fbpx

NBA: spektakularny powrót Ja Moranta | Steph Curry mówi dobranoc

22

WTMW. Jak ten czas leci… pamiętam jakby to było wczoraj, jako dzieciak wstawałem w środku nocy oglądać w akcji Penny’ego Hardawaya, spocony z podniecenia palec trzymając na przycisku REC odtwarzacza video… a obecnie zaczynam czwartą dekadę z NBA. Za oknem to samo, przed chwilą mieliśmy lato, jest Boże Narodzenie, mrugniesz dwa razy i znów będzie majówka, kiełbasa z grilla, potem krótki urlop i znowu zima. Jeszcze szybciej końca dobiegła kara zawieszenia Temetriusa Jamela Moranta. Gwoli przypomnienia, po tym jak w mediach społecznościowych kolejny raz widziano go z bronią w ręku, biuro szeryfa NBA zawiesiło Ja na okres 25 meczów. Wczoraj wrócił i… o Panie… cóż to był za powrót!

Grizzlies 115 Pelicans 113

Może na początek krótka przedmowa. Memphis zbrukane w szambie porażek, tapla się w okolicach trzynastego miejsca w tabeli konferencji. Dojechani kontuzjami / absencjami, wciąż mają jako tako strukturę gry, świetnie bronią pola trzech sekund i zbierają, ale zatracili tożsamość, jaką były ataki po zbiórce, nie ma komu kreować, kończyć akcji, a ich ofensywny rating jest najniższy w całej lidze! Szacunek wielki dla kapitana bicepsa, czyli Desmonda Bane’a, bo to świetny strzelec, ale nie róbmy z gościa franchise-playera, na to jest za krótki, mówiąc dosłownie. Bane to jeden z nielicznych ludzi w lidze, którzy mają negatywny wingspan, czyli ich rozpiętość ramion (193 cm) jest mniejsza niż wzrost (196 cm).

Prócz tego kontuzjowani są Steven Adams, Derrick Rose, Brandon Clarke czy Marcus Smart, ale umówmy się, że są to gracze z gatunku wspierających, a nie postaci pierwszoplanowe. Postacią pierwszoplanową w tym zespole jest nieodmiennie Ja Morant i dziś w nocy znów tego dowiódł. Chłopaki w grupie nie wierzyli, bo przecież jak po takiej przerwie (ostatni mecz NBA rozegrał w połowie kwietnia) tak od razu, ma dominować, na pewno zabraknie wiatru, rytmu, cały pewno będzie pordzewiały.

Przekonywałem, przecież on nie miał żadnych problemów zdrowotnych, cały czas trenował z zespołem, jest młodym, szybko regenerującym się chłopakiem, a jego walory fizyczne sprawiają, że nie jest mu potrzebny żaden rzut z dystansu. Od wejścia na parkiet Ja był dwa tempa szybszy od każdego innego gracza na placu. Manewrował obronę, mijał jak tyczki. W ułamku sekundy stawał się tak duży jak Jonas Valanciunas, po prostu wychodził w górę. Bez najmniejszych problemów generował przewagi dla zespołu, z początku szukał podań, asystował, otwierał chłopaków, ale ponieważ Pelicans bili trójkę za trójką i w pewnym momencie odskoczyli na 24 oczka (!!) w drugiej połowie blokada została zdjęta. Trener puścił go w bój odważniej, a Ja uznał, że musi zacząć samodzielnie zdobywać punkty…

Nagle się okazało, że dla rywali to trochę za szybko, wymiana ognia nie była im na rękę, rzuty zaczęły odbijać się od obręczy, a przewaga topnieć. Zanim się obróciłeś, Grizzlies byli z powrotem w grze. Zion Williamson wyfaulowany, Valanciunas zbyt wolny i nieruchawy, Ingram oddający bardzo trudne rzuty, McCollum mocno kryty w drugiej połowie, na dodatek częściowo odcięty przez własnych kolegów. Wiele nerwowych momentów później okazało się, że Memphis mają pilkę, a konkretnie ma ją Morant, do końca pozostaje kilka sekund, a na budziku widnieje remis. No i jak myślicie, co się stało? Jak do siebie wjechał skubany, po obrocie, w samo serce obrony jakby miał nie 188, ale 288 cm wzrostu. Przecież to jest nie do obrony… gość jest szybszy niż Allen Iverson, a pod względem dynamiki może mu dorównywać co najwyżej prime Derrick Rose, za czasów gdy zostawał najmłodszym MVP w dziejach tejże ligi… Ja naprawdę staram się nie szafować tymi porównaniami, to nie jest żaden reakcjonizm, to są fakty. Takiego przyspieszenia i szybkości odbicia chyba jeszcze nie było w NBA i ciesze się, że wrócił, że znów da się oglądać Grizzlies:

Na koncie Ja zapisujemy 34 punkty 8 asyst 6 zbiórek i 5 strat, w tym 27 punktów w drugiej połowie! Coś pięknego. Ma się rozumieć nie byłoby tegoż zwycięstwa gdyby nie Jaren Jackson Junior, wspomniany wcześniej Desmond Bane czy pomoc sędziów, którzy już na starcie usadzili Ziona Williamsona dwoma faulami. Gwizdki były miękkie i odzywały się trochę nazbyt często, ale końcówka pod tym względem już była lepsza i naprawdę mogła się podobać. Obejrzyjcie choć migawkę, polecam.

Spurs 119 Bucks 132

Zgonie z założeniami, mecz pozbawiony Victora Wembanyamy oraz cienia obrony. Jeśli cokolwiek odbijało się od żelastwa to raczej z niemocy własnej (Devin Vassell spudłował aż jedenaście dogodnych rzutów) aniżeli jakichś szczególnych zabiegów rywala. Schematycznie to tu może Giannisa próbowano ograniczyć momentami budując wokół niego ścianę z dwóch obrońców plus dochodzący, ale zapewniam, że Greek Freak by się przez to przebił, gdyby było trzeba, a nie było. Damian Lillard (40 punktów 7/12 zza łuku) i Bobby Portis (23 punkty 10 zbiórek) robili co chcieli, a kiedy Spurs próbowali szarżować w drugiej połowie sytuację uspokajał Khris Middleton (17 punktów). Giannis ograniczył się do zdobycia triple-double (11/14/16) i chyba dobrze mu z tym.

Były też jakieś spięcia Jeremy Sochana z Portisem, ale wszystko to rytualny taniec starego samca z młodym, próba sił, żadna utrata kontroli. W zasadzie nie ma o czym pisać, prowadzenie gospodarzy przez całą noc nie podlegało dyskusji. O przepraszam, Dame zaliczył swój dwudziestotysięczny punkt, gratulujemy. Bucks leci przez ligę tłukąc słabych przeciwników. Ich bilans w tym momencie wynosi 20-7. Coś się tam zawiązuje, jakaś nić porozumienia, ale to raczej na tle kiepskiego rywala. Jako potencjalnie mistrzowska ekipa Milwaukee nie przekonuje, tu by musiało wszystko zagrać na sto procent, a ludzie jak rookie Marjon Beauchamp przedostać do pierwszej piątki i trzymać poziom. Świetny jest ten chłopak, zwłaszcza jako obrońca na piłce.

Blazers 109 Suns 104

PHX jest tak trenowane by swoich asów Duranta (40), Bookera (26), czy nieobecnego nadal Beala wyprowadzać na pozycje rzutowe. To w nawiasach to oczywiście nie wiek graczy, ale liczba zdobytych punktów. Cały czas trwa praca, wahadło wychyla się w jedną lub drugą stronę. Bywa, że rywale przesadzają z podwojeniami i uwagą kierowaną na gwiazdy Suns, że dogodne okazje mają ich koledzy, normalne, oczywistości plotę.

Nieoczywistym był natomiast pokaz Portland zza łuku w drugiej połowie. Jerami Grant, Anfernee Simons i Malcolm Brogdon tak rozwlekli obronę, że ta już się nie poskładała do końca. Zwalisty kolega Jusuf Nurkic wskazywał jedynie rękami albo rozkładał ręce, a leniwi co nieco weterani pokroju Erica Gordona tracili rywali z oczu, ci zdobywali przestrzeń, pozycje i przewagę. Dodaj nieskuteczność (Booker i Gordon 4/16 z gry w drugiej połowie) a wynik końcowy przestanie dziwić. Portland w pełnym (no prawie) składzie jest bardzo niewdzięczne, a na pewno niewygodne do krycia. DeAndre Ayton autorem 16 punktów i 15 zbiórek przeciwko swej byłej ekipie. Kropeczkę nad “i” postawił Simons (23 punkty 7 asyst) robi postępy ta młodzież, trzeba przyznać! Zobaczcie:

Warriors 132 Celtics 128 [OT]

Bardzo ciekawy pojedynek, z jednej strony rewanż za nie tak znowu dawne NBA Finals, z drugiej strony mamy do czynienia ze znacznie zmienionymi obydwoma ekipami. Jestem strasznie zmęczony, spałem dwie godziny więc napiszę od myślników, bo mi się bajera nie klei, oczy za to całkiem całkiem:

  • Boston bez Porzingisa to nie jest to samo!

Niechronologicznie jadę, ale zauważcie ostatnią akcję “na zwycięstwo” Tatuma. Trójka bita przez ręce, czyli powrót do starych, złych przyzwyczajeń. Po to właśnie sprowadzili Łotysza, by takie pomysły zażegnać, ten im otwiera furtki, przestrzeni, ale aktualnie zwolnienie chorobowe, więc Dubs mają szczęście.

  • Tatum uraz kostki w pierwszej połowie

Nie wiem czy GSW utrzymaliby się w grze, gdyby lider gości utrzymał rytm w pierwszej połowie, z szacunku dla umiejętności Splash Brothers zakładam, że tak. JT wrócił, ale wiecie jak bardzo problemy zdrowotne / ograniczenia / bóle wpływają na performance.

  • Steph popełnił piąty faul w połowie trzeciej kwarty

Dopiero wtedy poczuł, że żyje zdobywając kolejne DWADZIEŚCIA punktów. Boston to dla niego dogodny matchup. Przejmują zasłony, nie podwajają, można coś tam w papę rzucić Horfordowi albo rozpędzić się i wjechać, to buduje pewność siebie. Niestety, kiedy pozwolisz takiemu graczowi jak Curry nabrać wiatru w płuca, zgasi ci światło. Tak też się stało, good night!

  • TJD!

To samo można powiedzieć o Klayu Thompsonie, który oprócz 24 punktów w tym 6/15 zza łuku, przy takiej obronie, jaką prezentują Celtics, nabiera mocy. Dodajmy jeszcze tego rookie centra, nie mogę zapamiętać nazwiska: Trayce Jackson-Davis. Kolejne pół godziny na placu i kolejny raz demonstracja, że to kwestia czasu zanim wejdzie do wyjściowego składu. Steve Kerr odważnie, cała dogrywka z pierwszoroczniakiem na placu. Ten podsłania, stanowi zagrożenie w tzw. dunker’s spot, nie wychyla się, po prostu efektywnie wspiera zespół. Nade wszystko, jego dynamika i zagrożenie po zasłonie, rolując w stronę kosza to coś, czego Dubs nie mają z Draymondem, Looneyem czy Saricem. Mało tego, dwie minuty do końca, a młody próbę wsadu Jaylena Browna odsyła w niebyt. Tego także wyżej wymienieni koledzy nie umieją!

Dziękuję Patronom, bez Was nie ma GWBA! Jeśli kiedykolwiek rozważaliście wsparcie tegoż serwisu, teraz jest na to najlepszy moment.

  • Crispy C
  • J. Niz
  • M. Grzegorz

22 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Wczoraj mówię do kolegi że wróci Morant to pewnie pocisna pelikany w jakichś dramatycznych okolicznościach a nasz rozrabiaka może nawet decydujący rzut odda. Haha jaka ta NBA jest czasami przewidywalna…show must go on…
    Pozdrawiam

    (2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Ja mimo , że jest dzbanem to jednak na boisku potrafi imponować, pytanie czy grizzlies utrzymają go w ryzach z wygłupami w miarę chociaż:-) bo szkoda żeby drużyna znowu traciła, a Curry dzień wczesniej cegłą rzucał a dzień później odbija sobie , I LOVE THIS GAME

    (6)
    • Array ( )

      Do Moranta mam stosunek ambiwalentny, z jednej strony pięknie się rusza, takiej miękkości w grze dawno nie widziałem, ale jako osoba nie trafia do mnie (nawet z gnata). Czy go ktoś naprostuje? Raczej wątpię, to taki typ.

      (13)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Tymczasem LAC z najlepszą serią w lidze i ani słowa w żadnymi artykule. Spoko rozumiem, trzeba by bylo napisać jakiś pozytyw ale jakoś nie przechodzi 😉.

    (30)
    • Array ( )

      I do tego Kawhi zagrał póki co we WSZYSTKICH meczach i aż sprawidziłem – LAC miało już 3x back to back w tym sezonie.

      (16)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Tak z ciekawości czy w niektórych stanach noszenie broni, a nawet obnoszenie się z nią nie jest społecznie akceptowane i pochwalane? W Teksasie to jest przecież ich święte prawo, tradycja i duma. Możesz sobie nosić praktycznie karabin, desert Eagle, UZI im większe tym lepsze😀 w NY jest zupełnie odwrotnie i też żyją. Rozumiem, że NBA nie chce promować broni po prostu., dla mnie osobiście też zgrywanie gangsta na Instagramie jest obciachowe i szczeniackie, ale czy te kary dla Moranta nie są za wysokie (nawet mimo recydywy)? Taki Draymond tłucze przeciwników latami i w końcu go z łaską zawieszają, pewnie wróci po dwóch tygodniach. Doping w zasadzie jest dozwolony, nie ma tematu.
    Dragi proszę bardzo…
    Tłuczesz babe, oskarżają cię o gwałt (za łapówkę się migasz), nadal masz szansę na powrót do ligi.
    Przedmiotowe traktowanie kobiet w klubie ze Stratpteasem? Proszę bardzo.
    Jedziesz sobie z kolegą w Stanie w którym broń jest legalna i jesteś na nagraniu-ban na ćwierć sezonu.
    Nie to, żebym bronił Moranta, ale resztę tych nygusów (zbierzność słow z angielskim zupelnie przypadkowa) karałbym równie surowo😉

    (11)
    • Array ( )

      Ale czym innym jest noszenie broni a czym innym machanie nią jak jakiś niedorozwinięty rezus.

      (6)
    • Array ( )

      Byłem kilka lat temu w Texasie przez miesiąc, to mit, że każdy mieszkaniec biega z giwerą przy boku, w dużych miastach to rzadki widok, raczej na prowincji, ale też nie tak popularny jakby można sądzić. W Austin szybciej zobaczysz hipstera z sojowym latte a w Houston bezdomnego niż broń przy pasie. Nawet w “kowbojskich” San Antonio i Fort Worth nie jest to częsty widok (chyba, że w miejscach stricte pod turystów jak Stockyards).

      A wynika to z tego, że większość budynków użyteczności publicznej, knajp, banków, itd. ma na wejściu ogromne znaki zakazu wnoszenia broni. Niemal nigdzie mając broń przy pasie nie wejdziesz.

      Plus średnia ilość broni na głowę w TX to słaba miara, zdecydowana większość populacji nie ma żadnej broni, średnią nabijają fascynaci mający magazyny z setkami sztuk amunicji.

      (5)

Komentuj

Gwiazdy Basketu