem 867. Wynik Millera daje mu czternaste miejsce na liście All-Time, a jedynym aktywnym zawodnikiem, który znajduje się wyżej jest LeBron. Pamiętam ostatni mecz Millera dla Pacers. Szacunek, jakim się cieszył i owacja jaką dostał… to było coś na kształt owacji dla Dereka Jetera w Yankees.

#H jak highlight reel

Zbiór najlepszych akcji Reggiego Millera widzieliście już pewnie nie raz, ale kolejna powtórka z tych soczystych trójek nie zaszkodzi:

#I jak Indiana

Jedyna miłość Reggiego w NBA. Agent dzwonił do niego chyba tylko z życzeniami. Przyszedł do klubu w 1987 roku, odszedł w 2005 i koniec. W tym czasie oczywiście pobił garść klubowych rekordów. Do dzisiaj jest numerem jeden Pacers w takich kategoriach jak mecze, minuty, trafienia z gry, zarówno za dwa jak i za 3 punkty, trafione wolne, asysty, przechwyty i punkty. Jego koszulka z numerem 31 powiewa pod kopułą hali Pacers.

#J jak jump shot, czyli rzut z wyskoku.

Nie byłoby legendy Reggiego Millera, gdyby nie rzut z wyskoku. Co ciekawe, swoją formę rzutową zawdzięcza… siostrze, Cheryl. Starsza o kilka lat koszykarka, złota medalistka z L.A’84, nie dawała bratu taryfy ulgowej i niemiłosiernie łoiła go w meczach 1 na 1. Reggie, by w ogóle oddać rzut, musiał skręcać się w powietrzu niczym znak zapytania, żeby uniknąć bloku, a także próbować szczęścia z dystansu, bo pod koszem czekały już długie ramiona Cheryl. Ich wspólne granie skończyło się, gdy Reggie urósł na tyle, żeby zacząć dawać siostrze łupnia. Taka to sprawiedliwość w rodzeństwie.

#K jak Kobe i finały 2000

Gdy w lidze zabrakło Jordana, mocni Pacers, który mieli opinię wręcz niepokonanych w swej hali, stanęli przed szansą zdobycia upragnionego tytułu. Finały 2000, czyli drugie na post-jordanowskim “bezkrólewiu” dały nam pojedynek Pacers z Lakers. W nagłówku akapitu jest “Kobe”, ale tak naprawdę to Shaq przejechał się po Pacers jak buldożer, za co zresztą zgarnął MVP Finałów. Decydujący dla tej serii był mecz numer 4, który dał Lakers prowadzenie 3-1. To w nim Kobe “wziął się za robotę” pieczętując niewielkie zwycięstwo Jeziorowców, pomimo 35 punktów Millera z drugiej strony:

#L jak Lee, Spike Lee

Ekipy Pacers i Knicks bardzo rywalizowały ze sobą w latach dziewięćdziesiątych. Jedna z tych drużyn byłą w finałach konferencji w sześciu z ośmiu finałów konferencji w latach 1993-2000. Dawało to mnóstwo sytuacji na spotkanie Millera ze Spikem Lee, najzagorzalszym kibicem Knicks. Ich najsłynniejsza scysja miała miejsce w meczu numer 5 finałów konferencji w 1994. Pacers przed ostatnią odsłoną przegrywali dwunastoma, ale wygrana 35:16 w ostatnich dwunastu minutach pozwoliła im wyjść obronną ręką z tego meczu.

Wcześniej, gdy Nowojorczycy wygrywali, Spike Lee miał używanie i gęba mu się nie zamykała, toteż do historii przeszedł gest Millera, gdy zacisnął ręce na szyi, pokazując, że Spike może się teraz własnymi słowami udławić. Opuszczającego salę Lee nazwał też “sezonowcem”, wspierającym drużynę tylko jak jej dobrze idzie. “Powinieneś zostać i znieść przegraną razem z tymi chłopakami na boisku!”- krzyczał w plecy wychodzącego Lee.

#M jak Mighty Mouth

Mighty Mouth czyli jedna z ksywek Millera, nie tak popularna jak “Zabójca Knicks” ale odnosząca się do jego wyglądu i niewyparzonej gęby. “Wielkousty” zwany był też Panem Bulwą i to na długo, zanim popularność zdobyła animacja Toy Story…

#N jak następcy

Dzisiaj, jak już wspomniałem wyżej, jest Reggie Miller czwartym strzelcem na liście snajperów z największą liczbą trafień zza łuku. Starsi fani pamiętają jednak czasy gdy był na niej pierwszy. Dopiero 10 lutego 2011 Ray Allen przeszkoczył Reggie’go w meczu z Lakers.

Następny w kolejce był Stephen Curry, ale potrzeba było aż dziesięciu lat, żeby Miller spadł na najniższe miejsce trójkowego podium. Stephen Curry, w wyludnionej pandemicznymi restrykcjami hali, wyrównał a potem przebił jego rekord:

Dalej to już historia najnowsza, marzec 2022, James Harden wchodzi na miejsce numer 3, Miller czwarty. Teraz do pobicia starego mistrza szykuje się Damian Lillard. Dzielą ich 173 trójki, które, biorąc pod uwagę dyspozycję Lillarda, powinny stopnieć w drugiej połowie kolejnego sezonu.

#O jak osiągnięcia

Prócz wymienionych wcześniej klubowych rekordów i pięciu nominacji do All-Star Game, złotego medalu z Atlanty i zastrzeżonego numeru w Indianie, ma na swoim koncie Reggie Miller również tabliczkę w Hall of Fame w Springfield, 3 nominacje do All-NBA 3rd Team i złoty medal MŚ w 1994. Gdyby dawano nagrodę za najgłupszy tatuaż u faceta, też byłby mocną kandydaturą za to słoneczko wokół pępka. Przegrałeś jakiś zakład, Reg?

#P jak pozycja na boisku i Q jak “quote”

Przez całą swoją karierę Reggie Miller grał na pozycji rzucającego obrońcy. Co do cytatu vel złotej myśli:

Niby czemu jestem samolubnym graczem? Bo oddaję rzuty? O to chodzi w koszykówce . Rzuty dają nam punkty, te punkty zapisywane są na tablicy dla CAŁEJ DRUŻYNY, nie tylko dla mnie. [Miller]

#R jak Retirement, czyli sportowa emerytura.

O zastrzeżonym numerze Millera pisałem już w innym akapicie. Reggie powiedział też kiedyś następującą rzecz o tym, jak wyobraża sobie siebie po zakończeniu kariery zawodnika:

Po zakończeniu kariery nie musisz stać się stary i gruby. Bądź jak rekin, rekin nigdy nie przestaje pływać, dopiero jak zdycha. Musisz się ruszać!

#S jak szyny na nogach

Być może nie wiesz, ale Miller w dzieciństwie nosił szyny na nogach z powodów zdrowotnych, niczym Forest Gump. Dopiero z czasem odpowiednia rehabilitacja i ćwiczenia pozwoliły mu na normalne funkcjonowanie. Z podobnym problemem borykał się niegdyś również Shawn Kemp, bohater jednego z poprzednich Alfabetów:

And the rim bends: alfabet legendarnego Shawna Kempa

#T jak “teammates”

Kolegami z drużyny Reggiego Millera byli na przestrzeni jego kariery tacy zawodnicy jak Rick Smits, Mark Jackson, Scott Skiles, Detlef Schrempf, Malik Sealy, Chris Mullin, Jalen Rose, Jermaine O’Neal, Metta World Peace. Zwróćcie uwagę na ogolone głowy wszystkich zawodników Pacers w playoffs:

#U jak Uncle Reg

“Wujek Reg” czyli kolejne z przezwisk Millera, jakiego dorobił się na koszykarskim boisku. Pochodzi z czasów, kiedy Miller powoli już oddawał palmę pierwszeństwa w ofensywie, będąc w dalszym ciągu liderem szatni. Młodsi zawodnicy, jak MWP, Jermaine O’Neal czy Stephen Jackson mawiali, że trzeba spróbować (wygrać mistrzostwo) dla Wujka Reggiego.

#W jak wejście do Galerii Sław

Reggie Miller wszedł do Galerii Sław w 2012, razem z Donem Nelsonem i Ralphem Sampsonem.

X jak X factor

Co czyni Reggiego ikoną NBA? Dlaczego kibice wciąż tak dobrze go pamiętają, mimo iż od zakończenia przez niego kariery minie niedługo 20 lat? Czy to przez jego charakterystyczny wygląd, niewyparzoną gębę, palące siatkę trójki? Myślę że w każdej z tych odpowiedzi jest cząstka prawdy na jego temat. Pisałem wcześniej, że jest Miller zaliczany w poczet tzw. “Lost Generation”, a jego karierze brakuje osiągnięć indywidualnych. To prawda, ale takie przedstawienie sprawy nie oddaje mu pełnej sprawiedliwości.

W 1994 roku Indiana przegrała dopiero w siódmym meczu finały konferencji z Knicks. Patrząc na to, jak duży opór postawili potem Knicks ekipie Rakiet, Reggie nie byłby bez szans na tytuł w przypadku ewentualnego awansu. Kolejny rok, Miller znów odpada w Game 7 finałów Wschodu, tym razem z młodym Shaqiem i Pennym w Orlando. W 1998 roku kapituluje w meczu numer 7 finałów konferencji przeciwko Bykom. Rok później znów finały konferencji i porażka w sześciu grach z Knicks. Rok 2000 to wspomniany finał NBA z Lakers. Ostatni istotny epizod w playoffs to rok 2004 i porażka 2-4 w finałach konferencji przeciw przyszłym mistrzom z Detroit.

Mamy tu sześć długich runów w playoffach, w finale lub o włos od niego. Zawsze z tą samą łysą pałą, z numerem #31 i napisem Pacers na piersi. W czasach, kiedy to kluby wybierały sobie zawodników, a nie odwrotnie, Reggie był franchise playerem i “tożsamościowym” zawodnikiem dla swojej organizacji.

#Y jak “you”

A Ty? Z czego najbardziej zapamiętałeś Millera w NBA?

#Z jak “Zabójca”

Knicks Killer, czyli najpopularniejsza ksywa tego chudego szczuna. Ręce skrzyżowane w uścisku na szyi to pewnego rodzaju symbol NBA tamtych czasów. Okrągłe 25 punktów zdobytych w czwartej kwarcie, 39 ogółem. Sześć na 11 trójek, choke on it, Spike!

Czyj alfabet chcielibyście jeszcze przeczytać?

[BLC]

35 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Doc Rivers to jednak patafian jest skończony, że nawet nie wziął czasu po pobiciu rekordu przez Raya Allena, żeby mu pozwolić na jakąś celebrację.

    (12)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak ja go wtedy nienawidziłem. Kolejny arcywróg MJ’a!
    Ale odebrali słuszną karę od Bulls więc było ok.
    Generalnie ok, historia potrzebuje wyrazistych postaci po obu stronach. Zarówno bohater jak i protagonista muszą “żreć” wyobraźnię.
    Potem jak już występował w studiu to nawet dało się go polubić.

    (4)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak ja go nie lubiłem. Oczywiście jako fan Bullsów. Pamiętam ten 7 mecz, ale były emocje. Teraz doceniam 👍👍

    (6)
  4. Array ( )
    Stop zboczeńcom z konfederacji 12 lipca, 2023 at 18:55
    Odpowiedz

    Złota era NBA w tvp, dla Polaków którzy chwilę wcześniej dostali kolorowe telewizory. Złota era jest teraz i nic nie zmieni zdanie podstarzałych fanów Chicago

    (-28)
    • Array ( )
      Stop zboczeńcom z konfederacji 12 lipca, 2023 at 20:37

      To jest odpowiedź? Złota era to gdy oglądalność i przychody są największe. Jak to się ma do lat 90? Dupa ciebie piecze naziolku?

      (-24)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    I po co tracić czas na pisanie o gościu, który nic nie osiągnął i grał w erze, kiedy na Ziemi swobodnie hasały pantofelki i rozwielitki? Chłop urodził się w czasach, których nie pamiętają najstarsi górale (tzn. grubo przed 1990 r. i w związku z tym samo jego istnienie trzeba poddać w wielką wątpliwość), a tu tworzy się jakieś peany na jego cześć.
    Pozdrawiam oczywiście tę część dzisiejszej młodzieży, która wszystko wie lepiej.

    I na poważnie. Nie daliśmy się nabrać, że to już koniec NPAW. W niedzielę 16 lipca czekamy na kolejny odcinek.

    (5)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    6500 rzutów za 3 w tamtych latach to tak jakby w dzisiejszych czasach miał 20 000 takich rzutów. Wtedy to był rarytas.

    (13)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Gdzie jest link do aplikacji mobilnej i dlaczego nie mozna znalezc tego w app store pod haslem gwiazdy basketu?

    (-1)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Cóż to były za czasy. Zawodnicy byli utożsamiani z zespołami. W all star game grali w koszulkach klubowych. Były transfery, owszem, ale jak w tekście. Nie zawodnicy tylko kluby wybierały. A Reggiego pamiętam że był łysy, chudy, miał nogi jak patyki, ręce jak miotły. Taki strach na wróble. Ale troje sadził, bo wtedy nie rzucało jak teraz.

    (9)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Szkieletor z Indiany, tak go nazywałem 😁

    Legenda Pacers, jeden z tych prawdziwie lojalnych swojemu klubowi graczy, cała kariera w jednej organizacji. Ma za to u mnie wielki szacunek.

    (6)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    25 punktów zdobytych w czwartej kwarcie, 39 ogółem. Sześć na 11 trójek. Oglądałem ten mecz milion razy na VHS. Ten mecz dal mi tożsamość.
    Do najlepszych trochę mu brakowało albo brakowało lepszych kolegów ale potrafił walczyć i szczekać przy tym jak prawdziwy wojownik. Szacun

    (5)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Dla mnie to rzeczywiście synonim Indiany Pacers. Docenia się takich graczy z perspektywy czasu, bo dzisiaj została już garstka takich. Tym bardziej, że mówimy o klubie z peryferii.

    (4)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Reggie Miller mimo , że był strzelcem , jest postrzegany jako gracz zespołowy , przez to , że całą karierę spędził w jednym klubie , nie grymasił , robił swoje. Nie był wirtuozem , ale bardzo solidnym rzemieślnikiem. A wszystko to w stanie Indiana , chyba w żadnym innym stanie koszykówka nie cieszy się takim uwielbieniem. W tym stanie wszyscy śledzą wyniki swoich drużyn począwszy od Pacers , przez uniwerek , na liceach kończąc. Więc taki gość jak Reggie pasował tam jak ulał. Z resztą w połowie lat 90. Indiana grała świetnie bazując głównie na graczach , których dziś nazwalibyśmy zadaniowymi – Smits, “bracia” Davis , Haywood Workman , Derrick McKey, Byron Scott. Do tego dodajcie Millera i Marka Jacksona i macie drużynę , która irytowała przeciwników jak żadna inna.

    (3)
    • Array ( )

      To pojechałeś Pan z tym “rzemieślnikiem” – dla Twojej informacji, rzemieślnikiem to w Indianie był A.Davis i pewnie też D.Davis. Rzemieślnikiem jest Harden wymuszający faule machając łapami z piłką. Dziś R. Miller byłby w ataku podobny do Duranta, tylko wtedy takie chudziny były kasowane bez litości pod koszem. Zapewne dziś sadził by 3 x więcej trójek na bardzo dobrej skuteczności, ale trudno się to tłumaczy pokoleniu z gimnazjalnego eksperymentu, które fajność ligi liczy tylko sumą punktów rzuconą przez drużyny czy ilością zarobionych pieniędzy.
      Autor dobrze to opisał, na papierze te liczby wyglądaj dziś marnie, ale wtedy była inna obrona, inne granie, inne zaangażowanie cały sezon, ale też inne faule. Niestety ze swoją chuderlawą budową Miller trafił najgorzej, i tak cud, że go nie połamali ….

      (0)
    • Array ( )

      od lewej: John Starks – Chris Mullin – Travis Best – Reggie Miller – Anthonio Davis – Mark Pope 😉

      (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu