fbpx

Biali, którzy nie musieli skakać: Jerry West

22

Mr. Logo

W 1969 roku w “bratobójczej” walce brały udział NBA i ABA. Krótko mówiąc: miliony fanów, setki graczy, dziennikarzy i przede wszystkim dolary. Bardzo, bardzo dużo dolarów. NBA musiała mieć nowy, atrakcyjny image, więc zwróciła się do Alana Siegela, założyciela Siegel+Gale. Firmy zajmującą się ogólnie rzecz biorąc reklamą. Szukając inspiracji, Siegel przebrnął przez tysiące fotografii magazynu „Sport”, żeby w końcu odnaleźć to wyjątkowe zdjęcie, które stało się logo NBA. Zdjęcie na którym był West.

Było dynamiczne, pionowe i ukazywało istotę gry. Co ciekawe liga nie chciała, żeby wiadomo było kto jest pierwowzorem logo. Nie chciano zindywidualizować marki, jaką jest NBA. Faceci w czerni chcieli, żeby stało się klasycznym symbolem, który będzie identyfikowany z całą ligą. David Stern, stwierdził, że nie wie czy to West jest na logo, a dzisiaj dzięki niemu liga zarabia 3 miliardy zielonych. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

W trakcie 13 sezonów spędzonych w mieście Aniołów, Lakers tylko 4 razy nie wystąpili w pla… tfu! W finale NBA! Tak, nie pomyliłem się, aż 9 razy drużyna Westa wystąpiła w meczach o najważniejsze koszykarskie trofeum na świecie. Niestety los bywa niesprawiedliwy. Lakers mając aż 9 okazji do zdobycia misia, zrobili to tylko raz. Aż 8 razy schodzili do szatni pokonani przez przeciwników. Dla Westa była to prawdziwa katastrofa, zwłaszcza, że nienawidził przegrywać.

Jeśli nie chcesz wygrywać, nie powinieneś ze mną grać

Przyjmował porażki gorzej niż jakikolwiek gracz jakiego znałem [Chick Hearn]

Jerry był perfekcjonistą w każdym calu i uważał, że każdy jego rzut powinien znaleźć się w siatce. Do tej perfekcji dążył już od swoich pierwszych sezonów. Prawie 31 oczek na mecz jako drugoroczniak (!) a to nie wszystko bo na przestrzeni kariery przez 4 sezony nie schodził poniżej magicznej trzydziestki.

Pomimo fenomenalnych zdobyczy punktowych, chłopakom z Kaliforni brakowało kropki nad „i”. Od 1962 do 1970 przegrali w finale sześć razy, pięciokrotnie ulegając Bostonowi i raz Knicks. Trzy z tych finałów zakończyły się po wyczerpującej 7-meczowej batalii. Ponadto dwa razy w Game 7 Lakers przegrywali tylko jednym koszem. Wytrzymałbyś to psychicznie?

Szczęście nie było atrybutem, który miał Jerry West, ale mimo feralnej passy drużynowej, sam Mr. Clutch spisywał się znakomicie. Wystarczy wspomnieć playoffs w 1965 roku, gdzie średnio zdobywał 40.6 punktów na przestrzeni 11 meczów! Tytuł należał mu się jak psu buda.

33-0

W końcu nadszedł sezon 1971-72, a sfrustrowany West rozważał przejście na emeryturę. Motywacja zaczynała powoli gasnąć, jedynie jego delikatne promyki wydzierały się na zewnątrz. Nie można mu się dziwić: kolejne porażki na decydującym szczeblu, naderwane mięśnie, złamany nos, ręka. Niejeden na jego miejscu rzuciłby trampki w kąt. Ale nie Jerry, który postanowił dać swojej miłości ostatnią szansę.

Dwa miesiące później Lakers pod batutą Billa Sharmana ustanowili niepobity do dziś rekord 33 wygranych z rzędu. Na koniec sezonu legitymowali się bilansem 69-13, który do czasu Bulls 1995-96 był najlepszym rekordem wszech czasów. West miał wówczas 33 lata, więc młodzieniaszkiem na pewno nie był, ale 25.8 punktów i 9,7 asyst robił regularnie.

W playoffs szybko odprawili Chicago, umęczyli Milwaukee, a w finale rozbili wygłodniałych sukcesu Knicks. Po przegranej w game 1. kolejne cztery wygrali zdecydowanie, a sny Westa o zostaniu zwycięzcą nareszcie się ziściły.

LA is my home

W 1974 roku, mając 36 lat, Jerry udał się na zasłużoną emeryturę sportową. NBA opuszczał jako trzeci najlepszy strzelec w historii, ze swoimi 25 192 punktami plasując się tylko za Chamberlainem i Robertsonem. Średnio przez całą karierę zdobywał 27 punktów. Jego 31.2 punktów w sezonie 1969-70 to najwyższy wynik dla gracza po trzydziestce no i tylko Jordan miał lepszą średnią punktów w playoffs.

14 razy powoływano go do ASG. 10 razy znalazł się w All-NBA First Team. MVP przegranych w 1969 roku finałów oraz pierścień mistrzowski. Po dwóch latach rozbratu z basketem został trenerem ukochanych Lakers. Niestety nie osiągnął na tym polu większych osiągnięć. Jego powołaniem była praca generalnego menedżera, gdzie pierwsze kroki zaczął stawiać w połowie lat 80-tych. Za jego rządów Lakers aż 7 razy stawali na najwyższym stopniu podium.

West był fenomenalnym punktującym i niesamowicie inteligentnym gościem. Pamiętajmy, że zdobył 25 tysięcy punktów w czasach gdy NIE istniała jeszcze linia rzutów za trzy! Mecze kontrolował dzięki swej nienagannej technice, warsztatowi pracy i przede wszystkim ogromnej inteligencji. Niezaprzeczalnie legenda NBA, jak również jeden z jej najlepszych zawodników w historii.

[Adam Szczepaniak]

1 2

22 comments

    • Array ( )

      Różnica jest taka, że Jerry jest logiem NBA a nie puszy się jak pizda 🙂
      Nigdy nie mówił SAM O SOBIE, że jest najlepszy…
      Nigdy też nie był porównywany do żadnej z legend.
      Był sobą i to mu wystarczało… Nie musiał udawać kogoś kim nie jest by na siłę udowodnić ludziom swoją wartość.

      Ot tak kilka przykładów dlaczego LBJ nigdy nie będzie legendą koszykówki. Bo nie liczy się ilość punktów, nie liczy się ilość TD czy ilość klubów w jakich się grało… Duncan potrafił zagrać mecz w których miał 0 punktów, a i tak będzie lepszym graczem niż 95% ligi.
      Mimo 8 przegranych finałów na 9 NIGDY nie uciekł z Lakers w pogoni za pierścieniem. Zauważ w jakim wieku zdobył swój JEDEN JEDYNY. Dlatego West zawsze będzie kimś ważnym, a nie jednym z wielu.

      Niestety większość osób nigdy tego nie zrozumieją. Ktoś kto podąża tylko za sukcesem nigdy nie zrozumie jak wielką wartość ma przegrana. Ktoś kto śledzi NBA tylko w statystykach i skrótach meczów nigdy nie zrozumie czym dla koszykarzy (zwłaszcza tych z lat 70-90) jest gra. Dla niektórych to jest całe życie, a nie zachcianka do zaspokajania wybujałego ego.

      (6)
    • Array ( )

      1.Podaj jakiś link albo cytat w, którym Lebron mówi o sobie, że jest najlepszy?
      2.Cholera jasna włącz myślenie, kiedy jerry west grał w a były to czasy bardzo odległe był jednym z pierwszych zawodników o takim zasięgu medialnym, to były czasy kiedy nie było innych zawodników(przed tym czasem), których nazwać można legendami
      3.”Był sobą i to mu wystarczało… Nie musiał udawać kogoś kim nie jest by na siłę udowodnić ludziom swoją wartość.” a kogo lebron udaje? Inspektora gadżeta?
      4.”Mimo 8 przegranych finałów na 9 NIGDY nie uciekł z Lakers w pogoni za pierścieniem.” Co ta ma znaczyć? Dlaczego ktoś miałby uciekać z najlepszej drużyny(tamtych czasów) by wygrać mistrzostwo skoro z lakersami miał największe szanse.Pewnie nie ogarniesz aluzji więc wytłumaczę.To tak jakby hipotetycznie Messi lub Ronaldo mieliby odejść z Hiszpanii do no nie wiem Polski po to by wygrać lige mistrzów.
      5. Dalej nie czytam.
      6. Nie jestem fanem lebrona

      (6)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Fun fact – boisko, na którym ćwiczył jako dzieciak, było nierówna ziemią, więc zawsze przed rzutem wykonywał kozioł mocniejszy od pozostałych, by lepiej zapanować nad piłka, co pozostało mu również w czasie gry w NBA.

    (53)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    @kant zupa

    Nic nie rozumiem z Twojego komentarza. O co ci chodzi? Dla przykładu, piszesz ze nie liczy sie ilość klubow w których grałeś, a potem piszesz że West gral dla LAL cała karierę. Przeczysz sam sobie.

    (4)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Nie rozumiem hejtu na fakt, że LeBron odszedł z cavs do heat. Tama drużyna nie dawała mu możliwości zdobycia tytułu. Nie z takimi zawodnikami jakimi był wtedy otoczony, więc skoro nie mogł tego dostac, zdecydował przenieść swe taleny na South Beach. Jakby dajmy na to Anthony Davis przeszedł do kulubu z mistrzowskimi aspiracjami to wszyscy by pisali, że to świetna decyzja, że w Nowym Orleanie nie byłby w stanie zdobyć miśka, nawet grając u boku DMC. Dlatego nie uważam, że było to pojście na łatwizne a zrobienie tego co było konieczne by w końcu mógł zdobyć upragniony pierścień.

    (13)
    • Array ( )

      Hejtu byłoby mniej gdyby nie pajacował i odpuścił sobie The Decyzję…

      (0)
  4. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    Zaczynam podejrzewac Pana “Yeti” o zwykla zlosliwosc.. tylu wielkich graczy w LA, z ktorymi mozna bylo wkleic fotke u boku Jerrego Westa, Elgin Baylor, Kareem, Magic itd. Szczegolnie ze Magic jest teraz “president of basketball operations” w Lakersach, takze nawet pasowaloby wkleic fotke Jerrego i Magica.. A “Yeti”, podejrzewam, ze specjalnie mi na zlosc, przy kazdej okazjim a nawet bez okazji forsuje na sile fotki Kobe… w sumie to pasuje do Kobe, rzuty forsowal, to teraz forsuje sie jego podobizne…

    (4)
  5. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    Dopełniacz, celownik i miejscownik rzeczowników żeńskich obcego pochodzenia
    przybierają końcówkę -ii (Kalifornia – Kalifornii), a te same formy rodzimych
    rzeczowników żeńskich mają końcówkę -i (Ania – Ani)

    (5)

Komentuj

Gwiazdy Basketu