fbpx

NBA: zimny kubeł na głowy fanów Damiana Lillarda | pyrrusowe zwycięstwo Królów z Sacramento

31

WTMW.

Denver 128 Oklahoma City 95

Mecz w porze europejskiej, 21:30 czy tam 20:30 po zmianie czasu, nie pamiętam. Miały być emocje, emocji nie było wcale. Imponująca defensywa Nuggets, którzy w tym sezonie wyglądają zdecydowanie jak mistrzowie NBA. Z drugiej strony fatalnie nieskuteczny Shai Gilgeous Alexander (7 punktów 2/16 z gry) oraz wielce zastanawiające pozostawienie Nikoli Jokica w pojedynczym kryciu: 28 punktów 14 zbiórek 5 asyst. Nie dość, że chłop ma 30 kilogramów przewagi na chudziakiem Chetem Holmgrenem, to jeszcze osiem sezonów więcej ogrania. Klinika koszykówki, umiejętne przyłożenie warunków, techniki i doświadczenia. OKC w zamierzeniu chcieli chyba odciąć kolegów Serba, w praktyce odcięli ludziom tlen na trybunach. Emocje jak na grzybobraniu. Pozytyw stanowi zaznaczający się ofensywnie Holmgren (19 punktów 7/12 z gry). Fajny chłopak, ale jeszcze długo nie będzie stanowił na parkiecie. Joker w ogóle go chyba nie zauważył.

On jest spoko utalentowany, ale to jego pierwszy rok. Wciąż się wszystkiego uczy, potrzebuje ogrania. No i jeśli mam być szczery potrzeba mu też trochę brzucha [Joker na temat Holmgrena]

Golden State 106 Houston 95

Rockets póki co zawodzą oczekiwania. Ci, którzy mówili przed sezonem o niespasowaniu elementów, mieli rację. VanVleet zawodzi (8 punktów 2/13 z gry) nie jest pewniakiem, liderem składu w trudnych chwilach, na jakiego liczyli kibice i szefowie płacący gościowi pod 40 milionów za sezon. Jalen Green się miota, chciałby puścić się sprintem, ale każą mu zwalniać. Sengun świetnie gra ze środka i aktywnie wychodzi do piłki, ale obrońcą jest poniżej przeciętnym. Dillon Brooks jako zadzior wygląda momentami komicznie, bo cóż z jego starań skoro łańcuch pęka w innych miejscach. Zresztą indywidualnie też mu wielokrotnie brakuje szybkości. Jeszcze się taki nie urodził, który by za Stephenem Currym nadążył. To właśnie Steph, jako autor czterech NASTĘPUJĄCYCH PO SOBIE trójek w czwartej kwarcie, zamknął i podsumował mecz. Do spania koledzy. Night night.

Atlanta 127 Milwaukee 110

O Jezu! Damian Lillard w pierwszej połowie zaliczył 0/7 z gry oraz sześć amatorskich strat, każdorazowo prowadzących do łatwych punktów Hawks. Dodam kompletne zagubienie w obronie i smutny wzrok cocker spaniela. Co pokazywał kolegom, próbując nadrobić zaangażowaniem w obronie czy komunikacją, to się mylił. Dramatyczny występ faceta, któremu w oczy zaświecił strach. Milwaukee przede wszystkim straciło całe swe bball IQ. Nie ma już Jrue Holidaya, Graysona Allena, Joe Inglesa, Donte DiVincenzo czy PJ Tuckera z mistrzowskiego sezonu. Khris Middleton zmaga się z kontuzją, w obronie niczego nie przestawili.

Nie stać ich, nie mają prawa myśleć o mistrzowskich meczach w sytuacji, gdy w pierwszej linii obrony wystawiają Lillarda i Malika Beasleya. Początkujący trener Adrian Griffin nie budzi zaufania, jego wzrok jest raczej tępy, żuje gumę i nic nie mówi. Piłkę na połowę rywala przeprowadza nie wiadomo dlaczego Giannis, z Dame’a robią podpórkę do książek, chowają gdzieś w rogach, najmocniej eksponowanym graczem ataku jest Bobby Portis, który nie panuje nad emocjami. Transition defense leży totalnie, a na ławce rezerwowych siedzi Thanasis Antetokounmpo, którego jak wpuścili na parkiet, to widzieliśmy TO. Powinno się podłożyć muzykę z Benny Hilla. Profesjonalny zawodnik, proszę bardzo:

Słowem: obrzydliwa wizytówka Milwaukee. Tymczasem ATL funkcjonujące ciekawie. Pressing, podwojenia na pick and rollu, fajna pomoc w obronie, mur budowany wokół Giannisa. Świetnie przechodzili z obrony do ataku, każdy znał swoje miejsce i tylko zbiórka defensywna momentami bardzo kulejąca, ale to normalne przy tym ustawieniu. Fajnie w piątkę wchodzi Jalen Williams, twardy, atletyczny, z fajnym ciągiem na kosz. Widać, że trener go docenia i mu ufać zaczyna. Trae wymuszał faule, w kluczowym momencie trafił dwie trójki, czym pozbawił złudzeń gospodarzy. Serio, aspiracje mistrzowskie Milwaukee w tym układzie osobowym mogą się okazać na wyrost.

Portland 98 Philadelphia 126

O czym tu dyskutować. Portland chce przegrywać. Wielki rookie Scoot Henderson, autorem 4 punktów i 3 asyst w 27 minut. Każdy slasher tak kończy z Embiidem w środku. Braki rzutowe wychodzą. Sixers z MVP Embiidem (35/15/7) i Maxeyem (26/10/4) coraz lepiej się czują ze sobą. Nie znika Tobias Harris, z ławki fajnie wpisuje się Kelly Oubre i jak dotąd zastrzeżeń nie ma. Przegrali pierwszy mecz z gorącym jak smoła Lillardem, ale ten zespół będzie szedł do przodu, widać pomysł i docieranie się. Popatrzcie:

San Antonio 83 Los Angeles Clippers 123

Kolejny blowout / pogrom. Żadnego wrażenia nie zrobił na gospodarzach Victor Wembanyama (11 punktów 2 asysty 5 strat). Na starcie sezonu panowie Manager i George grają wybitnie, ich łączny dorobek dzisiaj to 40/7/9/7 przechwytów w czasie 28 minut każdy. Spurs stracili 30 punktów bezpośrednio z 25 popełnionych strat oraz rzucali ze skutecznością 38% z gry. Z jednej strony gra bez rasowego point-guarda, z drugiej strony dwaj wybitni obrońcy w pierwszej linii. To niestety może tak czasem wyglądać i nie wydaje mi się, aby Gregg Popovich był tym specjalnie zaskoczony. Do tego dochodzi element fizyczności. Najmocniej grają jak dotąd chyba właśnie Clippers oraz Pistons po przeciwnej stronie mapy NBA.

Los Angeles Lakers 127 Sacramento 132 [OT]

Zdecydowanie, absolutnie najlepszy, bo najbardziej zacięty mecz kolejki. Zaczęło się od 41 punktów straconych przez Lakers w pierwszej kwarcie. Kings są wybitnie dynamiczni strzelecko, a własna hala sprzyja. Niestety tak jak falami potrafią zdobywać punkty, tak też pojawiają się przestoje. Lakers więksi, mocniejsi fizycznie, mniej opierający się na linii 7.24 metra przez kolejne dwie i pół kwarty odrabiali straty, aż wreszcie tuż przed końcem gospodarzy dopadli. De’Aaron Fox długo trzymał chłopaków w grze, nawet gdy podkręcił kostkę, wrócił i delikatnie kulejąc wciąż kończył najważniejsze akcje. W międzyczasie za sześć fauli z boiska spadł Domantas Sabonis, a siłowe wjazdy i trójka LeBrona Jamesa (facet jest niesamowity) wyrównały mecz i w dodatkowym czasie gry Foxa trzeba było ściągnąć, bo ostygł i noga spuchła. Jego miejsce zajął Malik Monk, czyli gracz o podobnej charakterystyce, ultra szybki i bez psychiki. Wspólnie z rudym Huerterem utrzymali Kings na powierzchni. Emocji specjalnie nie oddałem, ale warto było zarwać noc. Zwłaszcza gdy człowiek stawiał na Sacramento, heh. Pyrrusowe było to jednak zwycięstwo, bo teraz czytam, że Fox będzie musiał opuścił parę ładnych meczów. Zdrowia!

Dziękuję za uwagę i cierpliwość. Mam nadzieję, że mimo odwleczonej pory doceniacie mój autorski przekaz. Ja doceniam Was. Pozdrowienia dla Patronów serwisu: Addam 23 / Michał Ba / Batorex 1. Bez Was bym zginął, przepadł. BG

31 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Doceniam!
    2 mecze to za mała próba ale z Lillardem jest trochę jak z Westbrookiem w LAL. Bucks i Lakers w transferach pozbyli się za nich sporo dobrych graczy.
    Synergii pomiędzy Giannisem i Lillardem nie widzę w ogóle. Pomysłu na grę także. Jak na razie to takie pałowanie na siłę. Ale Giannis nic do przodu nie poszedł od czasów mistrzostwa, a mam wrażenie że osiadł na laurach. Nie ma tej ikry jak kiedyś.

    (9)
    • Array ( )

      Spokojnie z tą synergią, po 3 meczach nie ma co mówić o zgraniu. To jest i będzie mocny zespół. Natomiast na 99% uważam że misia z tego nie będzie. Ten jeden procent zostawię na wyjątkowo korzystne okoliczności typu układy w PO czy kontuzje rywali. Pozdrawiam

      (2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Pyrrusowe znaczy, że zwyciestwo w rzeczywistości było klęską. Natomiast Sacramento perfekcyjnie wykonało swoje zadanie. Pierwsze wygrali z Lakers, dugie mocno ich zmęczyli. Spadający król, mistrz przegrywania finałów zagrał 39 minut. Trzecie Fox szybko się pozbiera i na nastepny pojedynek z pupilkami będzie gotowy.

    (12)
    • Array ( )

      Myślę, że Bartek właściwie użył tego sformułowania. Może się okazać, że w braku Foxa SAC będzie miało problem w dalszej części sezonu.

      (5)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie żebym jakoś kibicował Milwaukee a Dame zawsze uważałem za przereklamowanego ale po jednym meczu na początku sezonu tak zasadnicza krytyka to gruba przesada.

    (6)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Czy Lillard przestawi się na drugą opcję? Dla niego to nowa sytuacja, a Portland w zasadzie nawet jako rookie był już głównym punktujacym. Nie skreślam go (jeszcze), jednak potrzeba tu charakteru i może zmiany nawyków.

    Najwyżej Giannis odejdzie po sezonie i tyle będzie z mistrzowskiego okienka

    (2)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie powinno się oceniać sprawy po kilku meczach, ale ja zupełnie o to nie dbam, ponieważ negatywnie oceniłem transfer Lillarda do Bucks jeszcze zanim tam w ogóle powąchał piłkę.
    Po prostu to jest typ zawodnika, który ma wielkie ego pompowane zagraniami które mu wyjdą. Tylko, że to jest wszystko dużo za mało – to toksyczna mieszanka która bardziej szkodzi zespołowi niż pomaga. Taki postaci mieliśmy już i mamy w NBA sporo – Broda, Young, Wall, Spida (aczkolwiek mam wrażenie, że on próbuje z tym walczyć). No i wydaje mi się, że takie toksyczne nawyki przejął również Beal – jeszcze go będę obserwować pod tym kątem.

    (8)
    • Array ( )

      Na cale szczescie jest to gwarantem tego, ze przez te 3 lata zostanie z Bucks i nie bedzie plakal o transfer! Oh, wait…

      (-1)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Derby Californi – Clipersrs vs Wariors …..Leonard 32lataGeorge 33lata,Harden 34lata, Westbrock 35lat ……. thompson 33lata ,Green 33lata, Steph 35lat, Cp3 38lat……….To.bedzie Oldddd Star game…..

    (20)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Dzięki Bartek za opis kolejki. A przy okazji

    Działa Wam League Pass?
    U mnie od tej kolejki na mobile Android wyskakuje błąd
    11-4-62-3008
    tv3 rights server denied authorization
    Zgłosiłem do NBA support i cisza z ich strony.

    (0)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Ten cały Henderson to miał być lepszy niż Wemby a póki co to zupełnie se nie radzi w NBA. Może z czasem ogarnie co i jak choć na bystrzaka nie wygląda XD

    (4)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Ten nagłówek artykułu to niezły odlot. Nie powinno się stosować określeń, jeśli się ich nie zna i nie wie kiedy stosować. Pyrrusowe zwycięstwo to takie, kiedy straty przewyższają zyski/takie zwycięstwo, które i tak nic nie daje w ostatecznym rozrachunku (idealny przykład tegorocznych wyborów – PIS wygrał ale i tak im nic to nie da bo nie stworzą rządu).
    Kings po prostu wygrali i byli lepszą drużyną. Nie ma co umniejszać tego zwycięstwa bo się jest kibicem LAL.

    pozdrawiam

    (-1)
    • Array ( [0] => administrator )

      Pyrrusowe zwycięstwo – związek frazeologiczny oznaczający zwycięstwo osiągnięte nadmiernym kosztem, nieproporcjonalnie dużym wobec osiągniętych skutków.

      Kings wygrali mecz, ale niepotrzebnie przywracali po skręceniu kostki Foxa na parkiet, który przepełniony adrenaliną ciągnął jeszcze dobrych pięć minut na spuchniętej nodze. Na dogrywkę już wyjść nie zdołał. To działanie będzie kosztować go z pewnością kilka meczów przerwy więcej, a to dla zespołu potężne osłabienie.

      W tym kontekście zastosowanie zwrotu “pyrrusowe zwycięstwo” uważam za zasadne, a wchodzić w dalszą polemikę z Wami nie zamierzam. Bądźcie grzeczni i starajcie się równie mocno co ja w swojej pracy, a będzie dobrze. B

      (27)
    • Array ( )

      Bartek tak jak zazwyczaj Ci zazdroszczę, to czasem szczerze współczuję, zmagać się z tym złośliwym tałatajstwem w komentarzach, trzymaj się tam w Gdyni.

      (12)
    • Array ( )

      No nie wiem, nie wiem. Jakby Sacramento posadziło Foxa na ławce, to być może przegraliby z Lakers. Wtedy mecz przegrany, Fox kontuzjowany, a tak, mecz wygrany, status Foxa niezmienny, a leflof opuszczał boisko ze spuszczoną głową. Pyrrus naciągnięty.

      (0)
    • Array ( )

      Pyrrusowe zwycięstwo to by było jakby stracili foxa na cały sezon. Kilka meczów to nie jest tragedia. Po prostu troche wyolbrzymione porównanie, ale nawet o tym nie mozna wspomnieć bo wszechwiedzący admin wie lepiej… i na dodatek ta wzmianka o wykonywaniu dobrze swojej roboty. Nie masz wiedzy o tym jak inni ja wykonują wiec ciezko Ci to oceniać, ale czytelnicy po ostatnich opóźnieniach w pojawianiu się relacji z cała pewnością mogą mieć pewne wątpliwości co do Twojej pracy.

      (-8)
    • Array ( [0] => administrator )

      Może być “trochę wyolbrzymione” ale nie jest użyte błędnie, a już na pewno nie zasługuje na komentarz pod tytułem
      “nie powinno się stosować określeń, jeśli się ich nie zna i nie wie kiedy stosować”
      to już jest chamstwo smyki moje kochane!

      (7)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    “On jest spoko utalentowany” : D
    A ja jestem spoko zmęczony : D
    I Spoko Szczęśliwy ^^
    Admin i reszta kurcze czytam was z 7 lat
    Ale pierwszy raz podziękuję
    Uwaga : DZIEKUJĘ ZA KAZDY ART 🙂

    (5)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Niezmiennie czytam i lubię, ale również lubię (chyba ze względu na KL) Clipersów. Ciekaw jestem kiedy Autor zacznie znów wypowiadać imię KAWHI? 🙂 …mistrzostwo, MVP, 74 rozegrane mecze w sezonie? Pozdro!

    (4)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Ten cały brat Giannisa to jest pajac jakich mało giba się jak j…any rezus, wozi się jak by to on był wielką gwiazdą a nie jego brat. Kto go wogóle zatrudnił i po co???

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu