fbpx

Yogi Ferrell: diamond in the rough

14

Sprowadzenie do Dallas jednego z zawodników swojej alma mater było czymś, na co właściciel Mavs chętnie przystał. Zwłaszcza, że Yogi nie był żadnym “pierwszym lepszym” na uczelnianym kampusie. W roku 2012, jako członek uniwersyteckiej drużyny, został ze swoją ekipą sklasyfikowany na drugim miejscu w kraju. Chwalono go za nieustępliwość w obronie, ale przede wszystkim za prowadzenie ofensywy “z precyzją chirurga”.

(Yogi) jest nad wyraz dojrzały. Sprawdza się na dużej scenie [Tom Crean, trener Indiany]

Po trzech sezonach swej uniwersyteckiej kariery był zaledwie jednym z pięciu graczy w historii Indiany w loży 1000/400/300 (punkty/asysty/zbiórki) i pierwszym, od czasu słynnego Isiah Thomasa, zawodnikiem, który przewodził drużynie w punktach i asystach przez dwa sezony z rzędu. To jeszcze nie wszystko, na koniec studiów licznik zatrzymał mu się na 633 asystach, czym pobił rekord wszech czasów.

Aż chciałoby się zapytać “I co?”. I nic. Świetnie zapowiadający się chłopak stał się tylko kolejnym przykładem na to, że słowa “heart over height” są niczym więcej niż chwytliwą maksymą. Sorry Yogi, sorry Nate… trenerzy NBA wciąż wyznają zasadę “You can’t teach height”. W drafcie 2016 nie znaleźli się na niego chętni, więc sił postanowił spróbować w Summer League. Grając dla Netsów zapewnił sobie angaż do drużyny, ale nim obcięli go ze składu po raz pierwszy zdołał pojawić się w zaledwie trzech meczach preseason.

Ponowna okazja nadarzyła się dziewiątego grudnia, kiedy to znów został wcielony do składu i zadebiutował w meczu z Knicks (5 punktów, 3 asysty, 1 zbiórka). Trzy tygodnie później odesłano do do D-League, ale w Nowy Rok ponownie przywrócono do składu. W ciągu tygodnia ta sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie, aż w końcu, ósmego stycznia, definitywnie podziękowano mu za usługi. “Goodbye, Brooklyn!” nie oznaczało jednak w jego przypadku końca przygody z NBA.

#Ferrell Madness

Po przybyciu do Dallas Yogi solidnie przedstawił się kibicom, notując 9 punktów i 7 asyst w wygranym meczu z San Antonio. To jeszcze nic! Dzień później dołożył 19 oczek, a dołujący w tym sezonie Mavericks zbili mistrzów z Cleveland. Sprawdziły się słowa trenera, o błyszczeniu na dużej scenie. Yogi od pierwszego dnia występuje w Dallas jako starter. Rekordowym dla niego spotkaniem był póki co mecz z Portland (również wygrany), kiedy nawrzucał Dame’owi i spółce aż 32 punkty.

Ogólnie, w sześciu meczach, w jakich pojawił się do tej pory, zdobywa średnio 16.3 ppg i 4.5 apg, przy skuteczności 48% zza łuku, a Dallas notują bilans 4-2. Nieźle, jak na gościa, któremu nikt nie dawał szans.

I oby tak dalej! Czas pokaże jak długo jego gwiazda będzie lśnić na firmamencie NBA.

[BLC]

Jeżeli podoba Ci się nasz portal, chciałbyś sprawić sobie koszulkę GWBA albo zwyczajnie wesprzeć nas w rozwoju, zapraszamy. Każdej kwocie odpowiadają „nagrody”. Szczegóły na górze, w zakładce „wesprzyj nas”.

1 2

14 comments

  1. Array ( )
    Ferrel president 12 lutego, 2017 at 17:08
    Odpowiedz

    W artykule jak ten mysle powinna znalezc sie tez metryczka parametrow fizycznych, ale i tak dobra robota.

    (10)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Mnie najbardziej nurtuje czemu on ma na “imie” Yogi. Warto obserwować Dallas, pewnie zrobią play offy.

    (11)
    • Array ( )

      Ja pracowałem na zmywaku na emigracji. Też nieźle jak na gościa, który sie nawet do draftu nie zgłosił.

      (28)
    • Array ( )

      A ja pracuję na recepcji i podaje klientom kawę, też nieźle jak na gościa z ambicjami.

      (2)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Koleś pokazuje że mimo braku wzrostu i bycia skreślanym przez prawie wszystkich można osiągnąć wiele,jestem fanem.

    (9)
  4. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    dla mnie i tak mistrzostwem świata, jeśli chodzi o gwiazdy znikąd, był Sundiata Gaines i jego trójka na wygraną…. nawet nie pamiętam który to był rok, ale historia niesamowita 🙂
    a co do Yogiego to cóż, życzę z całego serca powodzenia!!

    (9)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Mam nadzieję, że jego przygoda potrwa jak najdłużej, wygląda na pozytywnego, nie poddającego się i ciężko pracującego gościa, fajny art.

    (5)
  6. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    ogladając tylko highlightsy mam wrażenie , że przeciwnicy go po prostu nie doceniają. Albo przechodzą pod zasłoną , albo zostawiają miejsce , albo od razu zakładają, że poda . Zobaczymy jak sobie poradzi jak go zaczną porządnie kryć :p ale ogólnie ciekawy zawodnik z potencjałem i niesamolubny !

    (0)
  7. Array ( [0] => subscriber )
    Odpowiedz

    To uczucie, gdy wiesz, że publiczność Cię nie zna, inni zawodnicy coś tam kojarzą, wzrostu brak, a Ty nagle jesteś starterem i rzucasz w meczu sto trójek na kosmicznym procencie, w trakcie gdy przeciwnicy zajmują się drapaniem po głowie i rozmyślaniem co tu się właściwie wydarzyło. Młody na bank czuje się jak pan wszechświata po takich meczach. Super art!

    (8)

Komentuj

Gwiazdy Basketu